Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Oda do Shinsen Gumi

Oda do Shinsen Gumi

Autor:Ariel-chan
Korekta:Inai
Serie:Rurouni Kenshin
Gatunki:Dramat, Fikcja
Dodany:2005-08-17 23:58:30
Aktualizowany:2008-03-13 21:35:27



ODA DO SHINSEN GUMI ^-^

"OPOWIEŚĆ O OKICIE SOUJIM" (Bonus #2 do Ariel's Diary nr. 4 ^^)


- Okita-san, musimy już iść!

Szermierz o bladej twarzy nie odpowiedział. Stał i patrzył na martwych, leżących u jego stóp ludzi. Niektórzy jeszcze zdawali się oddychać, zdawali się wołać o pomoc. Okita zmarszczył brwi. Po policzkach płynęła mu krew. Jeden z leżących ostatkiem sił złapał go za poły płaszcza. "Niedoczekanie twoje", pomyślał szermierz i wbił miecz w plecy konającego, dobijając go w ten sposób.

Okita zamknął oczy, jakby modląc się za umarłych. Tak naprawdę wspomniał swoje beztroskie życie, jakie wiódł zawsze, bez względu na krew plamiącą jego ręce. Od najmłodszych lat, odkąd tylko sięgał pamięcią, ćwiczono go tylko do jednego - do mordów. Ale mimo tego, zawsze był wesołym, pełnym życia chłopakiem, który zmieniał się tylko na te parę chwil, gdy musiał po raz kolejny mordować.

Tak naprawdę, zresztą, jak widzicie, Souji nigdy nie miał beztroskiego życia. "Beztroską " nazywał jedynie te momenty, gdy siedział w swoim pokoju, po japońsku, na ziemi i czytał listy, dokumenty, sprawozdania, a potem brał swój miecz i machał nim, raz po raz. Czasem tylko dawał sobie wytchnienie, bawiąc się z Komediowym Triem Shinsen Gumi, dokuczając panu Hijikacie, panu Kondou czy przedrzeźniając pana Saitou. I właśnie to ostatnie było dla niego najważniejsze. Dla przyjaciół zrobiłby wszystko. Dla nich się uśmiechał, bawił, śmiał się, przypominał wesolutką panieneczkę i nie zdając sobie z tego sprawy, trzymał to wojsko przy życiu, nawet wszędobylskie Komediowe Trio wiele mu zawdzięczało.

To przypomniwszy sobie, odwrócił się na pięcie i zostawiając kolejne morze krwi, odszedł za głosem kolegi, wołającego go już od paru minut.

- Już, Shinpachi-san! - zdało się wydobyć z jego ust.

Jeszcze nie zdobyliśmy fortecy, pomyślał Okita. Jeszcze nie czas na odpoczynek i melancholię. Później będziesz miał czas na wspominki, teraz najważniejsze jest ciąć wroga za wrogiem, tak aby on pierwszy tego nie zrobił. Krzyk wydobył się z jego ust, kiedy biegł przed siebie i każdym kolejnym ruchem miecza ścinał życie za życiem. Nie umiał przestać, gdy wpadał w trans, który odbierał mu wszystkie ludzkie uczucia, zamieniając w bestię. Wiedział, że jeżeli on nie zabije, zabiją jego. Obrót, wymach, cięcie... i tak za każdym razem, nie zważając na litry krwi wylewające się wokół niego, zarówno z niego samego, jak i z wrogów...

Nic nie stawało mu przez oczami, nie miał żadnych wyrzutów, żadnych zmartwień, czy trosk, aż do momentu, gdy usłyszał krzyk, wołający o pomoc. Rozpoznał bez trudu. Przyjaciele go potrzebowali. Gniew w nim wezbrał okrutny i w mgnieniu oka wyciął sobie drogę przez watahę głodnych wilków, czyhających na jego życie. Pomijam już fakt, że to ich, Shinsen Gumowców, nazywano wilkami.

Dotarł. Chyba zdążył. Shinpachi-san leżał już cały we krwi na ziemi, a wróg właśnie miał zamiar zadać ostatni cios. Okita rzucił się bez namysłu i starł się mieczem z napastnikiem, który odskoczył, zdziwiony, do tyłu.

- Ktoś ty? - spytał mężczyzna, ukazując w bladym świetle księżyca jedynie złote, niesamowicie zawzięte oczy.

- Okita Souji z Shinsen Gumi, a tyś, kimkolwiek jesteś, właśnie chciał zarżnąć mojego przyjaciela! - odparł bez strachu Okita.

- No więc... Nie wiesz z kim zadzierasz, panie Okita.

- To TY... nie wiesz z kim zadzierasz!

Złote oczy zalśniły. Doskonale wiedział, z kim zadziera. Sława Okity Soujiego, najlepszego z najlepszych w Shinsen Gumi, nie licząc jeszcze Saitou Hajime, dotarła również do niego. Nie miał rozkazu, ale... tylko na to czekał.

- Żebyś wiedział... kto cię zabije... Hitokiri Battousai jestem... GOTUJ SIĘ NA ŚMIERĆ!!!!

Tak, tak moi państwo... Tak wyglądało pierwsze spotkanie Okity z Battousaiem. Powiecie zapewne, "nic dziwnego, że taki był na niego cięty", jednak....... to nie tak... Souji nie zwracał uwagi na imiona swoich wrogów, gdyż zawsze był pewny zwycięstwa. Nawet gdy później słyszał jego nazwisko, nie mógł skojarzyć, skąd je zna. Nie przejmował się. Nie takie rzeczy, jak imię wroga, go obchodziły.

Starli się w powietrzu, co nie zrobiło żadnemu jakiejkolwiek krzywdy. Obaj się zdziwili. "Dobry jesteś", stwierdził Okita, na co drugi odparł "Pan również". Shinpachi tymczasem wstał z ledwością i widząc, że wróg jest niezły, poleciał po posiłki. Okita-san już chciał krzyknąć, że nie trzeba, niepotrzebnie by się tylko Komediowe Trio narażało. Jednak Souji nie wiedział, że sława Battousaia doszła już do uszu prawie wszystkich, prócz samego Okity, a Shinpachi, obawiając się o życie dowódcy pierwszego oddziału Shinsen Gumi, ruszył nie po Komediowe Trio, lecz po pana Hijikatę Toshizou i pana Saitou Hajime.

Nie wiedząc na co się porywa, Souji mierzył się z Battousaiem, który, prawdę mówiąc, również nie wiedział, na co się porywa. Battousai wyskoczył w górę, krzycząc coś o jakimś hicie*, czego Souji w ogóle nie sczaił, ale za to zdołał odeprzeć atak mocnym ruchem miecza, przez co przeciwnik, nie tyle poturbowany, co zdziwiony, wylądował na ziemi.

- Tyle można się było spodziewać... - rzekł Battousai. - ...po sławnym Okicie Soujim!

Souji nawet dla przeciwnika potrafił być uprzejmy, dlatego już chciał odpowiedzieć "dziękuję", ale w tym momencie... poczuł ból w okolicach klatki piersiowej...

- Ale tylko tyle... - dokończył Battousai, wyciągając jednym ruchem miecz z lewego ramienia Okity, przebitego na wylot. Tylko, jakimś cudem dla Okity, ominął serce. Souji nawet nie zdążył zareagować, taki był szybki ów Battousai. Krew poleciała z ust szermierza, po czym zachwiał się na nogach i trzymając za ramię, upadł na kolana... Ciemno zrobiło mu się przed oczami... Pierwszy raz w życiu doznał takiej porażki.

Czy to już koniec? przemknęło przez myśl niebieskowłosego szermierza. Battousai go dobije i pośle na tamten świat... "Do zobaczenie w piekle", zdawało mu się słyszeć, jednak... Nie, jeszcze nie koniec... Ostatkiem sił, gdyż ból czuł w tej ręce niesamowity, sięgnął po katanę (miecz)... Battousai natomiast bił się z myślami... Nie miał rozkazu zabicia Okity Soujiego, jednak ten człowiek wybił mu mnóstwo kompanów... Jednak... nie miał prawa. Mógł zabijać nic nie liczące się jednostki, ale nie samego Okitę Soujiego... Zwłaszcza, gdy leżał prawie bezbronny, pozbawiony jednej ręki...

- Nie jesteś tego wart... - szepnął prawie bezgłośnie Battousai, tak, że Souji nie był pewien, czy tylko mu się zdawało, czy naprawdę to słyszał.

Battousai zrezygnował, jednak nadal trzymał mu nad głową miecz, więc nie zdziwił się, gdy nagle przeleciało przed nim stadko kunai'ów. I wcale nie chodzi tu o jakieś ptaszki, tylko o ostre gwiazdki, rzucane przez Shinobich. Kunai'e wbiły się w ziemię przed Battousaiem, zręcznie omijając Okitę, co zmusiło tego pierwszego do wycofania się o parę kroków.

Battousai rozejrzał się. Na jednym z dachów czaił się w ciemnościach ubrany na czarno osobnik, szpieg-ninja, w osobie Yamazakiego Susumu. Okita popatrzył na niego z wdzięcznością, a ten ruchem ręki wskazał kompanom miejsce. Saitou Hajime, wraz ze swoją kompanią i dwójką z Komediowego Tria, Shinpachim Nagakurą i Haradą Sanosukim, leciał jak na skrzydłach na pomoc dowódcy pierwszego oddziału Shinsen Gumi.

Widząc, że nadchodzą posiłki, Battousai schował miecz do pochwy i odezwał się metalicznym głosem...

- Jeszcze się spotkamy, Okito Souji-dono...

I zniknął w ciemnościach. Souji wstał z ziemi, pokonany, tak jak jeszcze przed chwilą Shinpachi.

Słyszał głos Saitou, pytający, czy nic mu nie jest oraz wołanie Harady, rozkazujące pościg za napastnikiem. Jednak Okita nie potrafił nic powiedzieć. Nadal był w szoku... Ten człowiek darował mu życie, ten człowiek mógł go zabić w jednej chwili, ale... tego nie zrobił...

- Stójcie... - szepnął w końcu, nie pokazując swoich oczu - Zostawcie go...

Saitou Hajime, dowódca trzeciej dywizji Shinsen Gumi, popatrzył na niego zdziwiony.

- Nie ma potrzeby... - Souji uśmiechnął się, starając się ukryć nie tylko ból, ale także zakłopotanie... i podziw - Skoro... ja z nim w równej w walce ledwie uszedłem z życiem, to co dopiero nasi wilcy...

Saitou kiwnął, zrozumiawszy, a Harada odwołał pościg. Wyszło tylko na to, iż Okita jest zarozumiały i uparty jak zawsze, a jego prawdziwe intencje pozostały tajemnicą dla kompanów. Tylko... czy dla wszystkich?

Nie ruszający się ze swego miejsca, tak po prawdzie, już od dłuższego czasu, Shinobi, kiwał tylko głową, tak samo z podziwu dla Battousaia jak i dla Okity. Przeciwnik darował mu życie, słyszał to jasno i wyraźnie, więc Souji odwdzięczył się, zatrzymując pościg swoich wilków.

Okita tylko zerknął na ninję, dając mu do zrozumienia, by zachował tajemnicę. Susumu nie takie rzeczy musiał trzymać w tajemnicy...

Przez następne dni Souji nie miał życia w ''doujo'', gdyż kompani, zwłaszcza Komediowe Trio, żartowali sobie trochę z niego, na co on odpowiadał tylko wzruszeniem ramion. Dopiero kiedy w końcu się zdenerwował, przypomniał Shinpachiemu, że on również nie dał rady temu przeciwnikowi. Nikt tak naprawdę, oprócz Shinpachiego i Susumu, nie wiedział, z kim walczył Okita. Okita nakazał im milczenie, aby zbytnio nie przestraszyć reszty wilków. Sam natomiast nie mógł otrząsnąć się po tym spotkaniu. Himura Battousai był najlepszym szermierzem świata, to nie ulegało wątpliwości, ale Souji... nie wiedział o tym, a raczej... nie dopuszczał do siebie myśli, że może istnieć ktoś lepszy od niego. Ale istniał. Do tego, nie tylko lepszy szermierz, ale również... lepszy człowiek, który potrafił oszczędzić pokonanego wroga. I to najbardziej nie dawało spokoju Okicie. To, że go oszczędził. Wolał zginąć, niż okryć się taką hańbą, jednak, na szczęście, o owej hańbie wiedział tylko Susumu, więc Souji..... darował sobie seppuku. Zresztą..... nie miał ku temu powodów, gdyż... znalazł nowy cel w życiu. Stać się lepszym od Battousaia. Przewyższyć go tak, aby następnym razem to on był górą i to jemu darował życie. Postanowił, że daruje mu życie, choćby ten błagał go o śmierć... Jedyne, czego mu nie daruje, to to... że go oszczędził.

Od tamtej pory Souji trenował jeszcze zacieklej, z jeszcze większą pasją i furią, a jednocześnie... starał się karmić swe serce dobrocią, szczerością i wyrozumiałością, co wcale nie było trudne, gdyż ten chłopak... zawsze taki był.

W tej chwili widzimy Soujiego Okitę, jako delikatnego, dziewczęcego wręcz chłopczyka, zdającego się nie mieć siły, by skrzywdzić muchę, jednak to tylko pozory. Ten śliczny chłopak jest tak niebezpieczny, jak śliczny, a już zwłaszcza po spotkaniu z Battousaiem, któremu poprzysiągł zemstę. Sam Kenshin nie miał pojęcia, jaką burzę wywołał i z jakim trudem, w parę lat później, przyszło Soujiemu odłożyć miecz, gdy ona go o to poprosiła. To tylko dowód na to, jak bardzo ten chłopak się zmienił, a raczej... jak bardzo zmienili go przyjaciele, wyciągając z niego to co najpiękniejsze... to co zawsze w duszy skrywał... Miłość...

KONIEC

P.S.*''Hiten Mitsurugi Ryu, Ryu Tsui Sen'', jakby ktoś pytał ^-^


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Seval : 2008-01-09 17:03:25
    Średnio

    Po pierwsze, jeśli pominąć osobę Kenshina, wygląda to jak fic do Peacemaker Kurogane. Okita (i całe Shinsengumi) z tych dwóch tytułów różnią się dość mocno.

    Po drugie, Okita zmarł na gruźlicę mniej więcej w tym samym czasie, gdy niedobitki Shinsengumi toczyły swoją ostatnią walkę. Jest to zarówno fakt historyczny jak i część świata przedstawionego Rurouni Kenshina. Wybierając ten świat przedstawiony jako miejsce akcji, wypadałoby trzymać się konwencji.

    Uwagi do stylu mam właściwie takie same, jak Morf, więc nie będę powtarzać. Dodam tylko, że język bohaterów strasznie mi zgrzytał. "-dono" było używane przez łagodnego Kenshina, Battosai mógłby powiedzieć "Okita-san". A styl wypowiedzi wprost z Sienkiewicza (czekałam wręcz na "waść") nie pasuje mi do opowiadania o samurajach.

  • : 2008-01-08 20:47:51
    Shinsengumi

    Jest to oda do policyjnych sił specjalnych szogunatu, tak? W takim razie nazwa tej formacji, pojawiająca się w fiku, powinna brzmieć Shinsengumi, a nie Shinsen Gumi.

    Będę szczery: nie uwiódł mnie sposób prowadzenia narracji. Poza tym miało być dramatycznie (tak wynika z kategorii, do której przypisano fika), a nie było, niestety: zabrakło napięcia. No i wtręty czynione przez narratora i adresowane do czytających("Tak, tak moi państwo..."Tak naprawdę, zresztą, jak widzicie.") psuły mi odbiór całości.

  • Ariel-chan : 2006-04-10 13:01:55
    nie,to nie jest komentarz==

    Thanx ^^Zobacz drugą odę.

  • KYUZO : 2006-04-05 21:00:45
    bardzo fajne:)

    Spodobało mi się to opowiadanko w realiach Kenshina. Szkoda tylko, że głównym bohaterem nie był Saito;), ale i tak fajnie się czytało.

    Tak wogóle to nie zawiele jest w śieci tekstów pl związanych z Kenshinem więc chyba miałem farta, że znalazłem coś takiego:)

    Spodobał mi sie tytuł Shinsen Gumi rulez:)

  • Skomentuj