Opowiadanie
Fate
The world is crazier than it seems.
Autor: | Saluchna |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy |
Dodany: | 2005-10-02 14:17:09 |
Aktualizowany: | 2005-10-02 14:17:09 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Dla Ly i Hoshi - jesteście kochane... Znosicie moje wieczne narzekanie i biadolenie ^^
===============================================================
~~/Fate/~~
~~/5/~~
The world is crazier than it seems.
Odepchnęła go, starając się wyciągnąć sztylet z pomiędzy żeber. Nie pozwolił jej - kiedy złapała rękojeść i pociągnęła on pchnął ją jeszcze głębiej, wywołując nową falę bólu. Wiedziała... Czuła... Że na razie nie ma żadnych poważnych ran, nie udało mu się dosięgnąć organów wewnętrznych. Na razie... Padła na podłogę i próbowała uciec w stronę światła gdzieś w głębi domu, byle dalej od niego. Choć wiedziała, że nie ma szans, starała się. Ale nie miała szans. Złapał ją za włosy i szarpnął do góry, stawiając na nogi. Krzyknęła krótko zanim pocałował ją brutalnie, wbijając palce w jedną z ran na jej brzuchu. Kiedy oderwał się od jej ust dalej trzymał ją mocno, nie pozwalając się ruszyć ani o milimetr. Mogła tylko patrzeć w ametystowe oczy przepełnione satysfakcją i czystą radością. Czuła, że zaczyna trząść się ze strachu, zimny pot spływał w dół wzdłuż linii kręgosłupa. Zamknęła oczy, nie chciała, żeby widział w nich strach. Jeżeli ma zginąć - niech zginie z godnością. Nie będzie błagać o litość. Nie jego.
Tylko... Dlaczego?? Dlaczego??!! Dlaczego on??!! Przecież... Przecież było im razem dobrze!! Przecież... Przecież tak bardzo go kochała... A on... Przecież powiedział to tyle razy... Ale widać dla niego nic to nie znaczyło. Potwierdził to jego wzrok - takiej radości nigdy nie widziała. I tak cieszyło go... Zadawanie jej bólu? Bogowie... Zaufała mu. Po latach, ale zaufała.
Ostatni raz spróbowała się wyszarpnąć. Przez chwilę myślała, że się jej udało, już biegła w stronę wyjścia z pokoju... Ale on był Mazoku. Pojawił się tuż przed nią tak, że z rozpędu nabiła się na ostrze sztyletu, który trzymał w dłoni. Tym razem wiedziała, że rana będzie śmiertelna, jeżeli szybko jej nie uleczy. A na to się nie zanosiło - złapał ją za podbródek i trzymał tak, że musiała patrzeć mu w oczy. Jego spojrzenie przebijało ją na wylot, nie mogła zamknąć oczu. Nie miała pojęcia ile to trwało. Nagle coś odrzuciło go do tyłu, co pozwoliło jej uciec - nie daleko, bo tylko na drugi koniec pokoju. Wtedy zobaczyła kto był jej wybawicielem... I zamarła w pół kroku. Drugi Xellos..?! Oni... Obaj... Byli identyczni. Nic ich nie różniło, dosłownie nic. Przez chwilę patrzyli na siebie, w oczach jednego było zdziwienie, w drugiego rozbawienie. Sekundę później obaj zniknęli, by pojawić się chwilę później w stanie wskazującym na walkę. W końcu jeden zniknął, pozostawiając po sobie tylko zakrwawiony sztylet, który upadł z brzękiem na podłogę. O co tu chodzi...?! Zawinęła wokół siebie ręce i skuliła się w kącie pokoju. Nie czuła już bólu - tylko strach.
:::::~:::::~:::::~:::::~:::::~:::::~:::::
Wstała gwałtownie z krzesła, wywracając je. Usłyszała zduszony krzyk, i z pewnością był to krzyk Filii. Dlaczego krzyczała - trzeba sprawdzić. Wymieniła spojrzenia z Zelem i Amelią, wszyscy troje pobiegli w stronę pokoju, w którym spała. I - jak to zwykle bywa, kiedy się spieszysz - wszystko zdawało się zawadzać i stawać na drodze. Drzwi były za wąskie, zakręty za ostre a mebla znajdowały się w takich miejscach, że utrudniały przejście tak bardzo, jak to tylko było możliwe. I oczywiście Filia spała w pokoju najbardziej oddalonym od kuchni - położyli ją tam, bo nie chcieli jej przeszkadzać. W końcu stanęła jednak w drzwiach - i zobaczyła jedną ze dziwniejszych scenek, jakie jej było dane oglądać w życiu.
Filia siedziała skulona w kącie, cała zakrwawiona i z wieloma ranami na brzuchu i klatce piersiowej. Na jej twarzy malował się czysty strach, wymieszany z zdezorientowaniem i zupełną rezygnacją. Nawet nie starała się leczyć swoich ran. Wyglądała na osobę zupełnie pogodzoną ze śmiercią - nie było w niej już ani odrobiny woli walki.
Zaraz obok niej stało dwóch Xellosów, wpatrywali się w siebie. Obaj nosili ślady niedawnej walki. Po chwili dotarło do niej to, co zobaczyła. Dwóch. Nie jeden. Dwóch. Skąd tu, do jasnej cholery, dwóch Xellosów?? Było tak zdziwiona, że nie zrobiła nic, tylko wpatrywała się w nich z otwartymi ustami. Spojrzała przelotnie na pozostałych - z ich min wnioskowała, że z nimi było tak samo. Kilkanaście sekund później jeden z Xellosów zniknął, w miejsce, w którym stał przed chwilą upadł mały sztylet zabrudzony szkarłatem. Była pewna, że to krew Filii. Dopiero teraz odzyskała możliwość poruszenia się - podeszła kilka kroków bliżej.
:::::~:::::~:::::~:::::~:::::~:::::~:::::
Odsapnął po krótkiej, ale ciężkiej walce. KTO to był?? Kiedy na niego patrzył miał wrażenie, że patrzy w lustro. Nic ich nie różniło. Nawet aura była taka sama! Ale... To przecież niemożliwe. Nie ma dwóch identycznych istot na tym świecie. Albo... Nie było? Ha... Kolejna pozycja do listy aktualnych zagadek i pytań. Strasznie się ta lista ostatnio wydłuża. A bardzo, bardzo nie lubił gdy taka lista w ogóle istniała. W jego naturze było uwielbienie do tajemnic i zagadek, ale to zwykle on zadawał je innym. Heh... Role się odwróciły. Ale nie czas na rozmyślanie....
Podbiegł do Filii, przeklinając swoją "kopię" najgorzej jak umiał... A znał wiele różnych przekleństw w wielu językach. Widział, że jest bardzo bliska śmierci. Rany były poważne i głębokie... A on nie umiał ich wyleczyć! Dopadło go paskudne uczucie bezsilności. Zagarnął roztrzęsioną postać w ramiona, chciał ją trochę uspokoić, wtedy mogłaby się uleczyć. Kiedy tylko jej dotknął pisnęła cicho i zaczęła się trząść jeszcze bardziej, starała się wyrwać i uciec.
- Zostaw mnie... Zostaw.. - Jęknęła cicho - Nie, nie.. Nie...
Była przerażona... Czuł to. Jej strach był tak wyraźny... Ścisnął ją jeszcze mocniej - ale delikatnie, żeby nie podrażnić żadnej rany - i zaczął powoli kołysać. Czuł, że powoli się uspokaja, że boi się coraz mniej. W końcu była spokojna, jedyne, co czuł od niej negatywnego to fizyczny ból.
- Filia... Fi, musisz się wyleczyć. Słyszysz? - Szepnął - Postaraj się, dobrze?
Kiwnęła głową i zaczęła się leczyć. Rany powoli zmniejszały się, aż w końcu zupełnie się zamknęły i poznikały. Przytulił ją jeszcze raz, tym razem bardzo mocno. Gdyby tylko coś jej się stało...
_______________________________________________________________________
Czy ktoś zauważył, że w tym fiku prawie nie ma dialogów...?
Sal
_______________________________________________________________________
Jestem pod wrazeniem zagadki :D
I znowu extra
Te rany Fili byly takie, ze az mi sie niedobrze zrobilo. O to chodzilo! Niesamowity opis, no i dwóch Xellosów, to dopiero zagadka...