Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Runiczne Opowieści

Perthro

Autor:Tamaya
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy
Dodany:2005-08-17 21:41:49
Aktualizowany:2005-08-17 21:41:49


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Sekret przeszłości


Życie jest zaskakujące.

Nigdy nie wiesz, co czeka za zakrętem

I nie sposób przewidzieć losu.

Wszystkich jego zakrętów.

Zawsze istnieje coś nieodgadnione.


Wielki, wystawny bal dobroczynny w podmiejskiej posiadłości młodego małżeństwa Petry O'Keef i Christophera Gainsborough trwał już od wielu godzin i zbliżał się ku końcowi. Blisko 31-letnia irlandzkiego pochodzenia gospodyni uwijała się cały wieczór starając się bawić swoich gości rozmową i zadbać, aby im niczego nie brakowało. Była urodziwą kobietą o upiętych w kok ognistych włosach i zielonych oczach ubraną w szytą na zamówienie skrzącą się długą suknię bez ramiączek, na którą narzuciła czarny jedwabny szal. Całości dopełniał potrójny sznur pereł i dobrana do niego bransoleta. Nie raz z uśmiechem wracała do tych nie tak odległych czasów, kiedy jako studentka historii sztuki na Harvardzie odwiedziła wróżkę, która przepowiedziała jej sławę i bogatego męża. Nie dowierzała wówczas, że osiągnie tak wiele. Obecnie od dwóch lat była żoną Amerykanina mającego własną kancelarię adwokacką i będącego wziętym prawnikiem, a sama posiadała galerię w Nowym Jorku, w której wystawiała swoje malarstwa cieszące się dużym uznaniem krytyki. Petra malowała głównie obrazy o tematyce mitologicznej z elementami mistycznymi. W jej malarstwach przewijały się motywy różnych kultur z całego świata i miały w sobie coś, co sprawiało, że były chętnie kupowane przez kolekcjonerów jak i mniej obeznanych w sztuce ludzi. Lubiła też organizować bale i przyjęcia z różnych okazji, które cieszyły się dużą popularnością pośród nowojorskiej elity. Właśnie teraz żegnała z ulgą ostatnich gości obdarzając ich jak zwykle ciepłym uśmiechem.

- No nareszcie mamy to za sobą. - zwróciła się do męża, kiedy zostali sami nie licząc wynajętej służby zajmującej się sprzątaniem. - Padam z nóg.

- Ja również, kochanie. - odpowiedział Christopher. - Najwyższa pora się położyć. Jutro czeka mnie trudna rozprawa w sądzie. Może jednak.... - zerknął na nią znacząco, lecz Petra szybko zaoponowała:

- Nawet o tym nie myśl. Nie dzisiaj. Powinieneś się dobrze wyspać przed rozprawą. Zresztą obojgu nam się to przyda. Też mam jutro mnóstwo zajęć zaplanowanych.

- Dobrze, kochanie. - odpowiedział nieco zawiedziony. Udał się na górę, a Petra poszła wydać ostatnie polecenia kucharce.

***

Jest noc. Młoda kobieta ucieka przez dość odludną okolicę. Co jakiś czas przystaje, by zaczerpnąć tchu. Na jej twarzy maluje się wyraźne zmęczenie od długiego biegu. Głowę zaprząta jej tylko jedna myśl:

- "Nie mogę dopuścić by to wpadło w ich ręce".

Z oddali do jej uszu docierają głosy pościgu, które z każdą chwilą zdają się zbliżać. Jeszcze raz bierze głębszych oddechy i znowu podrywa się do biegu. Ma na sobie starodawny strój, a na szyi kołysze się podczas biegu na łańcuszku owalny klejnot z wygrawerowanym tajemniczym symbolem. Wreszcie uciekinierka dopada zabudowań przywodzących na myśl dawną Irlandię. Rozgląda się i znika w jednym z budynków z jakimś dość dużym pakunkiem. Na jej twarzy maluje się wyraźna ulga.

- " Udało się. Tutaj będzie bezpieczne"

***

Petra zerwała się i otworzyła oczy. Znowu ten sen. Powtarzający się od miesiąca sen w którym wciela się w postać uciekającej kobiety i ukrywającej coś przed tajemniczymi prześladowcami.

- "Co chcesz mi powiedzieć?" - zadała pytanie w myśli - "Co to ma ze mną wspólnego? Nie rozumiem."

Przed kilkoma dniami była w bibliotece poszukać czegoś na temat klejnotu ze snu z tym tajemniczym znakiem. Niemal przypadkiem wpadła jej w ręce książka o runach i ten symbol okazał się nosić nazwę Perthro. Nadal nie wiele to jej jednak mówiło, co tamta kobieta ze snu ma wspólnego z nią. Wstała i poszła napić się wody po czym wróciła do łóżka.

- "Hmm. To się rozgrywa w dawnej Irlandii" - pomyślała - " Może rodzice wiedzieliby coś więcej na ten temat. Powinnam się z nimi skontaktować jak znajdę chwilę."

Zasnęła na powrót szybko już nie niepokojona przez kolejne sny. Rano rzuciła się w wir zajęć jednak sen nie dawał jej spokoju wciąż powracając. W końcu podjęła decyzję i sięgnęła po telefon.

- Tu kancelaria adwokacka Christophera Gainsborough. Czym mogę służyć? - rozległ się głos w słuchawce.

- Jestem Petra Gainsborough. Czy zastałam męża? - zapytała Petra.

- Tak. Już przełączam. - otrzymała odpowiedź. Po chwili w słuchawce rozległ się znajomy głos:

- Tu Christopher. Słucham.

- Witaj, Chris. - odpowiedziała Petra - Co byś powiedział na wspólny lunch. Chcę z tobą porozmawiać o czymś ważnym.

- Hmm. Za chwilę powinienem mieć czas. - stwierdził po namyśle Christopher - Jesteś w okolicy?

- Tak. - odpowiedziała Petra - Powinnam dotrzeć do ciebie za jakieś dziesięć minut jak nie utknę w jakimś korku. - Czyli w tej restauracji co zwykle? - zaproponowała Christopher.

- Tak. Do zobaczenia za dziesięć minut. - odpowiedziała Petra rozłączając się.

Jakiś czas później spotkali się w ulubionej restauracji.

- O czym chciałaś porozmawiać, kochanie? - zapytał Christopher.

- Chodzi o ten sen, który mnie ostatnio dręczy. - powiedziała Petra.

- Ten, w którym jesteś tajemniczą kobietą ściganą przez jakichś niewidzialnych prześladowców? - upewnił się Christopher.

- Tak. - odpowiedziała Petra - To rozgrywa się w Irlandii skąd pochodzę, więc pomyślałam, że może moja rodzina, będzie wiedziała coś na ten temat. Chciałabym do nich pojechać. Co ty na to?

- Myślę, że to się da zrobić. - zdecydował Christopher - Chwila wypoczynku od pracy dobrze mi zrobi. Zarezerwuję samolot na jutro.

- Cudownie! - ucieszyła się Petra. - Czuję, że powoli zbliżamy się do rozwikłania tajemnicy.

***

Mieszkający w Dublinie rodzice Petry przyjęli ich ciepło, chociaż byli zaskoczeni tą nagłą wizytą córki, po dość długim czasie.

- O jak miło was widzieć. - powiedziała Alison O'Keef będąca matką Petry - Co też was sprowadza tak niespodziewanie. Narzekałaś Petro, że masz teraz z mężem dość dużo pracy.

- Tak, mamo. Zgadza się. - odpowiedziała Petra - Jednak ostatnio udało nam się znaleźć trochę czasu, a poza tym mam sprawę.

- Proszę. Rozgośćcie się. - powiedziała pani O'Keef - Odpocznijcie po podróży. Przygotuję coś do picia i porozmawiamy w ogrodzie. Tak dawno się nie widziałyśmy.

Petra zerknęła w stronę Christophera, który prowadził ożywioną rozmowę z jej ojcem.

- Dobrze, mamo. - powiedziała udając się za nią na górę do pokoju gościnnego. Wkrótce nadszedł również Christopher.

- No to jesteśmy na miejscu. - oznajmił. - Mam nadzieję, że twoja rodzina rzuci nam jakieś światło na te twoje sny.

- Zapytam ich przy stosownej okazji. - zdecydowała Petra. Istotnie nie było wcześniej ku temu stosownej okazji i ostatecznie do rozmowy doszło dopiero, kiedy wszyscy domownicy znaleźli się przy stole.

- Poszukuję informacji na temat przeszłości naszej rodziny. - powiedziała Petra. - Od jakiegoś czasu dręczy mnie dziwny sen rozgrywający się tutaj na terenie Irlandii i mam wrażenie, że to coś ważnego. To sięga parę wieków wstecz z tego co udało mi się wywnioskować.

- Hmm. - zamyśliła się pani O'Keef - Szczerze powiedziawszy mało się interesowałam rodzinnymi sprawami. Zresztą ojciec też nie. Ale zaraz jest przecież wuj Harry. On powinien coś wiedzieć. Mieszka na południu.

- Wuj Harry? - zdziwiła się Petra - Mówisz o bracie babci. On powinien być już chyba bardzo stary. Czy on jeszcze żyje?

- Był najmłodszy z rodzeństwa. - odpowiedziała pani O'Keef - Co prawda ma już 98 lat, ale muszę przyznać, że całkiem dobrym zdrowiem się wciąż cieszy. Z tego, co pamiętam, kiedyś gromadził różne informacje o historii rodzinny i okolic.

- Jak chcesz możemy do niego pojechać jutro. - odezwał się Christopher - Czy to daleko?

- Nie. Za kilka godzin powinniśmy objechać tam i z powrotem. - zapewnił pan O'Keef - Zabiorę się z wami i pokaże wam drogę.

- Cieszę się, tato. - powiedziała Petra. Dalsza rozmowy upłynęły na błahych pogawędkach jako, że się tak dawno nie widzieli. Wreszcie nadszedł czas, kiedy udali się na spotkanie z wujem Harrym. Po drodze mijali stare miasteczko pełne zabytkowych obiektów na widok, którego Petra poczuła dziwne dreszcze podniecenia. Szczególną uwagę zwrócił jej budynek z napisem "Muzeum". Nie miała wątpliwości, że to on odgrywał kluczową rolę w jej śnie. Jednak nic nie powiedziała czekając, co powie im wuj Harry. Gdy dotarli na miejsce na spotkanie wyszedł im mężczyzna w średnim wieku.

- Witaj, John. - powiedział pan O'Keef - Moja córka i zięć chcieliby się zobaczyć z twoim ojcem. Jak on się czuje dzisiaj?

- Witajcie. Wejdźcie, wejdźcie. - zaprosił mężczyzna - Tata ma się całkiem dobrze poza momentami, kiedy zdarza mu się mylić ludzi, ale już nie ta pamięć.

- John! Kto przyszedł? - rozległ się ze środka głos.

- Mamy tato gości. - odpowiedział John - Twój siostrzeniec z rodziną z Dublina.

John zaprowadził ich do przytulnego salonu, gdzie w fotelu siedział starszy poważnie wyglądający pan.

- O, Alison! Jak dawno cię nie widziałem. - poderwał się na widok Petry.

- Jestem Petra. - poprawiła go - Alison to moja matka. Niestety nie mogła dzisiaj z nami przyjechać.

- Ach, Petra. - zamyślił się staruszek - Malutka Petra. Wyrosłaś na dużą dziewczynkę jak widzę. Jesteś teraz taka podobna do matki.

- Petra ma do ciebie sprawę, wuju Harry. - wtrącił się pan O'Keef. - Chodzi o historię naszej rodzinny.

- Ach tak. Słucham cię, dziecko - powiedział staruszek - Co chcesz wiedzieć?

- Od jakiegoś czasu śni mi się pewna tajemnicza kobieta. - Petra opowiedziała mu swój sen - Kiedy jechaliśmy tutaj mijaliśmy po drodze okolice, które wydawały mi się nieco przypominać te ze snu. Mam przy sobie nawet szkice, które przywiozłam z domu, jeśli mogłoby to w czymś pomóc.

Wyciągnęła notes z rysunkami kobiety i innych charakterystycznych elementów snu. Wuj Harry poprawił okulary i długo przyglądał się szkicom mamrocząc coś pod nosem.

- Tak, tak. Myślę, że to może być ona. - powiedział w końcu głośno.

- Kto taki? - zapytali wszyscy chórem.

- Heather Lackwood - oznajmił. - Została skazana za czary dawno temu. Należała ona do naszej rodziny.

Dalsze słowa staruszka były chaotyczne i dość niezrozumiałe. Najwyraźniej czas pozacierał w jego pamięci informacje, które zebrał niegdyś w młodości.

- Mamy tu niezgorszą bibliotekę. Może tam coś będzie więcej. - poradził John.

- Tak. - powiedział Christopher - Chodźmy tam. Jeśli coś się zachowało z tamtych czasów to powinno znajdować się w bibliotece.

Rada okazała się istotnie słuszna. Zajęło to trochę, ale w końcu udało się znaleźć zachowane dokumenty dotyczące procesu czarownic w tym regionie.

- Tu pisze, że Heather Lackwood została stracona za czary, a jej dom został skonfiskowany przez władze. - zauważył Christopher - Ciekawe co się z nim potem stało?

- To muzeum, które mijaliśmy po drodze ma coś w sobie znajomego. - stwierdziła Petra.

- Przepraszam, właśnie usłyszałem, że interesuje państwa lokalne muzeum? - odezwał się niepodzielnie pracownik biblioteki, który przechodził w pobliżu. - To bardzo stary budynek, chociaż aktualnie używana jest wyłącznie nowa cześć, która została dobudowana dużo później. Pozostałość jest w remoncie.

- To może powinniśmy i tam się wybrać. - zaproponował Christopher - Spróbuję porozmawiać z dyrektorem muzeum, czy miałby coś przeciwko naszemu rozglądnięciu się nieco.

- Dobry pomysł. - zgodziła się pozostała dwójka. Pożegnali bibliotekarza i opuścili budynek, udając się w kierunku muzeum. Dyrektor okazał się wyjątkowo sympatycznym człowiekiem i kiedy usłyszał, że chodzi tylko o rodzinne dokumenty zaginione w czasie wojny jak powiedział mu Christopher postanowił nie robić wielkich trudności. Zaprowadził ich do starej części oznajmiając:

- To tutaj. Ale nie sądzę, żeby udało się wam coś znaleźć, gdyż budynek był już przy różnych okazjach penetrowany. Ale jeśli chcecie to możecie rozejrzeć się.

W istocie miał rację po tym jak zabrano stąd wszelkie meble ilość możliwych miejsc do ukrycia takich rozmiarów przedmiotu jaki pojawił się we śnie znacznie zmalała. W końcu musieli przyznać, że rzeczywiście nic tutaj nie było i już mieli opuścić budynek, gdy coś skłoniło Petrę, aby podeszła do jednej ze ścian. W dość niepozornym, nie rzucającym się w oczy miejscu zauważyła zadrapanie w kształcie znanej jej ze snu runy Perthro. Zaczęła dokładnie badać to miejsce. Inni zaciekawienie podeszli do niej.

- Co tam masz? - zapytał Christopher. Petra nie odpowiedziała od razu oglądając kamienne płyty, z których zbudowana była w tym pomieszczeniu podłoga.

- Czy dałoby się to czymś podważyć? - zapytała wskazując na jedną.

- Nie wiem. - oznajmił dyrektor muzeum - Ale tu gdzieś powinny być narzędzia zostawione przez robotników.

Oddalił się wracając po chwili z metalowym prętem. Kiedy mężczyźni spróbowali mimo upływu wieków płyta okazała się ruchoma i dość szybko udało się ją usunąć. W środku oczom zaskoczonych ludzi ukazała się nisza z dość dużą metalową kasetką.

- Weźmy ją do mojego biura i tam obejrzymy. - zaproponował dyrektor muzeum. Kiwnęli potakująco głowami, a Petra wyciągnęła znalezisko. Nie posiadali klucza, więc ostatecznie zdecydowali się wyłamać zamek. W środku znajdował się medalion, który Petra widziała we śnie, list i wielka pożółkła księga. Zaczęli z zainteresowaniem to oglądać. Z pomocą dyrektora muzeum udało im się nieco rozszyfrować co zawierał list. Były to spisane w pośpiechu słowa Heather Lackwood skierowane do jej potomków i spadkobierców, do których na podstawie zawartych w nich informacji należała rodzina Petry. Zmarła wierzyła, że ktoś z nich odnajdzie kiedyś tą kasetkę. Kiedy Petra sięgnęła po księgę i otworzyła ją zaskoczona ujrzała bogaty zbiór na temat ziołolecznictwa, run i różnych magicznych rytuałów. Gdy ją przeglądała odniosła wrażenie, że jej przodkini Heather uśmiech się z zadowoleniem.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.