Opowiadanie
List do Boga
Autor: | white lady |
---|---|
Korekta: | Teukros |
Serie: | Fullmetal Alchemist |
Gatunki: | Dramat |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2008-03-25 11:12:39 |
Aktualizowany: | 2008-03-25 11:13:15 |
"Gdybym wierzył w Boga, napisałbym do Niego list, prosząc o wiele rzeczy.
Chciałbym stanowisko Fuhrera, władzę i harem. Taa... Spełnienie marzeń każdego mężczyzny - idealna kobieta u boku... Albo, dużo kobiet. Poprosiłbym też, żeby Stalowy był moim kamerdynerem... Nie! Jeszcze lepiej! Pokojówką. Maluszek w kiecce..."
Zaśmiałem się pod nosem. "Z pewnością nie mogłoby mi braknąć pieniędzy i wielkiego domu, żeby Edzio miał gdzie sprzątać. O! I wielki barek. Taki ze wszystkimi rodzajami alkoholu. Podawałby mi go w minispódniczce..." Teraz nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. Ludzie siedzący w bibliotece popatrzyli na mnie z odrazą. Natychmiast ukryłem się za jakże interesującą książką o motylach, by zdusić kolejny napad śmiechu. Alphonse, z którym tu przyszedłem, posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Przeciągnąłem się, po czym wróciłem do moich rozważań. "Chciałbym jeszcze długaśną limuzynę. Taką, że jak zacząłby padać deszcz, to nawet jedna kropelka nie zmoczyłaby mojej idealnej twarzy. A szoferem byłby Aru... Niee odpada, jest nieletni. Samobójcą nie jestem i nie jechałbym z Edwardem. On w ogóle by do sprzęgła nie dosięgnął. A jak miałby cokolwiek widzieć ze wzrostem metr pięć w glanach?..." Nagle wpadło mi do głowy. "Havoc! Jego rola nawet by się nie zmieniła. Byłby w swoim żywiole..." Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem przez okno. Słońce już zachodziło.
"Jeszcze niekończąca się biblioteka, godna tej w Central City. Byłyby tam wszystkie możliwe książki, we wszystkich językach, od alchemii po beletrystyce kończąc. Z pewnością spodobałoby się to Molikowi Książkowemu i... Jej. Ona też lubiła książki." Spojrzałem na Ala. Wertował księgę o jakichś bzdurach alchemicznych. Poziom amatora. Po kiego on się tak męczy, założę się, że jego braciszek już dawno smacznie śpi, i ani myśli o szukaniu czegoś przeciw homunkulusom. Pokręciłem głową z politowaniem. "Chciałbym mieć jeszcze specjalną salę, gdzie stałby fortepian. Ona umiała grać." Ziewnąłem przeciągle. Nudziło mi się. Stalowego to jeszcze bym powkurzał dla rozrywki, ale jego brata to nawet trzęsienie ziemi nie ruszy. "Żeby nie było, ze jestem chciwy. Zbudowałbym przedszkole i zatrudnił najładniejsze panie, miałbym pretekst do częstych odwiedzin. I państwo by na tym wyszło i ja. Oczywiście minispódniczki. Cały damski personel w ślicznych, różowych minispódniczkach". Westchnąłem rozmarzony... Nagle coś szarpnęło mnie za ramię. Mój wzrok zatrzymał się na szatynie.
- Wstawaj, Pułkowniku! - Rzucił do mnie żywo młodszy Erlic. Był wyraźnie z czegoś zadowolony. Wstałem i rozciągnąłem się. Coś strzeliło mi w plecach. Już nie te lata... Po chwili ubolewania nad swoim wiekiem, ruszyłem za nim. Rozstaliśmy się przed domem Stalowego. Sam poszedłem w przeciwnym kierunku. Zaczęło padać. Świetnie. "Chciałbym jeszcze wielki parasol... Taki ogromny! Jakiś skończony głupek wymyślił deszcz... Po co to komu? Tylko się moknie. Co tam roślinki? Je to zawsze można podlać..."
Przechadzałem się pustymi uliczkami Centrali. Deszcz dudnił o dachy, a wiatr wtórował mu, mierzwiąc mi włosy. Było grubo po północy, a ja nie chciałem wracać do domu. Nigdy go nie miałem. Ktoś kiedyś powiedział "tam dom twój, gdzie serce twoje". Moje jest z nią.
Sam nawet nie wiem jak, ale znalazłem się na cmentarzu. Rozglądnąłem się i skierowałem się na najbliższy pagórek. Zatrzymałem się dopiero przed jednym z nagrobków.
Dotknąłem dłonią zimnego marmuru i przejechałem po wygrawerowanym, złotym napisie.
~ELIZABETH HAWKEYE~
"Gdybym wierzył w Boga, napisałbym do Niego list...
Szkoda tylko, ze nie wierzę..."
Kim jest Elizabeth Hawkeye? Mi się wydaje, że Riza, ale...
super
swietne zakonczenie. znakomity pomysl. jezyk bardzo dobry, opowiadanie pelne humoru (wiele razy sie usmiechnelam ;), a jednoczesnie smutne... Za to wielkie brawa :D
oczywiscie musze sie jednak podoczepiac ;) nie wiem, czy bede miala racje, wiec mozesz to zignorowac ;) np. wydaje mi sie, ze nie mozna nazwac Eda szatynem, skoro ma zlote wlosy. to raczej blondyn.
uwaga tez do zdania: "Deszcz dudnił o dachy, a wiatr wtórował mu, mierzwiąc mi włosy". wskazujac czynnosci rownoczesne, wychodzi z tego sens nastepujacy : wiatr wtorowal deszczowi i dudnil o dachy, PONIEWAZ mierzwil mi wlosy".
jeszcze np. "Z pewnością spodobałoby się to Molikowi Książkowemu i... Jej" Poniewaz "jej" jest ciagiem dalszym tego zdania, a przynajmniej ja tak to odebralam, "Jej" powinno byc napisane z malej litery. chyba ze jest to zabieg specjalny, ale wowczas na koncu opowiadania "Moje jest z nią" - "nia" rowniez byloby z duzej.
tak, wiem, glupie uwagi, ale moze jednak cos pomoga ;)
jeszcze raz gratulacje
Bardzo fajne. I pomysł i wykonanie. Ucieszyłam się widząc FF o FMA i byłam szczęśliwa, że się na nim nie zawiodłam. I śmieszny i smutny. Najbardziej spodobało mi się to ostatnie zdanie.
Interesujace
Cóż, nie przeczę, kilka razy się uśmiechnęłam. Kilka razy zamyśliłam, a kilka razy westchnęłam ze współczuciem. Nie trzeba wysiłku by widzieć świat jaki został tutaj przedstawiony. Nie trzeba trudu rozmyślań by zrozumieć prostą treść jaką udało Ci się przekazać.
Podoba mi się, tak, stanowczo, podoba mi się.
Podoba mi się.
Mnie się podoba. Uważam, że prostota tego fiku - zwłaszcza w postaci tych rozmyślań - dobrze pasuje. Dobry pomysł, ciekawy fanfick. Ludzie piszą różne głupoty, a to i czytać się da, i ma to coś. Krótkie, przystępne, pomysłowe i na temat.