Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Ariel's Diary 4 - Paradise

Nadzieja nie dla mnie

Autor:Ariel-chan
Dodany:2005-08-18 00:26:12
Aktualizowany:2005-08-18 00:26:12


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

"ARIEL'S DIARY"

Część Czwarta: Paradise

Rozdział szósty: Nadzieja nie dla mnie*


Mazoku ochłonął. W końcu, po paru minutach bezsensownego latania wte i wewtę, uspokoił się i zatrzymał.

Kieł już na niego czekał... Zniecierpliwiony, zdenerwowany... choć jednak pełen optymizmu i nadziei... Nadziei, która zniknęła z jego twarzy wraz z teleportującym się tuż przed nim Mazokiem... Cień zasłaniający "mazokowskie" oczy nie wróżył niczego dobrego...** (**Chyba wszyscy dobrze wiedzą, co znaczą 'niewidoczne' oczy w A&M?)

- Xe... Xellos-san?

Kiba już wiedział, że coś jest nie tak. Nie było JEJ z nim.

- Xellos-san? - powtórzył Kiba. - Gdzie jest...?

Xellos pokręcił głową.

- Przykro mi... - powiedział Mazoku, ale jego oczy nadal były niewidzialne. - Przykro mi, ale.. Ona nie przyjdzie...

Niebieskie oczy wilka rozszerzyły się ze zdziwienia.

W pierwszej chwili Kiba nie wiedział, co o tym myśleć, dopiero w drugiej dotarło do niego znaczenie słów kapłana.

- Jak to... nie przyjdzie?

Xellos pokręcił ponownie głową i odwrócił się, jakby zamierzał na tym zakończyć rozmowę. Kiba, jednak, nie chciał tak łatwo dać za wygraną...

- Czekaj, Xellos-san! - krzyknął. - Co to znaczy "nie przyjdzie"?!

- To, co powiedziałem... Ariel nie przyjdzie...

- Ależ, dlaczego?! Co ty jej powiedziałeś, Xellos-san?!

Mazoku odwrócił się spowrotem w jego stronę, z tym że tym razem... fioletowe oczy kapłana lśniły szmaragdowym blaskiem.

- Ariel-san nie będzie ryzykować życia, przychodząc tutaj i stawiając czoła samemu Hellmasterowi.

- Ona... tak ci powiedziała?

- Nieważne, co powiedziała, ważne, że JA nie pozwolę jej spotkać się z Fibrizem-sama...

- Ależ..... Xellos-san.... - oczy Kiby zaszkliły się. - Okłamałeś ją, tak? Okłamałeś ją, zgadza się?!

- Może tak, może nie... - odparł typowo neutralnym stwierdzeniem Mazoku. - Skąd wiesz, Kiba-san, może Ariel rzeczywiście nie ma odwagi ryzykować dla was życia...?

- Nie ma... odwagi? Ona? Po tym, co mówiła...?

- Ludzie mają prawo zmienić zdanie... Cóż... - odwrócił się spowrotem. - Radzę znaleźć innego naiwniaka, Kiba-san... Powodzenia...

- Ależ, Xellos-san.... Błagam cię, co ja mam zrobić...? - Kiba upadł na kolana, zrezygnowany i załamany. - Jeżeli nie Ariel-san, nie ma... nie ma już dla mnie żadnej nadziei!

- Tak, dokładnie tak, Kiba-san... - potwierdził beznamiętnie Xellos. - Nadzieja nie dla ciebie, Kiba-san...

"Horoskopy mówią, że ułoży się,

Chyba nie mnie, mnie, chyba nie (Chyba nie mnie!)

W życiu tylko jeden cud, już nie będzie go,

Wargi gryźć do samej krwi, z bólu w niebo wyć........"

- Xellos-san, błagam cię... - Kiba nie ustępował. - Sprowadź ją tu.... Naprawdę nie obchodzi cię to, co się z nami stanie?

- Ależ, obchodzi, drogi Kle... Ale jeszcze bardziej obchodzi mnie ta dziewczyna... - tu zabłyszczały mazokowskie oczy, choć Kiba tego nie widział.

- Ale...

- Nie ma sensu ta rozmowa, Kiba-san... Wiesz, że nie zmienię zdania. I proszę wstać z tych klęczek...

- Żadnej litości, Xellos-san?

- Żadnej... Nie jestem człowiekiem, żeby mieć wyrzuty sumienia... Kiba-san... - na tym Xellos postanowił uciąć rozmowę. - "Ach, wykończą mnie te grzeczności... - przemknęło mu jeszcze przez myśl. - Dlaczego jestem taki... grzeczny? Aa... no tak, Japończycy kłanianie się mają we krwi...'' - ukłoniwszy się, 'zwinął manatki' (znaczy siebie ^^) i zniknął...

Kiba wcale nie płakał... Miał tylko lekko szkliste oczka... <_> Normalnie nigdy nie poniżyłby się w ten sposób, nie błagałby człowieka o pomoc... (Możemy pominąć szczegół, że Xelli nie jest człowiekiem, wiadomo o co chodzi ^.6 )

- Xellos-san... <__> - szepnął, przybierając na powrót postać śnieżnobiałego wilka.

Kieł rozumiał powody kapłana, dlatego nie miał mu za złe odmowy, jednakże... zawiódł się na nim... Myślał, że mimo, iż jest Mazokiem, potrafi wykazać się choć odrobiną ludzkich uczuć. A, i przede wszystkim... z pewnością okłamał Ariel. Że już o uszczerbku na dumie wilka nie wspominając.

''No cóż, Kieł, chyba będziesz musiał wyrzucić dumę do kosza, jeśli chcesz uratować przyjaciół..." - ostatnia myśl wilka, zanim wskoczył do portalu między wymiarowego, aby szukać pomocy gdzie indziej.

Xelli zatrzymał się gdzieś pomiędzy światami, w samym środku portalu między wymiarowego. Niewiele osób tak potrafi, więc Mazoku wykorzystał tą zdolność, aby schować się na moment przed całym... a raczej przed wszystkimi światami. Wiedział, że tutaj nikt go nie odnajdzie. Nikt nie zobaczy jego łez.

"Nie jestem człowiekiem, żeby mieć wyrzuty sumienia, phi... Tylko skoro tak, to dlaczego je mam? Dlaczego teraz wydaje mi się, jakby cały, jeden świat miał mi się zawalić na głowę ? Przecież jeśli tym wilkom coś się stanie... to będzie moja wina... I ona nigdy mi tego nie daruje... Ale z drugiej strony... jeśli jej by się coś stało... Ja nigdy bym sobie tego nie wybaczył... Ot co, konflikt moralny... I tak źle, i tak źle... Co w zasadzie mnie zmusiło...?"

Właśnie, Xelli, może się w końcu dowiemy, co tam się tak naprawdę wydarzyło, he?

"Niech będzie..."

To ja mówię "niech będzie" i oddaję ci narrację!

"Przeanalizujmy wszystko jeszcze raz..."

Jak wiadomo, wszystko zaczęło się, gdy zmasakrowany z leksza Kiba, zjawił się u nas (<=Tzn. u mnie... - dop. Ariel) z prośbą o pomoc. Ja i Nuriko, zostawiając Arielcię pod opieką pana Sakumy, bez wahania ruszyliśmy z odsieczą (Taa, jasne, "bez wahania..." - dop. Ariel ><0). Kiedy dotarliśmy na miejsce, czyli do wymiaru "Wolf's Rain", zastał nas nie za ciekawy widok... Świat, który wedle Kiby, pierwotnie wyglądał jak najprawdziwszy "raj", zamienił się w zniszczone, ciemne pustkowie, roztaczające niezwykle nieprzyjemną (jak dla kogo... ale mówię z waszego punktu widzenia... ^^) aurę.

- Rany boskie, a tu co się stało??? O.O - pamiętam reakcję Nuriego.

- A coś ty myślał? - i swoją odpowiedź.

(Ty masz nie "pamiętać", tylko normalnie "opowiadać!!! - dop. Ariel ><)

(Kuźwa, Ariel, jak mi się nie przestaniesz wtrącać!!!!)

(Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie! ^^)

(Ale ja nie jestem żaden "Kuba", ani tym bardziej z żadnym "Bogiem" nie mam nic wspólnego!!!)

(A... no fakt... No to sorry... ^^)

Dobra, to na czym to stanąłem? Na pewno nie palcach, więc...

Aa, włacha... Już wiem. ^^

Coś mi nie grało. Rzeczywiście, wyczuwałem jakąś nieprzyjazną energię, ale za Chiny Ludowe nie pasowało mi to z Hellmasterem. Fakt, Fibrizo-sama znajdował się w tym wymiarze, jednak nie wyglądało mi na to, aby to pustkowie było jego sprawką. Jestem Mazokiem, to chyba umiem odróżnić robotę swojego od nie swojego, co? W związku z tym, powiedziałem do Nuriego:

- Nuriko-kun, lepiej będzie jeśli poszukasz przyczynę tego bałaganu.

- Ja? Przecież wszyscy idziemy do Hellmastera! Co nie, Kiba-san? Gdzie ten Hellmaster?

- Tam! - Kiba wskazał na czarną fortecę, znajdującą się parę kilometrów na wschód, jednak na tyle wielką, aby spokojnie móc ją dostrzec z ich położenia...

- A no faktycznie, nie zauważyłem! ^^ - no dobra, Nuriko nie zauważyłby słonia w składzie porcelany ><0

- Nie o Hellmasterze mówię, Nuriko-idioto, coś innego jest przyczyną tego burdelu...

- Coś innego? - Nuriko wybałuszył na mnie gały; Kiba również, choć wcale nie wybałuszał ^^

- Tak, nie wiem, co to jest, ale to coś nadal działa, więc leć i jak najszybciej to znajdź!

- A... jak to znajdę, to co mam z tym zrobić??? O.O

- Nie wiem, możesz posiekać i zjeść..... Nie, no... Żartuję, nic nie rób, nie narażaj się niepotrzebnie, po prostu, wyczaj, co to jest i wracaj.

- Właściwie... chciałem zobaczyć Hellmasterka, ale... niech ci będzie... - wzruszył ramionami i poleciał. - "Kuźwa, jak by nie był Mazokiem, to bym mu pokazał... Zawsze musi się rządzić.... ><"

- Słyszałem to! ><0

- Ekhem... Poskarżę Arielci, że jeszcze nie oduczyłeś się tego głupiego nawyku!!!!! - wrzasnął Nuri.

- Ee.... Nic nie słyszałem, nic nie słyszałem! ^^0

Kiba-san znowu "wybałuszył" (czytaj: spojrzał ^^) na mnie gały.

- No co? - spytałem z uśmiechem od ucha do ucha. - Arielcia zabrania mi czytania w myślach.

- Acha... A ty się jej słuchasz... ^^0

- A no, powiedzmy... Dziewczyna ma posłuch ^^

- Więc... jednak dobrze wybrałem...

- Ha? - nie sczaiłem.

- Nic, nic..

Wtedy nie sczaiłem bazy, ale z perspektywy czasu....

W ten sposób (sam nie wiem, czy specjalnie, czy nie) pozbyłem się Nuriego i razem z Kłem ruszyliśmy w kierunku zamku... Po pięciu sekundach ^^, na które zeszła mi teleportacja... ^^ znaleźliśmy się przed bramą i na podeście, pod którym znajdowała się fosa... z krokodylami. (<=Jasne, Xelli, ty i ta twoja bujna wyobraźnia... Sorki, ale tym razem przesadziłeś... - dop. Ariel)

(Ale kiedy ja nie żartuję, Ariel-chan, spytaj Kiby, seryjnie były krokodyle! Co nie, Kiba-san?)

(Nie za bardzo, Xellos-san... To chyba były aligatory.... - dop. Kiba)

(Acha... ^^0)

(<Kadup> - tutaj GLEBA w wykonaniu Ariel)

No, no, no, Fibrizo-sama nieźle się tu urządził, pomyślałem wtedy, z tym, że nie widzę, a raczej, nie czuję żadnych strażników. Gadów nie liczyłem, urocze takie stworzonka, niby komu miałyby zaszkodzić? ^^

Po chwili dopiero skapłem się, dlaczego nie ma strażników. Wokół zamku rozpostarty był Kekkai, (<=Magiczna Bariera, jakby ktoś nie wiedział) odporny zarówno na magię śmiertelników, jak i... wszelkiego rodzaju "nieśmiertelników", do których, oczywiście, i ja się zaliczam. Fibrizo-sama spodziewał się odsieczy z innych wymiarów, dlatego uodpornił Kekkaia nie tylko na rodzimą magię z naszego wymiaru. Jednym słowem, uniwersalis Kekkais... ^^ (<= Znaczy, "uniwersalny Kekkai" ^^)

No to dupa, pomyślałem, nie dostaniemy się. Tylko w takim razie, jakim cudem wilki dostały się do środka...? Już chciałem o to zapytać, gdy nagle rozległ się zgrzyt i brama otwarła się sama...

(Podest pod którym znajdowała się woda z aligatorami był już położony, więc pozostawała tylko kwestia bramy ^^) Fajnie, farcik czy co? Raczej "czy co", gdyż...

- Wtedy też tak było... - powiedział Kiba.

- Zaproszenie, tak? - nie chcę się chwalić, ale... tu ślepka mi zabłyszczały (<=Po czym zaraz je zamknąłem! ^^)

Skoro Fibrizo-sama prosi, nie ma na co czekać. Weszliśmy do środka. Fajnie, tylko którędy teraz?

Jedne schody prowadzą na dół, jedne do góry, jedne drzwi... O, otwierają się! Teraz to już ewidentnie zaproszenie. Kieł znów potwierdził, że "wtedy było tak samo". Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie spodziewałem się Fibriza-sama wygodnie usadowionego na jakimś tronie. Nie wiele się pomyliłem..... Jakież to oczywiste, wszyscy Lordowie lubią tak robić... ><0

Hellmaster Fibrizo, na oko 8-letni chłopczyk z żółtymi oczami i długimi, granatowymi włosami, siedział na fotelu przy stole i popijał ulubiony chyba trunek Mazoków. Nie powiem co to było, bo aż mi się szkoda robi, że mnie nie poczęstował, powiem tylko, że było to czerwone i niezwykle nie pasujące do wizerunku małego dziecka.

- To on! - usłyszałem gdzieś głos Kiby, ale w tamtej chwili... nie docierało nic do mnie. Kiedy zobaczyłem Hellmastera (żywego ^^), poczułem się jakbym cofnął się w czasie i spowrotem był na usługach tegoż Lorda. Chciałem nawet uklęknąć przed nim i... tak też zrobiłem, ale wcale nie dlatego, że na moment straciłem rozum ( <=Jak na "na moment", to "na moment"), tylko dlatego, że tak wypadało.

- Hellmaster-sama... - powiedziałem, spuszczając głowę ; Kiba znowu nie lada się zdziwił, ale nic nie powiedział... Chyba najprościej w świecie mi ufał...

- Xellos Metallium... - powiedział Fibrizo, jakby chciał oznajmić sobie z kim ma do czynienia. - Dawno się nie widzieliśmy... Druhu... - nie zareagowałem na ostatnie. Znam Hellmastera-sama zbyt dobrze.

- Tak, w rzeczy samej, Fibrizo-sama... Co cię sprowadza, panie? - zapytałem, otwierając oczy.

- Chyba ja powinienem o to zapytać, Beastpriest...

Nie zareagowałem nawet na swój "przydomek"... Ani mnie to ziębiło, ani grzało, jak nazywał mnie Fibrizo. A przynajmniej... nauczyłem się na tyle ukrywać swoje uczucia, aby żaden Mazoku nie wyczuł, że... naprawdę je posiadam.

- I bardzo proszę, wstać, Xellosie, nie jesteś moim podwładnym, abyś musiał przede mną klękać.

Pokłoniłem się jeszcze i wstałem.

- Zgadza się... - potwierdziłem. - Uznałem tylko, że niegrzecznie byłoby postąpić inaczej.

- Twoje maniery mnie zadziwiają, Xellosie. Zellas nieźle cię wychowała.

- Nie chcę być nieuprzejmy, Fibrizo-sama, ale... dla ciebie, przynajmniej... "Zellas-san"... proszę... - dodałem jeszcze na wszelki wypadek. Jeżeli Fibrizo uważa mnie za dobrze wychowanego Mazoka, to... ma rację ^^

Fibrizo uśmiechnął się...

- Niech będzie, Beastpriest.

Kiba zbaraniał i to do kwadratu, choć nie było po nim widać. To Mazoku takie potrafią być dla siebie miłe, pomyślał. Wprawdzie, Fibrizo był dla wilczków równie uprzejmy, jednak Kiba chyba po prostu był wtedy zbyt rozwścieczony, aby to zauważyć.

- No więc... - postanowiłem przejść do rzeczy. - Przychodzę w imieniu tego młodego człowieka... - kiwnąłem na Kibę.

- Młodego człowieka? - złote oczy Fibriza rozszerzyły się. - Ja widzę tylko białego, szczerzącego kły kundla.

Wilk jeszcze bardziej obnażył zęby i warknął.

- Nie wnerw, Kiba-san... - Xellos (czyli ja ^^) ruchem ręki nakazał wilkowi spokój. - Bardzo pana proszę o nie obrażanie pana Kła, śnieżnobiałego wilka, a nie żadnego kundla....

- Dobrze, Xellos... - przerwał mu Fibrizo. - Doskonale wiesz, że nie o tego psa chodzi... - Tutaj kolejne warknięcie. - Ani nie ciebie się spodziewałem, Xellos.

- Nie? >_<

- Oczywiście, Xellos... JĄ przyprowadź.

- JĄ? - otwarte oczy zalśniły.

- Tak, Xellosie, JĄ chcę.

- To znaczy... kogo? - oczywiście, udawałem Greka ^.6

- Nie udawaj Greka, Xellosie Metallium, bo jesteś co najwyżej Japończykiem...

- Wcale nie udaję Greka... ^^ - najwyraźniej połapał się, że udaję Greka.

- W takim razie powiem jasno i wyraźnie... Chcę ARIEL. Tsukino Ariel-chan, przyprowadź ją tu.

Za przeproszeniem, prawie szlag mnie trafił. Nie żebym się tego nie spodziewał, ale... Fibrizo musi mieć jednak nierówno pod sufitem, skoro wyskakuje z takim "widzimisiem". Fioletowe tęczówki zalśniły ponownie i zwęziły się jak u kota. W ogóle oczu nie zamykałem i może dlatego Kiba-san patrzył na mnie choby jak na jakiegoś kosmitę.

- Właśnie... Myślisz, że dlaczego cię puściłem, panie wilczku? - Fibrizo zwrócił się do Kła. - Byłem pewien, że zwrócisz się do tej dziewczyny, która, nieobojętna na krzywdy wyrządzane... - przy ostatnim zrobił pauzę. - ...przyjaciołom, zjawi się tutaj wraz z Xellosem i tym duchem z, bodajże, Yuugowskiego wymiaru.

- Tu draniu... - warknął Kiba, gotów się na niego rzucić. - Co zrobiłeś z moimi przyjaciółmi?!

- Spokojnie, Kiba-san... - uspokajałem go ponownie. - Więc... - powiedziałem spokojnie do Fibriego. - Pułapka na Ariel-chan, tak? I nie tylko na nią, również na mnie i... nawet na Nuriego?!

- Chodzi przede wszystkim o dziewczynę, ale... nie tylko. I nie tylko wasza trójka się tu liczy...

- Rozumiem... - powiedziałem ku zdumieniu Fibriza. - Kibę i jego przyjaciół również w to wplątałeś...

- Cha cha cha... - zaśmiał się, ku jeszcze większemu, mojemu zdziwieniu, Hellmaster. - Kieł-san i pozostałe wilczki to już swoją drogą... Znaleźli się w centrum wydarzeń, jak mniemam, zupełnie przypadkowo.

- Co zrobiłeś, cholero, z moimi przyjaciółmi!? - ryknął Kiba, który już w tym momencie nie wytrzymał. - Gdzie oni są?

- Och, co za maniery, Kieł-san, jesteś w bardzo gorącej wodzie kąpany... - odparł jak najbardziej spokojnie Fibrizo. - Chociaż, w sumie nie dziwię ci się...

- Proszę odpowiedzieć na jego pytanie... Fibrizo-sama...

- Ze względu na Xellosa... - tutaj ukłon w kierunku Mazoka. - Nie musisz się martwić, drogi Kieł-san, pańskim przyjaciołom nic nie jest... Przynajmniej na razie, gdyż... Z tego co mi wiadomo, nie są nam do niczego potrzebni...

- Tyyyy....... - zawarczał wilk.

- Czekaj... - zatrzymałem porywczego Kibę, zanim zrobiłby coś, czego by później żałował. - Nie uwolnisz ich?

- Dopóki nie zobaczę dziewczyny...

- A ja... - w mazokowskich oczach pojawiła się nutka złości (do tej pory wcale się nie denerwowałem!) - ...Nie przyprowadzę jej, dopóki nie powiesz... czego od niej chcesz?!

- Sore wa... himitsu desu! - Fibrizo mrugnął okiem.

- Fibrizo-sama... - powiedziałem twardo.

- Nie żartuję, Xellosie. Dowiesz się... chociaż nie, dowie się Arielcia, kiedy tutaj przyjdzie...

- Nie "Arielcia", Fibrizo-sama... - warknąłem, prawie już wyprowadzony z równowagi.

- Słuchaj, Xellos... Nie mogę ci powiedzieć, co zamierzam, gdyż... sam tak do końca nie wiem, ale... Wcale nie powiedziałem, że stanie jej się krzywda... Nie zrobiłem krzywdy wilkom i z mojej strony jej również nie będzie groziło żadne niebezpieczeństwo. Po prostu ją tu przyprowadź.

- I ja niby mam ci wierzyć, że moim przyjaciołom nic nie jest!?

- Proszę bardzo, Kieł-san... - Hellmaster wykonał ruch prawą ręką i tuż przed nimi pojawił się holograficzny obraz.

- Hige! Tsume! Toboe! - Kiba wykrzyczał imiona swoich przyjaciół, którzy może i byli trochę poturbowani, ale widać było, że nic poważnego im się nie stało.

- Nie słyszą cię, ale... Zapewniam, Kieł-san, są pod dobrą opieką, nawet jeść dostały...

- Hellmaster-sama... Możesz przysiąc, że... jeśli ją przyprowadzę, nie stanie jej się krzywda?

- Naturalnie... ja mogę przysiąc...

- W takim razie, ostatnie pytanie. Doprowadzisz ich Raj spowrotem do stanu używalności? Możesz to obiecać?

Fibrizo pokręcił głową.

- Niestety... - rzekł. - W tym stanie wasz Wilczy Raj jest moim małym, Mazokowskim Piekłem... Zresztą... Nie potrafię tego zrobić...

- Jak to? Chcesz powiedzieć, że to jednak... nie twoja sprawka? - ha, chyba miałem rację...

- Hai... - potwierdził. - Kiedy się tu zjawiłem... tak już było... - rozstawił ręce - I nie mam pojęcia, co lub kto jest za to odpowiedzialny...

- Kłamiesz!!!!! - ryknął wściekły Kiba i rzucił się w jego stronę...

- Kiba-san, nie!!! - krzyknąłem, lecz było już za późno; Kieł odbił się od Kekkai'a otaczającego Fibriza. - Kiba-san... - podleciałem do niego; nic mu się nie stało, wstał prawie momentalnie. - Mogłem od razu mówić, że ma rozstawiony Kekkai, wybacz, Kiba-san...

- Nie szkodzi, Xellos-san... - szepnął Kiba, po czym krzyknął do Hellmastera: - Kłamiesz! Przecież mówiłeś, że to ty zmieniłeś nasz Raj...

- Głupi wilczku... Kłamałem..... - uśmiechnął się Fibrizo. - Wtedy kłamałem...

- A teraz niby mówisz prawdę?!

- Wierz lub nie, Kieł-san... Xellos-san na pewno mi wierzy... Prawda?

Zbliżenie na twarz kapłana.

- Oczywiście... - chyba zmęczyły mnie te otwarte oczy... ^^

- Xe... Xellos-san! Jak możesz......

- Kiba-san, proszę, nie zrozum mnie źle. Fibrizo-sama jest Lordem z mojego wymiaru i chyba... nie mam powodu, żeby panu nie ufać... - pokłoniłem się przed nim.

- Więc... mam rozumieć, że przyprowadzisz dziewczynę?

- Ariel sama zdecyduje.

- Czekam z niecierpliwością.

Zabraliśmy się stamtąd.

Nuriko wprawdzie znalazł coś dziwnego, ale wtedy nie zwróciłem już na to uwagi. Cokolwiek by to nie było, jeśli nie Fibrizo, to Ariel się tego pozbędzie.

W tamtej chwili rzeczywiście zamierzałem przyprowadzić Ariel. Ale...

Jeszcze raz spojrzałem na Kekkai'a, otaczającego zamek... I nagle to do mnie dotarło.

Jak mogłem być taki niepojęty!? Taki głupi?! Jak mogłem nie zrozumieć?!

Przecież... Fibrizo nie mógł zrobić "uniwersalnego Kekkai'a" w pojedynkę...!!! Żeby zrobić coś takiego potrzebne są przynajmniej dwie, różne siły, pochodzące z dwóch, różnych wymiarów! A to oznacza... że Hellmaster nie jest sam......!!!!!

Rety, jaki ty jesteś głupi, wystarczyło pomyśleć! Zastanowić się przez moment!

Fibrizo dawał mi to do zrozumienia!

"Z tego co MI wiadomo, nie są NAM do niczego potrzebni" - nie dość, że powiedział jasno i wyraźnie "NAM", to jeszcze dodawał słowo "MNIE ("MI"), które już w ogóle powinno dać mi do myślenia!

"...Jak mniemam..." "...Sam tak do końca nie wiem..."

Widocznie Fibrizo seryjnie nic nie wie, a za zmasakrowanie Raju wilków odpowiedzialna jest właśnie ta druga osoba!

Nawet po odkryciu powyższego, byłem jeszcze zdolny lecieć po Ariel, ale... Dotarła do mnie kolejna prawda...

"...z MOJEJ strony..."

"...JA mogę przysiąc..."

Z JEGO strony nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo...

ON może przysiąc, że nie stanie jej się krzywda... JASNA CHOLERA, jasne, że ON może, ale za tą drugą osobę odpowiadać NIE może!!!!! Widocznie tak naprawdę Fibrizo nie ma w tym większego interesu, skoro daje mu do zrozumienia, że dziewczynie będzie groziło jakieś niebezpieczeństwo!!

Niestety, ale to przesądziło sprawę...

Gdyby chodziło tylko o Fibriza...

Ale nie chodziło TYLKO o Fibriza, chodziło o jeszcze kogoś... I ze względu na tą drugą osobę, postanowiłem jeszcze raz (a raczej... po raz nie wiadomo który) zdradzić swoich przyjaciół... i nie ryzykować życia tej, na której życiu tak bardzo mi zależało... Ja wiem... Ja wiem, że wy nigdy tego nie zrozumiecie, wiem, że nigdy mi nie wybaczycie... Ale ja wcale nie proszę o wybaczenie, wcale mi na tym nie zależy... Proszę tylko o zrozumienie... Tylko o to...

WASZ XELLOS METALLIUM (Zastępujący Arielcię, tym razem na jej życzenie, więc nie będzie miał przerąbane)


Oj, Xelli, chlip... chlip... Jasne, że ci wybaczam... chlip... <SMAAAAARK>

Teraz dopiero wszystko rozumiem....... <_ _> - dop. Ariel


Koniec rozdziału szóstego

Części czwartej

Ciąg Dalszy Nastąpi.


P.S.* "Nadzieja nie dla mnie" - piosenka Ani Wyszkoni i "Łez". ^^

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.