Opowiadanie
Pijany Rosja
Pijany Rosja
Autor: | Akari |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Axis Powers Hetalia |
Gatunki: | Komedia |
Dodany: | 2012-08-19 10:22:23 |
Aktualizowany: | 2012-08-19 10:22:23 |
- Co jest Polen? - zagadał albinos wchodząc do przedziału. - Jedziesz na comiesięczną kontrolę? - zapytał, chociaż i tak znał odpowiedź.
- A, to ty - odparł wyrwany z transu. Swoje szmaragdowe oczy zwrócił w kierunku zachodniego sąsiada.
- I jak tam, pozbierałeś się? - zapytał, siadając naprzeciwko i wyszczerzając równiutkie białe zęby.
- Przymknij się. Odbudowa Warszawy trochę trwała. Możesz powiedzieć bratu, żeby był z siebie dumny - prychnął pogardliwie. - Musieliśmy cegły z całej Polski zwozić. A Zamek Królewski i tak stanął! - rzekł dobitnie, a w jego oczach błysnęły iskry determinacji.
- Ta... Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy. Gdzieś to już słyszałem.
- Odezwał się ten, który już nie żyje - odciął się. - Już od Rzeszy Niemieckiej, czyli tysiąc dziewięćset dziewiętnastego władzę przejął twój brat, Ludwig, nieprawdaż?
- O widzę, że historię znasz.
- Jasne. Bo w czterdziestym siódmym oficjalnie cię rozstrzelano. - Uśmiechnął się zadowolony z tego faktu. - Likwidacja państwa pruskiego.
- Przymknij się Polen - warknął. Jednak nie mógł zaprzeczyć faktom. Był już emerytowanym państwem. Rządy przejął jego młodszy brat. Jednakże... Ivan wymyślił sobie, podczas podziału Niemiec, że aby zapewnić sobie stabilność w RFN zabierze Gilberta, czyniąc go przedstawicielem tego państwa. Tylko po to, aby Ludwig nie wpadł na pomysł zjednoczenia Niemiec i obalenia muru.
- Co Gilbert? Jak to jest nagle przestać być kimś? Gdzie potężne Prusy, Zakon Krzyżacki?
- Zamknij się Łukasiewicz!!! To nie mnie ciągle ścierano z mapy.
- A wy dalej swoje? - zapytała szatynka, otwierając drzwi przedziału.
- Lizi? Co ty tutaj robisz?
- Jakbyś zapomniał Feliks ja również należę do bloku wschodniego - westchnęła siadając koło Prusaka. - Mam tego dość. Ciągle ktoś mną rządzi. Jak się udało mi wyswobodzić spod Austrii, to ten nadszedł.
- Znam ten ból. Też byłem niepodległy przez okres międzywojenny. Potem nadszedł ten kretyn, a teraz Ivan.
- Wyrażaj się o moim bracie! - fuknął Gilbert. - Też kurna towarzystwo wybrałem - prychnął pod nosem.
- A jak tam odbudowa gospodarki? - zapytała kobieta ignorując albinosa.
- Jakoś stoję na nogach. Chociaż cieszyłbym się bardziej, gdyby ktoś mi pod oknami nie wybudował tego porypanego prezentu z okazji pojawienia się na mapie!
- A Pałac Kultury.
- Za to, ty nie musisz codziennie oglądać tego pieprzonego muru - wtrącił się Gilbert. - I to nie ciebie rozdzielono z bratem.
- A co tam u niego?
- Skąd mam wiedzieć Węgry. Od zakończenia wojny go nie widziałem.
- Węgry? - zdziwiła się kobieta. - Skoro tak do mnie mówisz to naprawdę jesteś w podłym nastroju.
- Żeś Ameryki nie odkryła.
- Ej, a może zawieśmy topór wojenny? - zaproponował blondyn po chwili ciszy. Od dłuższego czasu rozmyślał nad próbą odzyskania niepodległości. W przeciwieństwie do innych krajów, Feliks został obdarzony ponadprzeciętną nadzieją i wiarą w powodzenie. Tylko to utrzymywało go oraz naród przy życiu.
- Co masz na myśli?
- Masz plan - rzekła rozpromieniona Węgierka. Znała na tyle przyjaciela, żeby rozpoznać, kiedy ma jakiś pomysł.
- Owszem, ale potrzebuję pomocy. Uprzedzam to jest ryzykowne.
- Wchodzę od razu - odparła uradowana Elizabeth.
- Do kiedy to ja współpracuję z tobą?
- A potem się dziwisz, że nie masz przyjaciół, tylko wrogów. Ewentualnie sprzymierzeńców do walki.
- Przestań się mądrzyć Feliks. Przez przyjaciela Ludwiga przegraliśmy. Durny Włoch.
- No oczywiście. Wielki Pan Prusak nie może być winny. I musi zwalić wszystko na innych.
- Ty Elizabeth nie podskakuj. Sama byłaś w państwach osi.
- Ej. Bo totalnie oberwiecie! Mamy się zjednoczyć przeciwko Ivanowi, a nie kłócić między sobą.
- O, nasz generalnie totalny wesołek powrócił - rzekł Gilbert, przedrzeźniając sposób mówienia Polaka. Feliks zamilkł. Kiedyś, kiedy było lepiej w czasie niepodległości wszyscy w Europie mieli go za idiotę. A on po prostu cieszył się życiem, nie przejmując za bardzo niczym. Kwintesencja polskiej szlachty. Jedz, pij i popuszczaj pasa. Lecz miał też inną naturę, która ukazywała się podczas wojen, okupacji. Jego determinacja, niezniszczalność, wiara w powstanie na nowo. Wszyscy się dziwili, jakim cudem ten idiota, chwalący się byciem przedmurzem chrześcijaństwa, jest w stanie podnieść się z popiołów. Żyć. Mimo dokonanej na nim egzekucji.
- Jeśli nie chcesz wrócić do brata, to nie zatrzymuję. Proszę, możesz wyjść.
Atmosfera gęstniała, a odwieczni wrogowie mierzyli się wzrokiem. Gilbert odpuścił, spoglądając na Węgierkę, która bezgranicznie wierzyła w pomysłowość Polaka.
- No mów - wyszeptał, starając się na niego nie patrzeć. Bardzo tęsknił za swoim bratem, którego nie widział od wielu lat. Starał się to ukryć, bo w końcu Zakon Krzyżacki nie okazuje uczuć, ale... Ci dwoje za bardzo go znali. Mimo ciągłych utarczek byli w dość zażyłych stosunkach. W końcu, kto się lubi ten się czubi.
- Upijemy Rosję.
- Zwariowałeś. Feliks ty to jednak masz nierówno pod sufitem. A niby jak chcesz tego dokonać? W całej Rosji nie ma tyle wódki by upić Ivana.
- Muszę przyznać, że to szalony pomysł, ale... I tak się na niego piszę.
- Elizabeth zwariowałaś. Ty wiesz, co on nam zrobi jak się dowie, że zamierzaliśmy wywołać bunt? Skończymy jak ci bracia bałtyccy. Kolejny przydupas Rosji. Stracimy ten malutki płomyczek niezależności w postaci widnienia na mapie pod mniej więcej własną nazwą państwa.
- Mówiłem, że jest ryzykowny, ale... Wyobraźcie sobie. Upitemu Ivanowi podsuwamy pod rękę dokumenty, które on podpisuje. I tak zdobywamy wolność!
- Ta... A na następnego dnia budzimy się na Syberii.
- Gilbert spokojnie. Wiem, że to szalony plan, ale... Znasz Feliksa. Nawet jego najgorszy plan potrafi się zakończyć sukcesem. W końcu wygrał pod Grunwaldem.
- A wy wszyscy dalej to wyciągacie. Nie czułem się wówczas najlepiej.
- Ta jasne. To była genialność moja i Lici. I zwarz na to, że już wypróbowywałem tę zagrywkę na tobie. Podpisywałeś każdy traktat i pokój.
- Przestań mi to ciągle wypominać Łukasiewicz. Nie jesteś znów taki wspaniały. Przypominam, że je potem szybko zrywałem.
- Dlatego damy mu żelazną klauzurę. Tak, by nie mógł tego zerwać. Wówczas nic już nie zrobi. Będzie musiał dać nam wolność.
- Ja się na to piszę.
- A ty Gilbert?
- Ostatecznie - szepnął po namyśle. Wiedział, że to szalony pomysł, ale... Węgry miała rację. Im dziwniejszy miał plan Feliks tym częściej się powodził.
- To robimy tak - rzekł uradowany blondyn. - Musimy wciągnąć w to Licię, Łotwę i Estonię. Są najbliżej niego, a potrzebujemy współpracy.
- Tylko trzeba uważać na Białoruś.
- Wiem Lizi, i ani słowa Ukrainie. Bo zaraz pobiegnie ostrzec swojego Rosjusia.
Cała droga do Moskwy upłynęła im na planowaniu buntu stulecia. Gdy pociąg zatrzymał się na dworcu już wszystko było przygotowane. Na stacji stała delegacja w postaci Torisa, który jak zawsze wyglądał na zestresowanego. Po ogólnej naradzie, podczas której wszystkie państwa bloku wschodniego musiały zdać raport Ivanowi, nadszedł czas na plan „przekręt”. Większość się rozeszła do przydzielonych pokoi, a raczej klitek lub co więksi szczęściarze opuścili Moskwę. W sali pozostała trójką krajów nadbałtyckich, Węgry, Prusy jako RFN oraz Polska.
- Hej towarzyszu Bragiński - zagadał Feliks, który został wysłany do rozpoczęcia planu. W końcu mimo woli Rosja to jego kuzyn, mimo iż się do siebie nie przyznają.
- Co chcesz towarzyszu Łukasiewicz?
- Ja z towarzyszką Héderváry, towarzyszami Beilschmidt, Laurinaitis, Galante oraz Bock chcemy urządzić u siebie małą popijawę. Tak dawno się nie widzieliśmy. Może zachcesz towarzyszu się przyłączyć? Przywieźliśmy zapasy żubrówki, piwa niemieckiego.
- A wódka? - zapytał, a w jego fioletowych oczach zabłysły iskry podniecenia. Bragiński nie przepuści żadnej okazji do wypicia uwielbianego trunku. - W takim razie może urządzimy to w salonie? Co będziemy się kisić w schowku na miotły? - powiedział po skinięciu głowy Feliksa. Wszystko jak na razie szło po myśli.
Jednak problemy zaczęły się kilka godzin później. Zebrani oczywiście udawali picie. W końcu musieli być trzeźwi, aby móc nawiać, ale... Ivan wlał w siebie już całe zapasy alkoholu przywiezionego przez konspiratorów. Obecnie zabierał się za trzecią butelkę swojej, czyściutkiej jak łza wódki. A najgorsze w tym wszystkim, że wcale nie myślał być pijany. Obecnie wyglądał na lekko podchmielonego, jednak nadal na tyle trzeźwego, aby nie podpisać rozpadu ZSRR.
- I idzie niezywcieniene armia w boje, buje, bule, bu... - Urwał śpiewaną piosenkę i przyłożył palec do usta zastanawiając się jak brzmiało to słowo. Po czym wzruszył ramionami. Opuścił trudne do wypowiedzenia w tym stanie słowo i śpiewał dalej. Zebrani patrzyli na niego zaniepokojeni. Trzecia nad ranem, a ten nadal w dobrym stanie.
- Towarzyszu Rosjo - zagadał Feliks.
- Szto?
- Zagramy w warcaby? - zapytał pokazują przygotowany stolik, na którym zamiast pionków stały pełne szklanki wódki.
- Konieszno! - krzyknął klaszcząc w dłonie i zrywając się na chwiejne nogi. Rzecz jasna Feliks grał tak, aby Ivan wypił jak najwięcej. Po godzinie grania Rosja odmówiła dalszego uczestniczenia. Plan zaczynał się powodzić. Mężczyzna coraz bardziej był pijany. Co można było wywnioskować po bełkocie, który nie przypominał żadnego znanego języka.
Godzina siódma nad ranem. Pokój wygląda jak skup zużytych butelek. Walały się one wszędzie. Po podłodze, pod kanapą, na stole, pułkach, parapetach. Wszędzie, gdzie można było je tylko schować.
- Vodka! Bolsze Vodka! Vodka! Vodka! - krzyczał, wystukując tylko jemu znany rytm o blat stołu. - Tusz nic ni ma - żachnął się zaglądając do pustej butelki, która chwilę potem roztrzaskała się o przeciwległą ścianę. Zebrani spoglądali na siebie z błyskami nadziei w oczach. Trzęsący się jak galareta Toris podszedł do Ivana.
- Towarzyszu wódka się skończyła.
- SZTO!!! - krzyknął zrywając się do pionu, lecz szybko powrócił na kanapę, gdyż jego nogi postanowiły odmówić posłuszeństwa i nie chciały utrzymać jego ciężaru ciała. Poleciały siarczyste przekleństwa, a w oczach malował się obłęd. - Ja chcec bolsze VODKA!!!
- Pro-proszę się nie denerwować - dukał wystraszony Litwin. - Mogę zaraz przynieść więcej. Jednak muszę mieć pozwolenie o wyniesienie alkoholu z piwnic. Wy-wystarczy to podpisać - rzekł wręczając Rosji dokumenty.
- Szto, to jest? - zapytał biorąc w lekko trzęsące się ręce papiery. Jednym ruchem zrzucił puste butelki ze stołu. - Ro-roz-rozpa-palu - dukał wlepiając pijane oczy w nadruk u góry.
- On-on to próbuje przeczytać - wyszeptał roztrzęsiony Litwin.
- Gilbert daj mu coś do picia - rzekł spanikowany Feliks, podbiegając do zachodniego sąsiada.
- Nie mam. On już dawno wypił wszystkie zapasy mojego piwa!
- Luli, luli, luli laj mój malutki - zaczęła śpiewać Węgierka, powoli przeciągając sylaby. Starała się go uśpić kołysanką. Skutkowało. Ivanowi powieki opadały w dół mimo starań, aby utrzymać je otwarte.
- Vodka! - krzyknął Feliks, znajdując butelkę, w której pływały ostatnie trzy łyki. Z trzaskiem postawił ją na dokumentach zasłaniając tekst.
- Bolsze Vodka!!! - krzyknął Ivan rozbudzając się.
- Musisz to podpisać, bo Licia nie może wynieść niczego z twoich piwnic.
- Juszi, juszi - rzekł stawiając koślawe litery na dokumencie.
- I jeszcze tutaj - rzekł Feliks wskazując dolny róg drugiego papieru.
- Tera, chcec bolsze vodka! Towazysa Polsza, gramy! - krzyknął. Blondyn pochwycił szybko papiery, chowając w kieszeni. Litwin wybiegł po więcej wódki. Elizabeth znów zaczęła śpiewać, aby uśpić Rosję. Pół godziny nucenia kołysanek i kolejne butelki alkoholu skutecznie pozbawiły Ivana przytomności. Cała szósta aż chciała krzyczeć ze szczęścia. Ostrożnie, by nie zbudzić niedźwiedzia wycofali się na korytarz. Tam bez cienia zawahania złapali się za ręce, wybiegając z domu Rosji. Po odzyskaniu przytomności Ivan nie miał wyboru, musiał po kolei nadawać im niepodległość. I tak oto w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym pierwszym roku ZSRR rozpadło się.
;]
To jest genialne! :}
Polak totalnie jak chce to potrafi!
Niezły sposób na uśpienie czujności Rosji ;]