Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

The Nymphetamine

Nieznajomy znajomy

Autor:R-chel
Korekta:IKa
Serie:Inuyasha
Gatunki:Akcja, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2007-01-07 17:28:59
Aktualizowany:2007-01-07 17:28:59


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Kiedy gorące, słoneczne promienie otuliły jej ciało w czułym uścisku, mimo woli jęknęła i przewróciła się na drugi bok, leniwie odrzucając z ciała okrycie i odruchowo sięgając w stronę swojej, stojącej na szafce nocnej przy łóżku lampki w kształcie niebieskiego smoka ze świecącą kulą w pysku.

Jednak jej dłoń trafiła jedynie na powietrze.

Nieco zbita z tropu gwałtownie poderwała się do pozycji siedzącej, mrugając zaspanymi oczami.

Zobaczyła, że zamiast kolorowej narzuty kupionej za granicą, w nocy okrywał ją szorstki, gruby koc utkany z czarnej wełny. Po chwili zdumienia i chaotycznego układania myśli w głowie, która wciąż domagała się snu, przypomniała sobie, gdzie jest… i co najważniejsze, dlaczego.

Zacisnęła pięści wracając do wspomnień o strasznym znamieniu na plecach, o dziwnej kapłance w lesie, o locie i spadaniu…

…I o srebrnowłosym demonie, który uratował jej życie.

Westchnęła głęboko, kiedy po jej plecach przeszedł dreszcz. Zobaczyła, że przy jej posłaniu leży elegancko złożone, czyste ubranie. Zapewne należało do Kagome.

Próbując zepchnąć w zakamarki pamięci stresujące echa wydarzeń wczorajszego dnia, bez pośpiechu ubrała się w pachnącą lawendą pomarańczową bluzkę bez rękawów i czarne rybaczki o czerwonych szwach.

Wszystko było bardzo wygodne i dziewczyna uznała, że od razu czuje się lepiej. Z nową energią ruszyła w stronę paciorkowatej zasłony zastępującej drzwi.

Odgarnęła drewniane koraliki i próbując ogarnąć poczochrane włosy weszła do dużego pokoju.

Zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek, przywitał ją wesoły krzyk Kagome:

- Dzień dobry, Kiyoko-chan!

Kagome, Sango, Miroku i Shippou siedzieli przy ognisku, smażąc jajka sadzone i boczek. Inu-Yasha jak zwykle nie zwracając na rudowłosą najmniejszej uwagi, kucał na progu, oparty o framugę drzwi i z obojętną miną wpatrywał się w czerwoną tarcze słońca, które dopiero, co wschodziło, otaczając niebo pomarańczową aurą.

- Dobry - odparła Kiyoko z uśmiechem przysiadając blisko ogniska i ze smakiem oblizując się na widok śniadania - Wygląda pysznie!

- Dziękuję - odparła Kagome, która najwyraźniej była odpowiedzialna za gotowanie posiłku - Jak się spało?

- Nie pamiętam, spałam jak kamień - zachichotała ruda - Ale to chyba znaczy, ze dobrze.

Reszta ranka upłynęła im na spożywaniu śniadania, chwilami w luźnych rozmowach, a chwilami w przyjemnej ciszy.

Wszyscy na sile niewerbalnej umowy nie rozmawiali o tym, co się wydarzyło.

Jednak mimo tego każdy wiedział, że w końcu nadejdzie moment rozmowy. Prędzej czy później.

•- Dziękuję, było naprawdę pyszne - Kiyoko przeciągnęła się z głębokim westchnieniem.

- Bardzo proszę - odparła Kagome, zbierając naczynia - Shippou, umyjesz?

Mały demon żwawo kiwnął głową i wziął brudną zastawę, po czym szybko skierował się w stronę drzwi, przeskakując prze Inu-Yashę.

- Kiyoko-chan, może się przejdziemy? - zaproponowała Higurashi, jednocześnie sięgając do swojego olbrzymiego plecaka i zanurzając ręce w odmętach przeróżnych rzeczy, widocznie czegoś szukając.

- Bardzo chętnie - odpowiedziała Kiyoko pogodnym tonem, jednak czuła, że jest to jedynie pretekst do rozpoczęcia rozmowy, którą pragnęła odwlec. Niegrzecznie było jednak odmawiać.

Brunetka wyciągnęła z torby drewnianą szczotkę i rzuciła ją rudej. Dziewczyna z wdzięcznością kiwnęła głową i na szybko rozczesała splątane włosy.

- Chodź - Kagome gestem ręki ponagliła Kiyoko, po czym wstała i zwróciła się do Sango, Miroku i Inu-Yashy, którzy jak dotąd siedzieli milcząc - Wy też chodźcie.

Rudowłosa westchnęła na tyle cicho, by przyjaciółka jej nie usłyszała. Nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać o wczoraj. A zwłaszcza o wydarzeniach po jej ucieczce.

Trudno - uznała w duchu - Jeśli będzie trzeba, skłamię.

Starając się unikać spojrzenia przyjaciół, podniosła się z ziemi i wyszła na dwór.

Ranne słońce powoli i niestrudzenie dążyło ku szczytowi nieboskłonu, podczas gdy niebo zmieniało swój odcień, przechodząc z pomarańczowego przez lilię do błękitu.

Po wilgotnej od srebrzystej rosy trawie ganiał lekki, chłodny wietrzyk, ścigając się z rozćwierkanymi wróblami.

Kiyoko uznała, że poranki były o wiele piękniejsze 500 lat temu niż w czasach jej narodzin. Powietrze przepełnione było świeżością i zapachem ziemi.

- Ładnie tu, prawda? - ciemne oczy Kagome błyszczały w soczystym blasku słońca.

- Ładnie - przytaknęła ruda. Czuła, że atmosfera staje się coraz bardziej napięta, zbliżając się do nieuniknionego…

Nagle usłyszała koło siebie cichy pisk, a o jej łydkę otarło się coś małego i puszystego.

Ze zdumieniem spojrzała na ziemię.

Przy jej nodze siedziało małe zwierzątko, patrząc na nią wielkimi, czerwonymi oczami. Najbardziej przypominało kotka o dwóch, lisich ogonach i jasnożółtej sierści.

- Jakie to słodkie! - zawołała zachwycona Kiyoko, kucając przy stworzeniu i głaszcząc je po główce, na co odpowiedziało głębokim mrukiem.

- Och, nie przedstawiliśmy ci Kirary - oznajmiła Sango - To moja towarzyszka od zawsze.

Kirara z piskiem wskoczyła w ramiona właścicielki.

- Kim jest? To znaczy, jakiej rasy? - spytała rudowłosa, splatając ręce za plecami.

- Demonem, oczywiście.

Na dźwięk tego słowa dziewczyna poczuła, jak po raz kolejny tego dnia przeszywa ją lodowaty dreszcz. Starając się pozostawić to w ukryciu, uśmiechnęła się nieco zbyt sztucznie i odparła:

- No tak… oczywiście.

Poczuła na sobie czujny wzrok przyjaciół. Szybko postarała się opanować i podrapała demona za uchem.

- Hm… Kiyoko-chan… A propos demonów… - zaczęła Kagome delikatnie, lecz stanowczo. Kiyoko zrozumiała, o co chodzi brunetce.

A jednak nie ma odwrotu. Już się nie wykręci. Pojedyncza kropla potu spłynęła jej po skroni.

I wtedy odniosła wrażenie, że czyjaś dłoń gładzi jej ciało.

I to w bardzo dziwnym miejscu.

Jej oczy rozszerzyły się do olbrzymich rozmiarów, kiedy obróciła głową i zobaczyła prawą dłoń Miroku na swoim ciele.

Mnich najwyraźniej też dostrzegł, że dziewczyna spostrzegła jego zachowanie i szybko cofnął dłoń, uśmiechając się głupio.

- ZBOCZENIEC!

Dziewczyna wzięła zamach i z całej siły wymierzyła mężczyźnie policzka.

- CO TO DO CHOLERY MIAŁO ZNACZYĆ, MIROKU?!

- Kiyoko, spokojnie, on zawsze to robi - oznajmiła Sango, patrząc na Miroku z miną mówiącą Zasłużył sobie.

- NIE ŻYCZĘ SOBIE TAKICH ZACHOWAŃ, JASNE?!

- E… Kiyoko… - Kagome nieco spłoszona agresywnym zachowaniem przyjaciółki poklepała ją po ramieniu - Spokojnie…

- JEŚLI JESZCZE RAZ DOTKNIESZ MNIE W TEN SPOSÓB, OBIECUJĘ, ŻE DOTKNĘ CIĘ STO RAZY MOCNIEJ!

- Przepraszam, już przepraszam - odparł zawiedziony mnich, gładząc obolały policzek.

- Przestań się już drzeć - warknął Inu-Yasha zirytowanym tonem.

- JESTEŚ BEZNADZIEJNY! - krzyczała dalej Kiyoko, ignorując towarzyszy. Mimo złości wypisanej na twarzy, tak naprawdę już przestała się gniewać na Miroku i teraz całym sercem była mu wdzięczna. Wreszcie miała pretekst, żeby móc sobie pójść.

- IDĘ STĄD! - dodała, odwracając się na pięcie i szybkim, zawziętym krokiem kierując w stronę lasu.

- Kiyoko, poczekaj! - krzyknęła za nią Kagome, lecz rudowłosa była już daleko. Brunetka odwróciła się na pięcie i zgromiła mężczyznę wzrokiem - Miroku, co to miało znaczyć?!

- Nie mogłem się powstrzymać - wybełkotał mnich - Ale trzeba przyznać, że uderzyła mnie mocno…

- Należało ci się. Teraz nie będziemy z nią mogli spokojnie porozmawiać!

- Pójdę po nią - zaproponowała Sango, stawiając Kirarę na ziemi.

- Nie trzeba. Powinna teraz mieć czas, żeby ochłonąć.

- Może masz rację… - odparła dziewczyna - Chodźmy poszukać Kaede. Powinna uczestniczyć w tej rozmowie.

Higurashi skinęła głową. Sango i wciąż jęczący Miroku odeszli, lecz kiedy brunetka chciała ich dogonić, poczuła na nadgarstku uścisk dłoni.

- O co ci chodzi, Inu? - spytała, wyrywają rękę.

- Nie zwróciłaś uwagi na jej ostrą reakcję? - odparł pół-demon - To chyba oczywiste, że nie była naturalna.

- I niby co sugerujesz? - Kagome zmierzyła go wzrokiem.

- Chyba nie chce rozmawiać o wczoraj - burknął chłopak - Widać, że wydarzyło się coś, co według niej nie powinno wychodzić na światło dzienne.

- Tym bardziej musimy z nią porozmawiać - odpowiedziała twardo dziewczyna, po czym podążyła za Miroku i Sango.

Inu-Yasha odprowadził ją wzrokiem, po czym prychnął cicho i ruszył w stronę, w którą odeszła Kiyoko

***

- Wreszcie spokój - westchnęła dziewczyna, opadając na chłodną trawę na środku małej polanki. Cała sytuacja była dla niej niezwykle stresująca i cieszyła się, że może odetchnąć, chociaż na chwilę.

Pomarańczowe promienie prześwitywały przez zielone listki wysokich drzew, rzucając na ziemię plamiste cienie. Na początku Kiyoko myślała, że las będzie się jej źle kojarzył, ze względu na wczorajszą ucieczkę. Jednak ten las, dopiero co budzący się w porannym słońcu wydawał się zupełnie innym lasem.

Cichy szept wiatru i świergot ptaków wprawiły rudą w przyjemny stan otępienia, bliski drzemce. Włożyła sobie do ust źdźbło trawy, podłożyła ręce pod głowę i zanurzyła się w odmętach swoich myśli.

Z minuty na minutę czuła się coraz lepiej, odpływając umysłem daleko od ciała…

Nagle głośny szelest liści przywrócił ją na ziemię.

Potrząsnęła głową, podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała, szukając źródła dźwięku.

Nic się jednak nie wydarzyło.

Westchnęła głośno w przekonaniu, że ów odgłos był jedynie wytworem jej wyobraźni.

Jednak nie potrafiła już spokojnie się położyć.

Wstała z ziemi, otrzepała wilgotne od rosy spodnie i zawołała:

- Jest tu ktoś?

W odpowiedzi ponownie usłyszała szelest liści. Odwróciła się i dostrzegła, że gęsty krzak za nią delikatnie się rusza.

Może to jakieś zwierzę - pomyślała, lekko niespokojna. Z jednej strony miała ochotę sprawdzić, co lub kto ukrywa się w gąszczu liści, a z drugiej bała się, że wcale nie chciałaby tego wiedzieć…

Powoli cofnęła się o kilka kroków. Odgłos znowu ucichł.

Zbita z tropu postanowiła wrócić do wioski. W sercu czuła dziwny niepokój, którego nie mogła określić.

- Tak… to ja już pójdę - mruknęła pod nosem, odwróciła się w stronę, z której przyszła…

- Już idziesz? Tak szybko?

Obróciła się tak gwałtownie, że upadła na ziemię, oddychając nerwowo. Niski, męski głos pochodził z ust wysokiej postaci siedzącej przy krzaku, a ukrywającą swoją tożsamość pod cieniem drzew.

- J…ja… - dziewczyna, nie zmieniając swojej pozycji, powoli zaczęła odpełzać od nieznajomego - Nie znam cię.

- Och, oczywiście, że mnie nie znasz. Ale ja znam ciebie.

Mężczyzna podniósł się z ziemi. Kiyoko poczuła w gardle smak krwi. Sama nie wiedziała czemu, ale obecność obcego budziła w niej strach i niepokój większy, niż kiedykolwiek…

- Ty też uważasz, że znam tego… Naraku? - odparła, ciężko dysząc - To on cię posłał?

Kiedy mężczyzna uczynił krok do przodu promienie słoneczne oświetliły wysoką postać i ukazały Kiyoko jej wygląd.

Jednak dziewczyna nie ujrzała nic, poza maską pawiana i długim, białym płaszczem wykonanym z białego futra, który zakrywał całe jego ciało.

- Można tak powiedzieć - w cichym, jadowitym szepcie dało się usłyszeć nutkę sarkazmu i szyderstwa.

Cholera! - Kiyoko zacisnęła usta, przeklinając się w duchu - Wciąż to samo! Czy to się nigdy nie skończy?!

- Chodź - spod puszystych fałd okrycia w stronę Kiyoko wysunęła się ręka. Dziewczyna spojrzała na nią osłupiała, nie wiedząc, co myśleć - Nie musisz się bać.

Gdyby nie strach, dziewczyna prychnęłaby z pogardą. Tak typowe zagranie nie robiło na niej żadnego wrażenia, jednak… Co się stanie, jeśli nie zrobi tego, czego chce nieznajomy?

- Chodź, Kiyoko - powtórzył obcy stanowczo, kładąc mocny nacisk na imię dziewczyny, które według rudej brzmiało dziwnie i obco w jego ustach. Ale…

- …Skąd znasz moje imię? - spytała zachrypniętym głosem. W gardle czuła wielką gulę, a serce w piersi biło jak szalone. Dlaczego? Dlaczego jej ciało reagowało w tak dziwny sposób?

- Mówiłem ci już. Ty mnie nie znasz, ale ja znam ciebie…

Nie czekając dłużej na reakcję dziewczyny zaczął kierować się w jej stronę, powoli i zdecydowanie, niczym pająk pętający ofiarę…

- ŁAPY PRECZ OD KIYOKO!

Czas zdawał się zwolnić i jednocześnie pędzić jak szalony. Para zgiętych pazurów przecięła powietrze, kierując się w stronę maski pawiana. Mężczyzna uskoczył szybko, jednak szpony zdążyły przeciąć maskę, która w dwóch częściach spadła na ziemię, ukazując blade oblicze mężczyzny o czerwonych oczach i czarnych, długich włosach…

Kiyoko powoli przeniosła wzrok z twarzy nieznajomego na swojego wybawiciela.

- I…Inu-Yasha! - wykrztusiła, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że po policzkach spływają jej cienkie strugi łez. Otarła je szybko, czując, jak cofa się jej strach.

- Siedź tam i patrz - mruknął chłopak, po czym z sarkazmem w głosie zwrócił się do czerwonookiego mężczyzny - Wybacz, że przerwałem wam to miłe, rodzinne spotkanie.

- Inu-Yasha… - przez chwile na twarzy mężczyzny malował się gniew, jednak za moment nie wyrażała ona nic, oprócz drwiącego uśmieszku.

Odwrócił się i skierował w głąb cieni lasu.

- Jeszcze z tobą nie skończyłem! - krzyknął pół-demon, rozwścieczony ignoranckim zachowaniem nieznajomego. Rudowłosa wcale się nie dziwiła. Ją też dogłębnie bolała taka postawa w stosunku do jej osoby.

Obcy spojrzał przez ramię na chłopaka i dziewczynę. Kiedy jego wzrok spoczął na Kiyoko, odezwał się jadowicie:

- Wrócę po ciebie, Kiyoko. I gwarantuje, że nie zawsze będzie przy tobie ktoś, kto mógłby cię obronić.

Inu-Yasha z krzykiem rzucił się na mężczyznę, jednak ten szybko wpłynął w głąb lasu, a kiedy tylko osłona cieni okryła jego ciało…

… Niczym zjawa stopił się z ciemnością, znikając w niebycie.

- Cholera - pół-demon z gniewem uderzył zaciśniętą pięścią w potężny konar najbliższego drzewa, po czym powtórzył czynność, raz za razem przeklinając głośno, aż w brunatnej korze nie pojawił się głęboki ślad. Kiyoko wstała z ziemi i otrzepała się, cierpliwie czekając, aż chłopak skończy wyładowywać swoją złość.

- Nic ci nie jest? - burknął po kilku chwilach, odwracając się do Kiyoko.

- Nic, ale dziękuję za pomoc - dziewczyna założyła rude włosy za ucho - Skąd wiedziałeś, gdzie jestem.

- Szedłem za twoim zapachem. Zjawiłbym się wcześniej, ale pachniesz jak on, więc nie odróżniłem jego zapachu i…

- Czekaj, czekaj - gwałtownie przerwała rudowłosa - Jaki "on"?

Inu-Yasha nie musiał odpowiadać. Kiyoko przypomniała sobie, co mówił wcześniej.

Wybacz, że przerwałem wam to miłe, rodzinne spotkanie .

- Cz-czy to… - zaczęła, jąkając się.

- Ta… Właśnie poznałaś swojego przodka - odparł, krzyżując ręce na piersiach - Naraku.

***

Tego wieczoru gwiazdy świeciły mocno, lecz śmiertelnicy nie mogli zobaczyć ich piękna, gdyż ukryły się za ciemnymi chmurami. Jedynie wielki pół księżyc otaczający się bladą aurą od czasu do czasu przebijał swoje światło przez poszarpane dziury w obłokach.

Patrzyła na to czarne niebo, siedząc na wilgotnej trawie przed chatą, w której wszyscy spali. Kiedy razem z Inu-Yashą wrócili, nikt nie zadawał pytań. Do końca dnia była dziwnie milcząca i nieobecna. Raz czy dwa Shippou, Sango i Kagome próbowali pytać ją o jej samopoczucie, ale zawsze odpowiadała ponurym Nic mi nie jest, co zniechęcało przyjaciół do dalszej konwersacji.

Nie chciała mówić o swoim nastroju. Było jej ciężko. Nie chodziło właściwie o Naraku… Chociaż w tej sprawie też czuła się zagubiona. Jednak tak naprawdę jedna rzecz nie dawała jej spokoju… czyste pragnienie, potrzeba, która krzyczała w jej wnętrzu, spędzając uśmiech z jej ust i napełniając oczy łzami bezsilności.

Westchnęła głęboko, wdychając chłodne, nocne powietrze. Nagle zdała sobie sprawę, jak bardzo jest zmęczona. Jednak pomysł powrotu do chaty, widok przyjaciół i położenia się w ciepłym, czarnym posłaniu z niewiadomych przyczyn budził w niej niechęć. Położyła się więc, tak, jak była, na ciemnozielonej trawie skropionej rosą.

Nie przeszkadzał jej chłód i wilgoć. Zamknęła oczy i wsłuchała się w swój monotonny oddech, oddając się spokojnemu biciu serca, które stanowiły dla niej klucz do wrót snu…

Tak też się stało. Już wkrótce pogrążyła się w ciemnym śnie bez snów, odgradzając się od rzeczywistości, która zdawała się być jeszcze ciemniejsza…

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.