Opowiadanie
The Nymphetamine
Złote oczy cz.II
Autor: | R-chel |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Inuyasha |
Gatunki: | Akcja, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2007-01-17 17:29:44 |
Aktualizowany: | 2007-01-17 17:30:54 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Mimo gorejącej chęci powiedzenia czegokolwiek, Kiyoko nie mogła wydusić słowa i czując nieprzyjemne ciepło, które rozpaliło jej twarz pomimo chłodu, stała, wbijając spojrzenie z Sesshoumaru.
Demon przypatrywał jej się równie intensywnie, lecz jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, podobnie jak pierwszy raz, kiedy go spotkała.
Jednak wtedy widziała go w zupełnie innym świetle. Wtedy ją uratował. Wtedy poczuła, że nie każdy demon jest zły
A może się pomyliła?
Wreszcie udało jej się odwrócić wzrok. Tępo powiodła nim po nieprzytomnych przyjaciołach, nie próbując nawet zliczyć ran, którymi poorane były ich ciała. Ziemia przy nich nasiąkła krwią, a ze źdźbeł trawy ściekały szkarłatne krople, mieszające się z deszczem.
- To ty zrobiłeś? - jej własny głos brzmiał w suchych wargach zupełnie obco, jakby mówił do niej ktoś nieznajomy.
Demon przez chwile nie odpowiadał, co sprawiło, że w powietrzu zawisło głuche napięcie.
- Kiyoko Dobrze pamiętam? - powiedział w końcu głosem chłodniejszym niż wiatr targający ciałem dziewczyny - Mówiłem ci, żebyś postarała się nie spotkać mnie nigdy więcej.
W tym momencie ciało Inu-Yashy drgnęło lekko, po czym pół-demon niemrawo uniósł głowę, z wysiłkiem podnosząc się na rękach.
- Chwila - wycedził przez zęby, spluwając krwią i ocierając usta wierzchem dłoni - To wy się znacie?
Sesshoumaru nie raczył obdarzyć go nawet przelotnym spojrzeniem. Kiyoko ledwo się spostrzegła, kiedy sylwetka demona zamajaczyła przed jej oczami, by prawie w tym samym momencie znaleźć się tuż przy niej.
- Ty go masz, prawda?
Dziewczyna nie potrafiła patrzeć w złote oczy, które błyszczały tuż nad jej twarzą, patrząc na nią z góry. Odwróciła wzrok, zaciskając usta. Nie wiedziała, jak się zachować. Czy uciekać, czy walczyć, czy w ogóle się nie ruszać.
- Nie chciałam spotykać cię znowu - wyszeptała w końcu - To przypadek.
Delikatny oddech muskał jej twarz, drażniąc zmysły. Nie usłyszała odpowiedzi, prawdę mówiąc wcale się jej nie spodziewała.
Mimo to, zamiast słów, nagle poczuła, jak czyjaś dłoń dotyka jej ręki.
Z początku krzyknęła spłoszona, po czym odskoczyła, z paniką czując, jak na jej twarz wypływa karmazynowy rumieniec, którego żadną siłą nie mogła powstrzymać, a w jej umyśle zaczęły pojawiać się najdziwniejsze wizje tego, co może się za chwilę stać. Mimo gwałtownej reakcji nie udało jej się wydostać pieści, która spoczywała teraz w dłoni Sesshoumaru.
- Co ty wyprawiasz, do jasnej cholery?! - paraliż ustąpił wściekłości i zdumieniu. Nie wiedziała, co w tej chwili myślał sobie demon, a i wiedzieć nie chciała. Nie miała jednak zamiaru stać grzecznie i pozwolić mu na wszystko, na co tylko miał ochotę.
Nie zdołała nic zdziałać. Zanim się zorientowała, szpony mężczyzny rozchyliły jej własne palce, ukazując małą, błyszczącą w głębi jej dłoni rzecz.
- Wreszcie. Zatruty Shikkon - powiedział do siebie, sięgając po kamień.
Kiyoko jednak skorzystała z okazji i wyszarpnęła rękę. Z jej głowie rozbrzmiewało ostrzeżenie Myogi.
Poza tym nie wiemy, co wyniknie z oddania mu kamienia!
- Nie ma mowy! - warknęła, odsuwając się o kilka kroków do tyłu. Z radością stwierdziła, że wrócił do niej duch walki, co zamierzała wykorzystać. Nie miała zamiaru się poddać.
- Kiyoko, idiotko! Oddaj mu go!
Chrapliwy głos przykuł jej zdziwiony wzrok. Inu-Yasha podniósł się na równe nogi, ciężko przy tym sapiąc i uginaj się pod ciężarem bólu.
- Słucham?!
- Oddaj mu ten cholerny kamień! Skończ z tym wreszcie!
- Lepiej go posłuchaj - oznajmił Sesshoumaru, zginając szpony w znajomy dziewczynie sposób. Jego dłoń rozbłysła zieloną, toksyczną aurą.
Kiyoko mruknęła coś niewyraźnie, ale nie ustąpiła, a jedynie mocniej zacisnęła pięść chroniącą odłamek.
- Dosyć.
Krzyknęła donośnie i uskoczyła na ziemię, boleśnie uderzając się w biodro, kiedy zatrute szpony poszybowały w stronę jej gardła.
Serce waliło jej niczym młot. Naprawdę chciał ją zabić?...
- I co teraz zrobisz, dziewczynko? - w spokojnym głosie demona rozbrzmiewała nutka zirytowania - Chcesz stawić mi czoło?
Dziewczyna ze zdenerwowaniem przygryzła wargę. Połowa jej samej bardzo chciała odpowiedzieć tak i pokazać Sesshoumaru, że nie można mówić do niej dziewczynko. Jednak rozsądniejsza część jej osoby trzymała ją w miejscu. Wiedziała, że nie da rady. Na własne oczy widziała ciała przyjaciół porozrzucanie po ciemnej ziemi niczym zwykłe szmaty, Inu-Yashę, który wcześniej wydawał się jej potężny jak nikt, a teraz ledwo stał na nogach. Co ONA mogła zrobić demonowi?
W jej oczach zabłysły łzy bezsilności, które ostatnio coraz częściej gościły na jej twarzy.
O nie, tylko nie teraz! - jęknęła w myślach - Patrzy na mnie Inu-Yasha, nie chce dawać mu kolejnego powodu do nazywania mnie beksą! Poza tym co pomyśli sobie on?
Nie wiedziała, jak ochronić klejnot przed Sesshoumaru, nie wiedziała, jak ukryć krople płynące z jej oczu przed pół-demonem. W szczycie desperacji zrobiła wiec jedyną rzecz, którą w tym momencie potrafiła, ostatnią deskę ratunku.
Odwróciła się na pięcie i uciekła.
Co kilka kroków ślizgała się na mokrej trawie, a głośny oddech mieszał się ze świstem wiatru. Była osoba o słabych płucach i już przy pierwszych metrach biegu cierpiała na brak powietrza i ból w piersi.
Jednak się nie zatrzymała.
Nienawiść do siebie, do Sesshoumaru i Kikyou, która dała jej kamień mieszały się łącząc w gorycz wypełniającą umysł dziewczyny.
Po raz kolejny potknęła się o wystający korzeń, ledwo ochraniając twarz ramionami przed bolesnym kontaktem z ziemią. Tym razem jej gniew przerodził się w czystą irytację. Ile razy jeszcze się przewróci? Ile razy jeszcze się poniży?
Przeklęła głośno i uniosła zamglony wzrok.
Tuz przed nią swe konary rozpościerało drzewo, które Kagome zdążyła jej przedstawić jako Goshinboku. Czyli drzewo, od którego wszystko się zaczęło.
Nie próbując doszukać się śladów obecności przeciwnika, Kiyoko podniosła się z ziemi i podbiegła do niego, po czym przykucnęła pod jednym z wielkich, wyrastających z ziemi korzeni, po czym skulona starała się złapać oddech. Rozejrzała się dookoła, po czym niepewnie rozchyliła pięść, by upewnić się, czy z klejnotem wszystko w porządku.
Na sam widok swojej ręki zrobiło jej się niedobrze. Ostry czubek odłamka porozcinał jej skórę, zostawiając na niej nieregularne, długie i głębokie szramy ociekające krwią. Na samym środku mały, niewinnie wyglądający kamień błyszczał blado, odbijając od swojej powierzchni światło dnia.
- Ludzie są dziwni.
Chłodny głos sprawił, że poderwała się gwałtownie, zaciskając pieść i rozglądając się na wszystkie strony. Szybko jednak zganiła się i przywarła do kory Goshinboku, nasłuchując.
- Walczą wszystkim, co mają, aby bronić rzeczy, których i tak nie obronią. Albo giną niczym głupcy, poświęcając się nadaremno, albo uciekają.
Rudowłosa przyłożyła pieść z klejnotem do serca, nasłuchując dzikiego pulsu. Głos demona pochodził tuż zza drugiej strony pnia.
W dodatku Sesshoumaru szydził z niej. A była to rzecz, której dziewczyna nienawidziła najbardziej na świecie. Mimo wszystko strach przyganiał ją do porządku. Zacisnęła wargi i zabroniła sobie wykonywania jakichkolwiek ruchów.
- Ty też należysz do tych głupców, Kiyoko? - gdyby nie jej położenie, uznałaby, że demon bawi się jej kosztem - Jesteś naiwną, ślepo zapatrzoną w nieistniejące wartości dziewczynką, tchórzem swobodnie te wartości łamiącym, czy też wybierzesz trzecią opcję?
Nie wytrzymała. Wszystko miało swoje granice. Nie ruszyła się jedynie krzyknęła z całych sił:
- A więc co jest dla ciebie prawdziwą wartością? Władza, Potęga? Ogranicz się do tych słów i pełznij przez życie w poszukiwaniu tych wyższych wartości, ale nie mieszaj w twoje chore ambicje innych. I kto tu jest tchórzem? Szukasz pomocy, myślisz, że ten odłamek wzmocni twoją potęgę? Chcesz skrócić sobie drogę do sukcesu? Jesteś leniwy czy po prostu BOISZ się porażki?
- Dość - ton, w jakim powiedziane zostało to jedno słowo zupełnie nie pasował do chłodnej i opanowanej postawy Sesshoumaru. Syczący ton przepełniony jadem, wściekłością i zirytowaniem sprawił, że po plecach dziewczyny przeszedł chłodny dreszcz, a puls przyśpieszył.
Nie minęła chwila, kiedy na swoich nadgarstkach poczuła szpony, a silne ręce przyparły ją do potężnego pnia.
- Nie będzie mnie obrażać taka tchórzliwa śmiertelniczka jak ty - w złotych oczach malował się gniew.
Mimo strachu rudowłosa poczuła nieodpartą satysfakcje. Udało jej się ugodzić honor Sesshoumaru, co jak widać nie było łatwą sztuką.
Jednak mimo chwilowego zdenerwowania demon opanował się i jego twarz znów nie wyrażała żadnych uczuć.
- Oddaj mi go. Więcej nie powtórzę.
Znajdowała się niezwykle blisko niego, a on blisko niej. Wiedziała, że w tym wypadku nie ma najmniejszych szans na ucieczkę. Uścisk dłoni Sesshoumaru był mocny, a jej siły - wyczerpane. Jednak cały czas trwał w niej konflikt - honor ścierał się z rozsądkiem, a obydwie argumentacje były na tym samym poziomie.
- Powiedz mi jedno - powiedziała z końcu, starając się nie tracić kontaktu wzrokowego z mężczyzną - Po co ci tak naprawdę ten kamień?
- Shikkon, który trzymasz w ręku, nie służy już wzmacnianiu sił. Jest zatruty. W bliskim kontakcie w krwią danej osoby niszczy i wypala jej ciało od środka.
-Więc po co ci przedmiot, który tylko niszczy? - Kiyoko nie kryła zdumienia. Cała sprawa straciła dla niej sens.
- Dlatego, że - demon nieco rozluźnił uścisk, widząc, że dziewczyna zaczyna słuchać - jest on sam w sobie wskazówką prowadzącą do pewnej osoby, której nie mogę znaleźć. A więc?
Dziewczyna nie zastanawiała się dłużej. Nie chciała sprowadzać ani na siebie, ani na przyjaciół więcej cierpień czy bólu. Poza tym po co był jej przedmiot, który mógł komuś zrobić krzywdę?
Westchnęła i otworzyła dłoń, z której wypadł odłamek. Sesshoumaru puścił jej nadgarstki i złapał kamień w locie. Przyjrzał mu się przez chwile, po czym rzucił Kiyoko przelotne spojrzenie, odwrócił się i odszedł w milczeniu.
- Zaczekaj! - krzyknęła za nim dziewczyna - Kim jest osoba, której nie możesz znaleźć?
Ciało mężczyzny rozpłynęło się w cieniu niczym dych, jednak do jej uszu dobiegł jeszcze głos:
- Naraku.
Osunęła się na ziemię i ukryła twarz w dłoniach. Wszystko to ją przerastało. Jej pochodzenie. Naraku, którego znają wszyscy oprócz niej. Kagome i Inu-Yasha, dążący do swojego celu, którego nie znała.
W duszy modliła się, żeby więcej nie spotkać Sesshoumaru. Jednak mimo tego, gdzieś w podświadomości czuła, że ich następne spotkanie jest nieuniknione.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.