Opowiadanie
In the End
...gdy trwa długo...
Autor: | Saluchna |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy |
Dodany: | 2005-09-14 22:01:28 |
Aktualizowany: | 2005-09-14 22:01:28 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
In the end, część 2
...gdy trwa długo...
Wieczorem miasteczko Tarian wyglądało ładniej niż za dnia. Cienie ukrywały zniszczone domy i brudne ulice. Patrząca przez okno blondwłosa kobieta westchnęła cicho. Kolejny dzień dobiega końca. Ile to juz czasu? Rok? Tak długo jest sama....Kilka razy złapała się na podświadomej chęci ucieczki. Za każdym razem myślała o sklepie i na kilka dni jej przechodziło. Sklep. Wielki niewypał. Kto w takim miejscu kupi porcelanę? Dlaczego prędzej o tym nie pomyślała? Ledwo stać ją na wypłaty dla asystentki. Ale tylko dzięki niej mogła teraz spokojnie siedzieć przy oknie.
Zastępowała ją za ladą kiedy sama miała dość. Jak dzisiaj. I tak nikt nie przyjdzie.
Młoda dziewczyna siedząca za ladą w małym sklepiku z porcelaną poruszyła się nerwowo. Ile jeszcze? Pół godziny. Za pół godziny szefowa przyjdzie zamknąć sklep i zabrać utarg. Phi. Pięć sztuk złota w ciągu jednego dnia. Że szefowej się jeszcze chce ciągnąć ten interes. Po zapłaceniu rachunków zostaje śmieszna suma. Pół godziny...Już nikt nie wejdzie nawet popatrzeć...Ale kiedy się czegoś nie spodziewasz...
- Dobry wieczór.- odwróciła się w stronę wejścia. Przy wejściu stał jakiś facet. Rozglądał się po sklepie.
- Ile kosztuje tamta filiżanka?- wskazał na najdroższą filiżankę w sklepie, o która nawet nikt nie pytał. Ucieszyła się. Może kupi? Nie wygląda na biednego. Szefowa by się ucieszyła.
- Czterysta sztuk złota, proszę pana. Ma pan bardzo dobry gust!
- Dzięki ^^
Przez chwilę patrzył na filiżankę.
- Wezmę dwie...albo nie, trzy ^^
- Trzy? o_O
- Nie macie tylu?
- Mamy, oczywiście! Zapakować?
- Jeśli można ^^
Szybko poszła do szefowej. Najdroższe pozycje trzymała w domu. Kiedy weszła, szefowa stała jak zwykle przy oknie.
- Proszę pani...
- Już zamykamy? Przepraszam, zamyśliłam się...
- Nie o to chodzi, potrzebuję trzech filiżanek, tych za czterysta.
- CO?? Ktoś chce je kupić?? Trzy na raz???
- No ^^
- Zaczekaj, sama go obsłużę...
Pobiegła do sklepu. Tysiąc dwieście! Tyle nie zarabia w miesiąc! Nareszcie będzie ją stac na dodanie działu z maczugami! Tylko czy ten klient jeszcze czeka? Trochę to trwało...Kiedy weszła do sklepu, zobaczyła...
- NAMAGOMI!!!! CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ!!! STRASZYSZ MI KLIENTÓW!
- Mi tez miło cię widzieć ^^"
- Był tu klientem który chciał kupić trzy filiżanki!! MÓW GDZIE POSZEDŁ!!!
- To ja ^^ Ładne są ^^
- TY???!!! TOBIE NIE SPRZEDAM!!!!!
- No wiesz... ^^""
Spróbowała się trochę uspokoić. Nie może się tak denerwować...Ale już miała nadzieję na sprzedanie tych filiżanek, a tu ten...Zawsze musi ją denerwować! Wyszła na idiotkę na oczach swojej pracownicy! Musi się odpłacić...
- Dobra, sprzedam ci...za tysiąc sztuka!
- Okej ^^
- ....
- Sprzedajesz czy nie?
- Proszę! $_$
- .....
Szybkim ruchem wcisnęła mu filiżanki i zgarnęła pieniądze, które położył na ladzie. Pieniądz to pieniądz! Zaśmiała się w duchu. Nabiera przyzwyczajeń Liny. Niedługo zacznie jeść jak ona.
Spojrzała na Xellosa. Powoli wychodził ze sklepu. Kiedy zaświtała jej nadzieja, że się go pozbyła, odwrócił się. Jego oczy były otwarte.
- Na nas już czas, Filio.
- O co ci chodzi? Na ciebie, jeśli już.
- Na nas, Filio, na nas.
Szybko podszedł do niej i złapał za rękę. Zniknęli. Dziewczyna stojąca za ladą cicho krzyknęła.
Pojawili się obok małej karczmy na drodze do miasta. Nie zdążył się uchylić przed ciosem maczugi, co zaowocowało chwilowym zamroczeniem. Zanim zdążył coś powiedzieć, w mieście rozpętało się piekło. Z miejsca, w którym stali mieli doskonały widok na całą dolinę, w której znajdowało się miasto. Pierwszy wybuch pojawił się w miejscu, gdzie przedtem był sklep Filii. Potem pojawiły się następne. I następne.
Nie było słychać żadnych krzyków. Ci, którzy byli w mieście, nie zdążyli. Ci, którzy oglądali, nie byli w stanie. Po pół minuty wszystko wróciło do normy. Ale zamiast małego, brzydkiego miasta w dolinie była wielka, paskudna pustka. Obejrzał się. Po twarzy Filii płynęły łzy.
- Filia...
- Czy...to...ty? Ty to zrobiłeś?
- Nie. Nie ja.
- Więc kto? Mazoku? Ludzie? Smoki? K...kto...
- Nie mogę ci powiedzieć, Filio. Nie teraz.
I zniknął.
Zrezygnowana powlokła się w stronę karczmy. Jej dom nie istnieje...
W środku ludzie śmiali się i żartowali. Nic nie wiedzieli, nie patrzyli przez okna.
Trudno było jej zachować spokój. Chciała krzyczeć, wykrzyczeć tym ludziom to w twarz.
Ale nie chciała też niszczyć ich spokoju. Dowiedzą się, jutro a może jeszcze dzisiaj...Nie ważne. Podeszła do karczmarza.
- Przepraszam...czy są wolne pokoje?
- Tak, ale...
- Mam pieniądze.
- Nie o to mi chodzi. Czy przeszkadza pani sąsiedztwo czarodziejek? Bo został tylko jeden wolny pokój...
- Może być. Nie przeszkadza mi.
- Pani pokój jest na piętrze, przedostatni po lewej. Życzę dobrej nocy...
Szybko weszła na piętro i udała się do swojego pokoju. Chciała po prostu zasnąć, zasnąć i nie myśleć o tym wszystkim.
To nie było takie proste.
Obraz niszczonego miasta powracał za każdym razem, gdy zamykała oczy. Powracała dziwna mina Xellosa.
Xellos.
Dlaczego ją uratował? Bo jakby nie patrzeć, uratował jej życie. A potem zniknął jak zwykle. Wstrętny namagomi...
Po kilku godzinach zmęczona tymi rozmyślaniami usnęła.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
To była część druga ^^
Mam nadzieję, że jeszcze nie śpicie, albo chociaż nie chrapiecie za głośno ^^
Ale obiecuję, że w następnej części coś się zacznie dziać ^^ Sama mam nadzieję ^^
Sal
salanna@wp.pl
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.