Opowiadanie
Z mugolem za pan brat!
Nie ma jak w domu
Autor: | Pisces Miles |
---|---|
Korekta: | IKa |
Tłumacz: | Villdeo |
Serie: | Harry Potter |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Komedia, Romans |
Dodany: | 2006-09-17 11:26:15 |
Aktualizowany: | 2008-03-06 00:18:27 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Zrzeczenie: Harry Potter i wszystkie jego części są własnością Jane Katherine Rowling oraz firmy Warner Brothers. Ja tylko pożyczam.
Oryginał: Muggle Year
Zamieszczone za zgodą autorki.
- Ginny, wstawaj! Virginio Weasley!
- Stul pysk ... - jęknęła, zarzucając sobie poduszkę na głowę.
- Ginny! - drzwi otworzyły się z hukiem. Pomyślała, że zamorduje, obojętnie, kto to.
- Gin, budź się! - Ron łaskawie ściągnął z niej kołdrę.
- Czego? - spytała sennie, patrząc na zegarek. Była ósma rano! - Ron, jak chcesz mieć wszystkie zęby, to zjeżdżaj! Są wakacje, ja chcę spać!
- Przespałaś już przynajmniej miesiąc! Za trzy tygodnie zaczyna się szkoła, a ty śpisz!
Virginia gwałtownie się podniosła.
- Nie ŚPIĘ, robię tylko rzeczy, które lubię!
- Sen jest jedną z nich - odrzekł sucho.
- A nawet jeśli, wypad z mojego pokoju! - odmruknęła, z powrotem kładąc się spać.
- O nie, nie, nie. Nie będzie mi tu spała, kiedy przyjeżdża Harry - po raz drugi zabrał jej kołdrę.
- To TWÓJ najlepszy przyjaciel, nie MÓJ - odrzekła, trąc oczy. - Więc daj mi spać.
- No, Ginny, przecież ty się nadal w nim podkochujesz! A kto się rumieni i jąka, kiedy za każdym razem przyjeżdża do Nory?
- Dziękuję, że mi przypomniałeś, zapomniałabym, jak się mam zachować - powiedziała, wstając.
- Za godzinę będzie tu z Hermioną, a nie chcę, żebyś się musiała wstydzić, że jesteś w samej piżamie i nieuczesana. Przy okazji, powinnaś ściąć włosy - powiedział, patrząc jej w oczy i wyszedł.
- Śniadanie na stole!
Virginia nie zrobiła nic, żeby go poprawić co do Harry'ego. Po co? I tak skończyła z nim już w trzeciej klasie, kiedy Voldemort wrócił. Nie to, że bała się o niego, ale po co? To i tak była strata czasu.
Teraz szła do piątej klasy i miała lat piętnaście. Była chudą dziewczyną, nie przeraźliwie, ale chuda była. Miała płomiennorude włosy, którymi odznaczali się wszyscy Weasleyowie. Włosów nigdy nie ścinała, a powinna - tak się plątały, że hej! Oczy miała brązowe, a figura? Kto zobaczy figurę w szacie po bracie?
Mówią, że jeśli jesteś najmłodszy, najbardziej cię rozpieszczają. Ale nie, jest zupełnie przeciwnie - pomyślała. I zgoda, miała własny pokój, miała rzeczy, których nie mieli chłopcy. Ale nie miała cech, które mieli jej bracia. Bill był prefektem naczelnym, Charlie łowcą smoków i kapitanem drużyny Quidditcha, Percy był Bezczelnym Prefektem Naczelnym - Percym - to jego rodzice kochali najbardziej. Bliźniacy byli nieokiełznani, pełni poczucia humoru i optymizmu, ale posiadali przez to unikalną reputację, no i się wyróżniali.
Co do Rona, może nikt tego nigdy głośno nie powiedział, ale był dostawką do Harry'ego Pottera. Najlepszym przyjaciel "Chłopca, który przeżył". Tak szczerze, to było go jej żal. Kiedy ktoś wspominał Rona, mówiono "To ten rudy chłopak, który włóczy się z Harrym Potterem i tą zdolną mugolską Hermioną?". Zawsze pozostawał w cieniu Harry'ego. No, może nie zawsze, na światło wyciągał go Draco Malfoy, kłócąc się z nim, przez co ludzie zauważali jej brata.
A ona? Cóż, nie poświęcano jej zbyt dużo uwagi w domu czy w szkole, ale nie mogła powiedzieć, że czuje się samotna, szczególnie, kiedy bracia albo mama mówili jej, żeby ścięła włosy. Tak, oczywiście kochała swoją rodzinę, ale wydawało jej się, że interesują się nią szczególnie tylko czasami. Była jedną z wielu, w szkole niektórzy nauczyciele nie znali nawet jej imienia, co rzeczywiście było dziwne - uczyła się tam już przecież cztery lata! Może to niesamowite, ale jej ulubioną osoba w szkole była Madame Pomfrey, która stale doceniała jej pomoc w skrzydle szpitalnym i wiele ją nauczyła o lekach.
- Ginny! Śniadanie gotowe! - krzyknęła z dołu pani Weasley.
- Idę - szybko wciągnęła na siebie workowaty, biały T-shirt i zielone, krótkie spodenki, które sięgały jej kolan.
- Cześć, tato! - rzuciła, wchodząc do jadalni.
- Witaj, cukiereczku - odrzekł pan Weasley znad gazety.
Mam wspaniałą rodzinkę...
Usiadła obok Percy'ego, który przeglądał swój raport do Ministerstwa.
- Co tam, Percy?
- Sprawdzam, czy okej... - mruknął z buzią pełną grzanek. Jeśli się zagadnęło Percy'ego, miało się zawsze pewność, że zacznie mówić o swojej pracy, o swoich sukcesach, o pracy i jeszcze raz o sobie.
- Ginny, kiedy ty wreszcie zetniesz włosy, przecież to nawet nie uchodzi!- zagrzmiała pani Weasley.
Znów to samo...
Virginia sięgnęła po grzankę i masło.
- Mamo, powiedziałam już, że nie zetnę. Przecież są ładne.
Jej matka westchnęła.
- Jesteś tak samo uparta, jak Bill.
Córka uśmiechnęła się. Pamiętała dobrze, jak mama namawiała Billa, żeby ściął włosy i zdjął z ucha ten "okropny" kolczyk z kła.
- Gdzie w ogóle jest Bill? - spytała, rozglądając się. Akurat miał urlop, przyjechał nareszcie do domu.
- Ron ci nie powiedział? Pojechał po Rona i Hermionę - odrzekł pan Weasley.
- Tato... Jak tam szopa?
Artur Weasley zamknął gazetę i z trzaskiem odłożył na stół, patrząc na Virginię, która zajadała się grzanką. Jego żona nie zwróciła na szczęście uwagi, pochłonięta smażeniem jajek dla bliźniaków na ich specjalne życzenie.
- Ginny, nie wspominaj o szopie przy matce - powiedział ostrzegawczym tonem. Jego córka uśmiechnęła się tylko.
Pan Weasley pasjonował się światem mugoli, co było, trzeba przyznać, dziwnym hobby w świecie czarodziejów. A Virginia okazała się jego nieodrodną córką, ponieważ tak samo była zafascynowana mugolami. Przedmiot, który się tym zajmował, był jej ulubionym w szkole.
- Dobra.
Ojciec znów zajął się Prorokiem Codziennym.
- Fred, George, wasze jajka!
- Idziemy! - sekundę później bliźniacy pędzili schodami na dół, a w tym samym czasie wskazówka Billa przestawiła się na "dom".
- Jestem!- krzyknął w drzwiach.
- Cześć Hermiono, Harry - powiedziała Virginia zagłuszana przez swoją matkę, która wylewnie ich przywitała.
- Miło panią widzieć, pani Weasley - powiedziała Hermiona, całując ją w policzek.
- Dziękujemy, że możemy się tu zatrzymać - rzekł Harry.
- Co roku mówisz to samo - zwrócił uwagę Ron.- Chyba jasne, że jesteście tu mile widziani.
- Na szczęście nic się nie zmieniło - Harry uśmiechnął się do niego.
- Cześć, Ginny - powiedziała Hermiona, wchodząc do kuchni.
- Witaj Ginny, Percy, dzień dobry, panie Weasley - pozdrowił ich Harry.
- Dzień dobry, Harry - odrzekł Artur.
- Cześć, Harry.
- Cześć - Virginia pochyliła się. Ron puścił do niej oczko, ale zignorowała go.
- Harry!- wrzasnęli bliźniacy, rzucając mu się na szyję.- Dudley nadal się toczy?
- Jasne, jest jeszcze bardziej szerszy niż wyższy - zaśmiał się Harry.
- Nigdy bym nie pomyślał, że człowiek może wyglądać jak balon - skomentował Bill.
Fred i George uśmiechnęli się i posadzili czarnowłosego przy stole, spychając Percy'ego, który odszedł, mamrocząc pod nosem coś o braku wychowania. Ich siostra domyśliła się, że będą ją chcieli swatać.
- I co, Ginny, będziesz pomagała Madame Pomfrey w tym roku? - spytała Hermiona, siadając z drugiej strony.
- Jeśli będzie chciała, to na pewno - odpowiedziała. - Bardzo mnie cieszy to zajęcie - spojrzała na Rona, myśląc o jego walce z Malfoyem pod koniec roku.
- Gin, powiedz coś do Harry'ego - syknął jej do ucha brat.
Virginia obdarzyła go morderczym spojrzeniem i wstała, zabierając talerzyk.
- Miłego gadania, idę trochę posprzątać, bo nie będziesz się miała gdzie ulokować, Hermiono - powiedziała z uśmiechem.
- Dzięki - odrzekła, po czym wróciła do konwersacji z Harrym i bliźniakami. Ron spojrzał na rudowłosą i pokręcił głową.
Virginia zrobiła znudzoną minę i zaczęła wchodzić na górę.
I znów zostałam sama...
- Tato? - spytała, otwierając powoli drzwi szopy. - Tato!
- Tutaj, Gin! - odrzekł głos za kupą rupieci.
Virginia podeszła. Z półki nad nią zaczęła spadać puszka z farbą....
- Tato, uważaj!
I następną rzeczą, którą zobaczyła, był jej ojciec, cały pomalowany na pomarańczowo. Virginia zachichotała.
- Ech, nadal nie umiem tego uruchomić - westchnął pan Weasley, machając różdżką. Farba zniknęła.
- Czego, tatku? - spytała, patrząc w dół. - O, komputer!
- Wiesz, co to jest, Ginny?
- Oczywiście, przecież chodzę na mugoloznawstwo! - odrzekła. - Skąd go masz?
- Dostałem go od jakiegoś mugola, który mi dziękował za wspaniałe zachowanie stosunków między ich światem a naszym. Powiedział, że to jeden z najlepszych modeli - wyjaśnił.
I miał rację. To był laptop, czarny, cieniutki, lśniący. Virginia otworzyła go i zaczęła podejrzliwie patrzeć na monitor i klawiaturę.
- Potrzebny ci prąd elektryczny, by to uruchomić.
- Prąd elektryczny? Ale skąd ja go wezmę?
Jego córka uśmiechnęła się i wstała, zamykając komputer.
- Pozwól mi to zrobić, znajdę sposób.
- Powodzenia, Gin! A może chcesz baterie?
- Hmm... Nie, chyba nie... - Virginia spojrzała na całą stertę kabli i złączy. - To tego potrzeba prądu... Nie martw się tato, zrobię to przed początkiem roku!
- No, dobrze, i powiesz mi od razu, jak to się obsługuje - odpowiedział podekscytowany. Virginia uśmiechnęła się i wyszła. Jej ojciec zawsze zachowywał się jak kilkuletni dzieciak, gdy widział mugolski sprzęt.
Wróciła do domu i otworzyła drzwi, zaskakując siedzące przy stole trio.
- O, Gin, co to jest? - spytał Ron, wskazując na laptopa, którego trzymała pod pachą.
- To komputer, Ginny... Skąd go masz? - spytała Hermiona.
- Wygląda na nowy, chyba Dudley ma podobny.
- To prezent taty, chcę spróbować go uruchomić - wyjaśniła.
- Może ci pomóc? - zaofiarowała się Hermiona.
- Nie, nie musisz, sama też chodzę na mugoloznawstwo - przypomniała jej Virginia z uśmiechem.
- Dobra.
- Dzięki - rzuciła przez ramię, wchodząc szybko po schodkach. W swoim pokoju otworzyła szufladkę, wyjmując używanego CD-playera. Uśmiechnęła się sama do siebie i wzięła jedną z płyt z półki nad łóżkiem. To był prezent od Charliego.
Zeszła na dół, nawet nie patrząc na swojego brata i jego przyjaciół.
Na dworze położyła się na zielonej trawie i nacisnęła klawisz odtwarzania.
To był jej sposób na samotność. Wstała i zaczęła tańczyć, zapominając o całym bożym świecie. Tańczyła też w Hogwarcie, gdy nikt nie widział, ale ciężko było bez muzyki.
Kochała taniec, był jej życiem.
Mogłabym przetańczyć życie... - pomyślała, zamykając oczy. Wiatr zaigrał w jej włosach.
Tańczyła.
- Ginny, gdzieś ty była? - krzyknęła mama, kiedy weszła do domu.
Virginia zamknęła za sobą drzwi. Było ciemno. Nic dziwnego, że mama się niepokoiła.
- Przepraszam, mamusiu, zapomniałam się.
- No, no, żeby mi to było ostatni raz odrzekła kobieta, wracając do kuchni.
Virginia westchnęła i ściągnęła zniszczone buty. Z pokoju doleciały do niej znajome głosy.
Weszła.
Przed kominkiem siedział Charlie Weasley ze swoją mugolską dziewczyną, Lesley Chestwood.
korektora proszę!!!!
Historyjka podeszła mi do gustu, postacie są poprowadzone w miarę realistycznie a styl jest lekki i potoczysty - dobrze się czytało. Tzn. czytałoby się dobrze gdyby nie BŁĘDY. Od literówek przez błędną składnię po "cudawianki" stylistyczne. Chwilami autorka wykazała się nawet poetyckim zacięciem i tworzyła neologizmy! O ile mi wiadomo takie słowo jak "naumieć" w języku polskim nie istnieje! Osobiście, bardzo mnie takie rzeczy drażnią i dramatycznie pogarszają odbiór tekstu. Niech ktoś go poprawi!
W ostateczności wysłać go mnie, ja go skoryguję - żeby nie było,iż tylko krytykuję i to wszystko na co mnie stać:)
A mi wcale nie przeszkadza imię Virginia, wręcz przeciwnie - nawet bardziej mi się podoba od "Ginny". Opowiadanie naprawdę swietnie się czyta i ma jeden duży plus-jest długie. Mam nadzieję, że będzie jeszcze wiecej rozdziałów, bo mocno mnie wciągneło. Fakt, Draco zachowuje się inaczej niż w książce, na początku trochę mi to przeszkadzało, ale teraz uważam, że to nadaje ciekawości hisorii. Oby tak dalej! ;)
well
Najprawdopodobniej Virginia wzięło się z tego, że dopiero niedawno okazało się, że Ginny jest tak naprawdę skrótem od Ginewra, a nie Virginia. Fanfik jest tłumaczony z j.angielskiego, gdzie można to imię w ten sposób właśnie skrócić, co więcej był pisany kilka lat temu, więc akurat to nie powinno być powodem do obniżenia oceny.