Opowiadanie
Horteks-Szczur
De Adwenczer Begins
Autor: | Moonlight |
---|---|
Korekta: | Teukros |
Serie: | Twórczość własna |
Dodany: | 2005-08-15 16:20:21 |
Aktualizowany: | 2007-09-17 19:31:30 |
Następny rozdział
Całkiem niedługi czas temu w mediach rozniosła się wiadomość o pewnej gospodyni domowej ze Szczecina, która w mrożonce znalazła połówkę martwego szczura. A co, jeśli - przyszła mi do głowy myśl niedorzeczna - byłaby to akcja promocyjna producenta: "Skompletuj szczura, wygraj nagrody"? XD Tak, faza, tym bardziej, że podzieliłam się nią z Katuś na gg i stopień fazowości zaczął zwiększać się coraz szybciej, dążąc do absurdu. Na motywach tego absurdu powstało niniejsze opowiadanie XD
Poza tym zawsze chciałam napisać epopeję dresiarską :P
Horteks-Szczur
odc. 1
De Adwenczer Begins
Nasza opowieść zaczyna się w Szczecinie. Tu uwaga - Szczecin nie leży nad morzem, wbrew temu co twierdzą co poniektórzy. Uwagę tę kieruję w szczególności do turystów wychodzących z Dworca Głównego w Szczecinie i rozpromienionym wzrokiem wpatrujących się w wijącą się malowniczo u ich stóp Odrę, bądź też - o wiele cięższy przypadek - zapytujących Przypadkowego Przechodnia, którędy na molo. Jeśli ów Przypadkowy Przechodzień cechuje się odpowiednio wysokim stopniem wyrachowania, poleca turyście przejechanie tramwajem nr 6 do końca trasy (niezapomniane doświadczenie kulturowe), po czym oddala się z szatańskim uśmieszkiem na ustach.
Tyle dygresji.
Krzysio Brzęczyszczykiewicz był szczecinianinem. Interesował się modą (jak nikt znał się na trendach obowiązujących w szanujących się środowiskach nosicieli dresów), muzyką poważną (za najlepszego kompozytora melodyjek do komórek uznawał Mozarta) i oświatą (właśnie kończył szóstą klasę podstawówki - po raz drugi, a wszystko wskazywało na to, że i nie ostatni). Pisywał piękne, głębokie wiersze, które zapewniały mu stały status tekściarza w dobrze zapowiadającej się osiedlowej kapeli hiphopowej "Paski Trzy". Ogólnie prowadził więc życie uporządkowane i, prawdę mówiąc, bardzo mu się to życie podobało. Do czasu...
Pewnego pięknego majowego dnia Krzysio wracał ze szkoły. Jest to fakt godzien upamiętnienia, bo skoro wracał, to oznaczało, że w szkole był. Jako że jednak, jak już wspomniano, nie była to jego pierwsza kadencja w klasie szóstej, więc program nauczania nie miał mu już wiele do zaoferowania. Krzysio się w szkole po prostu nudził. Wracał teraz do domu, nie zwracając najmniejszej uwagi na takie ewenementa jak czarne koty z półksiężycami na łebkach czy żółte zające z czerwonymi policzkami. Całą uwagę Krzysia pochłaniał bowiem wiersz liryczny, który miał nadzieję zaprezentować na popołudniowej próbie "Pasków Trzech". Zespół przygotowywał się do występu na osiedlowym festynie "Parafiada 2005", a wobec pewnej posuchy kulturalnej na osiedlu ksiądz proboszcz poprosił ich o przygotowanie jakiegoś "ładnego, radosnego repertuaru". Tylko dlaczego miał przy tym taką przerażoną minę? Powinien wiedzieć, że chłopaki z "Pasków Trzech" podchodzą do sprawy poważnie i nie dadzą plamy!
- Dres, ach, mój dres - zanucił na próbę Krzysio, przekraczając jezdnię w niedozwolonym miejscu i cudem unikając zderzenia z dziadkiem Włodkiem, jego rowerem i przyczepką, na której dziadek Włodek transportował płody rolne na trasie działka - bazarek.
- Aaach, mój dres - powtórzył Krzysio, trafiając w odpowiednią tonację - mój dres piękny jest. Co dzień chodzę w moim dresie, czy po mieście, czy po lesie. Hejże ha, umcyk, umcyk, hej!
Jakaś staruszka na wszelki wypadek przeszła na drugą stronę ulicy.
Wreszcie Krzysio dotarł do rodzimego blokowiska, perły osiedla Zdroje. Dla potomności utrwalił swój liryk na ścianie windy, bogato zdobnej w podobne płody polskiej, acz alternatywnej ortograficznie, kultury (cooltóry, jak napisałby Krzysio).
- Trzy paski, bielutkie paski, dresik i adidaski... - zanucił, wchodząc do mieszkania. - Hejże ha, umcyk, umcyk, hej! - Oznajmił całemu światu swe przybycie w domowe pielesze.
- Buty byś wytarł - przywitała go miłym słowem starsza siostra. Krzysio, zignorowawszy jej konstruktywną uwagę, ze znaczną energią kinetyczną (bądź też potencjalną - nigdy nie był prymusem z przyrody) przyjął strategiczną pozycję w fotelu przed telewizorem.
Dziewczę hoże, imieniem Malwinka, stanęło w drzwiach salonu.
- Gdzie starzy? - zapytał Krzysio, gdy zorientował się, że do jego ulubionego serialu kryminalnego o przygodach dzielnego kapitana Kubełka zostało jeszcze nieco czasu i obecnie ekranem telewizyjnym władały reklamy.
- Na zebraniu Klubu Parafialnego. Zapisali się na zajęcia "Wzmacnianie więzi małżeńskich".
- Cool - skomentował merytorycznie Krzyś i sięgnął po pilota. Podkręcił dźwięk, bo oto rozbrzmiewały pierwsze tony czołówki serialu "Kryminalne zagadki Pragi Północ". Malwinka westchnęła ciężko, spojrzała na brata tak, jak patrzy się na wyjątkowo obleśny element środowiska przyklejony do podeszwy, po czym głośno trzasnęła drzwiami i udała się do najbliższego hipermarketu w celu nabycia jakiegoś półproduktu obiadowego.
Dzielny kapitan Gerard Alfonso Kubełek, bożyszcze kobiet, postrach bandytów, urzędników i komorników, hasał po ekranie zaledwie pięć minut, pławiąc się w mrocznych sekretach kryminalnego światka Pragi Północ, gdy zastąpiła go przecudnej urody plansza - sen pijanego grafika komputerowego - oznajmiająca widzom, że oto nadszedł czas na kolejną porcję reklam na kanale Polshit.
- Cool - stwierdził merytorycznie Krzysio. Oto jego oczom ukazały się roześmiane marcheweczki i brokułki, wyposażone przez, zapewne tego samego, pijanego grafika w rączki, nóżki i - rzecz jasna - odpowiednie narządy umożliwiające im bycie roześmianymi. Pląsały po ekranie w rytm skocznej muzyczki, najprawdopodobniej skomponowanej przez szwagra tegoż nieszczęsnego grafika za pomocą widelca, piły do drewna i rury od kaloryfera, intonując przyśpiewkę:
- Warto dobrze znaaaać zwierząt zgraną braaaać, więc jedz, by szczura mieć, marchew, szczypior, naaaać!*
- Kup promocyjne opakowanie Ważyw Na Patelniem! - oznajmił spiker. - Skompletuj całą kolekcję zamrożonych gryzoni! Niech i twoje dziecko zanurzy się w przebogatym świecie rodzimej fauny! Pamiętaj - Horteks, Ważywa Na Patelniem!
Przez moment na ekranie migotała uszczęśliwiona twarz Gospodyni Domowej ze Szczecina, Która Znalazła w Mrożonce Unikatowego Szczura Oznaczonego Numerem Seryjnym 000001A, po czym zastąpiła ją biuściasta panienka, referująca telewidzom drastyczne szczegóły swojej biegunki. Krzysio niewzruszenie tkwił w fotelu, mając nadzieję, że w krótkiej przerwie między reklamami pokażą kawałek filmu.
Słońce zachodziło krwawo nad Pragą Północ i jej spływającymi krwią ulicami. Kapitan Gerard Alfonso Kubełek z pewną taką nostalgią wsunął pistolet do kabury i seksownie chropowatym głosem rzekł, wodząc wzrokiem nad pokrywającymi bruk trupami:
- Kolejna kryminalna zagadka Pragi Północ rozwiązana. Ale ja nie spocznę, póki nie pomszczę śmierci mej najukochańszej Franciszki Kunegundy!
Kapitan Kubełek ruszył z wolna w stronę najbliższego sklepu monopolowego, a że kierunek ten zupełnie przypadkowo pokrywał się z zachodzącym (krwawo) słońcem, efekt był bardzo romantyczny.
Krzysio otarł łzę wzruszenia.
Ten poruszający moment wykorzystała Malwinka, aby wkroczyć do mieszkania, wepchnąć bratu siatkę z zakupami i zobligować go do przyrządzenia z zakupionych półproduktów jakiegoś sensownego obiadu. Sama zaś zniknęła w swym pokoju, oddając się bez reszty najnowszemu hobby - malowaniu paznokci w różowe kwiatki (kffiatki?) przy akompaniamencie najnowszej płyty Britney Spears.
Krzysio wyjął z torby opakowanie z zaskakującym napisem: "Horteks - Ważywa Na Patelniem. Promocyja! Uwaga: zawiera elementy, które dziecko do lat 3 może uznać za wkładkę wysokobiałkową i spożyć". Rozdarł więc folię i wysypał zawartość na patelnię.
Na wierzchu leżał szczur. Oczka miał zamknięte, łapki i ogonek sztywne. Wyglądał jak zwyczajny, głęboko zamrożony szczur, jakiego każda doświadczona gospodyni domowa nieraz widziała w niejednej mrożonce. Do ogonka przymocowaną miał kolorową ulotkę. Krzyś odczepił ją i przesylabizował:
- "Gotta catch'em all! #05 - Szczur wędrowny, Rattus norvegicus. Zbierz kolekcję, wymieniaj się z kolegami, zdobądź atrakcyjne nagrody".
Przy ostatnich słowach mózg Krzysia przestawił się na wyższe obroty. Z dalszej lektury wynikało, że jeśli Krzysio zbierze odpowiednią liczbę dołączanych do mrożonek martwych zwierzątek oraz kodów kreskowych z promocyjnych opakowań, ma szansę wziąć udział w losowaniu worka na kapcie, ośmiopaku perfumowanego papieru toaletowego ręcznie malowanego przez chińskie sieroty w orientalny wzór, oraz unikatowego kalendarza "Gleby południowej Patagonii w obiektywie znanego fotografa Klemensa Paźdrzyckiego". Po dłuższej chwili wytężonej pracy umysłowej Krzysio wziął szczura za ogonek i odniósł do swojego pokoju. Nie chciał przecież, żeby Malwinka sprzątnęła mu sprzed nosa atrakcyjne nagrody!
Pominiemy tu opisy spożywania posiłku, zmywania naczyń i wspólnego oglądania teleturnieju "Pojedynek blokowisk" oraz reality show "Łysi i szczerbaci". Gdy Malwinka zasiadła do odrabiania lekcji (jako dumna uczennica liceum ogólnokształcącego musiała od czasu do czasu czynić pewne starania w kierunku przejścia z klasy do klasy), Krzyś postanowił przygotować się do próby zespołu "Paski Trzy".
Wszedł do swego pokoju i od razu wzrok jego padł na biurko, gdzie uprzednio zostawił swoją zamrożoną przepustkę do atrakcyjnych nagród (przez cały czas zastanawiał się, co to właściwie jest ta Patagonia i doszedł do wniosku, że pewnie jakieś osiedle w Policach, bo w Policach nigdy nie był). Mózg Krzysia szarpnął się spazmatycznie, albowiem coś było nie tak (something was yesn't).
Przepustka nie była zamrożona. Spory szczur wędrowny (Rattus norvegicus) w skupieniu porządkował sobie futerko. Gdy usłyszał kroki, podniósł łebek i spojrzał na Krzysia paciorkowatymi oczkami.
- Dzień dobry - powiedział uprzejmie. Krzyś zamrugał nerwowo i otworzył usta, co nadało mu wygląd osobnika o mocno dyskusyjnych kompetencjach umysłowych.
- Dzień dobry - powtórzył szczur.
- Yyyy... - odrzekł Krzyś, ugruntowując dość skutecznie swój wizerunek.
- Wy, ludzie... - westchnął szczur. - Zero wychowania. Młody człowieku, widzę, że powinieneś lepiej zadbać o uzębienie. Lewa górna dwójka do wymiany!
Krzyś zamknął usta i przez chwilę wpatrywał się w gryzonia otępiałym wzrokiem. Wreszcie wycelował weń palec wskazujący i rzekł oskarżająco:
- Ty mówisz!
- Nie ulega wątpliwości - stwierdził spokojnie szczur i uśmiechnął się pod wąsem - a podobno to wy jesteście inteligentną rasą.
Przez mózg Krzysia prześlizgnął się nieskoordynowany strumień myśli, składający się z poszatkowanych odcinków serialu "Kryminalne zagadki Pragi Północ", w szczególności "Kapitan Kubełek i UFO", "Kapitan Kubełek i inwazja szczurów" i "Kapitan Kubełek i zahibernowany człowiek z epoki kamiennej", oraz wybiórczych wiadomości z lekcji przyrody, na których - Krzyś mógł przysiąc - nikt nie wspominał mu, że szczury gadają. Chociaż, biorąc pod uwagę średnią frekwencję Krzysia w ciągu ostatniego semestru, nie było to źródło wiarygodne. Krzysiowi udało się zebrać wszystkie te myśli w jedno spostrzeżenie i wypowiedzieć je na głos:
- Myślałem, że szczury nie gadają.
- To długa historia, młody człowieku. Może usiądziesz, a ja ci ją opowiem.
Krzysio przysiadł na łóżku, co przyszło mu z dużą łatwością, bo nogi i tak się pod nim uginały. Szczur zaś przechadzał się na dwóch łapkach wzdłuż krawędzi biurka, mówiąc:
- Nie jestem zwykłym szczurem. Jestem książę Rattus XXIII i pochodzę z superinteligentnej rasy Księżycowych Szczurów. Prawdę mówiąc, jestem obecnie jej jedynym przedstawicielem, ponieważ moi ziomkowie zostali zanihilowani przez krwiożerczych kosmitów. Moja biedna mamusia...
- Co? - zapytał Krzyś.
- Co co? - zapytał Szczur, ocierając z pyszczka łzę. Zawsze się wzruszał w tym punkcie opowieści.
- Zanihi... co to znaczy?
- Zabili ich, młody człowieku - wyszeptał Szczur i kontynuował swoją wędrówkę - ja jeden ocalałem. Przybyłem na Ziemię z ważną misją. I zdarzył się głupi wypadek - kiedy przeprowadzałem śledztwo w podejrzanej przetwórni, zostałem zamrożony. A ty mnie ocaliłeś.
- Misja?! - wykrzyknął Krzyś. - Kapitan Kubełek też miał życiową misję! Chciał zemścić się na zabójcach jego ukochanej! Cool!
- To z pewnością fascynujące - przyznał mu rację Szczur - Ale obawiam się, że moja misja jest nieco innej natury. Otóż Ziemi grozi straszliwe niebezpieczeństwo, a ja muszę mu zapobiec, aby odbudować moją rasę. Ty zaś - szczur skłonił się wytwornie - jeśli zechcesz, możesz zostać mym druhem.
- Cool! - Krzyś był wyraźnie podekscytowany. - Zupełnie jak w drugim odcinku trzeciego sezonu, "Kapitan Kubełek i straszliwe niebezpieczeństwo grożące Ziemi"! To mój ulubiony... No, zaraz po "Kapitanie Kubełku i rzezi szwajcarskim scyzorykiem". Flaki latały na wszystkie strony i wtedy właśnie tajna agentka rządowa Franciszka Kunegunda...
- Co się tu dzieje?! - rozległ się głos dziewczęcy i drzwi uchyliły się. - Musisz się drzeć jak stare prześcieradło? To, że masz kupę wolnego czasu, nieuku, to jeszcze nie... Aaaaaa!
Malwinka stała w progu, jak szalona mrugając rzęsami o pogrubionych i niesklejających się dzięki nowemu tuszowi końcówkach i wydobywała ze swoich płuc wysoki ton przerażenia.
- Iiiiii! - nabrała powietrza. - Co to jeeeeeest?!
Szczur rozejrzał się, szukając przyczyny jej oburzenia.
- Czy mógłbym pani w czymś pomóc? - zapytał.
- On gada! Kill! - wrzasnęła Malwinka, zdzierając z nogi kapeć i doskakując do biurka. Zanim zdążyła się zamachnąć, Krzyś rzucił się na nią i całym ciężarem ciała przygwoździł do podłogi.
- Co robisz, idiotko? To książę Księżycowych Szczurów, musimy pomóc mu uratować świat przez zagładą!
- Puszczaj, zboczeńcu! - zapiszczała dziewczyna, wyprostowała się z godnością i podstawiła gryzoniowi kapeć pod nos.
- Tłumacz się - wycedziła - to prawda?
- Zaiste, miła pani. Proszę się tylko nie denerwować, nie warto. Myślę, że pani, jako istota inteligentna, rozumie potrzebę uratowania świata.
- Ojej... - Malwinka aż pokraśniała z zadowolenia. - Słyszałeś, imbecylu? Mówi, że jestem inteligentna! Jakie to urocze zwierzątko! Ale tak naprawdę... ojej... uratować świat?
Znów zamrugała rzęsami. Szczur odparł:
- W rzeczy samej. Będzie mi miło, jeśli zechce pani towarzyszyć mi i pani bratu na ścieżce prawdy i sprawiedliwości.
- Ojej, to zupełnie jak... - wyszeptała Malwinka, po czym zachichotała i niczym strzała wypadła z pokoju. Szczur i chłopiec zdążyli tylko wymienić zdumione spojrzenia, gdy pojawiła się z powrotem, odmieniona nie do poznania, wdzięcznie powiewając kucykami, upiętymi po bokach głowy za pomocą gumek-recepturek. Miała na sobie nie sięgającą nawet do pępka białą bluzeczkę, granatową minispódniczkę, a na nogach - czerwone szpilki.
- No co? - spytała, pospiesznie upychając watę za dekoltem. - Jestem Czarodziejka z Księżyca!
Przez chwilę w pokoju panowała pełna skupienia cisza, kiedy Szczur i Krzysio kontemplowali wygląd zewnętrzny Malwinki.
- Chyba Czarownica - wyraził przypuszczenie chłopiec.
- A ty nie bądź taki mądry! Ty... ty jesteś DresMan!
- Może być - zgodził się Krzysio.
- To co? - uśmiechnęła się Malwinka. - Idziemy ratować świat?
Krzysio spojrzał na zegarek.
- O ja cię kręcę motyla noga! Spóźnię się na próbę zespołu. Wiesz co, Malwina? Chodź ze mną, Zbychu, Rychu i Zdzichu szukają jakiejś fajnej laski, żeby ładnie tańczyła. W tej kiecce na pewno cię wezmą.
- Czyżbyście mówili o jakiejś formie ziemskiej rozrywki popularnej? - zapytał Szczur. - Chętnie popatrzę, kiedyś prowadziłem w tym kierunku szerokie studia. Myślę, że dodatkowe pół godziny zwłoki nie zaszkodzi światu.
Krzyś ucieszył się i już ruszał do wyjścia, zbierając po drodze z podłogi notatki z najnowszymi rymami hiphopowymi, gdy zatrzymała go Malwinka.
- Kretynie, takie ratowanie świata to na pewno długo potrwa. Jak znowu nie uprzedzisz, że nie wrócisz przed kolacją, zarobisz szlaban u starych. Napisz im jakąś kartkę chociaż!
Poszłem z Malwinom na próbem a potem ratować Świat. nie będzie nas na kolaci. Nie mósicie dziękować.
Kapitan Wybafca Świata Kosmosu I Okolic
Krzysztof Bżęczyszkiewicz
- Dopisz jeszcze: kretyn - doradziła jadowicie Malwinka, gdy magnesem przymocował kartkę do drzwi lodówki - jesteś jedynym znanym mi człowiekiem, który nie umie zapisać poprawnie własnego nazwiska!
- Mam na to papiery - wyjaśnił Krzyś - dys... lekcja, czy jakoś tak.
- Chyba wariackie! Dysmóżdże! - prychnęła Malwinka.
- Pani wybaczy, że się wtrącam - przerwał jej Szczur - ale chyba powinna pani uklepać prawą pierś, bo się rozłazi.
Czy Malwinka przyjęta zostanie do zespołu "Paski Trzy"? Jakie tajemnice ukrywa jeszcze Szczur? Czy Krzysio zdąży na kolejny odcinek "Kryminalnych zagadek Pragi Północ?" Na te i inne pytania odpowiedzi poznacie, jak zechce mi się napisać kolejny odcinek. A zatem: do następnego odcinka!
*) Piosenkę zawdzięczamy niejakiej Katuś ^^
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.