Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Pech

Pech - prolog

Autor:Saluchna
Korekta:Teukros
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Obyczajowy, Romans
Dodany:2005-10-04 21:56:18
Aktualizowany:2007-09-19 11:52:23


Następny rozdział

Pech - prolog

by Sal


Pip-pip...

...

Pip-pip..

...

Pip-pip...

...

Pip-pip-pip..

...

Pip-pip-pip..

...

Pip-pip-pip..

...

Pip-pip-pip-pip-pip-pip-pip-pip!

Aaaah!

Usiadła gwałtownie i szybko nacisnęła guzik budzika [przyjmijmy, że magicznego], jednocześnie starając się dojrzeć godzinę zaspanymi oczami. Szczerze nie cierpiała tego małego, wkurzającego urządzenia, ale nie mogła zaprzeczyć jego przydatności. Cóż... Gdyby nie budzik, nigdy by nie wstała o tej porze... Szósta rano... Za jakie grzechy? Nie, nie mogła nikogo za to winić. Sama zapraszała swoich przyjaciół, więc teraz musi wstać szybko i przygotować dom... Na szczęście stał w lekkim oddaleniu od reszty wioski - nikt nie zakłócał jej prywatności...

Ledwo godzinkę później już była po zakupach. Była z siebie dumna - tym razem nie skusiła się na żadne drogie gatunki herbaty. Odkąd w pobliżu jej domu otworzyli cudny sklep "Herbaty świata" nigdy nie mogła się opanować - rujnowała swój budżet każdą wizytą. Jednak wizja głodnej Liny dała jej do myślenia... Obeszła okolice sklepu szerokim łukiem.

Wypakowała jedzenie z toreb i poupychała je do spiżarni, schowka na węgiel w zimie, a resztę zostawiła na wierzchu. Jak miesięczne wyżywienie dla pułku wojska, pomyślała. Jeżeli nie dwumiesięczne. Pfff... Dobrze że w ogóle mieli w sklepie takie zapasy... Kiepsko by było gdyby zabrakło jedzenia w środku obiadu - albo co gorsza - na początku... Szczerze wątpiła, że to co kupiła wystarczy na zaplanowane trzy dni wizyty Liny, Gorry'ego, Zela i Amelii. Z pewnością będzie musiała jeszcze nie raz wychodzić po zakupy...

Zanim zaczęła sprzątać, pokrzepiła się filiżanką herbaty. Została jej odrobinka "Bursztynowego smaku", jej ulubionej, ale za razem najdroższej herbaty jaką można kupić... Mmmm... Nie ma to jak filiżanka o poranku...

Spojrzała z dumą na dzieło swojej pracy - idealnie wysprzątany dom. Przeszła się po pokojach, dokładnie sprawdzając wszystkie kąty - ale nic. I-D-E-A-L-N-I-E. Była świadoma, że ten stan nie potrwa długo... Jeżeli było coś, co Lina robiła chętniej od jedzenia - to było to z pewnością bałaganienie. Cóż - nic nie trwa wiecznie. A byłaby na siebie wściekła, gdyby ktokolwiek zobaczył jej dom brudny... Spojrzała na zegar - o nie! Będą tu za jakieś pół godziny... Szybko przeszła do kuchni - musiała poukrywać całe jedzenie. Gdyby tego nie zrobiła, duet Lina & Gourry pozjadałby wszystko w dwukrotnie niższym czasie niż to przewidziała. Upchnęła widoczne jedzenie wszędzie gdzie się dało - to w spiżarni zostawiła w spokoju, rzuci po prostu zaklęcie blokujące - zaczynając od szafek na talerze, na schowku na miotły kończąc. I zrobiła to w ostatniej chwili - gdy tylko skończyła usłyszała dźwięczny dzwonek.

Pobiegła do hallu żeby otworzyć drzwi. Ale w połowie drogi stanęła jak wryta - ktoś już wpuścił ich do środka. Nie był to nikt inny, jak...

- Cześć, Fi-chan, dawno się nie widzieliśmy.

Spojrzała na przyjaciół - byli nie mniej zdziwieni niż ona. Bo czemu się dziwić? Drzwi otworzył im jej największy wróg, o którym nawet nie pomyślała przy zapraszaniu, a tym bardziej nie miała zamiaru znosić go we własnym domu...

- CO TY TU ROBISZ NAMAGOMI???!!!

Spojrzał na nią z tym swoim wrednym uśmiechem.

- Sore wa---aaaaaaaaauu!

Zajęty wygłaszaniem swojej formułki nie zauważył maczugi, którą wyjęła spod spódnicy, i tym samym nie zdążył się uchylić. Uśmiechnęła się sadystycznie.

- Zawsze wiedziałem, że Ryuzoku nie potrafią się opanować, ale żeby aż tak...

- CO POWIEDZIAŁEŚ??!! - Krzyknęła przystawiając mu maczugę do głowy - JAK ŚMIESZ!!

- Dokładnie to miałem na myśli - zachichotał - powiedz, czy każdy z was ma taką maczugę?

Zrobiła się wściekle czerwona, ze wściekłości i ze wstydu. Jak on śmie zadawać takie pytania i mówić takie rzeczy o jej rasie? Zamachnęła się na niego maczugą, ale tym razem nie dał się zaskoczyć

- Wiedziałem. Walisz tym kiedy nie wiesz co powiedzieć - pokazał jej język - zaprzeczysz?

- A ŻEBYŚ SIEWDZIAŁ TY BRUDNY, ŚMIERDZĄCY NAMAGOMI!!!!!!!

Zaczęła go ganiać po całym hallu z maczugą uniesioną nad głową, sapiąc przy tym wściekle. Pozostali obserwowali ten niecodzienny spektakl ze zdziwieniem.

- Filia, Xellos, zacznijcie się zachowywać jak na wasz wiek przystało!

Nie zareagowali. Filia uderzyła - próbowała w Xellosa, ale się uchylił - w ścianę, i rozwaliła ją w drobny pył. Nie opamiętała się jednak - zaczęła go gonić z nową energią.

- Filia! - Lina próbowała zwrócić na siebie uwagę. - Xellos!

Nawet jej nie usłyszeli - a przynajmniej takie sprawiali wrażenie. Zaczęła się na serio denerwować. A kiedy jest zdenerwowana...

- Fire...

Filia w jednej chwili przestała gonić Mazoku.

- Lina, nie! Ten dom ma...

- ...ball!

- ...Blokadę - dokończyła, o sekundę za późno. Spora kula ognia spopieliła paproć w ozdobnej doniczce, obok której stała smoczyca.

- Eh? - Czarodziejka zrobiła zdziwioną minę. - Blokadę?

Smoczyca opadła na ziemię i złapała się za głowę. Nie... Tylko nie to...

- Taaak... - Westchnęła. - Tu nie można używać czarnej magii, nie zdążyłam wam powiedzieć...

- I? - Dopytywała się Lina.

- Kiedy się jej użyje... Czyli teraz... Uaktywnia się bariera... Przez tydzień nikt stąd nie wyjdzie....

- ŻE CO???!!!! - Krzyknęli na raz Lina, Zel i Amelia. Gourry nic nie zrozumiał.

- I... Nie można tu teraz używać ŻADNEJ magii, czarnej, białej czy szamanistycznej.

- CO?! - Tym razem tylko czarodziejka się odezwała - Fireball! - Z jej dłoni wyleciał tylko maleńki dymek. Natychmiast zerwała się i wybiegła do ogrodu. Wszyscy pobiegli za nią, zachowanie czarodziejki było co najmniej dziwne.

Kiedy wyszli przed dom, zobaczyli Linę rozpłaszczoną na niewidzialnej barierze około sto metrów od nich. Widok był zabawny - ruda cały czas waliła w barierę pięściami, co chwila wykonując jakby gest do zaklęcia, ale nic jej nie wychodziło... Do tego co chwila przeklinała. Bardzo szpetnie.

- Na prawdę nie ma żadnego sposobu? - Zel spróbował jakiegoś zaklęcia, ale efektu nie było żadnego - Filia?

- Nie... To bardzo potężne zaklęcie... - Westchnęła. Tydzień z nimi... W jednym domu... To prawie jakby znowu walczyć z Dark Starem... Ech, tylko jej się zdarzają takie rzeczy. Tylko dlaczego...?

- Panienko Filio, nie można się poddawać! - Pisnęła Amelia. - Może pan Xellos może nas stąd zabrać?

Pięć par oczu zwróciło się na kapłana - normalnego człowieka wprawiłoby to co najmniej w zakłopotanie, ale on tylko uśmiechnął się na ten swój wredno-głupawy sposób.

- Niestety. Nie mogę z tego miejsca przejść na astral.... Chyba jednak tu utknęliśmy.

____________________________

End of part 0 - the prologue

Opinie mile widziane - jak zwykle.

s__a__l@wp.pl

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.