Opowiadanie
The Nymphetamine
Korki z matmy czyli wszystko, co wydarzyć się nie powinno
Autor: | R-chel |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Inuyasha |
Gatunki: | Akcja, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2006-12-16 11:32:09 |
Aktualizowany: | 2006-12-16 11:32:09 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Drzwi otworzyły się z hukiem, niczym pchnięte siłą huraganu. Trzasnęły o ścianę i zgrzytnęły niebezpiecznie w nawiasach.
- Jeeeestem! donośny krzyk wypełnił całe mieszkanie.
- Kiyoko! Nie drzyj się tak! Bardzo dobrze słyszę, że jesteś! zza drzwi prowadzących do kuchni wychyliła się wściekła twarz ojca Ile razy mam ci mówić, że nie mieszkamy tu sami? To już nie jest jednorodzinny domek, tylko mieszkanie w bloku! Poza tym, jak zwykle znęcasz się nad biednymi drzwiami! Kiedyś je zniszczysz, zapowiadam ci! A w tej okolicy złodzieje.
- Jeśli te drzwi są takie delikatne to złodzieje i tak sobie poradzą odpowiedziała Kiyoko z pogardą, rzucając plecak na kanapę i opadając na nią tuż koło niego Poza tym nic cię nie obchodzi, jak mój pierwszy dzień w szkole? Czy znalazłam przyjaciół? Czy dostałam już jakieś oceny? Może jesteś wzywany do dyrektora, a nic o tym nie wiesz? I jak tu żyć, z takim
- Przestań się mądrzyć i chodź pomóc mi w kuchni! warknął ojciec, przerywając monotonny monolog córki. Dopiero teraz dziewczyna poczuła woń spalonego ciasta, wydobywającą się z kuchni
- Aha Kiyoko westchnęła ciężko, podnosząc się z kanapy Teraz już wszystko jasne.
- Gdzie mamy widelce?
- W szafce przy twojej prawej nodze.
- A sól?
- W tej samej.
- Przyprawy?
- Kredens nad zmywarką.
- Warzywa?
- Tato, dlaczego z łaski swojej nie zaczekałeś, aż wrócę ze szkoły i nie pomogę ci z pizzą?
- Bo chciałem ci zrobić niespodziankę z okazji pierwszego dni w nowej szkole!
- Zrobiłeś! I to jaką!
- Przestań ze mnie kpić! Przecież uwielbiasz pizzę!
- Ale nie spaloną na popiół!
- Próbowałaś kiedyś?
- Cha, cha, cha. Bardzo śmieszne.
Kuchnia, cała wypełniona czarnym dymem przypominała bardziej pobojowisko. Porozrzucane wszędzie sztućce i przyprawy, na ścianach podłodze czarna sadza a na podłodze wielka kałuża wody.
Kiyoko razem z ojcem starali się jednocześnie uporać z bałaganem oraz przygotować chociaż średniej jakości obiad.
Kiyoko dobrze wiedziała, jakie panują stosunki pomiędzy jej tatą a umiejętnościami kulinarnymi, więc piorunowała go wzrokiem za każdym razem, kiedy ich spojrzenia się spotkały.
- Och, daj już spokój, nie możesz do wszystkiego podchodzić na poważnie.
- Jestem umówiona! Spóźnię się!
Zdesperowana spojrzała na zegarek i aż jęknęła.
- No nie! To już za piętnaście minut! Masz problem, ja nie mam czasu! rzuciła zirytowanym głosem i wybiegła z kuchni, nie pozwalając ojcu odezwać się do siebie nawet słowem.
Wparowała do swojego pokoju i przeklinając każdą sekundę straconego czasu zaczęła przebierać się ze szkolnego mundurka w starte dżinsy pełne dziur oraz czarny top z turkusowym napisem w jakimś dziwnym języku.
Pełną napięcia ciszę przerwał donośny dźwięk dzwonka w komórce.
- CHOLERA! KTO DZWONI?! warknęła Kiyoko, na chwilę przestała szarpać się ze zbyt ciasną skarpetka i sięgnęła do kieszeni.
- HALO?! wrzasnęła do słuchawki.
- K Kiyoko-chan? Tu Kagome
- Och Przepraszam Kagome-chan, naprawdę. Po prostu bardzo się spieszę do ciebie i
- No właśnie, co do naszego spotkania, jest jeden problem.
- Problem? Jaki - zaczęła ruda, gdy nagle doznała olśnienia. Uderzyła się w czoło Jasne! Nie dałaś mi adresu.
- Ale
- Nie ma żadnego ale! Podaj szybko, to jeszcze do ciebie zdążę bez piętnastominutowego spóźnienia!
- No Chram Zachodzącego Słońca przy ul
- Chram Zachodzącego Słońca? To trzy przecznice ode mnie! Super, mieszkamy blisko siebie!
- Ale, Kiyoko-chan Ja bardzo źle się czuje i
- Co? Źle się czujesz? W szkole nie wyglądałaś na chorą Ale co tam, to nawet lepiej, pomogę ci się kurować. A więc do zobaczenia!
Kiyoko usłyszała w słuchawce pojedynczą głoskę, jednak właśnie rozłączyła się, wrzucając słuchawkę do plecaka. Szybko naciągnęła skarpetki, zarzuciła plecak na plecy i dosłownie wyfrunęła z mieszkania, zatrzymując się jedynie na chwilę, by nałożyć buty.
Trzasnęła drzwiami i już jej nie było.
- Dzień dobry pani Higurashi! Czy jest może Kagome-chan? spytała Kiyoko z uśmiechem, kiedy po zapukaniu do drzwi świątyni otworzyła jej dorosła kobieta w fartuchu.
Mama Kagome już miała coś powiedzieć, kiedy przerwał jej nieco skrzekliwy głos wydobywający się zza pleców gospodyni.
- Kto przyszedł?
Ruda wychyliła się nieco, żeby zobaczyć owego osobnika. Okazał się nim być niski staruszek o nieufnych oczach, spoglądających na dziewczynę podejrzliwie.
- Jestem przyjaciółką Kagome, Kiyoko Arakida, miło mi. Miałyśmy się dzisiaj razem uczyć do matematyki.
- Aha, to ty musisz być tym probleme - zaczął mężczyzna mrużąc oczy, lecz zanim skończył ktoś od tyłu uderzył go w głowę Aua! To bolało!
- Zasłużyłeś! warknęła Kagome, wychodząc Kiyoko naprzeciw. Kiedy tylko ją zobaczyła, uśmiechnęła się z zakłopotaniem..
- Cześć, Kiyoko-chan No wiesz, nie zdążyłam ci powiedzieć przez telefon Ale jest taka sprawa
Dziewczyna zauważyła, że Kagome dźwiga na plecach plecak gigantycznych rozmiarów i zapewne również niemałej wagi.
- Co jest, Kagome-chan? Podobno źle się czułaś Chcesz się uczyć poza domem? przerwała Kiyoko dość nieuprzejmie. Widok tobołu, który brunetka dźwigała na plecach bardzo ją zdziwił, zwłaszcza, że Kagome mówiła, że źle się czuje. Plecak był o wiele za duży na kilka podręczników i zeszytów; wyglądała raczej, niczym bagaż na długa i ciężką wędrówkę.
- Nie, nie o to chodzi, ja tylko - zaczęła Kagome, lecz urwała, wbijając wzrok w ziemię. Najwyraźniej nie mogła się wysłowić albo raczej znaleźć wymówki.
Pomiędzy domownikami i gościem zapadła niezręczna cisza, która wydawała się przytłaczać wszystkie odgłosy otoczenia.
- E No tego, zrozumiem, tylko powiedz, o co chodzi wydukała Kiyoko w rozpaczliwej próbie przełamania nieprzyjemnej atmosfery.
- Wiesz, Kiyoko-chan, nie wiem, jak ci to powiedzieć - zaczęła Kagome, jednak przerwał jej stanowczy głos dziadka:
- Kagome jest dzisiaj umówiona!
Wszyscy spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem.
- To prawda? spytała ruda, starając się, żeby jej ton brzmiał obojętnie. Tak naprawdę poczuła się źle, jakby jej duma została naruszona. A dumę Kiyoko miała wielką. Nie miała zamiaru wierzyć w ani jedno słowo, które padło w tej sprawie z ust kogokolwiek z rodziny Higurashi.
Ale zamierzała dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.
Na początku Kagome, która wydawała się zmieszana, chciała zaprzeczyć. Jednak wyraźnie zabrakło jej innych pomysłów. Wolno kiwnęła głową.
- Och, nic się nie stało głos Kiyoko wydawał się jej samej ohydnie przesłodzony Trzeba mi było powiedzieć, że masz inne spotkanie, zrozumiałabym. Ale nic się nie stało. Jasne, że nie! Pouczę się sama! zamaszystym gestem odwróciła się na pięcie i już chciała odejść, kiedy poczuła na ramieniu stanowczy uścisk dłoni.
- Poczekaj, Kiyoko-chan. Nie obrażaj się, proszę. Naprawdę, nie chciałam zrobić ci przykrości
- Nie, naprawdę, nic się nie stało odparła Kiyoko luźnym tonem, nawet się nie odwracając. Pouczymy się kiedy indziej!
- Obiecuję! powiedziała Kagome uśmiechając się lekko i puszczając ramię koleżanki.
Kiyoko z najwyższą godnością wymaszerowała ze świątyni, po czym skierowała się w stronę bramy. Lekko obejrzała się przez ramię. Kagome, jej dziadek i mama cicho ze sobą rozmawiali, po czym dorośli wrócili do mieszkania. Jednak Kagome została na dworze.
Kiyoko szybko schowała się za najbliższe drzewo, nie spuszczając oczu z brunetki.
Odezwała się jej ciekawska i egoistyczna natura: nie zważała na to, czy Kagome ukrywa przed nią coś prywatnego, czego nikt nie powinien widzieć; po prostu chciała się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Kagome jeszcze przez chwile stała bez ruchu, jakby nasłuchiwała lub myślała nad jakąś ważną sprawą, po czym odwróciła się i ruszyła w kierunku małego budynku przy domu.
A co to ma do tego wszystkiego? - zdumiała się Kiyoko, która bezgłośnie przyglądała się całemu zajściu. Kiedy tylko brunetka znikła za drewnianymi drzwiami, dziewczyna zerwała się na równe nogi i szybko, lecz najciszej, jak się dało, podążyła jej śladem.
Niezauważenie uchyliła drzwi, tworząc małą szparę, przez którą swobodnie mogła obserwować koleżankę.
W środku budyneczku nie było nic oprócz starej studni na samym środku.
Kagome poprawiła plecak na swoich plecach, powiedziała coś do siebie, po czym wskoczyła do studni.
- KAGOME!
Kiyoko nie myślała za dużo. Po prostu otworzyła drzwi na oścież i dosłownie rzuciła się w stronę znikającej w ciemności Kagome.
W ostatniej chwili złapała ją za rękę.
- K Kiyoko-chan? brunetka spojrzała na rudą ze zdumieniem.
- Trzy trzymaj s się, Kagom me-chan. Zaraz cię wy ciągnę wymamrotała Kiyoko. Nie miała zamiaru pozwolić spaść dziewczynie.
- Ale ty nie rozumiesz - zaczęła Kagome, jednak nie zdążyła dokończyć, ponieważ Kiyoko, przeciętnej siły i w trudnym położeniu, nie zdołała dłużej utrzymać się na nogach. Mimo, że z całych sił trzymała brunetkę, jej stopy osunęły się i dziewczyna straciła równowagę. Kagome, która od razu zaczęła spadać w głąb studni pociągnęła ją za sobą.
Obie dziewczyny zleciały w ciemną czeluść .
Gdzie reszta?
Gratuluje udanego cyklu, aż żal że nie ma kontynuacji, bo zapowiada się ciekawie. Zajrzę tu czasem może cos przybedzie:)
pozdrowienia.