Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Zlecenie od Królowej

List

Autor:Yumi Mizuno
Korekta:Dida
Serie:Kuroshitsuji
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Erotyka, Songfik
Dodany:2010-10-16 10:35:07
Aktualizowany:2010-10-16 10:35:07



„London Bridge is broken down,

Falling down, falling down.

London Bridge is falling down,

My fair lady.”

Zimny poranek zawitał tego dnia do Pałacu Królewskiego, niebo przysłaniały ciężkie białe obłoki, sprawiając, iż słońce prześwitywało zza nich, niby to znak zbliżającej się apokalipsy. Mgła jeszcze nie zdążyła opaść, to też od schodów na dziedzińcu, po praktycznie pierwsze piętro posiadłości, zalegające ciężkie powietrze, ograniczało widoczność. Nie oznaczało to jednak, że nic nie było widać, wszak przebijały się czarno-czerwone mundury wojskowych, wystawione wysoko muszkiety połyskiwały, wypolerowane najstaranniej przez każdego z mężczyzn, którzy równo w rytm wygrywanej muzyki ich własnych serc, szli przed siebie, rozpoczynając poranny obchód.

- Anglia się budzi, pani. - Nad wielkim łożem z baldachimem pochyliła się młoda służąca, kobieta z brązowymi włosami, spiętymi ku górze, jak i wyjątkowymi szmaragdowymi oczami, które połyskiwały jak tylko popatrzyły na śpiącą jeszcze monarchinię. - Anglia się budzi - ponowiła swoje słowa najdelikatniej jak tylko mogła, co by to zbyt gwałtownie kobiety nie wybudzić ze snu.

- Dlaczego? - Usłyszała zaspany głos, wszak królowa cała pod kołdrą schowana jak zwykle w pozycji embrionalnej usnęła, zapewne, jak i wcześniejszej nocy, kwiliła po utracie swojego męża, choć pomarł przeszło około trzydzieści lat wcześniej, to starcze ciało jak nigdy spragnione było jego ciepła. - Dlaczego Anglia zawsze budzi się pierwsza? - zapytała, nie podnosząc się z łóżka, nie chciała dzisiaj wstać, wyjątkowo, pragnęła zostać w swoim łóżku.

- Gdyż Anglia, to ty, pani, musi wstać nowy dzień, by ludzie mogli nadal żyć - odpowiedziała jej równie delikatnie co wcześniej, wierna pokojówka.

„Build it up with wood and clay,

Wood and clay, wood and clay,

Build it up with wood and clay,

My fair lady.”

Nie minął kwadrans, a siwa głowa wychyliła się spod kołdry, kobieta czule przeciągnęła wąskimi palcami po swoim czole, tak, jak gdyby wcześniej kochanek złożył tam swój pocałunek. Miała wysoko zadarty nos do góry, oddychała głęboko i powoli, wszak nie musiała się do niczego śpieszyć. W wielkiej sypialni, obok toaletki czekały na nią już dwie inne pokojówki, które z lekko opuszczonymi głowami, nie śmiały nawet spojrzeć na swoją monarchinię. Cóż by im to dało? Wszak jedynie na chłostę by się naraziły. Nie, nie oznaczało to, ze kobieta mściwą była, czy złą istotą. Swoją miłością darzyła wszystkich, wszystkich poddanych i mieszkańców Londynu, kochała ich i dlatego tak często się o nich martwiła.

- Wiecie - odezwała się do trzech kobiet w końcu, podciągając bardziej posłanie pod brodę, by ponownie wtopić się w kremowy kolor kołdry i poduszek - moje imię oznacza zwycięstwo, z łaciny oczywiście. Wiktoria... Wiktoria - powtarzała sobie, tak, jak gdyby sama nie chciała zapomnieć swojego imienia, bo kim jest człowiek który takowe straci albo zapomni? Biada mu, biada. - Jestem z rodu Welfów - przypominała sobie dalej, bała się bowiem sklerozy, która to mogła dopaść każdego, zwłaszcza kobietę w tak podeszłym wieku jak ona sama, nie, nie oznacza to jednak, że uważała siebie za staruszkę, której wolno robić pod siebie, i nic się nie stanie, jak wejdzie do jadalni i pokazując palcem na swojego najstarszego syna zawoła: „Kim jesteś, i gdzie jest mój koń?”. Kobieta o wielkim sercu i równie wielkiej godności nie mogła sobie pozwolić na takie rzeczy, jak wypadłaby na kartach historii? Jak wypadłaby dla poddanych obecnych? Wszak imperium rozciąga się na cały praktycznie świat. Panowie mórz i oceanów, liczne tereny, zasoby niezwykłe, poddane kolonie, to wszystko niczym pąk rozkwitło w jej dłoniach. Sądziła że to był przypadek, że to nie jej zasługa. - Szkoda.. - szepnęła w końcu do siebie, zaciskając mocniej usta

- Szkoda, czego, miłościwa? - odezwała się ta odważniejsza, która to teraz przy wezgłowiu stała, dłonią ciepłą temperaturę królowej sprawdzając.

- Że sama kobieta musi walczyć o godność i dumę.

- Jestem pewna, że miłościwy, świętej pamięci, król Albert czuwa nad królową - upewniła ją w przekonaniu. Staruszkę stać jedynie było na przytaknięcie niemrawe i westchnienie, co by to złych myśli o ogniu piekielnym jaki mógł, ale nie musiał, trawić teraz duszę jej małżonka, nie dopuścić do siebie.

„Wood and clay will wash away,

Wash away, wash away,

Wood and clay will wash away,

My fair lady.”

W końcu udało się wyprowadzić kobietę z łóżka. Komnata jej jednak naciągnęła już zimnem, panującym na zewnątrz, wywołując na jej szarej skórze nieprzyjemne dreszcze. O własnych siłach, gdyż nie potrzebowała nigdy pomocy od nikogo, i takiej nie chciała („Jestem jeszcze młoda”, mówiła wtedy. „Ciało me w trumnie przeniesiecie, i tylko wtedy, gdy nie będę mogła chodzić o własnych nogach”, dodawała, gdy miała humor.) stanęła przed wielkim lustrem, które bez problemu pokazywało całą jej postać, od pięt aż po czubek, odstającego kosmyka na czubku głowy. Chudymi palcami rozwiązała wstążkę, jaka trzymała całą suknię nocą w ryzach. Kiedy przeszkoda została pokonana, materiał lubieżnie opadł pod stopy kobiety. Ujrzawszy wtedy swoje ciało, trzymające się w miarę możliwości dobrze, jak na swoje lata, podziwiała lekko odstające ciemno różowe sutki, które nie jedne usta już wykarmiły. Dotykała przyjemnego podbrzusza, które delikatniejsze było od jedwabiu... „Kochał kłaść na nim swoją głowę”, przeleciało przez głowę zmartwioną, i wtedy uśmiech zniknął z jej ust. Stała tak przez chwilę, dłońmi splecionymi zasłaniając porośnięte gęstym, kręconym lasem łono, w tym bowiem o to miejscu najbardziej ochoczo składał swoje pocałunki, aż deszcz podniecenia przeszył jej ciało. Wykrzywiła się lekko do tyłu i wtedy poczuła na ramieniu ciepłą, wielką, pożółkłą i miękką gąbkę, gwałtowniej odwróciła głowę w kierunku jednej z służących. Dziewczyna aż odskoczyła w przestrachu, że woda za gorąca i kobietę poparzyła, ta jednak uśmiechnęła się do niej i gestem głowy ponagliła ją, by kąpanie poranne najszybciej się skończyło. Nie chciała dłużej oglądać tego ciała, lecz nie z powodu brzydoty, jaką nie jeden piękny mężczyzna, by ujrzał w starczym ciele, lecz z powodu straszliwych wspomnień gorących i upojnych nocy, kiedy następne dzieci od osiemnastego roku swojego życia były poczynane.

Kąpiel była przyjemna, i tak, jak chciała, służki uwinęły się z tym dość szybko. Pantalony, najlepiej dwie pary, jako, że dzisiaj zimno było, szkielet sukni, sama suknia, gorset, och, jakież to było męczące. Kobietą być trudno, bowiem wyglądać trzeba zawsze ładnie. Kobietą-królową, jeszcze gorzej, gdyż poza ładnym wyglądem jeszcze wymaga się od niej kreatywnego umysłu, kobietą-królową-wdową, najgorzej, bo nie ma się przy sobie nikogo. Uśmiechnęła się mimowolnie przez smutek, i zaciągając na twarz czarną woalkę, przez którą nie było nic widać, opuściła swoją komnatę.

"Build it up with bricks and mortar,

Bricks and mortar, bricks and mortar,

Build it up with bricks and mortar,

My fair lady."

Mijała te same uśmiechnięte twarze, które nisko kłaniały się przed nią. Przed niewielką, drobną królową, która samotnie szła długimi i krętymi korytarzami. Szła szybko, z impetem, widać było, iż radość w jej sercu nie panuje, a złość, czysta złość. W końcu znalazła się przed półotwartymi drzwiami do gabinetu pana Browna. Lokaj od dawna wierny i służący królowej. Plotki tez po Londynie były rozsiewane, że coś więcej niźli zawód zbliżał ich do siebie. Wszak znali się nie od wczoraj, a królowa, na swoje lata nie wyglądała, i on, przyjemnym mężczyzną dla oka był, znacznie od niej młodszym. Spokojnie mógł robić za jej syna. Pchnęła delikatnie drzwi i ujrzała go, patrzył mętnym wzrokiem na dokumenty, okiennice miał zasłonięte a jedyne źródło światła jakie panowało w komnacie, to nikły blask lampy oliwnej, która w dodatku był na wykończeniu. Kobieta wsadziła dłoń pod woalkę, co by powstrzymać chęć odkasłania, gdyż jej ulubiony sługa, straszliwy zaduch miał w swym pokoju, o brudzie nie wspominając. Nie pozwalał jednak go sprzątać. Kobieta pośpiesznie podeszła do okna i stanęła na palcach, by chwycić za złote rączki i otworzyć okno na oścież. Czując świeże powietrze, odetchnęła głośniej, nadal, jednak oboje milczeli. Odwróciła się przodem do niego i czekała.

- Pani - zaczął - wybacz proszę, za te nie ludzkie warunki - mówił, nie odrywając wzroku od pergaminu.

- Wybaczam - oznajmiła głośno splatając dłonie na wysokości bioder - Człowiekiem jestem, więc jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak postępujesz, drogi panie Brown, jednak, cóż przykuło twą uwagę na tyle, co by o sobie zapomnieć? - zapytała się nagle, a w głosie jej nie słychać było nawet nudy, akceptowania choćby najmniejszego sprzeciwu. Mężczyzna wysoki wiedział, że musi odpowiedzieć satysfakcjonującą prawdą.

- List z pogróżkami - przyciszył lekko głos i począł czytać go na głos: - „Miłościwie panująca nam Szmato Angielska! Starością swoją próchno zawstydzasz, zboczeniami diabły odstraszasz, królową wyrzutków jesteś! Bies wcielony z Ciebie, nie człek szanujący, z piekielnym pacholęciem i kołyską odpłyniesz dnia pewnego na palu nadzianym twym cielskiem.” - Tutaj skończył czytać i w dwa palce chwycił nasadę nosa, co by to migrenę odtrącić.

Królowa jednak uśmiechała się pogodnie.

- Najmilszy, nic z tym nie rób. - Ciszę przerwał jej głos - Wszyscy bowiem wiedzą, że w Anglii urodziłam się i w Anglii me serce zostanie pochowane, człowiekiem jestem, choć tylko fizycznie, bo duch mój już ogień stracił i jedynie zamartwiać się mogę nad mym ludem. - Odwróciła się do niego plecami i dłonie w czarnych rękawiczkach na parapecie położyła. - Nic nie rób, najmilszy, nic nie rób - powtarzała przez jakiś czas.

"Bricks and mortar will not stay,

Will not stay, will not stay,

Bricks and mortar will not stay,

My fair lady."

Pora popołudniowej herbaty nastała równie szybko, co nastał ranek tego dnia. Kobieta zasiadała już przy małym stoliku na balkonie zamku z filiżanką w dłoni. Obok niej stał biały lokaj, dobrze już znany pan Brown, nadal przejmujący się listem jaki przybył do mieszkania królowej. Wiedział, że po starej twarzy nie ujrzy nic, zwłaszcza, że ta chowa się za maską, równie widoczną, co na balach maskowych, jako, że kobieta nie ukrywała się z nią, woalka czarna delikatnie poruszana przez delikatny, zimny wiatr nie znikała za dnia, jedynie nocą, ale wtedy zmęczona twarz w poduszkach tonęła, zwierzając im się z rozterek mocno bijącego jeszcze serca. Za dnia była silną kobietą, szczególną sympatią darzyła swojego psa stróżującego, młodego chłopca i o dziwo, kiedy patrzyła na niego, nie widziała zatraconego w zemście chłopca, a śmiejącego się chłopczyka, tego, który już dawno temu umarł w przeklętej duszy. Uniosła delikatnie woalkę do góry by upić łyk ciemnej i mocnej herbaty. Odetchnęła głębiej. Tak, w dłoniach miała cały wieli kraj, jak więc mówić tutaj o charakterze, jak nie o metalu wspomniawszy? Jej kobiece dłonie musiały stać się męskimi, jej spojrzenie na świat matczyne i kochające. „God save the queen”, przeszło przez głowę kobiety. Kolejny dreszcz.

- ani, źle się czujesz? - zapytał lokaj.

Kobieta pokręciła przecząco głową, choć faktycznie, nie czuła się najlepiej. Nie dopijając herbaty, po prostu uniosła się z krzesełka i zniknęła w środku zamku.

"Build it up with iron and steel,

Iron and steel, iron and steel,

Build it up with iron and steel,

My fair lady."

- Anglia może pochwalić się wspaniałą królową! - Usłyszała Wiktoria przechodząc obok kuchni, gdzie kilku kucharzy właśnie przygotowywało jadło na kolację, przystanęła i poczęła ich słuchać.

- Ależ tak, jako młoda opanowała kilka języków, zaraz jakie to były...

- Niemiecki, to był jej pierwszy język, potem dopiero angielski. - Kolejny męski głos, wyraźnie dumny i zadowolony.

-A le to nie koniec, grecki, łacina, francuski no i włoski! - zaśmiał się pierwszy ugniatając ciasto.

- Szermierka, lecz kobieta bić się nie może, to też szybko jej lekcje zostały przerwane, ciekawe ile potrafi walczyć bronią białą? - rzucił inny.

„Niewiele.” Przeszło przez stare ciało. Faktycznie uczyła się kiedyś, faktycznie kurs ten został gwałtownie przerwany, i teraz? Jak gdyby złapała za właściwą stronę, byłoby dobrze.

- Wspaniała królowa. - Pierwsza myśl, która trzymała się rozmów mężczyzn. - A jako młoda była całkiem ładna.

- Nie bluźnij. - Głos niewieści w tle zabrzmiał, z ziemi, kobieta najwyraźniej szorowała podłogę. - Bo cię anioły do piekła wrzucą.

- Ależ ja nie bluźnię, zaznaczam tylko fakty - zaśmiał się, i zamilkł, bowiem oczom jego ukazała się niska postać czarnej królowej w progu kuchni. Nigdy tak nisko nie schodziła, pod czarną zasłoną widać było wielki uśmiech. Słowa kucharza poprawiły jej humor.

- Dziękuję - odparła, kiedy wszyscy jak jeden mąż pokłonili się jej nisko. - Dziękuję - powtórzyła, i tym razem to ona im ukłon podarowała, by następnie ruszyć dalej przed siebie.

"Iron and steel will bend and bow,

Bend and bow, bend and bow,

Iron and steel will bend and bow,

My fair lady."

Wieczorem, po kolacji sytej, kiedy służąca co rankiem wybudziła śpiącą królową, teraz przed toaletką czesała jej włosy. Podczas kiedy kobieta skrzętnie przy palącej się świecy pisała list. Nic nie było w stanie oderwać ją od tego czynu, musiała to zrobić, dzisiejszy dzień był taki, jakiego mogło w ogóle nie być. Niczego nie wniósł do jej życia, a o całe dwadzieścia cztery godziny jest już starsza. Wsadziwszy do białej koperty list, wraz z ulotką jaką rankiem czytał jej na głos pan Brown, zalakowała ją woskiem i odcisnąwszy królewski pierścień dłonią, pokazała na posłańca. Młodzieniec, dobrze odżywiony i odziany w czarne szaty, odebrał przesyłkę.

- Tam gdzie zawsze. - Usłyszał donośne i pewne słowa kobiety.

"Build it up with silver and gold,

Silver and gold, silver and gold,

Build it up with silver and gold,

My fair lady."

Posłaniec w kwadrans zawitał w posiadłości Phantomhive. Po wręczeniu wiadomości zniknął.

„Kochany chłopcze,

dziękuję, że tak wiele robisz dla mnie i dla Anglii, szczerze cię miłuję, jednak ponownie coś strasznego spędza mi sen z powiek. Uczynisz mi ten zaszczyt i raz jeszcze pokonasz tych, którzy żal wywołują w mym sercu? Zmartwienie wielkie bowiem krąży w pałacowych progach z powodu tego listu. Proszę zatem, odnajdź osobę, jaka go napisała, i przekaż ją odpowiednim organom, co by te zajęły się nią, jak potrzeba. Uwłaczanie godności osoby tak niewinnej jak ja jest grzechem.

Kocham Cię, mój drogi hrabio. Obyś miał dobre sny, mój chłopcze.

Królowa Wiktoria Hanowerska”


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • : 2012-08-30 16:56:31

    Takie średnie. Niby ukryta jest w nim jakaś mądrość, ale... No właśnie, ,,ale''. Nie wczułam się w ten klimat. 5/10

  • Fusja : 2011-02-18 15:28:08
    Zlecenie od Królowej

    Szczerze mówiąc niewiele zrozumiałam, co nie zmienia faktu, że mi się podoba. Zastanawiam się czy będzie kontynuacja. Mam nadziej, że owszem i nie koniecznie z punktu widzenia królowej. ;-)

  • Skomentuj