Opowiadanie
Tancerze Ognia
Tancerze Ognia 2
Autor: | Stamina |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Komedia |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Self Insertion |
Dodany: | 2006-11-08 16:53:34 |
Aktualizowany: | 2006-11-08 16:53:34 |
Poprzedni rozdział
Niewiele znalazłam w prasie informacji na temat morderstwa, ale nie zmartwiło mnie to zbytnio. Przede mną cały ranek wykładów, a potem męczący trening poi. Oddałam gazetę Januszkowi.
- Mam nadzieję, że zjawisz się na treningu? - zapytałam nieco znużonym głosem. - Trzeba dopracować układ, a poza tym musimy wspólnie podjąć decyzję, czy warto dalej to ciągnąć...
- Zwariowałaś? - zgorszył się mój rozmówca.- Pewnie, że warto! Dlaczego chcesz to rozwiązać tak nagle?
Zdenerwowałam się nieco.
- A pieniądze na pokaz, na nowe stroje i na końcówki do powiek skąd wezmę? Inwestorzy jakoś płacić nie chcą, nosem kręcą, że za drogo! A pewnie, że drogo, skoro chcemy te pokazy robić z sensem!
- Można pożyczyć - zamamrotał Januszek pod nosem.
Usiadłam na miejscu, które się znienacka zwolniło.
- Oczywiście, pożyczyć - rzekłam kąśliwie. - A z czego oddasz? Z własnej kieszeni? Bo moja się opróżniła jakieś trzy pokazy temu. Albo coś wymyślimy, albo dadzą nam do wiwatu!
Zamilkliśmy, niezadowoleni.
Nieco starszawy mężczyzna odziany w wytworny garnitur przestąpił próg miejscowej komendy policji. Skierował swe kroki ku małemu gabinecikowi, w którym rozmawiało dwóch osobników, jeden w mundurze, a drugi po cywilnemu.
- Dzień dobry - przywitał się i usiadł na kanapie.
W gabinecie zapadło niezręczne milczenie.
- Więc jak? - zapytał mężczyzna z akcentem gniewu w głosie.- Co z moją siostrzenicą?
Odziany w mundur, czyli nadinspektor Kazimierz Rodop wzdrygnął się i machnął ręką w kierunku tego po cywilnemu.
-To jest nasz były pracownik, pan Strzelecki. Obiecał, że pomoże w tej sprawie...
- Ja nie pytam, panie Rodop, o personel. Ja chcę wiedzieć, kto zabił moją siostrzenicę.
Rodop zakłopotał się wyraźnie. Strzelecki spojrzał na niego ze współczuciem i podjął rozmowę, która nie bardzo się kleiła.
- Zrobimy wszystko, aby panu pomóc - powiedział trochę sucho, najwyraźniej niezadowolony z władczego tonu, jakim operował gość. - Ale proszę nie wymagać cudów, policja nie jest jasnowidząca i wszystkiego od razu nie odgadnie.
Osobnik zamilkł na chwilę.
- Widzę, że jako jedyny ma pan trochę rozumu w głowie - przyznał łaskawie, podnosząc się z miejsca i ściskając dłoń zaskoczonemu Strzeleckiemu. - Czy moglibyśmy się spotkać jeszcze raz w bardziej sprzyjających warunkach?
- Oczywiście - bąknął nieco spłoszony Strzelecki.
- Może być u pana w domu? - zapytał z naciskiem tamten.
Strzelecki zawahał się kilka sekund.
- Tak.
Mężczyzna kiwnął głową, skłonił się Rodopowi i wyszedł niespiesznie.
Trzeci raz tego dnia uderzyłam się poiką w głowę, nie mogłam bowiem zebrać myśli, które fruwały wokół pieniędzy, i należycie się skupić. Zazwyczaj przy kręceniu poi nie musiałam się koncentrować, ręce wykonywały techniki niejako odruchowo, ale teraz za każdym razem przypominałam sobie denerwującą kwestię finansową, irytowało mnie to, ruchy stawały się zbyt gwałtowne i w rezultacie nie byłam w stanie wykonać poprawnie układu.
- Mandalę z falą robimy, więc dlaczego ja widzę u ciebie ósemkę?! - nawrzeszczałam na Bogu ducha winną Andzię, odrzuciłam poiki i usiadłam pod ścianą.
- Przepraszam - powiedziałam po chwili cicho.
Grupa przerwała trening, Januszek wyłączył muzykę i usiedli obok mnie.
- Powiedział mi, co chcesz zrobić - rzekła Andzia, wskazując na Januszka. - Ale to jest wspólna decyzja. Będziemy kraść i rabować, napadać polityków i babcie z emeryturą, ale Tancerzy utrzymamy!
Rozległy się aprobujące okrzyki i uśmiechnęłam się blado.
Też nie chciałam w głębi duszy likwidować naszego Teatru, ale chwilami było bardzo ciężko.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.