Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Z mugolem za pan brat!

Chyba coś jest nie tak...

Autor:Pisces Miles
Korekta:IKa
Tłumacz:Villdeo
Serie:Harry Potter
Gatunki:Akcja, Dramat, Komedia, Romans
Dodany:2006-10-16 15:36:54
Aktualizowany:2008-02-14 13:58:52


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zrzeczenie: Harry Potter i wszystkie jego części są własnością Jane Katherine Rowling oraz firmy Warner Brothers. Ja tylko pożyczam.

Oryginał: Muggle Year

Zamieszczone za zgodą autorki.


ZASKAKUJĄCE ODKRYCIE REŻYSERKI!!! VIRIGINIA WEASLEY OTRZYMUJE ROLĘ

UWODZICIELKSKIEJ I SEKSOWNEJ GLADYS WINNIFRED W SZTUCE "WYSOKIE LOTY"!!!

Wszyscy myśleliśmy, że rolę Gladys Winnifred w musicalu "Wysokie Loty" otrzyma Gabrielle Delacour albo

Pansy Parkinson. Okazuje się jednak, że wygrała ją Virginia Weasley, przez przyjaciół nazywana "maleńką Ginny". Po zapierającej dech w piersiach scenie w studio Lawrence Trombane, twórca scenariusza zmienił zdanie i dał rolę właśnie Ginny. Mała rudowłosa jest najmłodszą pociechą rodziny Weasleyów. To ona otworzyła Komnatę Tajemnic cztery lata temu w Hogwarcie, kontrolowana przez Sami-Wiecie-Kogo.

Według instruktorki, Lesley Chestwood, Ginny uczy się tańczyć już od dwóch lat - teraz widzimy osiągnięcia. Virginia mieszka w Gryffindorze, uczy się na piątym roku. Dowiedzieliśmy się, ze jest równie dobrą tancerką, jak i uczennicą. Mała Ginny kształci się dodatkowo eliksirach z pomocą Dracona Malfoya, który wraz z Adrianem Bradleyem (najmłodszym więźniem Azkabanu) otrzymał rolę Chestera Dwighta (Adrian otrzymał rolę Glenna Goddarda). Jak wiemy, Draco jest synem wielkiego Lucjusza Malfoy, byłego przewodniczącego Rady Nadzorczej Hogwartu oraz byłego Śmierciożercy Sami-Wiecie-Kogo

Rita Skeeter

- Jeśli nadal będą takie rzeczy pisywali w Czarownicy, to ja zaprenumeruję - powiedziała Blaise.

- Wierzycie w to? Głupia Ryjówa w gazecie! Na pierwszej stronie! - zawołała Millicenta.

- Te, ona naprawdę jest gorąca laska! - zaoponował Pucey.

- Ale nadal jest Gryfonką - odpowiedziała Blaise, tupiąc nogą.

- No, ale musisz przyznać, że jest dobrą. Wystarczy spojrzeć, jak rusza bioderkami. Ludzie, zapisuje się do pomocy. Co, jeśli tam więcej takich lasek? - zaprotestował spokojnie Montague, dźgając widelcem swój bekon. - Ciekawe, w co będą ubrane. Mam nadzieję, że w coś seksownego, na przykład jakiś kostium do striptizu.

Blaise uniosła oczy w górę.

- Co? To tylko Weasleyówna, która często traci nerwy. I traci twarz - odrzekła Pansy, patrząc na nich rozzłoszczona.

- I co z tego? Przypomnij sobie, jak wyglądała w tym koronkowym wdzianku, wczoraj - skomentował Hase. -

Kto by pomyślał, że to dziecko ma taka figurę i takie ruchy. Zaczynam zazdrościć Bradleyowi.

Wszyscy na raz spojrzeli na plecy bruneta. Jak zwykle rozmawiał z przejętą czymś Gabrielle.

- Zastanawialiście się kiedyś, czemu Adriana zapuszkowali w Azkabanie? - zastanowił się Montague.

Hase wzruszył ramionami.

- Nie mam pojęcia, ale podobno miał wtedy tylko trzynaście lat.

- Słyszałam, że nie prowadzono nawet rozprawy. I że Bradley jest sierotą.

- Mniejsza z tym, ale cholernie dobrze tańczy. Ciekawe, czemu tiara przydzieliła go do Gryffindoru.

Pasowałby do nas, z tymi swoimi oczami i czarnymi włosami - rozmarzyła się Millicenta.

- Weasleyówna do niego nie pasuje ni w ząb. Ciekawe, co sobie pomyśli, jak ją zobaczy zaspaną, w tych jej brudnych i podartych szatach, z milionem książek w ramionach - Blaise uśmiechnęła się złośliwie.

- Ona jest tysiąc razy gorsza od Granger, a tamta to dopiero stuknięta debilka - dodał Pucey.

- Dajcie se spokój, ona nawet nie jest seksowna. No, bo kto tak pomyśli, jak ją zobaczy na zajęciach? Jest paskudna, okropna i zapyziała - powiedziała głośno Pansy.

- Masz rację - przytaknęła Montague. - Ale umie zmienić się w wampa. A to coś. Co o tym myślisz, Draco? Widzę, że ciebie tez zainteresował artykuł.

Draco, wydawało się, przysłuchiwał się całej rozmowie ze stoickim spokojem, którego nic nie jest w stanie zburzyć. Ale wewnątrz jego rósł gniew, bardzo chętnie by teraz wstał i powiedział Pansy, żeby się zamknęła.

Bo dzięki nim wszystkim ciągle stał mu przed oczami ten cały taniec Adriana i Virginii. Musiał przyznać, że tańczyła olśniewająco.

Kłamczucha

Spojrzał w stronę stołu Gryfonów.

Ale najbardziej wkurzyło go to, co ponawypisywała o nim Rita Skeeter.

Syn wielkiego Lucjusza Malfoya? Taa, teraz już wszyscy wiedzą, kim jestem. Tylko ciekawe, co mi zrobią Śmierciożercy?

- Królowej Tańca tam nie zobaczysz, jeśli jej szukasz - powiedział mu Hase. - Tylko po co nasz Król Węży chce jej szukać, co?

- Gdzie jest Myra? - spytał Draco bezbarwnym głosem, zaskakując kolegę. Mała blondyneczka wczoraj otrzymała rolę młodej Gladys Winnifred.

- Twoja kuzynka? - zauważyła ostrożnie Pansy.

Nie rozmawiał z nią już do dłuższego czasu i miał wrażenie, że coś jest nie tak.

Jak jedenastolatka poradzi sobie z tak skomplikowaną rolą?

***

- Do zobaczenia, tato - Virginia objęła ojca.

- Bądź ostrożna, kochanie - odpowiedział jej pan Weasley, także ja mocno ściskając, po czym zwrócił się do Charliego i Lesley.

- Zajmę się nią, tato - powiedział jego najstarszy syn.

- Ej, a ja?! - krzyknął Ron.- Też jestem jej bratem!

- Co wy się nagle tacy ochroniarze zrobiliście, co? - spytała Lesley. Wszyscy, razem z Harry'm i Hermioną stali na przystanku, żegnając się z panem Weasley'em, który musiał wracać do Londynu, do pracy.

- Bo kręci się koło niej za dużo perwersów - wyjaśniła Hermiona. - Zdobyła wielka popularność po tym tańcu.

- Ej, to chyba mnie nie dotyczyło, co? - spytał Harry, unosząc brwi.

- Nie, nie dotyczyło – odpowiedział ponuro Ron, patrząc rozzłoszczony na Charliego. - Nie powinieneś dawać Ginny tego stroju! Wygląda to gorzej, niżby włożyła bikini!

Charlie podniósł ręce w obronie.

- To nie był mój pomysł, tylko Lesley! To ona wybierała!

- Och jej! - narzeczona popchnęła go. - Też się w to wmieszałeś. A kto powiedział, że będzie odjazdowo w tym wyglądała, no?

- Ale...

Pan Weasley zaśmiał się i wszedł do pociągu.

- Uważajcie na nią, wasza matka będzie szczęśliwa, jak ta cała produkcja nie zakończy się jakąś tragedią.

- Będziemy tęsknić, tato - powtórzyła Virginia. Wszyscy mu machali, dopóki pociąg nie zniknął im z oczu.

- No dobra - Lesley westchnęła głęboko. - Idę. Mam dużo roboty.

- Nie przesadzaj, niż może być tak źle - próbował rozdrażnić ją Charlie, chwytając jej dłoń.

- Ginny, nadal jestem tobą rozczarowany - powiedział groźnie Ron, kiedy wrócili do zamku.

Virginia westchnęła. Ron dał jej wczoraj wieczorem wyraźnie do zrozumienia, że wszyscy faceci w szkole są na nią napaleni, a w tym stroju wygląda jak kobieta lekkich obyczajów. Hermionę i Harry'ego najbardziej wstrząsnął jej śmiały taniec i cielesny kontakt z Adrianem, ale Harry, było to widać jak na dłoni, nie przejmował się tym problemem zbyt długo.

Wszystkiego się czepiają. Ja powinnam się skarżyć, nie oni. Przecież na codzień nie jestem taka jak w studio

- Jestem zadowolony, że w końcu się zdecydowałaś pokazać to, co umiesz - pogratulował Virginii Charlie.

- Tak... To dobrze, ale mam problem - nie umiem tego zagrać - odpowiedziała, przygnębiona. - Znaczy, nie chcę z siebie zrobić idiotki, a mam tylko pół roku.

- Eee - Lesley machnęła ręką. - Nie masz się o co martwić. Dostaniesz scenariusz i będziesz tak długo ćwiczyć, aż się naumiesz.

- Ale - Ron już chciał zaprotestować.

- Ron, przymknij się - uciszyła go Hermiona, przewracając oczami. - Lesley, szukasz pomocy? My we trojkę się zgłaszamy!

Harry zdecydowanie pokiwał głową.

Lesley uśmiechnęła się.

- Potrzebuję każdej pomocy. Minerva miała wykonać dekoracje i scenografie. Hermiono, jakbyś mogła jej pomóc? Tak naprawdę to już je zrobiła, przynajmniej do pierwszej sceny. Potrzebuję tego już na jutro.

- Tak szybko? - Hermiona straciła entuzjazm.

Blondynka zaśmiała się.

- To tylko pierwsza scena! Hermiono, z waszą pomocą jestem pewna, że wszystko pójdzie jak po maśle. Pomóżcie mi.

- Zobaczymy - Hermiona zamyśliła się, trąc podbródek.

- Nie zapomnij o jutrzejszej próbie - Lesley zwróciła się do Virginii, kiedy doszli do hollu. - Rita Skeeter oświadczyła, że na pewno nas odwiedzi, żeby zobaczyć, jak nam idzie.

- Co?! - krzyknął Ron. - Ta kro-...

- Język - zwróciła mu uwagę Hermiona.

- Nie martw się, nie zapomnę. Za wiele osób pamięta o tym za mnie - odrzekła rudowłosa, unosząc oczy w górę.

- Za wielu facetów, uściślając - mruknął Charlie. - Zobaczymy się potem.

- Głupek - powiedział Ron, otwierając drzwi.

- Ale musisz przyznać, że to dobrze, że Ginny stała się sławna, trochę ją to wynurzy z cienia - odrzekł Harry, a Hermiona przytaknęła.

Virginia czułą się, jakby ją studiowali pod mikroskopem. Ta cała nienaturalna, poświęcona tylko JEJ uwaga zaczynała ja bardzo mocno wkurzać.

- Ach, czyż to nie nasza wielka sława zmierza właśnie na śniadanie? W dodatku spóźnione? - powiedział ktoś złośliwym tonem. Virginia odwróciła się.

Za nimi, pod ścianą, stała Pansy ze skrzyżowanymi rękoma. Patrzyła na nią znużona, ale jej wzrok był pełen nieskrywanej nienawiści.

- Zaczynasz ćwiczyć sposoby zwracania na siebie powszechnej uwagi?

- Czego chcesz od mojej siostry, Parkinson?

Wiadomo czego. Ślizgonka nadal pamiętała pewną różdżkę, która została jej wetknięta w podbródek. Pamiętała starcie z Virginią.

- Wiesz, Ginny już nie potrzebuje jej na siebie zwracać. Jest to prostu ciekawą osobą - wyjaśniała Hermiona.

Pansy prychnęła, biorąc do ręki Proroka Codziennego i wtykając go Virginii pod nos.

- Zaskakujące odkrycie reżyserki! Virginia Weasley otrzymuje rolę uwodzicielskiej i seksownej Gladys Winnifred w sztuce Wysokie loty - przeczytała na głos. - Patrzcie, patrzcie, maleńka Ginny jest uwodzicielska. Uwodzicielska i seksowna mewka.

- Ty...! - Ron pewnie by jej coś zrobił, ale Virginia go powstrzymała, kładąc mu na ramieniu rękę.

- Przepraszam, ale czy moje problemy to nie problemy Gryfonów czy Weasleyów? - spytała, patrząc jej prosto w oczy. - Nie mam się o co wykłócać, wszystkich zadowala mój udział w sztuce, jak dobrze pamiętam, to reżyserka mnie chwali.

Naprawdę nie chciało jej się kłócić. Ale żeby pracować normalnie, wiedziała, że będzie musiała pokazać, że jest lepsza od tych, co ją wyzywają. No i uciąć głupie plotki.

- Myślisz, że kim jesteś, co? - Pansy puściły nerwy - chwyciła ją za fraki. Virginia nawet nie walczyła, patrząc na nią pusto. W Wielkiej Sali ucichło.

- Jesteś tylko małą, nic nie znaczącą, kochającą szlamy suką. Wszyscy wiemy, że ta cała Lesley jest narzeczoną twojego brata, kto wiem, może wpłynął jakoś na nią i namówił Spencera, aby też tak zrobił? Tańczyłaś z jednym z najlepszych tancerzy w szkole, Adrianem Bradleyem. Nie sama, nie umiesz tańczyć sama. Sama jesteś niczym. W ogóle jesteś niczym. Masz ciałko i próbujesz się nim wkupić. Nie możesz grać Gladys Winnifred, bo ty do niej po prostu nie pasujesz. Nie jesteś taka, jak ona. Jesteś gorsza od Granger. Taka sierota nie wie nawet, czym jest życie, bo co ci powiedzą o życiu książki, co?

Virginia ciągle na nią patrzyła swoimi ciemnobrązowymi oczami. Po wypowiedzi Pansy przełknęła ślinę.

- Zabieraj ze mnie swoje przeszczepy - powiedziała stanowczo, chwytając ją mocno za nadgarstki. Ślizgonka krzyknęła i puściła ją, cicho złorzecząc.

Virginia wygładziła szatę.

- Jeśli ty byś miała zdolności, otrzymałabyś tę rolę. Jeśli twierdzisz, że Lawrence podjął złą decyzję, udowodnij, że masz rację.

- Spier-...

Rudowłosa uśmiechnęła się słodko, ale oczy miała jak lód.

- Zobaczymy się na eliksirach.

***

- Virginio...

Znad swojego podręcznika do eliksirów zobaczyła Dracona, wchodzącego do lochu. Jego twarz była nieczytelna, ani się nie śmiał, nie marszczył brwi, nic.

Patrzył na nią tylko swoimi szarymi oczami.

- Wybacz, ale jeśli chcesz zacząć mi prawić, że się do tej roli nie nadaję, to zapomnij. To nie był mój pomysł - rzuciła ostrym tonem. - Ale jeśli jesteś przyjacielem, to przestań mnie obrażać, tak jak uprzejmie to robią koledzy z twojego domu.

Blondyn westchnął i rzucił swoją książkę przed nią, siadając na stołku obok.

- Ja nic nie mówię, nie bądź taka przewrażliwiona...

Spojrzała na niego podejrzliwie.

- Nigdy nic nie wiadomo, jeśli chodzi o Ślizgonów.

- Jeja, a myślałem, że znasz mnie lepiej - powiedział sarkastycznym tonem.

Widząc, jak uniosła brwi, westchnął i machnął ręką.

- Dobra, dobra. Może i jestem idiotą dla twojego brata, ofiarą dla Bliznowatego i prześladowcą Granger, ale to tylko, no wiesz, taki wizerunek. Nie jestem taki, znaczy, nie zawsze. Choć najczęściej jestem.

- Już ci wierzę - parsknęła, odchylając się do tyłu.- Czy mogłabym spytać, czego sobie pan Malfoy pragnął?

- Mogłabyś spytać - westchnął głęboko. - Chciałem tylko wiedzieć, czemu się kryłaś. Myślałem, że jesteś totalnym beztalenciem.

Zaśmiała się.

-Totalnym beztalenciem? Możliwe, przecież się przewróciłam.- westchnęła i zanurzyła palce w swoich ognistoczerwonych włosach. - Ja...Ja tylko nie lubię, kiedy wszyscy na mnie na raz zwracają uwagę. Jestem już przyzwyczajona do tego, że zawsze jestem w cieniu, niezauważana. Tak naprawdę, to nie chciałam się popisywać, ale teraz to tak wygląda i przez to głupio się czuję. Kiedy Pansy mi pchnęła przed nos tamten artykuł, miałam ochotę go podrzeć i zaskarżyć Ritę Skeeter.

Draco uniósł brwi.

- Weasleyówna choleryczka.

- Tak - odparła, rozdrażniona. - Ale to nic w porównaniu z facetem, który toczy nieustanną walkę z jednym wrogiem. A raczej stacza bitwy. Raz za razem.

- Ej, myślałem, że skończyliśmy ten temat. Miałem wspaniałą przyczynę, żeby zmienić mu parametry twarzy - odwarknął.

- Taa, świstak siedzi, chłopaki zawsze tak mówią, a potem wychodzi, że to wszystko przez pieniądze, dziewczyny albo po prostu z nudów.

Zamknął usta i spojrzał w dół.

Nikt by go nie zrozumiał, jak to jest być Śmierciożercą, kiedy się nie chce nim być, a ludzie myślą całkiem przeciwnie. Jeszcze przed Turniejem Trójmagiczny sam myślał, że Śmierciożercy są cool, super-ekstra i w ogóle. Wtedy wręcz błagał ojca o to, czy może także być podwładnym Czarnego Pana. Ale kiedy Turniej zakończył się tragedią i cała szkoła pogrążyła się w smutku i szoku, jego także to uderzyło. Wtedy w końcu zrozumiał, że choćby był okropny, złośliwy, zły i takie tam, nigdy nie będzie umiał zabić.

Może nie był typem, który wychwala życie pod niebiosa, ale znał jego wartość.

- Weasley, Draco - drzwi otworzyły się i do lochów wszedł Snape, patrząc na dwójkę uczniów.

- Profesorze - Draco od razu zmienił wyraz twarzy na pod tytułem "Nienawidzę Weasley'ów i mugoli" i wstał.

- Za mną - powiedział nauczyciel, otwierając drzwi do swojego gabinety. Dwoje badaczy spojrzało na siebie.

- Praca, którą mi przedłożyliście bardzo mnie zadowoliła, w związku z tym wymagam od was dwa razy więcej referatów na temat Mrocznego Znaku, informacji o dzisiejszym stanie Czarnej magii i o Sami-Wiecie-Kim.

- Panie profesorze - odezwała się Virginia, kiedy skończył mówić. - Czemu my... Czemu my zajmujemy się takimi... rzeczami?

Snape spojrzał najpierw na nią, potem na Dracona.

- Róbcie, co mówię. W odpowiednim czasie dowiecie się powiem wam, po co wam to wszystko. Jedyne, co mogę wam powiedzieć, to że wasza wiedza wybiega poza poziom siódmej klasy. Nie wątpię, Weasley, że zdobędziesz najwyższą ocenę z SUMów w eliksirach. - Co? - spytał zaskoczony blondyn. - Siódmy rok?

Spojrzał na Virginię, która była nie mniej zaskoczona. Nawet Hermiona nie była zdolna do tego, żeby zdobywać najwięcej punków z eliksirów.

- Tak - odparł zniecierpliwiony profesor. - Teraz zwalniam was z lekcji, macie zrobić to, co wam przykazałem. Zdobyłem także dla was pozwolenie, abyście mogli wypożyczać książki z Działu Ksiąg Zakazanych. Zrozumiano?

Pokiwali głupio głowami i zebrawszy się, wyszli z lochów w chwili, kiedy do środka zaczęli wchodzić uczniowie.

Nasza dwójka zaczęła rozmyślać nad tym, co powiedział właśnie Snape.

***

- I po co mi długie włosy? - wymamrotała do siebie Virginia, kierując się w stronę Wieży Gryffindoru i ignorując spojrzenia ciekawie w nią utkwione.

Jej rude włosy zostały upaskudzone jakąś czarną mazią, którą wypuściła kałamarnica z jeziora prosto na nią, podczas opieki nad magicznymi stworzeniami.

- Ryjóweńko, a cóżeś ty zrobiła ze swoimi ognistymi włosami? - ktoś się nagle odezwał. Weasleyówna odwróciła się. Pod ścianą stali Montague, Bruce i Pucey, uśmiechający się do niej drwiąco.

- Ufarbowałaś włosy? - zapytał niewinnie Pucey. - Jeśli tak, to coś nie za bardzo ci to wyszło. Ale jeśli już, to proponuję ci zielone, w takich na pewno byłoby ci do twarzy.

Zaśmiali się i zniknęli za rogiem, zanim Virginia otworzyła usta.

- Idioci – rzekła, podchodząc do Grubej Damy. Zanim jednak wypowiedziała hasło, wyszedł Harry razem z Parvati.

- Sorry, Ginny... O Boże, coś ty zrobiła z włosami? - spytał.

- Kałamarnica mnie wyśliniła - odpowiedziała sarkastycznie, wchodząc do środka.

- Wyśliniła cię kałamarnica? - zastanowiła się Parvati, z lekka zakłopotana. - Miałaś lekcje z Charliem?

- Tak - odparła, zniecierpliwiona. - To podobno jest opieka nad magicznymi stworzeniami, ale teraz to chyba ja potrzebuję opieki. Jak zaraz nie wejdę do czystej, kryształowej, orzeźwiającej wody, to nie wiem, co zrobię...

- Ale teraz jest próba - zaprotestowała Patil. - Lesley kazała nam przyjść, będą dekoracje i pomoc. Ron i Hermiona już poszli z Deanem. Spóźnisz się.

Virginia przeklnęła w myśli - zapomniała o próbie!

- Myślisz, że nikt mnie nie zauważy jak tak pójdę? - spytała ze słodkim uśmiechem, wskazując na swoją głowę.

- Ale pospiesz się! - krzyknął Harry, znikając z Parvati za rogiem.

A oni co? Chodzą ze sobą? Zawsze ich ostatnio widzę razem

Pomyślała, wchodząc do dormitorium. Szybko wyskoczyła z brudnych ciuchów i wyjęła z kufra czyste spodnie i bluzkę. Wskoczyła pod prysznic i włączyła zimną wodę.

Ta czarna maź nie chciała za nic w świecie się zmywać, choć próbowała na tysiąc sposobów. Nie lubiła myć głowy, włosy za bardzo jej się plątały, a teraz było jeszcze gorzej.

Z wieży wyskoczyła z mokrymi włosami. Były mokre, proste i ciemniejsze, niż zazwyczaj - jak to włosy po umyciu. Wchodząc do studia zauważyła, że jest tam chyba z pół szkoły.

Lesley miała rację. Scena wyglądała po prostu cudnie. Miejsce do tańca wydawało się także większe, pewnie dlatego że nadal, pomimo tylu ludzi, było dużo wolnej przestrzeni. Profesor McGonagall także tam była.

Virginia cicho zakradła się do swojej szafki i wzięła kostium, po czym myk-myk do przebieralni. Po drodze zauważyła, że większość tańczących już się przebrała, głównie byli to ludzie z Beauxbatons i Durmstrangu.

Przeklęła, kiedy włosy zamoczyły jej całą gorę kostiumu.

Mogłam przynieść gumkę

W pośpiechu wiązała baletki. Przeglądając się w lustrze, spostrzegła, że włosy jej nie stoją na szczęście tak, jak zazwyczaj po umyciu. Mało, nie miała nawet grzywki, która zazwyczaj zasłaniała jej twarz. Cicho rozsunęła zasłony i zaczęła się skradać do miejsca, gdzie siedziała Geraldine.

- Ginny! - krzyknęła koleżanka i natychmiast zakryła usta.- Co robisz tu tak późno? - spytała już o wiele ciszej.

- Tamta przebrzydła kałamarnica - odparła sucho, wskazując na swoje mokre włosy. - Z piętnaście minut myłam głowę, zanim mi ta breja zeszła z włosów.

- Jak cię nie było, Pansy znów cię obrażała - poinformowała ją Geraldine, wskazując na dziewczynę, która nachyliła się do Dracona. - Przy okazji, ślicznie wyglądasz z mokrymi włosami.

- Dzięki - odrzeka, drapiąc się po głowie.

- Powinnaś tam stać, Lawrence o mało nie oszalał, tak cię szukał - kontynuowała współmieszkanka.

- Że co?! Dzięki szczęściu nie dostałam się tu zauważona, a teraz mam tam przejść, też cichcem, przed Adrianem Bradleyem, Gabrielle Delacour, Draconem Malfoy i Pansy Parkinson?

Geraldine wzruszył ramionami.

- Kto nie ryzykuje...

- Jasne.

Virginia spróbowała się przecisnąć za jakąś grupką Krukonów i skuliła się, kiedy Lawrence nagle krzyknął.

Właśnie opowiadał całą treść sztuki.

Postanowiła się czołgać na kolanach.

- O, część Ginny - spotkała Seamusa. - Fajnie wyglądasz w mokrych włosach.

Seamus równał się Lavender – zawsze chodzili razem. Więc starsza koleżanka była zaskoczona, widząc pełzającą Virginię z mokrymi włosami.

- Zamknij się - syknęła, kopiąc go lekko.

- Ginny! - krzyknął na całą salę Lawrence, kończąc omawiać scenę. - Gdzieś ty była?!

Wszystkie pary oczu zostały zwrócone właśnie na rudowłosą, która nadal klęczała na podłodze. Pansy uśmiechnęła się złośliwie, a Gabrielle spojrzała na nią ze wstrętem.

- Eee.... Ja... - usiadła, nie wiedząc, co powiedzieć. Włożyła sobie rękę w swoje poplątane włosy. - Wybrudziłam się na zajęciach i musiałam wziąć prysznic przed próbą...

- Nadal wyglądasz, jakbyś wyszła z chlewu - powiedziała drwiącym tonem Gabrielle. - Bądź punktualna, nie możemy wszyscy na ciebie czekać. To, że grasz główną rolę żeńską jeszcze nie oznacza, że wszystko ci wolno.

- Ale ja...

- Czy nie przykro ci ludzi, którzy grają role w tle. Muszą tam stać przez twoją nieodpowiedzialność już pół godziny po nic - mówiła dalej

Francuzka, uśmiechając się chytrze. Virginia zauważyła w kącie Ritę Skeeter i jej niebywałe magiczne pióro.

- Zastanawiam się, czy osoba, która wczoraj tu tańczyła na pewno była Ginny Weasley.

Gryfonka spuściła wzrok, marszcząc czoło.

- Przepraszam, ale ja naprawdę nie mogłam przyjść wcześniej.

Gabrielle parsknęła.

- Wyzywam cię. Chcę sprawdzić czy Lawrence się nie pomylił, dając cię tę rolę. Chcę zobaczyć, jak bardzo jesteś seksowna i uwodzicielska, bo pewnie zbyt wiele o tej postaci nie wiesz, nie było cię przecież od początku. Proszę, wyjdź na środek i pokaż nam, że się nadajesz. Tym razem to my cię osądzimy.

- Gabrielle... - zaczęła Lesley, ale Lawrence ją zatrzymał.

- Sama powiedziałaś, że nie wiem prawie nic o Gladys Winnifred ani o akcji. Jak mam więc grać?

Wnuczka wili założyła rękę na rękę, patrząc na nią swoimi orzechowymi oczami.

- I dlatego to się nazywa wyzwanie.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.