Opowiadanie
Tęsknota
Tęsknota
Autor: | Dida |
---|---|
Korekta: | Irin |
Serie: | Saint Seiya |
Gatunki: | Romans |
Uwagi: | Yuri/Shoujo-Ai |
Dodany: | 2006-06-24 23:34:04 |
Aktualizowany: | 2009-03-22 21:52:05 |
Shina stała nad grobem Cassiosa. Podobnie jak poprzedniego dnia i przez cały czas, który upłynął od chwili zakończenia walk z Posejdonem i jego generałami. Codziennie wieczorem szła na cmentarz i spędzała tam godzinę, porządkując miejsce wiecznego spoczynku, swojego tragicznie zmarłego przyjaciela i ucznia lub po prostu pogrążając się w zadumie. Niektórzy rycerze myśleli, że tęskni za Cassiosem i pragnie powspominać go w samotności. Inni sądzili, że właśnie w ten sposób spłaca ona dług wdzięczności wobec osoby, która dbała o nią podczas choroby. Pozostali dopatrywali się w jej postępowaniu mniej szlachetnych pobudek. Posądzali ją o chęć uniknięcia części obowiązków i ćwiczeń. Nowy Wielki Mistrz nie należał jednak do tej grupy. Pozwalał jej na cowieczorne wizyty na cmentarzu i nie zanosiło się na to, żeby miał w najbliższym czasie zmienić zdanie. A szkoda.
Tylko ja wiedziałam dlaczego, dzień w dzień Shina przychodzi do grobu Cassiosa, dlaczego szuka odosobnienia, z dala od zgiełku świątyni. Nienawidziłam jej za to. Raniła mnie, nie zdając sobie z tego sprawy. Nie przypuszczała nawet, co przeżywam, jakie gwałtowne i skrajne miotają mną emocje. Jednocześnie współczułam jej, bo potrafiłam wczuć się w jej sytuację. Doskonale wiedziałam, jak to jest, gdy się kogoś kocha, a ta osoba nie odwzajemnia tej miłości. Czasami chciałam iść do Wielkiego Mistrza. Opowiedzieć mu o prawdziwym powodzie pielgrzymek Shiny. Wytłumaczyć, że roztrząsanie przeszłości i nierzeczywiste pragnienia odnośnie przyszłości, niczemu nie służą i prosić o podjęcie zdecydowanych działań. Nie ośmieliłam się. Bałam się, że Shina się o wszystkim dowie, źle zrozumie moje intencje i zacznie mną pogardzać albo co gorsza postanowi mnie ignorować i traktować jak powietrze. Tego bym nie zniosła. Wolałabym, żeby mnie nienawidziła, niżby miała zachowywać się obojętnie w stosunku do mnie.
Ze ściśniętym sercem obserwowałam, jak gwałtowne emocje i uczucia, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, zmuszają Shinę do codziennych wędrówek, jak powodują, że w ciągu dnia zastyga w bezruchu, pogrążając się w myślach. Ich źródłem nie był jednak Cassios, ale ten, który stał się pośrednią przyczyną jego śmierci. Mój uczeń, Seiya. Shina darzyła go gorącą, lecz nieodwzajemnioną miłością. W ciągu dnia starała się o nim nie myśleć, choć nie zawsze jej się to udawało. Natomiast wieczory ofiarowywała tylko jemu. Marzyła o tym, iż Seiya wyzna jej kiedyś, że ją kocha. Snuła domysły, co się wtedy stanie i jak ona na to zareaguje. Zastanawiała się jak wzbudzić w nim namiętność, jak zwrócić na siebie jego uwagę, pokazać się od dobrej strony, bez narzucania się.
Od czasu zakończenia wojny z Posejdonem, na Ziemi zapanował pokój. Shina nie musiała już walczyć z wrogiem i mogła poświęcić czas na rozmyślanie. Czasami, egoistycznie pragnęłam, by pojawiło się nowe niebezpieczeństwo, kolejna osoba pragnąca władzy nad światem. Być może to odciągnęłoby myśli Shiny od Seiyi. Zajęłaby się wtedy walką i nie miałaby czasu na nic innego.
Nie wiem jak to się stało, że Shina - nieustraszona wojowniczka, o wdzięcznej sylwetce, gęstych włosach, pełnych gracji ruchach, zakochała się akurat w nim, zwykłym Rycerzu z Brązu. Mogłabym być może zrozumieć, gdyby zapałała uczuciem do któregoś ze Złotych Rycerzy. Choć to też przyszłoby mi z trudnością, bo większość z nich to nadęte bufony. Ale Seiya to prostoduszny, nierozgarnięty młodzieniec. Nie jest jednak nawet przystojny. Wprawdzie charakteryzuje go odwaga, granicząca z brawurą, siła i dobre serce. Nie sądzę jednak, by były to cechy zdolne wzbudzić w kobiecie namiętność. Znam Seiyę bardzo dobrze. W końcu trenowałam go przez wiele lat. Wiem, że nigdy nie odwzajemni uczuć Shiny. Zawsze będzie traktować ją jak Srebrnego Rycerza, przyjaciółkę i sojuszniczkę w walce z siłami zła, zagrażającymi Ziemi. Nie dotrze do niego, jak piękną jest kobietą. Nie zapragnie, by została jego towarzyszką życia. Nie dostrzeże tego prawdziwego skarbu, który myśli tylko o nim i który jemu oddał swe serce. Seiya żyje wyłącznie po to, by chronić Saori, czyli wcielenie bogini Atenę. Darzy również uczuciem wychowawczynię z domu dziecka. W jego życiu nie ma miejsca na związek z Shiną. Ona powinna to w końcu zrozumieć, przestać o nim marzyć i rozejrzeć się dookoła. Może dojrzałaby kogoś innego, kogoś kto tylko czeka, żeby się nią zaopiekować. Kogoś, kto żyje tylko dla niej, kto poświęca jej każdą myśl.
Nie mogę patrzeć, jak Shina cierpi. Podziwiam ją, bo doskonale sobie radzi, tak że inni nie zdają sobie sprawy z tego, co się naprawdę dzieje. Wiem o tym tylko ja, która nie spuszcza z niej wzroku. Niejednokrotnie chciałam podbiec do niej, objąć ją, przytulić, pocieszyć. Ale powstrzymywałam się, bo zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam iść za głosem serca. Wiedziałam, że inni rycerze by tego nie zrozumieli. Bałam się reakcji Wielkiego Mistrza i wykluczenia ze świątyni. Czasami nachodziło mnie pragnienie potrząśnięcia Shiną, wykrzyczenia moich myśli, wytłumaczenia jej bezsensu takiego postępowania. To jednak też było niewykonalne.
Właściwie nie wiem, jak to się stało, że ja, Srebrny Rycerz, jedna z nielicznych kobiet - wojowników historii świątyni, zakochałam się akurat w Shinie. Być może zwróciła moją uwagę jej determinacja w dążeniu do celu, starania, żeby stawać się coraz lepszą, silniejszą, zwyciężać w tym świecie zdominowanym przez mężczyzn. Czasami myślę, że miałam już dosyć rycerzy płci przeciwnej, przekonanych, że kobieta nie może im dorównać siłą, a co dopiero ich przewyższyć pod tym względem. I zasad panujących w świątyni, zgodnie z którymi wojowniczki muszą ukrywać twarz pod maską. A może wystarczył sam widok Shiny, jej zielonych włosów powiewających na wietrze, smukłej sylwetki na tle zachodzącego słońca. Dlaczego nie obdarzyłam uczuciem któregoś ze Złotych Rycerzy. Moje życie byłoby dużo prostsze i spokojniejsze. Nie lękałabym się wyznać swoich uczuć. Nie musiałabym się przejmować reakcję otoczenia i obawiać zdziwienia, wstrętu i innych negatywnych uczuć, okazywanych mi przez pozostałych rycerzy. Zdaję sobie sprawę z tego, że Shina nigdy nie odwzajemni mojej miłości, że będę dla niej jedynie rywalką, w najlepszym przypadku przyjaciółką. Ale świadomość tego nic nie zmienia. I tak marzę o niewielkim domku, położonym gdzieś na wzgórzach nad świątynią, gdzie mieszkałyśmy we dwójkę, w spokoju, okazując sobie przywiązanie, troskę i miłość.
fajne
Ładne
Bardzo ładnie opisałaś uczucia, a narracja była dobrze złożona. Wydaje mi się, że żadnych błędów nie było.
ladne
Bardzo ladnie napisany tekst, choc brakuje mi w nim jakiegos zakonczenia, puenty, czegos, co by bylo wnioskiem.
Ale tu nic nie ma...
Nie znalazłem w tej opowieści niczego, co przykułoby moją uwagę. Co właściwie autor chciał przekazać? A może to ja coś przegapiłem?
W dodatku narracja jest nużąca: przebijałem się przez tekst z mozołem, jak jakiś zagubiony turysta przez leśne chaszcze, walcząc ze zmęczeniem.
Szkoda.
dobre, ale...
dobra historia, ciekawa..ale brakuje mi tu zakonczenia...chcialabym wiedziec jak sie zakonczy ta historia...szkoda...ogolnie podobala mi sie :)