Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Tancerze Ognia

Tancerze Ognia

Autor:Stamina
Korekta:IKa
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Komedia
Uwagi:Utwór niedokończony, Self Insertion
Dodany:2006-10-11 16:17:40
Aktualizowany:2006-10-11 16:17:40


Następny rozdział

Przez uchylone okno nieśmiało wpadały pierwsze promienie słoneczne, zalewając pomieszczenie ciepłą poświatą. Na kanapie spała dziewczyna, gęste włosy opadły jej na twarz, a trzymane wcześniej kartki papieru w ręce rozsypały się wokół jej postaci.

Alicja spała snem kamiennym, nie dokończywszy wczoraj pracy nad kosztami ostatniego występu. Liderka Tancerzy z furią usiłowała utrzymać spektakle na poziomie, gdy inwestorzy zapierali się w sobie i odmawiali współpracy. Nie to nie.

Jakiś czas później słońce nieco śmielej wtargnęło do pokoju i oświetliło twarz dziewczyny, która mamrocząc niechętnie, przebudziła się wreszcie i przeciągnęła. Kubek z resztkami herbaty przewrócił się, plamiąc białe karty rachunków.

Tymczasem dwa domy dalej szesnastolenia Amelia siedziała wygodnie oparta na staroświeckim fotelu i gasnącymi oczyma wpatrywała się w ścianę rozciągającą się przed nią.

Obok demonstracyjnie stała połowicznie opróżniona ozdobna karafka z białym winem. Należy dodać, że silnie zaprawionym cykutą.

Nieopodal w mroku tonął drugi fotel, który zajmowała jakaś postać.

Z adapteru sączyła się subtelna muzyka, a postać poruszała w jej takt nogą, czytając jednocześnie fragment "Fedona",opisujący śmierć Sokratesa.

Był to doprawdy piękny ustęp tekstu, w którym znalazła się scena, jak pod wpływem cykuty powoli sztywniały członki Sokratesa, by wkrótce całkowicie obumrzeć.

Postać dokończyła czytanie i spojrzała na nieruchomą dziewczynę.Kiwnęła głową i sięgnęła po oprawiany w czerwony safian gruby dziennik. Otworzyła go na drugiej stronie, gdzie widniało coś w rodzaju spisu i napisała coś szybko.

Postać szybkim krokiem podeszła do drzwi, lecz nim wyszła złożyła coś w rodzaju teatralnego ukłonu.

Późnym rankiem pędziłam na autobus, by zdążyć na ranne wykłady.

W ostatniej chwili dopadłam autobusu i wyciągnęłam grafik. Po wykładach musiałam pospieszyć się na trening poi.

Zwyczajowo w poniedziałki odbywały się treningi poikowe i naród studencki nieraz dziwił się zawartości mojej torby. Raz narwał się na to znajomy Wiesio.

- Wiesiu, mój drogi, ja cię proszę,zostaw moją torbę - rzekłam nieco złowieszczo, łypiąc na niego niespokojnym okiem, ponieważ w poszukiwaniu notatek zaczął wygrzebywać mi wszystko i rozrzucać wokół siebie.

Wiesio nie zwrócił na moje słowa najmniejszej uwagi i po chwili usłyszałam krzyk pełen zgrozy.

Wiesio usiadł sobie z wrażenia, wyciągnąwszy dwie piłki tenisowe na dość długich łańcuchach z przymocowanymi uchwytami na palce.

- Na litość boską...! - wykrzyknął po chwili nieco zdławionym głosem.- A cóż to jest...?!

- Poiki - powiedziałam nieco złośliwie. Ostrzegałam go, pchał się, niech ma teraz!

- Na co ci?! Atakujesz tym przechodniów?

Wytłumaczyłam zatem, iż są to tylko poiki treningowe. Prawdziwe, takie do pokazów podpala się ogniem. Wiesio na komunikat o ogniu zamilkł ostatecznie, utwierdziwszy się w moim obłędzie. Widać, nie spotkał się wcześniej z poi. Miłosiernie zaprosiłam go na następny pokaz, przypominając sobie tym samym, iż muszę coś wykombinować z tymi finansami.

- Stamina! - ryknęło mi coś nagle ogłuszająco prosto do ucha w autobusie. - Alicja, potworze, obudź się wreszcie!

Odwróciłam się i ucieszyłam szaleńczo. Obok stał Januszek, członek grupy Tancerzy. Wręczył mi niecierpliwym gestem dzisiejszą gazetę.

Chwyciłam ją dość niedbale, bo wszystkich gazet nie znosiłam z całego serca, co nie przeszkadzało mi uparcie dążyć do zawodu dziennikarki.

Pierwsze strony wręcz krzyczały o morderstwie.

- Amelia? - powiedziałam do siebie, marszcząc brwi. - Coś mi się obiło o uszy. Nazwisko brzmi znajomo.

- I słusznie - Januszek wyrwał mi nieco zmiętą już prasę. - Siostrzenica dość wysoko postawionego osobnika. Nie jest o nim głośno, bo nie robi z siebie widowiska, ale jednak działa.

- Gnida państwowa?

- Nie, wręcz przeciwnie. Uczciwy. Teraz dociska policję, ale jak widać bez większych efektów.

Zainteresowałam się tym żywiej.

- Skąd ty to wszystko wiesz? - zapytałam nieco podejrzliwie.

Januszek nadął się natychmiast niczym sporych rozmiarów purchawka.

- Ojciec przecież ma chody. Na emeryturze już jest, ale czasem wpada do komendy. I wczoraj dostał wezwanie, po kumotersku domagają się pomocy. Doświadczenie i takie tam sprawy.

Wydarłam mu znów gazetę i szybko przebiegłam oczyma treść artykułu.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.