Opowiadanie
Kwiat paproci
Autor: | Meitsa |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Przygodowe, Baśń |
Dodany: | 2009-12-31 18:11:10 |
Aktualizowany: | 2009-12-31 18:13:10 |
Meitsa Mei the Vampire
Kwiat paproci
Dawno, dawno temu rósł ogromny las, otoczony zewsząd bagnistymi łąkami. U stóp prastarych drzew krzewy i zioła tłoczyły się tak gęsto, że trudno było między nimi się przecisnąć. Z nad moczarów unosiła się mgła, a wśród ponurych mroków leśnych rozlegał się ryk dzikich zwierząt. Mówiono, że pochłaniał wszelką magię, gdyż strzegł skarbu tak wielkiego, że zwykły śmiertelnik nie był w stanie umysłem go ogarnąć.
Tak brzmiały słowa miejscowej legendy, którą opowiadał sędziwy staruszek. Jego słuchaczem była młoda dziewczyna, potężna czarodziejka Lina Inverse, która znana była ze swych niezwykłych osiągnięć jak i wielkiego zamiłowania do wszelkich bogactw. Słuchała bardzo uważnie analizując każdy szczegół, a jej oczy świeciły się z coraz to większą zachłannością. Jedno tylko ją trapiło. Jak znajdzie ten właściwy las spośród tysięcy? Starzec zauważył zamyślenie malujące się na jej twarzy i nachylił się do niej.
- Widzę, młoda damo, że bardzo chciałabyś posiąść te bogactwa. - pomimo, że w karczmie, w której byli panował półmrok zauważyła jego lekki uśmiech.
- Czyżby wiedział pan coś więcej? - spytała zaciekawiona. Ten kiwnął znacząco głową - Jednak wątpię żeby ta informacja była darmowa. - stwierdziła - Ile pan za nią chce?
- Nie chce pieniędzy panienko. Stary już jestem i nic mi po nich, bo i tak niedługo ducha wyzionę. Ale masz coś, co sprawiłoby mi wielka radość gdybym to posiadał. Dla ciebie to nic cennego, tym bardziej skoro zdobędziesz te skarby. Upomnę się o ta rzecz, gdy powrócisz z wyprawy - zaśmiał się serdecznie.
- Jeśli tak pan uważa... Zgoda. - przystała na umowę.
- Chciałbym jednak, aby panienka podpisała ten papierek jako potwierdzenie. - podał jej zwinięty rulon i pióro. Zdziwiło ją to trochę. Odwinęła papier. Ku jej jeszcze większemu zdziwieniu okazał się pusty.
- Co to ma znaczyć? - spytała podejrzliwie.
- Takie wybryki mojej starczej natury. - zaśmiał się ponownie. Przez chwile jeszcze mierzyła wzrokiem swojego rozmówcę, po czym w końcu podpisała dziwny zwój.
- Najwyżej będę żałować... - westchnęła uśmiechając się lekko. W końcu była potężną czarodziejką, co mogło jej zagrozić od strony takiego dziadka? - Zatem co pan jeszcze wie? - oparła łokcie o kant stołu.
- Aby znaleźć odpowiednią drogę do lasu musi panienka udać się do czarownicy, która mieszka na skraju wsi. W zamian za pomoc będzie panienka musiała wykonać trzy zadania bez użycia magii. - poprawił się na krześle.
- Hm, bez użycia magii... - zamyśliła się przez moment, w końcu jednak chciwość wzięła górę - Wprawdzie nie mam nic do stracenia. - wzruszyła ramionami. Wstała od stołu - Dziękuję i do widzenia panu.
Następnego dnia z samego ranka rudowłosa czarodziejka udała się do czarownicy. Okazało się, ze mieszkała w nędznej chacie na pustkowiu. Dookoła był sam piach, kamienie i gdzieniegdzie jakieś chwasty, a na dachu siedziały wrony, które wpatrywały się w nią swymi wyłupiastymi oczami. Dziewczynę na ten widok przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Opanowała się jednak, gdy powiedziała sobie, że jest jedną z najpotężniejszych czarodziejek na ziemi, po czym zapukała w spróchniałe drzwi.
- Czego tam?! - usłyszała skrzekliwy głos.
- Mam do pani pilną sprawę. - powiedziała pewnie. Drzwi się roztworzyły i ujrzała starą kobietę o dzikim wyrazie twarzy ubraną w jakieś łachmany.
- Właz. - wskazała wnętrze chaty. Dziewczyna weszła do środka, po czym opowiedziała całą historię.
- Nic ci nie powiem dopóki nie wykonasz trzech zadań. - pogroziła jej wykrzywionym palcem - Pierwsze. Masz mi nanosić tyle wody na paznokciu serdecznego palca, żeby to wiadro było pełne. - rozkazała - Tylko pamiętaj, żadnej magii!
- Słucham?! Przecież to niewykonalne! - rudowłosa była podirytowana.
- A chcesz te skarby czy nie? - czarodziejka nie miała wyboru i zaczęła nosić wodę na paznokciu. Trzy dni minęły jak napełniła wiadro.
- Dobrze, drugie zadanie. Zbierz piasek przed moją chatą, ziarnko po ziarnku, i ustaw mi z niego słup wysoki aż po sam komin mojej chałupy. Ale uważaj, żeby wiatr nie zwiał ani jednego ziarnka! - rozkazała ponownie. Rudowłosa nie zniechęciła się i to zadanie potrafiła zrobić bez użycia magii, mimo iż graniczyło to z cudem.
- Teraz idź do lasu i policz ile w nim jest liści.
"Jak ja to zrobię?", zmartwiła się czarodziejka. Poszła do lasu i usiadła pod drzewem. Myślała, myślała, ale nic nie przychodziło jej do głowy, tym bardziej, ze przeszkadzały jej pisklęta domagające się jedzenia. Rozzłoszczona chciała rzucić w nie fireballem, ale sikora, która przyleciała zawołała do niej:
- Proszę, oszczędź moje dzieci, a w zamian odwdzięczę ci się.
- Zgoda. - powiedziała chytrze czerwonooka - Policz, ile jest liści w lesie, to nie zrobię wam nic złego.
Sikorka zwołała wszystkie leśne ptaki. Zaczęły liczyć i po godzinie już skończyły. Ptaszek powrócił do dziewczyny.
- Liści w tym lesie jest milion milionów i jeszcze połowa tego i jeszcze ćwierć tej połowy.
Czarodziejka wróciła do czarownicy.
- Dobrześ policzyła, bo wiem, że właśnie tyle jest liści w lesie. Teraz słuchaj, powiem ci jak skarb znaleźć. Weźmiesz łopatę, siekierę, worek i biała chusteczkę. Idź w Noc Świętojańską do pobliskiego lasu. Gdy zobaczysz jezioro odlicz sto kroków idąc w stronę księżyca. Gdzieś tam powinna rosnąć samotna paproć. Rozłóż chusteczkę pod paprocią i czekaj. Tylko nie zaśnij i nie bój się jak zobaczysz jakieś strachy. Przyglądaj się paproci, bo ona zakwitnie tej nocy, wyglądać będzie jak gwiazda świecąca. Nie dotykaj kwiatu, tylko strząśnij ostrożnie na chusteczkę i zawiń starannie. Wtedy będziesz panią skarbu i będziesz wiedziała, co dalej robić. Ale pamiętaj, żebyś magii swej nie używała i nie dzieliła się nim z nikim, no i nie oglądaj się za siebie, gdy ze skarbem będziesz wracać, bo monety zamieniłyby się w trociny.
Lina Inverse z niecierpliwością doczekała do Nocy Świętojańskiej. Wtedy to, pomimo ze miała dziwne przeczucia, poszła do lasu. Noc była ciemna. Co chwilę zwierzęta dawały znać o sobie oznajmiając to różnymi odgłosami, a wiatr wywijał gałęziami drzew, które szumiały złowrogo.
Czarodziejka znalazła samotna paproć, rozłożyła pod nią chusteczkę i czekała. Nagle zapadła podejrzana cisza. Żadnego szmeru ani odgłosu z głębi lasu. Tymczasem na jednej z łodyg paproci zapłonęła prześliczna gwiazdka. Dziewczyna ostrożnie potrząsnęła paprocią. Gwiazdka spadła na jej chusteczkę. Chwyciła materiał za wszystkie rogi, zawinęła go i schowała za bluzkę. Wówczas zaczęło coś dziwnego się z nią dziać. Poczuła w sobie przypływ nowej mocy i miała wrażenie, że poznała wszystkie tajemnice natury. Wiedziała, o czym mówią zwierzęta, rozumiała szum wiatru i migotanie gwiazd na niebie. Wiedziała także, że odtąd może przemienić się we wszystko, w co zechce. I to nie była magia tylko jej nowa zdolność. Potrafiła także wypatrzyć wszystko, co zamknięto w skrzyniach, zamurowano czy zakopano w ziemi. Nie przeszkadzały jej w tym nawet nocne ciemności.
Poszła w głąb lasu i bez trudu odnalazła miejsce, gdzie był zakopany skarb. Wbiła łopatę w ziemię. Wtedy ziemia zadrżała i jakby coś z jej wnętrza jęknęło głucho mówiąc: "Nie rób tego, niemądra!" Nie zwracała na to uwagi. Uderzyła łopata po raz drugi. Wtedy zagrzmiał cały las. Lina wzdrygnęła się, ale uderzyła łopatą po raz trzeci. Wówczas usłyszała tętent tysięcy kopyt, rżenie i kwik koni, dudnienie wozów, trzaskanie biczów i okrzyki:
- Z drogi, bo cię przejedziemy!
Ale czarodziejka nie zapomniała, o czym upominała ją czarownica. Kopała dalej, a kwiat paproci zaczął przyrastać jej do serca. Syczały na nią węże i oplątały się wokół jej ramion. Smoki szczerzyły zęby i zionęły ogniem. Pomimo tego wszystkiego ona kopała dalej dopóty łopata szczeknęła o cos twardego. Zza chmur wyjrzał księżyc. W lesie zapanowała cisza, jakby przed chwilą nie było tych wszystkich straszydeł i hałasów.
Promienie księżyca oświetliły w dole wieko ogromnej skrzyni. Lina zeskoczyła w głąb dołu. Skrzynia była tak dobrze zamknięta, ze musiała ją rozbić za pomocą siekiery.
Złote monety oślepiły ją swym blaskiem. Brała je garściami i pakowała do worka tyle ile mogła udźwignąć. Potem zasypała dół ziemią, aby nikt go nie zauważył, bo chciała później wrócić po resztę skarbu. Zarzuciła wór na plecy i powędrowała do wsi nie oglądając się za siebie.
Ledwie wyszła z lasu, gdy usłyszała tętent koni i okrzyki:
- Łapać złodzieja! Brać ją!
Czarodziejka wolała nie ryzykować spotkania z tymi, którzy ją ścigali i szybko przemieniła siebie w muchomora, a worek z pieniędzmi w pieniek. Jeźdźcy na czarnych jak smoła koniach pognali dalej pokrzykując i wymachując mieczami. Przemieniła się z powrotem w człowieka, a pieniek w worek ze skarbem. Zaczęła biec dalej ile sił miała w nogach. Gdy była w połowie drogi ponownie usłyszała wrzask nowej pogoni, a strzały z łuków zaczęły sypać się gradem.
- Mamy ją! - krzyczeli w jej kierunku - Celuj dobrze! Zabijemy ją i stratujemy!
W jednej chwili dziewczyna przemieniła się w dąb, a pieniądze w żołędzie. Łucznicy minęli drzewo, a czarodziejka z pieniędzmi powróciła do zwykłej postaci i pobiegła dalej.
Była już blisko wioski, kiedy ze wszystkich stron zaczęły na nią lecieć najróżniejsze zaklęcia ofensywne czarnej i szamanistycznej magii. Choć napastników zasłaniała roślinność, wiedziała, że jest otoczona. Rzuciła przed siebie kamień i powstało jezioro. Sama przemieniła się w łódkę rybacką, worek w wiadro z wodą, a pieniądze w pływające we wiadrze małe rybki. Nieprzyjaciele przybiegli na miejsce, popatrzyli na jezioro, wymienili parę zdań między sobą i zawrócili do lasu.
Rudowłosa ponownie dźwignęła worek. Zaczęło już świtać, co przyjęła z ulgą, bo wiedziała, że wraz z nocą wszystkie te dziwactwa się skończą.
Już czarodziejka wchodziła na dach karczmy, w której się zatrzymała, aby wejść przez okno do swojego pokoju, gdy usłyszała za sobą głos Gourry'ego, jej towarzysza podroży:
- Hej, Lina! Pokaz, co tam dźwigasz po kryjomu!
Dziewczyna nie zwracała na niego uwagi i zaczęła szybciej się wspinać, lecz zahaczyła workiem o wystający gwóźdź. Usłyszała jak materiał się rozerwał, a złote dukaty z brzękiem posypały się na ziemię. Nie wytrzymała, zapomniała o przestrodze czarownicy i odwróciła się. Zeskoczyła na ziemię z zamiarem pozbierania rozsypanych monet. Lecz zamiast złota było pełno trocin dookoła. Spojrzała na Gourry'ego ze złością, ale zamiast niego ujrzała starca, którego spotkała w karczmie. Próbował tłumić swój śmiech, ale nie za bardzo mu to wychodziło.
- Nie posłuchałaś rady czarownicy, młoda damo. Twoja strata. A ja przyszedłem po rzecz, która mi obiecałaś. - wyjął zwój, który Lina podpisała poprzednio - Tak łatwo dałaś się podejść... Zgubiła cię twoja chciwość. - zaśmiał się doniośle.
W jednej chwili coś olśniło czarodziejkę. Przyjrzała się lepiej starszemu mężczyźnie, po czym zaklęła soczyście.
- Tak, Lino Inverse. Sprzedałaś swą duszę Mazoku. Teraz należysz do nas i nic na to nie poradzisz. - Demon podszedł do niej bliżej i wyrwał jej z piersi kwiat paproci. Jej dusze. Padła na ziemię jak nieżywa - To już koniec potężnej czarodziejki Liny Inverse, Pogromczyni Lordów Mazoku.
THE END
[b]to chyba nie z tej bajki[/b]
Jedno zdanie niszczy cały nastrój, dosyć mozolnie budowany i nawet było ciekawie, aż tu nagle czytam takie zdanie:"Była już blisko wioski, kiedy ze wszystkich stron zaczęły na nią lecieć najróżniejsze zaklęcia ofensywne czarnej i szamanistycznej magii." Może się nie znam, ale w moim odczuciu, to nie pasuje.
Klasyka
To opowiadanie to klasyka gatunku ... na prawdę ogromną radością było przeczytanie tego po raz kolejny!
Dziękuję
O rany jestem rozgarnięta jak kupa liści...Zapomniałam dodać, że z niecierpliwością czekam na "coś jeszcze" :D
Santa Santa!!!
Rany :D Co moje bagniste ślepia widzą:D
Nie wiem czemu ale ten fic bardziej mi przypomina bajkę z morałem, które czytano mi w dzieciństwie niż cokolwiek innego. Ten sam charakter narracji, ten przesycony barwami i emocjami świat no a do tego jeszcze Lina Inverse ;] Po prostu miodzio :D
Tak trzymaj :D