Komentarze
Hobbit: Pustkowie Smauga - recenzja filmu
- (w miarę) krótko: : Sulpice9 : 2013-12-28 15:18:37
- parę słów ode mnie : Nevon : 2014-01-02 09:35:23
- [bez tytułu] : Teukros : 2014-01-07 18:04:08
- [bez tytułu] : Grisznak : 2014-01-07 19:20:50
- [bez tytułu] : Tassadar : 2014-01-07 23:21:12
- RE: : Teukros : 2014-01-08 22:56:30
- [bez tytułu] : Nanami : 2014-01-22 00:49:16
- hobbit : miki9022002 : 2014-01-23 21:44:48
- Średniak : Kamiyan3991 : 2014-01-28 12:15:39
- Wcale nie taka rewelacja : HRG : 2014-02-01 22:22:12
- [bez tytułu] : huney : 2014-03-24 09:42:13
(w miarę) krótko:
Zalety:
a) mistrzowska gra aktorska (zgadzam się z Autorką, jest nawet lepiej niż w oryginalnej trylogii),
b) bardzo dobra scenografia i tzw. "widoczki" (do tego świetny pomysł by z nadmorskiego miasteczka zrobić podupadłą Wenecję rodem z wczesnego średniowiecza),
c) ciekawe i dobrze wprowadzone nowe wątki (potwierdzam - trójkąt miłosny dużo lepszy niż oczekiwałem, wątek z nekromantą też całkiem niezły),
d) bardzo dobra muzyka (moim zdaniem lepsza niż w poprzedniej części),
e) umiejętne przeskoki do poszczególnych scen, żaden wątek nie nudzi przez ponad dwie i pół godziny,
f) wspaniałe żarty sytuacyjne (pościg na rzece!),
g) poprawki względem poprzednich części, np. Gandalf nie ucieka korzystając z orłów (nareszcie!), Legolas w końcu od kogoś obrywa,
h) miłość Jacksona do twórczości Tolkiena wylewa się z każdej minuty filmu, a to chyba najważniejsze :)
Wady:
a) podział na 3 akty - no właśnie, to zdecydowanie największa wada jaką zaobserwowałem na tych 5 filmów o Śródziemiu - nie wiadomo właściwie jaką historię miała nam ta część opowiedzieć (np. w pierwszej części "Hobbita..." twórcy sensownie zamknęli wątek, gdy Bilbo zdecydował wyruszyć z krasnoludami aż do końca, a więc nasz bohater przeszedł rite de passage. "Dwie wieże" zakończyły się obroną Rohanu i upadkiem Sarumana). "Pustkowie..." z kolei napakowane jest akcją, a żaden wątek nie został zamknięty i nie sądzę by otworzyli jakikolwiek (istotny) w następnej części (a co gorsza, ich rozwiązanie jest do bólu przewidywalne),
b) kilka niedopracowanych scen, trochę dziur fabularnych, i parę postaci wymagających rozwinięcia (np. władca nadmorskiego miasteczka, mogło też być więcej o Beornie),
c) mi co prawda efekty specjalne nie przeszkadzały (choć przyznam, że w tym względzie jestem mało wybredny), ale moi bardziej oblatani z tematem koledzy stwierdzili, że przy tym budżecie mogły być o wiele lepsze,
d) no i mój przyjaciele z politechniki byli oburzeni nieprawidłowym działaniem maszyn w krasnoludzkiej kuźni, ale to mi jakoś nie przeszkadzało :)
Ogólnie film oceniam na 7,5-8/10. Na pewno nie jest to jakieś wiekopomne arcydzieło, ale bawiłem się świetnie, chętnie obejrzę "Pustkowie..." drugi-trzeci raz i namawiam na wycieczkę do kina :)
PS - zapomniałbym o najważniejszym: bardzo dobra merytorycznie i bogata językowo recenzja :D
parę słów ode mnie
W całości zgadzam się z twoją recenzją. Ba! Co najzabawniejsze, twoja recenzja jest logiczniejsza i bardziej treściwa od większości recenzji profesjonalnych serwisów filmowych na polskim rynku(zresztą ich recenzje mają to do siebie, że wszystkie wyglądają niemal identycznie)! Naprawdę miłe zaskoczenie.
Co do filmu. Z książką ma to coraz mniej wspólnego, nie mówię o zawartości dodanej, ale o zmianie wielu faktów(orkowie/gobliny, Dol Guldur, Esgaroth, Bard, itd.) ale z tym pogodziłem się już w pierwszym Hobbicie. Tak czy inaczej to wciąż świetne widowisko. Smaug wypada genialnie, rola Thranduila co prawda nie zachwyciła mnie tak jak recenzentki ale i tak była całkiem niezła. Beorn faktycznie maksymalnie spłycony, mimo że to jedna z kluczowych dla fabuły Hobbita postaci.
Mnie nie przestanie zachwycać to co oczarowało mnie w Niezwykłej Podróży: czarna mowa, niesamowicie buduje klimat.
Najsłabiej wypada jak dla mnie rola Legolasa, nie z winy Orlando ale z głupoty scen dla niego napisanych, np. kliknij: ukryte podczas walki w Esgaroth roznosi w pył kolejnych orków strzelając z łuku ale gdy widzi Bolga, nagle ogarnia go przerażenie i wyciągnąć miecz...
Pomimo wad i narzekań to i tak świetne kino rozrywkowe, a z racji, że Hollywood nie rozpieszcza nas filmami fantasy AAA tym bardziej warto.
Obejrzałem. Film lepszy od 1. części, i kto wie, może 3. część będzie najlepsza; szkoda trochę, że Jackson nie zabrał się najpierw za "Hobbita", a dopiero później za "Władcę", bo ze wszystkich 5. filmów ten wydaje mi się najlepszym. W zasadzie nie widzę wad - proporcja między akcją a bardziej spokojnymi fragmentami filmu została bardzo dobrze wyważona, jakichś większych błędów nie widzę, wątek romansowy między elfką a krasnoludem został dobrze rozegrany. Efekty specjalne pozostawiają nieco do życzenia (ten nieszczęsny złoty krasnolud w jednej z ostatnich scen), ale ostatecznie nie wpłynęło to w istotny sposób na odbiór filmu.
Trochę martwię się ostatnią częścią - z fabuły "Hobbita" wynika, że będzie to niemal wyłącznie bitwa pięciu armii, czyli walka, walka i jeszcze raz walka. Może uda się coś z tego jeszcze wyciągnąć (powrót do Shire?), ale jakoś mam złe przeczucia.
I tak ostatnia uwaga - to jest dosyć hermetyczny film. Dla kogoś, kto nie zna świata stworzonego przez Tolkiena, "Hobbit" będzie może nie niezrozumiały, ale umniejszony. Cała masa zdarzeń z "Hobbita" bazuje na faktach z obszernej mitologii tolkienowskiej, i bez jej znajomości film to jeszcze jeden utwór fantasy, jakich wiele. Ale może o to chodziło?
Niekoniecznie, Jackson pozostawił sobie kilka wątków do rozwinięcia, które spokojnie wypełnią mu film. Cała sprawa związana z Dol Guldur i wypędzeniem stamtąd zła. Motyw Thandruila czeka na rozwinięcie. Wydarzenia w Dale związane z Bardem. Wreszcie, Tauriel, która po śmierci Kilego może chcieć odpłynąć na zachód (co by wyjaśniało jej brak w wydarzeniach z LOTR). Kto wie, czy nie pomieszają jeszcze czegoś w związku z Sarumanem.
Pozwolę się nie zgodzić z recenzją, bo choć film oglądało się przyjemnie i widać na każdym kroku talent reżyserski Jacksona, to jednak było jak na mój gust za dużo małych, ale wyjątkowo irytujących drobiazgów.
1) Romans elfki z krasnoludem - pomijając fakt, że krasnolud w niczym krasnoluda nie przypominał (bishowaty krasnolud, bogowie...), to jeszcze ilość tęsknych spojrzeń i ten zazdrosny Legolas powodowały, że musiałem się mocno powstrzymać, zeby nie parskać śmiechem.
2) Ograniczenie roli Beorna do zmiennokształtnego odludka bez charakteru) i skasowanie jednej z zabawniejszych scen z książki.
3) Arcyklejnot - nie dość, że powtarza się o nim co chwila, żeby widz przypadkiem nie przegapił jego istotności, to jeszcze świeci się jak odpustowa zabawka.
4) Niemal wszystkie sceny akcji pod górą. Litości, to nie jest Indiana Jones! Robi się przez to z Hobbita film jakich wiele, choć rzeczywiście widowiskowy.
5) Prywatnie najbardziej rozbroił mnie Legolas ocierający krew z nosa po starciu z Bolgiem z miną, jakby to opkowy elf po raz pierwszy zobaczył własną juchę...
Na plus za to:
1) Motyw z beczkami, bo tu akurat widowiskowość ma więcej sensu niż oryginalny pomysł.
2) Elfy pokazane jako istoty o wiele bardziej bezwzględne i nieprzyjazne niż we Władcy Pierścieni, zwłaszcza Thranduil.
RE:
Z częścią zarzutów się zgodzę, ale z tym już nie:
Kili jak najbardziej mieści się w standardzie wyglądu młodego krasnoluda. Aule krasnoludy stworzył na wzór elfów i ludzi, ale że nie znał dokładnego projektu, to mu niższe wyszły; poza tym mogą reprezentować bardzo różne typy wyglądu (co zresztą na przykładzie drużyny Thorina zostało dobrze pokazane). To co w popkulturze funkcjonuje jako "popularny" wizerunek powstało o wiele później.
Wprowadzenie wątku Arcyklejnotu było chyba najlepszym pomysłem Jacksona - dzięki temu Thorin i spółka dostali jakiś powód, by wlec się pod Samotną Górę (w pierwowzorze takiego powodu nie było). Acz fakt, świeci się jak zabawka na baterie.
Film nie był zły, ale do zachwytów mi też daleko i tak oto wrażenia pozostały po seansie średniawe. Natomiast nie wiem czy to sprawka towarzystwa, ale złapaliśmy niezłą fazę... głównie oglądając snobistycznego króla elfów. A w ogóle to Orlando się postarzał i zabrakło im chyba już funduszy na wygładzenie mu zmarszczek, co tragicznie wypadło biorąc pod uwage, ze w "Hobbicie" jest młodszy niż w "Władcy". Któryś z elfów nosił też czasem soczewki, normalnie wyglądał jak Geralt po soczkach. Strasznie mi się nie podobała scena z beczkami, coś w niej było sztucznego... zgodzie orzekliśmy, że wyglądało to jak przedłużona wstawka z gry komputerowej. Czy wspomniałam już o Legolasie? I o tym jak skakał z kwia... krasnoluda na krasnoluda z urokiem rączej łani, mordując niezliczone rzesze orków? Toć wystarczyło go jednego wysłać do Mordordu. A w ogóle to SKĄD ON TEGO KONIA WZIĄŁ jak pognał na końcu mostem za orkiem. No skąd?! Scena z pająkami za to była realistyczna. Ale oni naprawde długo błądzili w tym lesie, a tu chwila i już ich nie ma. A Smaug był czerwony chyba... ale to już przymknę oko, bo ewidentnie smoczą część budżetu pochłonął smok, a czarny też fajny. Ah, złapaliśmy jeszcze nieziemska faze na "romantyczna scene". TA POŚWIATA. Nie wiem, czy taki był efekt zamierzony reżysera, ale cóż... ogólnie momenty są świetne, ale i mnóstwo kiczu. Zobaczymy jak tam 3 część.
hobbit
Byłam n tym w kinie i bardzo mi się to podobało
Średniak
Kompletnie nie zgadzam się z powyższą recenzją, jestem wielce zdziwiony tymi zachwytami recenzentki.
Ten film nawet nie jest filmem fantasy, to raczej taki miks filmu akcji z filmem fantasy, z przewagą tego pierwszego (zamiast drugiego).
Kontrowersyjne sceny z książki (np. kliknij: ukryte akcja z beczkami), zostały tutaj przedstawione jeszcze bardziej kontrowersyjnie - nie ma w tym żadnej logiki, akcja też prezentują się kiepsko (zdecydowanie za szybka praca kamery).
Powycinano lub bardzo okrojono ciekawsze sceny z książki np. kliknij: ukryte wątek Beorna, zamiast tego dodano wiele scen-zapychaczy, które wzbudziły u mnie tylko irytację np. kliknij: ukryte no błagam, krasnoludzko-elficki mezalians...obowiązkowe laf story ala holiłood...profanacja tytułu, naprawdę - mogli sobie to darować, takie wątki pasowały tutaj jak pięść do nosa.
Dodatkowy motyw z kliknij: ukryte Sauronem też pozostawia wiele do życzenia.
W tej części skupiono się bardziej na innych postaciach niż na Bilbo... wyszło to słabo.
O ile w pierwszej części bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, to w tej części było słabiutko.
Plus za głos smoka, jednak sama akcja w książce wyglądało inaczej - lepiej.
Czy piszę to z perspektywy fana Tolkiena?
Otóż - nie. Nie czytałem LOTR'a, trylogia średnio mi się podobała, natomiast książka: ,,Hobbit" była świetna, podobnie jak pierwsza część filmu.
Natomiast druga część... kiepska, po prostu kiepska.
Rozdzieliłem swoją ocenę (żeby było sprawiedliwiej):
- jako film (pseudo)fantasy = 5,5/10.
- jako adaptacja książki = 1,5/10.
generalnie, to nie wiem skąd te zachwyty autorki recenzji - to było po prost słabe.
Wcale nie taka rewelacja
Nie zgadzam się z recenzją, za dużo zachwytów nad średnim w sumie filmem. W kinie trochę się wynudziłam. Scena z beczkami i owszem - super. W sumie, najlepsza z wszystkich. Wprowadzenie Tauriel do przełknięcia, jej wątek pseudoromantyczny z Legolasem także, ale po co mieszać do tego także Kilego? Wątek z Beornem? W sumie mogli w ogóle pominąć, bo to co przedstawili było tylko ledwo krótką wstawką, która niczego nie wniosła. Smaug fajny, ale wątek walki krasnoludów z nim przesadzony. Wyrżnął całe ich plemię, a 13 krasnoludów i jeden hobbit grali mu na nosie. Dawno czytałam książkę, ale tej historii z czarną strzałą i ojcem Barda także sobie nie przypominam. Więc ogólnie nie ma rewelacji i fajerwerków.
Ja tam lubię recenzje napisane w szale ekpresji. Sama napsałabym podobną, powieść ekranu wciągająca i zachwycająca wszędzie tam,gdzie powinny pojawić się ciarki przerażenia u widzów nie lubiących wyważonych elokwencją wyrazu środków, które wprowadzają napięcie. Całkiem prawdopodobne, że trzecia część utuli najbardziej stęsknionych na stepie kinematografii, lubiących efektowne "klucze" efektów spec. Ma być głośno, więc jest :D.