Opowiadanie
Fate
It's only a dream, baby... Or maybe it isn't?
Autor: | Saluchna |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy |
Dodany: | 2005-10-02 13:47:12 |
Aktualizowany: | 2005-10-02 13:47:12 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
~~/Fate/~~
~~/2/~~
It's only a dream, baby... Or maybe it isn't?
Zerwała się gwałtownie z łóżka, dysząc ciężko i głośno. Przez chwilę nie wiedziała gdzie jest, obraz zamazywał się przed oczami, wirował i przybierał dziwne kolory. Kilka głębokich wdechów i wydechów, uspokoiła się. Była w swojej sypialni - jakby to nie było oczywiste, pomyślała. Bo gdzie miałaby być? Kiedy była już zupełnie spokojna rozejrzała się wokół. Kołdra leżała na ziemi, obok poduszki. Prześcieradło było mokre od potu. Tak samo jej koszula nocna i włosy - cała była okropnie spocona. I wszystko przez jeden sen... Tylko teraz wiedziała, że to nie sen. A przynajmniej nie do końca. Ponad wszelką wątpliwość była to przepowiednia. Sen powtórzył się siedem razy, w kolejne noce... I zawsze był dokładnie taki sam.
Już od... Kilkunastu lat nie była w żadnej świątyni, ani nie odprawiała zwykłych świątynnych rytuałów, więc pojawianie się przepowiedni było co najmniej dziwne. Zwykle miały je tylko najlepsze kapłanki, i do tego tylko w stanie hipnozy. Takie senne przepowiednie zdarzały się bardzo, bardzo rzadko, ale nie były to wtedy zagadki, przypominające narkotyczne sny. Zwykle były dokładnym odzwierciedleniem przeszłego lub przyszłego zdarzenia. Niestety....
Miała jeszcze w głowie obrazy ze swojego snu, ze wszystkimi makabrycznymi szczegółami. Nie była przyzwyczajona do widoku krwi... Gdyby nie było to sen, zemdlałaby pewnie... Albo zwymiotowała. A tak musiała na to patrzeć, czasami z bardzo bliska... I to tyle razy... Miała na pocieszenie jedynie wiedzę, że to był już ostatni raz - siedem razy, i ani razu więcej. Teraz zostaje tylko rzeczywistość... To, co widziała nie mogło być przeszłością - jeszcze kilka godzin temu widziała swoich przyjaciół, nie osobiście - przez magiczny komunikator, który wytwarzał iluzję rozmówcy. I z całą pewnością byli zupełnie zdrowi... I żywi. Więc zostaje przyszłość... Tylko jak odległa...? Oby... Oby jak najdalsza.
Podniosła pościel z podłogi z powrotem na łóżko. Chciała spać dalej - rano wszystko wydaje się łatwiejsze, jaśniejsze... No i rano nie będzie sama. Ciekawe, która godzina... Nie ma go... Już czy jeszcze? Zawsze wracał tuż przed wschodem słońca... Odchodził równo z zachodem. Oby to było niedługo... Ukryła twarz w poduszce i ze wszystkich sił próbowała zasnąć.
Nie udało się.
Cały czas miała przed oczami te obrazy... Krew przyjaciół, lejącą się po ulicy. I zastanawiała się, dlaczego? Co takie się stanie, że oni wszyscy... I czy można temu zapobiec? Większość przepowiedni była właśnie po to, żeby dać szansę zmiany przyszłości. Czyli co? Ma znowu podróżować? Znowu? Teraz, kiedy ma w miarę uporządkowane życie, ma dom, sklep, ma... Xellosa... Ścisnęła poduszkę rękami, i jeszcze mocniej przycisnęła do niej twarz. Gdyby on... Zginął... To by chyba popełniła samobójstwo.
Chwilę później poczuła, jak ktoś kładzie się na łóżku koło niej. Kilka sekund potem oplotła ją para ramion, i została przyciągnięta bliżej. Nie dała po sobie poznać, że nie śpi. Ale i tak wiedział.
- Trzęsiesz się. Coś się stało - To było stwierdzenie, nie pytanie. Zaczął ją delikatnie głaskać po włosach, i wyraźnie czekał na wyjaśnienia. Leżała leszcze chwilę w ciszy, ale w końcu musiała mu powiedzieć...
- Miałam sen - wyszeptała, tak cicho, że nie była pewna, czy usłyszał - Przepowiednię.
- Myślisz, że jest prawdziwa? - Przytulił ją nieco mocniej i pocałował w ucho.
- Oczywiście! Przepowiednie Ryuzoku są zawsze prawdziwe...
- A co w niej było? Coś ważnego?
Przerwała na chwilę... Powiedzieć mu, czy nie? Nie chciała, żeby wiedział... Ale jeżeli mu nie powie, może uznać, że mu nie ufa. A ufała mu jak nikomu na świecie. Odwróciła się, tak, że patrzyła mu prosto w oczy. A raczej patrzyłaby, gdyby coś widziała - w pokoju było ciemno. Wzięła głęboki wdech.
- Widziałam... Śmierć.. Liny, Amelii... Gourry'ego... Zela... I - poczuła, że na chwilę zamarł.. Czy jej się tylko zdawało? Ale reszty nie powie.. Nie, tego mu nie powie. Nie, nie, nie...
- I...? - Nie dał jej tak skończyć, wiedział, że chciała powiedzieć coś jeszcze.
- I... Moją - była to przecież prawda... I nie kłamała - tylko.. Zatajała fakty. To nie kłamstwo.
- Nie martw się... Przepowiednie są po to, żeby moc coś z nimi zrobić.
- Ale co? - Prawie, że krzyknęła - Mam ich znaleźć i powiedzieć "uważajcie, widziałam jak giniecie"? Xell, przecież to głupie.
- Pomyślimy o tym rano.. Musisz jeszcze usnąć, przynajmniej na kilka godzin. Dopiero minęła północ - przyciągnął ją jeszcze bliżej i objął ciaśniej. Jego chłodny oddech przyjemnie pieścił jej szyję.
- Północ? Więc co tu robisz? - Szepnęła w jego koszulę - Zwykle wracałeś rano...
- Moja misja się skończyła. I śpij wreszcie.
Nie uspokoił jej ani trochę... Ale czuła się bezpiecznie w jego ramionach. Jak zawsze. Po kilku minutach zapadła w niespokojny sen, ale tym razem bez jakichkolwiek snów czy koszmarów.
_______________________________________________________________________
Wiem, krótkie... Ale nie trzeba było mnie poganiać ==' Na trójkę sobie poczekacie :P
Sal
hm...
Ech, bardzo fajne, takie tajemnicze, i Xellos... Musze poczytać do końca.