Opowiadanie
Runiczne Opowieści
Raidho
Autor: | Tamaya |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fantasy |
Dodany: | 2005-08-17 21:18:50 |
Aktualizowany: | 2005-08-17 21:18:50 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Leśni przyjaciele
Wiedzę i mądrość najlepiej jest zdobywać przez podróże
Książki to nie wszystko.
Trzeba podróżować, aby zdobywać doświadczenie,
W którym jest zawarta prawdziwa mądrość wszechświata.
Małe jest wielkim
Drobne jest ważnym.
Nic nie jest bez znaczenia,
Bo wszystko ma wartość
Więc tego trzeba szukać wszędzie.
- Doskonały dzień na wycieczkę, Anturius, nie sądzisz? - Eidyka z radosną beztroską w głosie zwróciła się do swojego śnieżnobiałego ptasiego wierzchowca. Była młodziutką niezwykle żywiołową nastolatką o sięgających ramion złocistoblond włosach i widniejącym na czole znakiem runy Raidho. Miała na sobie jasną krótką tunikę zebraną w pasie i spiętą na lewym ramieniu klamrą. Jej szczególne zamiłowanie do muzyki zdradzała trzymana w ręce złocista harfa, z którą rzadko się rozstawała. Teraz szybowała w przestworzach na wielkim śnieżnobiałym ptaku będącym nie tylko wierzchowcem, ale także jej przyjacielem. Anturius odwrócił w kierunku dziewczynki swoją głowę i spojrzał na nią z nutą powagi w swoich niezwykłych oczach.
- Znów ci się udało urwać z lekcji. Centaur Elmir zbyt dużo ci pobłaża. Prawie owinęłaś go wokół palca. - zauważył - Gdyby twoi rodzice o tym wiedzieli na pewno nie byliby tacy zadowoleni. Jak ci idą postępy w nauce?
- Och, daj spokój. - odpowiedziała Eidyka - Wcale nie uciekłam z lekcji tylko poprosiłam wuja Elmira o ich skrócenie. Zresztą magii mogę się też uczyć poznając mieszkańców Lasu Salamo, gdzie właśnie lecimy.
- Chciałbym to widzieć. - odpowiedział Anturius, a w jego głosie dało się słyszeć rozbawienie - Jak zwykle będziesz zgłębiać tajniki gry na harfie u królowej Elisander.
- Czyż w muzyce mieszkańców Salamo nie ma magii? - zapytała Eidyka przebiegle - Nie zapominaj kim jest moja matka. Sadzę, że ojciec nie będzie miał nic przeciwko temu, że zgłębiam wiedzę o swoich korzeniach. To również jest nauka.
- Tak. - przyznał Anturius - Umiesz stawiać na swoim zupełnie jak twój ojciec. Jednak lepiej żebyśmy zdążyli wrócić do Podniebnej Cytadeli przed jego powrotem.
- Ależ nie martw się o to. - odpowiedziała Eidyka - Przecież to nie pierwsza taka nasza wyprawa.
- I pewnie nie ostatnia - westchnął Anturius.
Ojciec Eidyki był poważnym dostojnym mędrcem z długą siwą brodą, mieszkającym w Podniebnej Cytadeli, gdzie zajmował się astrologią. Pojął on za żonę rusałkę, którą poznał podczas jednej ze swoich podróży i z tego właśnie związku narodziła się Eidyka, która gdy nieco podrosła została powierzona opiece również dostojnego centaura Elmira. Był on nauczycielem historii i magii jednak w odróżnieniu od ojca dziewczynki traktował ją bardziej ulgowo i kiedy jej ojciec był nieobecny pozwalał na te wycieczki uważając, że nieco odpoczynku od intensywnej nauki jej nie zaszkodzi zwłaszcza, że miała tak wiele po matce.
Eidyka spojrzała w dół. Pod nimi rozciągał się wspaniały zielony Las Salamo przecięty błękitną wstęgą rzeki. Dziewczynka uśmiechnęła się na myśl o czekających tam na nią przyjaciołach. Rozmarzona wyobrażała sobie piękną driadę Elisander z kwiatowym wiankiem na głowie będącą władczynią lasu oraz satyra Eriksa z czarnymi kręconymi włosami, z których sterczały różki i nogami zakończonymi kopytami. Przypomniał się jej również jelonek Kres. Już się nie mogła doczekać, kiedy ich wszystkich zobaczy. Anturius zniżył lot kierując się w stronę uroczego zakątka, gdzie nad leśnym jeziorem wznosił się wielki rozłożysty dąb. Z daleka Eidyka dojrzała czekającą tam królową Elisander i zamachała do niej radośnie. Po chwili witały się już jak stare dobre przyjaciółki.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.