Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

The Nymphetamine

Miecz we mgle

Autor:R-chel
Korekta:IKa
Serie:Inuyasha
Gatunki:Akcja, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2008-05-28 16:11:34
Aktualizowany:2008-05-28 16:11:34


Poprzedni rozdział

Nie pomylił się. Siedziała, wtulona w twardą korę Goshinboku, ociekająca błotem, krwią i łzami.

- Kiyoko… - wyszeptał, lekko muskając jej ramię. Jego dotyk sprawił, że drobne ciało przeszył dreszcz. Nie odwróciła się, jedynie mocniej przytuliła po pnia.

- Odejdź, Inu-Yasho - powiedziała cicho - Odejdź i zostaw mnie w spokoju.

- Co on ci zrobił? - przykucnął przy niej i po chwili wahania mocno ścisnął brudne, dziewczęce ramię - Na bogów, ten kretyn jeszcze mnie popamięta! Nie wybaczę mu! Kiyoko? Co on ci zrobił?

- Powiedziałam, żebyś zostawił mnie w spokoju - cienki głos zadrżał, zawibrował od powstrzymywanych emocji.

- Musze to wiedzieć! Co cię z nim łączy? Po co mu był ten przeklęty kamień? I co ci zrobił?!

- Nie słyszysz, Inu-Yasho?! Powiedziałam, żebyś odszedł i zostawił mnie w spokoju! - krzyknęła gwałtownie, zrywając się na równe nogi i odwracając ku niemu zabrudzoną twarz. Zielone oczy płonęły jadem gniewu i bólu, lśniły od niedawnych łez.

Milczał, zaciskając wargi. Stali w ciszy, i jedynie wiatr zawodził głośno, tańcząc w liściach zielonych koron drzew, szarpiąc włosami i smagając twarze.

Nagle, zupełnie niespodziewanie, Kiyoko jęknęła cicho i zachwiała się. Obolałe kolana ugięły się pod nią i dziewczyna na powrót runęła na błotniste posłanie z mchu i trawy. Inu-Yasha podbiegł do niej, złapał dziewczynę za rękę, chcąc pomóc jej wstać. Wyrwała się z uścisku i odtrąciła jego dłoń.

- Potrafię podnieść się o własnych siłach - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Ale nie ruszyła się. Siedziała bezwładnie, wbijając gniewne spojrzenie we własne, słabe nogi.

Półdemon prychnął pogardliwie.

- Idiotka.

Nim zdążyła pisnąć choć słowa protestu, podniósł ją jedną ręką i, nie chcąc jeszcze bardziej ubliżać jej dumie, postawił na ziemi, jedynie podpierając dziewczynę siłą własnego ramienia.

Spojrzała na niego, pełna bezsilnej złości. Ale nic nie powiedziała, jedynie odwróciła wzrok, a fala rudych włosów przysłoniła jej twarz.

- Chodźmy - powiedział Inu-Yasha stanowczo. Kiwnęła głową. Tylko do tego była teraz zdolna.


***


- Tak dobrze?

- Chyba tak… Au! To boli!

- Większość ran ma taką dziwną właściwość - mruknęła Kagome, jeszcze mocniej zaciskając bandaż na ramieniu mnicha. Z niezadowoleniem stwierdziła, że kończy jej się gaza. Powinna wrócić do przyszłości i uzupełnić lekarstwa w apteczce… Po dzisiejszym dniu ubyła ich prawie połowa.

Ostatnie krople deszczu już dawno zmieszały się z błotem. Teraz mała wieś tonęła w mlecznym oceanie gęstej mgły. Wyglądając przez okno, nie można było dostrzec nawet sąsiednich chat. Kagome wiedziała, że w taką pogodę Kiyoko nie trafi do domu starej Kaede. Nawet, gdyby chciała trafić. A coś podpowiadało młodej kapłance, że jej ruda przyjaciółka nie wróci z własnej woli. Dlatego wysłała po nią Inu-Yashę.

Nikt nie wiedział, co stało się po tym, jak w rozpaczliwej ucieczce przed Sesshoumaru, dziewczyna znikła między drzewami lasu. Kagome zdawała sobie sprawę jedynie z tego, że przed starszym bratem półdemona nie da się uciec.

Błagam, nie zrób jej krzywdy, modliła się w myślach. Jeśli coś jej zrobisz, to…

- Kagome.

Obejrzała się i spojrzała na Sango, która, trzymając na rękach malutką, mruczącą Kirarę, dotychczas w milczeniu wypatrywała czegoś za oknem. Teraz dziewczyna skinieniem głowy przywołała do siebie kapłankę, wskazując punkt pośród mgły.

- Wracają.

- Naprawdę?

Kagome wychyliła się przez framugę, zmrużyła oczy, próbując dostrzec cokolwiek poza wszechogarniającą bielą. Na początku nie zobaczyła niczego. Zawiedziona, już zaczynała wątpić w spostrzegawczość łowczyni demonów, gdy nagle z niezmąconego oceanu mgły wyłoniła się niewyraźna postać Inu-Yashy. Tuż przy nim, powolnym, nierównym krokiem podążała Kiyoko. Kapłanka nie rozpoznała jej za pierwszym razem. Dziewczyna przypominała wrak człowieka. Mimo, że oczy ukryła za zasłoną grzywki, Kagome od razu rozpoznała ślady łez połyskujące na brudnych policzkach.

Boże…

- W porządku - oznajmił półdemon, gdy tylko przekroczyli próg - Nie jest poważnie ranna. Jedynie obolała, posiniaczona i bardzo zmęczona.

Gdy tylko puścił Kiyoko, oparła się o ścianę i powoli osunęła się po niej na ziemię. Jej pierś falowała spokojnie, miarowo. Z zamkniętymi oczami, przez chwilę wyglądała, jakby zasnęła.

- Kiyoko… - ciemnowłosa uklękła przy przyjaciółce, delikatnie starła smugę błota z jej policzka - Co się stało?

Dziewczyna rozchyliła powieki, powoli rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej wzrok zatrzymał się na przedramieniu mnicha.

- Ręka Miroku krwawi - stwierdziła beznamiętnie - Zajmij się tym, Kagome.

- Wytrzyma - kapłanka zdobyła się na lekki uśmiech - Teraz zajmuję się tobą.

- Słyszałaś Inu-Yashę. Nic mi nie jest. Musze odpocząć.

- Twoja dłoń ocieka krwią. Cała jesteś sina, mokra, brudna i przeraźliwie blada. Kiyoko. Proszę. Co się stało, tam, w lesie?

- Do jasnej cholery - wycedziła Kiyoko przez zaciśnięte zęby, siląc się na względny spokój - Kim ja jestem, żebyście się mną tak przejmowali?

- Jak to kim? - obruszył się niespodziewanie Shippou - Naszą przyjaciółką! A o przyjaciół trzeba się troszczyć!

Nie obdarzyła go nawet spojrzeniem.

- To wy walczyliście z Sesshoumaru. To was zranił, nie mnie. Ja nie zrobiłam nic. Tylko uciekłam. Uciekłam jak tchórz.

- Przestań. Chciałaś chronić przed nim klejnot. Co innego mogłaś zrobić? - stwierdziła stanowczo Kagome - Przecież nie umiesz walczyć. Zabiłby cię, gdybyś nie uciekła.

W chacie zapadła głucha, ciężka cisza. Młoda kapłanka ze strachem dostrzegła, jak jej przyjaciółka napina mięśnie, zaciska wargi, wbija paznokcie w drewnianą podłogę. Jej spojrzenie zalśniło dziwnym, niezrozumiałym dla dziewczyny blaskiem.

Shippou schował głowę w ramionach, rozejrzał się niespokojnie, pełen konsternacji. Inu-Yasha odwrócił wzrok. Miroku i Sango milczeli.

- Kiyoko - wyszeptała Kagome po chwili, na próżno próbując rozszyfrować wyraz oczu przyjaciółki - Musisz się umyć. Podgrzeję wodę…

- …Zabiłby mnie.

Kapłanka spojrzała na dziewczynę ze zdziwieniem. Kiyoko uśmiechnęła się gorzko, parsknęła suchym śmiechem.

- Słucham?

- Masz rację. Zabiłby mnie. Rozszarpał na kawałki. A ja nie mogłabym się obronić.

- Kiyoko…

- Oddałam mu kamień. W końcu, co innego mogłam zrobić? Przecież stał tuż przy mnie, wystarczył jeden jego gest, jeden błysk morderczych pazurów, żeby strzępy mojego ciała zmieszały się z błotem. Nie wiedziałam, co wyniknie z oddania mu kamienia. Może przy jego pomocy będzie zabijał niewinnych ludzi, może wykorzysta go do czegoś jeszcze gorszego. Ale przecież nie mogłam nic zrobić, prawda? Albo grzecznie wręczyłabym mu go do ręki, albo wyjąłby go z kałuży mojej krwi. Wybór jest prosty. To wszystko jest takie… cholernie proste.

Nikt nie powiedział ani słowa. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.

- Całe życie jest takie cholernie proste! Prawo dżungli to prawo jedyne, święte i niepodważalne. Dla kogoś takiego, jak ja, nie ma innej drogi! W końcu nie umiem walczyć. W tym cholernie prostym świecie, tylko siła mówi „nie”!

- Kagome ma racje, Kiyoko.

Zimny jak lód, beznamiętny szept sprawił, że ciało dziewczyny przeszył lodowaty dreszcz. Wszystkie zdumione spojrzenia zwróciły się w jednym kierunku.

Sango stała, z założonymi rękami, luźno oparta o framugę otwartych drzwi. Jej spojrzenie błądziło pośród mgły.

- Słucham?

- Powiedziałam, że Kagome ma rację. Potrzebna ci kąpiel. Ale balia jest bardzo mała. Jesteś zbyt brudna, żeby się w niej kapać - Kirara mruknęła potwierdzająco, zwinięta w kłębek przy nodze swojej pani - Chodź ze mną nad jezioro. Zaprowadzę cię.

- Woda w jeziorze jest lodowata - stwierdziła cicho Kagome - A Kiyoko…

- Kiyoko i tak jest przemarznięta. Wygrzeje się przy ognisku. A teraz chodź. Przyda ci się trochę odświeżenia.

W głosie łowczyni demonów było coś, co nie pozwalało na sprzeciw. Kiyoko, zdumiona własną uległością, bez słowa sprzeciwu podniosła się na obolałych nogach i podeszła do Sango ze spuszczonym wzrokiem.

Dziewczyna położyła jej dłoń na ramieniu i wyprowadziła z chaty. Wszyscy jeszcze przez długą chwilę odprowadzali je spojrzeniem, aż nie znikły we mgle.

Dopiero po chwili Kagome zauważyła, że łowczyni demonów nie wzięła ze sobą mydła ani ręczników.


***


Kiyoko nie rozumiała, w jaki sposób Sango odnajduje drogę zasnutą przez gęstą biel. Ona sama dostrzegała jedynie blade zarysy wiejskich chat i zielony dywan trawy pod ich stopami.

Zatopiona w własnych myślach, nie zauważyła, kiedy Sango zatrzymała się gwałtownie, i wpadła na przyjaciółkę, tracąc równowagę. Dziewczyna podtrzymała ją w ostatniej chwili.

- Dziękuję - mruknęła, puszczając podaną jej dłoń - Zamyśliłam się. A przecież mogłam wpaść do wody i…

Przerwała i rozejrzała się niespokojnie. Stały na szczycie zielonego wzgórza, otoczone szumiącym morzem wysokich traw. Żadnego stawu.

- Sango… Chyba zgubiłaś drogę…

- Nie zgubiłam.

- Ale… w takim razie, gdzie jesteśmy?

- Nieważne.

Zobaczyła, że łowczyni siada na mokrej ziemi. Odruchowo zrobiła to samo. Ubraniem nie musiała się przejmować. Było wystarczająco wilgotne i brudne.

- Sango…

- Powiedz to Kiyoko.

Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę pytającym wzrokiem.

- Co?

- Chcę to usłyszeć od ciebie. Wiem, co czujesz. Wiem to i rozumiem. Nie staram się prawić ci morałów i pouczać. Chcę tylko, byś powiedziała wprost, co czujesz.

Kiyoko milczała przez długą chwilę, wpatrzona w spowity mgłą krajobraz. Wysokie trawy szumiały smutno, snując tęskną opowieść wiatru…

- Czuję… że jestem nikim, Sango - jej głos drżał delikatnie, zielonoszare spojrzenie na powrót ukryło się za zasłoną rzęs - Że jestem krucha jak szkło, słaba i tchórzliwa. Kagome miała rację. Gdybym nie zrobiła tego, o co prosił, rozerwałby mnie na strzępy…

- Czujesz się bezsilna, bezradna, zdana na łaskę innych… - wyszeptała Sango, zamykając oczy i wystawiając twarz do wiejącego wiatru - Wydaje ci się, że potrafisz jedynie uciekać…

- …Kim dla was jestem? Co mogę zrobić, żeby wam pomóc? Nic! Nie, jeszcze gorzej, jestem…

- …Kulą u nogi, o którą trzeba dbać, nawet za cenę życia, chociaż życie kuli nie jest warte złamanego grosza…

- …Tak jak dzisiaj! Miroku krwawił, Shippou miał nie odkażone rany na karku, szyja Kagome była cała sina i poszarzała od siniaków. Ja jestem tylko trochę pokaleczona i brudna! Ale i tak wszyscy przejmowali się mną…

- …Myślisz, że krępujesz nasze ruchy, że jesteś kłopotem i udręką…

- …Ale ja tego nie chcę! Chcę… mocy! Chcę siły! Chcę umieć wam pomóc, gdy nadchodzi niebezpieczeństwo! Móc bronić się przed złem! Chcę… coś znaczyć…

Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać. Łzy potoczyły się po jej policzkach, na nowo rzeźbiąc czyste ślady na brudnych policzkach. Sango nie powiedziała nic, jedynie objęła przyjaciółkę ramieniem i mocno przytuliła. Kiyoko ukryła twarz w fałdach jej różowej yukaty, szukając w nich pocieszenia.

- Przecież coś znaczysz, Kiyoko. Znaczysz bardzo dużo!

Sango i Kiyoko obróciły się jednocześnie.

Kagome powoli usiadła przy nich, splatając ręce na kolanach.

- Wystarczy, że jesteś. Ja też rozumiem, co czujesz. Tyle razy patrzyłam, jak Inu-Yasha walczy… A ja siedziałam bezczynnie, czując, jak serce ściska mi się z bólu i pogardy dla siebie… Ale wtedy zrozumiałam, jak bardzo mu pomagam - uśmiechnęła się, widząc zdumione spojrzenie przyjaciółki. Położyła jej dłoń na ramieniu, ściskając lekko i uśmiechając się - Właśnie dlatego, że nie walczył dla siebie, tylko dla mnie, że chronił mnie ze wszystkich sił i wiedział, że nie może zawieść, miał taką wielką moc. Jeśli robisz coś dla siebie, możesz się poddać. Jest to twój świadomy wybór i wiesz, że będziesz cierpieć. Ale gdy w grę wchodzi ktoś inny… Sumienie ma wielką moc, Kiyoko. Gdy walczysz, by bronić kogoś dla ciebie ważnego, nie przegrasz. A ty jesteś dla nas ważna, Kiyoko.

Kiyoko poczuła, jak fala ciepła zalewa jej serce. Złapała dłoń przyjaciółki lezącą na jej ramieniu i mocno ścisnęła. Nie musiała nic mówić. Powiodła spojrzeniem po Sango i Kagome, a jej zielone oczy lśniły jak gwiazdy. I dziękowały.

Po chwili jednak znów westchnęła ciężko i uśmiechnęła się smutno.

- Ale ja i tak… Chciałabym zrobić coś więcej. Tak bardzo, bardzo bym chciała…

Młoda kapłanka i łowczyni demonów spojrzały po sobie. I zrozumiały się bez słów.

- Pomożemy ci - oznajmiła Sango pewnym tonem. Dziewczyna spojrzała na nią pytająco, a nadzieja błysnęła w jej oczach.

- Naprawdę?

- Tak. Nauczymy cię walczyć. Dostaniesz od nas broń.

- Ale… Nie jestem zbyt silna. Nie udźwignę ciężkiego miecza.

- Nie martw się - Kagome puściła jej oko, podniosła się z ziemi i wyciągnęła dłoń w stronę przyjaciółki, pomagając jej wstać - Dobrze wiem, gdzie szukać czegoś dobrego dla ciebie.


***


Szły długo, w milczeniu. Nie była to jednak ciężka cisza pełna smutku i goryczy. Kiyoko szła ramię w ramię z przyjaciółkami, rozpromieniona nową nadzieją. Kagome i Sango uśmiechały się na ten widok. I to im wystarczyło.

Gdy minęły las, wychodząc spośród drzew na kamienne wzgórze, kapłanka gestem ręki zatrzymała pochód. Wskazała coś palcem.

- Tam - oznajmiła cicho.

Kiyoko powiodła spojrzeniem we wskazanym kierunku. W dole, u stóp wzgórza, wznosił się wilki, piaskowy kopiec.

Wszystkie trzy, uważając, aby nie poślizgnąć się na śliskich i mokrych skałach, powoli zeszły na szczyt usypiska. Nie sposób było nie poczuć dreszczu drażniącego kark, gdy tylko postawiło się stopę na ściemniałym od deszczu piasku. Powietrze było tu wyjątkowo gęste i zdawało się drgać niespokojnie.

- Gdzie jesteśmy?

- Zaraz wszystko wam wyjaśnię - Kagome skierowała się w stronę wierzchołka kopca - Ale najpierw chodźcie za mną.

Ze szczytu piaskowej góry widać było wioskę. Mgła opadła nieco i ciemne zarysy chat majaczyły niewyraźnie na szarawym tle zasnutego chmurami nieba.

- Kagome - wysapała Kiyoko, zmęczona długim marszem - Powiesz nam wreszcie, o co chodzi?

- Wcześniej nie było tu tego kopca - zaczęła kapłanka, wbijając niespokojne spojrzenie w ziemię pod stopami - Gdy klejnot Shikkon powrócił do Feudalnej Japonii, wiele demonów miało ochotę dostać go w swoje szpony. Jednym z pierwszych była Sakasagami-no Yura. Razem z Inu-Yashą walczyliśmy z nią tutaj, na tym kamiennym wzgórzu. Udało nam się ją zabić… Ale to była groźna przeciwniczka. Pozbawiła życia setki ludzi.

Kiyoko przełknęła ślinę i rozejrzała się nerwowo. To miejsce przestawało jej się podobać coraz mniej. Sango milczała.

- Miała swojego rodzaju obsesję. Odcinała głowy wszystkich, którzy zginęli z jej rąk, a następnie zamykała je w swoim gnieździe z włosów. Setki ludzkich czaszek…

Kapłanka zacisnęła pięści, jej twarz wykrzywiła się w mimowolnym gniewie.

- Zniszczyliśmy to gniazdo. Właśnie tu, w tym miejscu.

- Chcesz powiedzieć… że… że tutaj…

Kagome przykucnęła na ziemi, zatopiła dłoń w piasku i zaczęła kopać, powoli, niespiesznie. Po chwili Sango dołączyła się do niej. Kiyoko również poszła za ich przykładem, chociaż wcale nie miała na to ochoty. Nie musiała długo czekać, żeby jej pace natrafiły na coś twardego. Odgarnęła piasek, przyglądając się znalezisku…

… Po czym krzyknęła cicho, odskakując i cofając dłoń.

- To jest czaszka!

- Tak - Kagome nie przestawała kopać - Wieśniacy chcieli je spalić, ale ogień nie mógł ich strawić. Dlatego zasypali wszystkie kości i poświęcili, licząc na to, że duchy zmarłych odnajdą spokój.

Rudowłosa poczuła, jak kręci jej się w głowie. Teraz widziała… Ten cień, który wisiał nad kopcem… Który wił się w powietrzu… To była śmierć. Na zawsze związana z tym miejscem.

Nagle Kagome chwyciła na coś i wyrwała z objęć piasku. Kiyoko spojrzała na przyjaciółkę z lękiem. Po chwili jednak strach zmienił się w zdumienie. I zachwyt.

W brudnych od błota dłoniach przyjaciółki lśniła katana, krótka, pięknie wykonana i wyjątkowo lśniąca. Czas nie odcisnął na niej swojego piętna, mimo, ze tak długo przeleżała w piaskowym grobowcu.

- To Czerwona Mgiełka - oznajmiła młoda kapłanka - Miecz Yury, którym odebrała życie setkom ludzi.

Mgła, zasnuwająca świat dookoła nich, opadła niespodziewanie, odsłaniając zieleń drzew, blask kropli rosy lśniącej na źdźbłach trawy i odległą linię horyzontu.

Słońce błysnęło jasnym promieniem, przebijając się przez szparę między chmurami. Jego blask przejechał po stalowej klindze oślepiającym refleksem.

- To twój wybór, Kiyoko - powiedziała Kagome, wyciągając miecz w stronę przyjaciółki - Czerwona Mgiełka jest wyjątkowo lekka i bardzo łatwo nią władać. Ale jest też splamiona krwią. Ludzką, pełną bólu, cierpienia i złamanych marzeń.

Kiyoko powiodła spojrzeniem po klindze. Nie widziała krwi.

Podjęła decyzję niemal od razu, bez zastanowienia.

Złapała rękojeść katany.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • IKa : 2010-04-02 22:58:45
    RE: Dramat

    Miko-sama napisał(a):
    Wybacz, ale chcę się wypowiedzieć mimo że zaraz usuniesz ten komentarz.

    To się robi już nudne... Ile razy można powtarzać, że to NIE jest blog, ani strona jednego autora, tylko strona z opowiadaniami RÓŻNYCH autorów i usuwane są komentarze "skrajnie pozbawione treści, nie dotyczące tytułu, przy którym się znajdują lub też wulgarne albo obraźliwe". Usuwane przez Moderację. NIE przez autora.

    Moderacja

  • Miko-sama : 2010-04-02 17:28:37
    Dramat

    Wybacz, ale chcę się wypowiedzieć mimo że zaraz usuniesz ten komentarz. Moim zdaniem to opowiadanie jest nudne, trywialne, jeszcze raz nudne i nieoryginalne, ale są też plusy: w całym opku nie ma większych błędów językowych jak i ortograficznych. To pokrótce wszystko. Mam nadzieję, że weźmiesz sobie do serca ten komentarz. Powodzenia w dalszym pisaniu i życzę żebyś się poprawiała!

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu