Opowiadanie
Promise
~~~~/4/~~~~
Autor: | Saluchna |
---|---|
Gatunki: | Fantasy |
Dodany: | 2005-10-11 22:13:42 |
Aktualizowany: | 2005-10-11 22:13:42 |
Poprzedni rozdział
~~/Promise/~~
~~~~/4/~~~~
Wybiegła z kawiarni, nie wzięła nawet płaszcza ani torebki. Po prostu nie chciała zostać tam ani chwili dłużej. Nigdy nie pomyślałaby, że on wie! Ani nawet, że się domyśla. Sama wiedział o tym, oczywiście, bo jak mogłaby nie wiedzieć? Zatrzymała się na chwilę, rozejrzała. Nie za bardzo orientowała się gdzie jest. Nigdy wcześniej nie była w tej części miasta... Nie namyślając się dłużej biegła dalej, w końcu znajdzie się w jakimś znanym miejscu. Było bardzo ciemno, nie widziała gdzie dokładnie biegnie. I nie doceniła Xellosa - miała nadzieję, że jej nie znajdzie. Znalazł, oczywiście - stanął na jej drodze, nie zauważyła go w ciemności i trafiła prosto w jego ramiona. Natychmiast spróbowała się wyszarpnąć, ale na próżno - przycisnął ją mocno do siebie i ani myślał puścić.
- Skąd wiesz...? - Spytała szeptem, rezygnując z walki - Kto ci powiedział...?
- Nikt, Fi - rozluźnił nieco uścisk, ale nie na tyle, żeby mogła się odsunąć - Zawsze wiedziałem.
To była tradycja wśród Ryuzoku - połączenie mocy jest równe sakramentowi małżeństwa. Dlatego nie chciała tego robić z NIM - wizja bycia jego żoną była dla niej przerażająca. Zgodziła się jednak - "dla dobra świata", szlachetny cel... I skończyła jako żona największego wroga. Myślała jednak, że on o tym nie wie, aż do teraz.
- Dla nas to znaczy to samo, wiesz? Połączenie mocy. Chodź, wracajmy. Tam zostały twoje rzeczy.
Kiedy znów siedziała naprzeciw niego, po prostu się bała. Nie miała pojęcia, co on zechce z nią zrobić. Bo czegoś chciał - to było pewne. Ale czego? Po głowie błądziły różne myśli, od dość optymistycznych, do skrajnie pesymistycznych. Tych drugich było o wiele, wiele więcej. Nie chciała go pytać wprost, obawiała się odpowiedzi. Patrzyła mu prosto o oczy, ale nie powiedziała ani słowa, czekając na jego reakcję. Nie musiała czekać długo - po chwili odezwał się.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz, Filia?
- Nie rozumiem cię. - Wbiła wzrok w stolik - Po prostu nie rozumiem.
- Ja też siebie nie rozumiem.
- Co? - Spojrzała na niego, uśmiechał się - Jak można siebie nie rozumieć?
- Nie wiem co się ze mną dzieje. Może nie uwierzysz, ale za tobą tęskniłem. I to bardzo. I nagle zobaczyłem cię w telewizji, na relacji z jakiegoś rynku.
Chciała się roześmiać, choć w jego słowach nie było nic śmiesznego. Miał rację - nie mogła uwierzyć. Jak mogła wierzyć, że mu jej brakowało? Że przyjechał tylko po to, żeby się z nią zobaczyć? Nie, niemożliwe. I jeszcze coś jej nie pasowało.
- To z kim spotkałeś się wczoraj o siódmej?
- Z nikim - powiedział ze śmiechem - Wiedziałem, że to ty. Chciałem, żebyś o mnie myślała. Udało mi się? - Przerwał na chwilę - Po twojej minie widzę, że tak.
- Xellos, ja cię nie rozumiem. Czy ty chcesz, żebyśmy nagle stali się małżeństwem? Odbiło ci? - Prawie, że krzyczała, miała taki zamęt w głowie.
- Tak, można tak powiedzieć. Zakochałem się. To też pewien rodzaj szaleństwa.
To było już dla niej za wiele.
Świat stał się nagle czarny i wyjątkowo ruchliwy - zakręciło się jej w głowie i zemdlała, spadając z kawiarnianego krzesła.
Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła tylko zamglone kształty i jasne światło, gdzieś z góry. Mrugnęła kilka razy oczami i wszystko nabrało ostrości - znajdowała się w nieznanym pokoju, w łóżku. Zrzuciła z siebie ciężką kołdrę, na szczęście była w ubraniu. Zrobiła kilka chwiejnych kroków w stronę przymkniętych drzwi, zza których słychać było jakieś stłumione dźwięki. Otworzyła je i zobaczyła jasno oświetloną kuchnię, świątecznie przystrojoną. Widać było, że należy do kogoś zamożnego. Xellosa...? Pewnie tak... Usiadła na jednym z krzeseł, i zdjęła gwiżdżący czajnik z gazu - woda się już zagotowała. Zalała dwie filiżanki, które stały obok. Wzięła sobie jedną i czekała.
Po chwili do kuchni wszedł Mazoku, uśmiechnął się na jej widok. Zabrał drugą filiżankę i usiadł po drugiej stronie kuchennego stołu. Przez minutę czy dwie pili w milczeniu. W końcu zdecydowała się przerwać ciszę.
- Co chcesz z tym zrobić, Xellos?
- To zależy tylko i wyłącznie od ciebie - spoważniał na chwilę, ale zaraz uśmiechnął się znowu - A ty co z tym zrobisz?
- Nie wiem.. Nie wiem! Wywracasz moje życie do góry nogami, i jeszcze... - Odwróciła się, nie chciała, by ją widział. Po jej policzkach spłynęło kilka łez. - Powiedz mi, dlaczego?
- Mówiłem już. Chyba cię kocham.
- Teraz już chyba? Już nie jesteś pewien? - Nie była już w stanie się powstrzymywać.
- Filia... Czy ty?.. - Wstał i... Przytulił ją. - Nie ma powodu do płaczu, naprawdę...
Ukryła twarz w jego koszuli i zaczęła płakać na całego. Sama nie wiedziała dlaczego - w końcu miał rację, nie miała powodu. Chyba nie miała... Otarła łzy wierzchem dłoni, wstała i spojrzała mu w oczy. Odwzajemnił spojrzenie i uśmiechnął się, wskazując nad jej głowę. Podniosła wzrok - pokazywał na jakąś świąteczną dekorację.
- Wiesz, to jemioła. - Zmrużył oczy - Znasz tę tradycję?
- Znam - uśmiechnęła się - Znam...
~~~~/koniec/~~~~
____________________________________________________________________
Hepi end ^^ Dla Ly - raz kiedyś mogę zrobić komuś przyjemność, nie? ^^
Czy mi się udał, czy nie - oceńcie sami. I napiszcie mi o tym ^__^
Sal
s__a__l@wp.pl
www.sal.blog.pl
www.kazoku.prv.pl
_____________________________________________________________________
Niby mogłabym go napisać w jednej części - ale uwieeelbiam kończyć w chamskich momentach ^^ Te napięcie, kiedy włącza się następną część XD Hee heee...
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.