Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

The Nymphetamine

Złote oczy cz.I

Autor:R-chel
Korekta:IKa
Serie:Inuyasha
Gatunki:Akcja, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2007-01-13 00:53:03
Aktualizowany:2007-01-13 00:55:18


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Ty kretynko!

Zirytowany głos Inu-Yashy podziałał na nią niczym kubeł lodowatej wody. Podniosła się gwałtownie na równe nogi, jednak prawie od razu z powrotem opadła na ziemie, ze złością mrugając zaspanymi oczami.

- Szego chsesz? - burknęła, pocierając twarz.

- Co to za głupota, żeby spać na dworze? Jesteś cała mokra!

Dziewczyna spojrzała na siebie. Rzeczywiście, przesiąknięte rosą ubranie i włosy przywierały do jej ciała, a na ramieniu pojawiła się gęsia skórka.

- Idziemy! - warknął chłopak, po czym złapał ją za rękę i nie zważając na głośne protesty zaprowadził ją do wnętrza chaty.

Kiyoko zauważyła, że Kagome, skulona w ciepłym śpiworze, a także Miroku oparty o ścianę i niedbale okryty lnianym kocem jeszcze spali, oddychając płytko. Jednak, kiedy razem z Inu-Yashą weszli do środka, na powitanie wybiegła im Sango.

- Kiyoko-chan, całą noc spędziłaś na dworze? - spytała pół szeptem, a kiedy ruda niepewnie wzruszyła ramionami, brunetka szybko sięgnęła po błękitny ręcznik Kagome, swobodnie leżący na podłodze i okryła nim ramiona dziewczyny, oznajmiając zatroskanym głosem - Jeśli się nie przeziębiłaś uznam cię chyba za wybrankę niebios! Co to był za pomysł?

- Ja… mmm… no sama nie wiem - mruknęła Kiyoko, kończąc zdanie głębokim ziewnięciem, po czym niezgrabnie wyrywając rękę z uścisku Inu-Yashy - Zostaw mnie w końcu.

- Chodź, musisz się przebrać i ogrzać - Sango wskazała jej gestem, aby szła za nią, a rudowłosa niemrawo wypełniła polecenie.

Obie przysiadły na środku drewnianej podłogi, przy przyczerniałym miejscu na ognisko.

Sango chwyciła leżące przy nim zapałki, które przywiozła ze sobą Kagome, po czym zabierała się do rozpalenia ognia.

Dopiero teraz Kiyoko poczuła, że palce i stopy ma odmarznięte, a całe jej ciało przeszywają regularne dreszcze.

Kiedy zaczęła się przeraźliwie trząść, nagle usłyszała znajome jej uszom, ciche mruknięcie. Spojrzała na podłogę koło swojego kolana, gdzie siedziała Kirara, wbijając w dziewczynę zaciekawione spojrzenie lśniących, czerwonych oczu. Po chwili miauknęła cicho, po czym ku zdumieniu rudej z jej małego ciałka buchnął wielki płomień, chwilę potem gasnąc. Jednak w miejscu, gdzie przed chwilą siedziała Kirara pojawił się wielki, koci demon.

Jednak Kiyoko nawet nie zdążyła się przestraszyć, bo nim się obejrzała dookoła swojego ciała poczuła miękkie futerko towarzyszki Sango, które ogrzewało ją o wiele lepiej, niż mokry ręcznik, który bez wahania zrzuciła z siebie, wtulając się w Kirarę.

Sango udało się rozpalić ogień i właśnie dokładała do niego chrustu, kiedy rzuciła spokojnym tonem:

- Kiyoko-chan, nie chcę być uciążliwa, jednak chciałam cię zapytać o przedwczoraj…

Po tych słowach niepewnie odwróciła głowę w stronę rudej, czekając na reakcję dziewczyny.

Jednak ta zapadła w spokojny, głęboki sen, chroniona przez kociego demona.

Brunetka spojrzała na nią, po czym uśmiechnęła się spokojnie, głaszcząc Kirarę po szyi z cichym szeptem:

- Dobra robota.

•

- Ile można spać?

- Niektórzy nie są demonami i potrzebują snu, matole.

- Nie dość, że tchórz i beksa, to jeszcze do tego leniwa.

- COŚ TY POWIEDZIAŁ?!

Zanim Inu-Yasha zdążył się odgryźć, z jego stronę poszybowała gliniana miska wypełniona niedoszłym śniadaniem Kiyoko.

- No, powtórz to, jak taki mądry jesteś, zwierzakiem!

- Tchórz i beksa!

- Ty!...

- Ej… Uspokójcie się…

- Nazwał mnie beksa i tchórzem!

- Nazwała mnie matołem i zwierzakiem!

- Dość!

Kagome wstała gwałtownie, nie mogąc znieść wojennej atmosfery posiłku. Na jej skroni niebezpiecznie drgała żyłka, kiedy dziewczyna wycedziła przez zaciśnięte zęby:

- Zachowujecie się jak dzieci. Jeśli nie umiecie się zachować nawet przy śniadaniu TO IDŹCIE SIĘ KŁÓCIĆ DO DIABŁA!!!

Po czym bez słowa wyszła z chaty.

Przez chwile wszyscy w ciszy patrzyli na wyjście.

- Kagome-chan jest straszna, kiedy się złości - burknęła Kiyoko, czując lekki dreszcz.

- A przecież złość piękności szkodzi - dodał Miroku, niepostrzeżenie sięgając w stronę Sango.

Chwilę potem chatę wypełnił wściekły krzyk i odgłos dłoni wymierzającej sprawiedliwość. Kiyoko wstała i spojrzała na Inu-Yashę wzrokiem mówiącym odezwij się, a zginiesz, po czym wstała i oznajmiła głośno:

- Idę przeprosić Kagome. Zdenerwowała się przeze mnie, więc JAKO KULTURALNY CZŁOWIEK ZAMIERZAM JĄ PRZEPROSIĆ - wyraźnie zaakcentowała ostatnią część zdania, wymownie patrząc w stronę pół-demona, po czym w teatralnym geście obracając się na pięcie i z cichym prychnięciem wychodząc na dwór.

- Kagome-chan! Kagome-chan! Chcę przeprosić!

Kiyoko cały czas miała niemiłe wrażenie, że zgubiła się w pełnej dziwnych domów i ciemnych zaułków wsi. Zresztą jak zwykle. Osobiście uważała swoją orientację w terenie za jedną z najgorszych w tej części Japonii, więc nie była zdumiona faktem stracenie z oczu jakiegokolwiek znajomego punktu.

Stanęła bezradnie i podparła się pod boki. Nie pamiętała nawet, z której strony przyszła, a jedyną znajomą rzeczą był dziki wiatr, który smagał liście drzew i źdźbła trwa od początku dnia.

- Kiyoko-chan?

Odwróciła się gwałtownie na dźwięk ludzkiego głosu. Tuż za nią stała Kagome, przyglądając się dziewczynie niepewnie.

- Oh, Kagome-chan. Ja… chciałam przeprosić, za dzisiejsze zachowanie przy śniadaniu. Inu-Yasha strasznie mnie zdenerwował i…

- Spokojnie, już wszystko w porządku - brunetka uśmiechnęła się pogodnie - Choć, pokażę ci jezioro. Jest świetne do kapania się!

- Naprawdę?

Obie dziewczyny pobiegły w stronę wody. Kiedy dotarły na miejsce, Kiyoko przykucnęła nad brzegiem i dotknęła palcem lśniącej tafli wody, tym samym tworząc drobne, powiększające się okręgi.

- Rzeczywiście, woda wydaje się być wspaniała - oznajmiła wesoła, przyglądając się płynącym pomiędzy wodorostami kołyszącymi się w takt melodii wody, kolorowym rybkom, które co chwila zmieniały kierunek trasy.

- Tak… - głos stojącej nad nią Kagome nabrał dziwnego, poważnego brzmienia - Kiyoko-chan… Już od wczoraj chciałam cię spytać o pewna rzecz… A dokładnie o to, co stało się po twojej ucieczce.

Kiyoko gwałtownie przełknęła ślinę, czując w gardle narastającą gulę. Zupełnie zapomniała o pytaniu, przed którym tyle uciekała, bezskutecznie odwlekając konieczność odpowiedzi… Wciąż jednak nie miała zamiaru jej udzielać. Przypomniała więc sobie swoje postanowienie i niepostrzeżenie kiwnęła głową.

Jeśli będzie trzeba, skłamię.

- Zgubiłam się w lesie - zaczęła cicho, spuszczając oczy w próbie udawania osoby pod natłokiem wspomnień nie wartych pamięci - Prawdę mówiąc mało pamiętam. Błądziłam przez dłuższy czas. W pewnym momencie wydawało mi się, że ktos mnie obserwuje, wiec zaczęłam biec przed siebie, nie patrząc gdzie. Tym sposobem wyszłam z lasu. Jakiś czas potem spotkałam was.

Dziewczyna lekko przygryzła wargę. Historyjka była wyssana z palca w takim stopniu, że ledwo się powstrzymała, żeby spojrzeć na Kagome i ocenic, jak bardzo głupio wypadła. Wiedziała jednak, że przeszywające spojrzenie ciemnych oczu brunetki mogłoby ja rozszyfrować.

Higurashi powiedziała tylko, koncentrując wzrok na małym kamyczku, którego użyła, aby od niechcenia puścić na wodzie kaczkę:

- Ach tak… Rozumiem…

Nagle pełne niezręcznej ciszy powietrze wypełnił dziki grzmot, po czym niebo rozbłysło, przecięte białą smuga błyskawicy.

Na lekko falującą taflę wody spadła pojedyncza kropla, w której ślady poszły następne i następne, aż całe jezior drgało i falowało od natłoku deszczu.

- No tak, już zbierał się na burzę - powiedziała głośno Kiyoko, starając się przekrzyczeć wiatr, który gwałtownie zerwał się dookoła nich, wirując w szaleńczym tańcu i porywając z sobą wszystko, co nie było na tyle ciężkie, by móc się przeciwstawić.

- Masz rację - odkrzyknęła Kagome, kiedy wichura poderwała jej szkolną spódniczkę - Już wieczorem na niebie gromadziły się chmury… Chodźmy, bo przemokniemy na suchą nitkę!

Kiyoko kiwnęła głowa i z niechęcią stwierdziła, że w tym świecie ma pecha do lasów i wody.

- Zobaczymy, co jeszcze los na mnie ześle - mruknęła, po czym rzuciła się biegiem za brunetką, osłaniając oczy przed kroplami, by nie zgubić drogi.

- Cholera, wszystko przeciwko mnie - warczała dziewczyna, naciągając na głowę wcześniej przewiązaną w pasie dżinsową kurtkę Kagome.

Nagle zobaczyła, jak niewyraźna sylwetka Kagome, która przed chwilą biegła tuż przed nią, zatrzymuje się gwałtownie.

- Kagome, co ty! - zaczęła ruda dobiegając do przyjaciółki, kiedy nagle poczuła na nadgarstku czyjś uścisk dłoni - Co… Ach, to ty, Miroku?

Dopiero teraz zdała sobie sprawę z obecności Miroku, Sango, Kirary i małego Shippou.

- O co chodzi? Chyba nie chcesz znowu się do mnie dobierać, ty lubieżny…

Przerwała natychmiast, widząc poważna minę mnicha, po czym zakłopotana wbiła wzrok w ziemię.

- Kiyoko, musisz iść się ukryć. Natychmiast! - oznajmił lisi demon.

- Ale… Co się stało? - spytała za dziewczynę Kagome.

Sango skrzywiła się, po czym powiedziała niepewnie:

- Sesshoumaru.

Higurashi natychmiast zrozumiała. Kiwnęła głową, po czym zwróciła się do Kiyoko.

- Kiyoko-chan, chodź, zaprowadzę cię w bezpieczne miejsce.

- Nie wytłumaczysz mi najpierw, kto to jest ten cały Sesshoumaru?

- Potem - odparła stanowczo, łapiąc za rękę przyjaciółki - Lepiej, żeby o tobie nie wiedział.

- A niby czemu? - burknęła, chcąc nie chcąc podążając za przyjaciółką.

- Bo w razie problemu nie mogłabyś się obronić.

Kiyoko stanęła gwałtownie. Kagome spojrzała na nią lekko zdziwiona.

- A więc to o to chodzi, tak? - wycedziła ruda, zaciskając pięści - Uważacie, że jestem słabsza?

- Nikt nic takiego nie powiedział…

- Nie będę się kryć! Nie mam najmniejszego zamiaru!

- Jednak powinnaś. To będzie najrozsądniejsze z twojej strony.

Kiyoko poczuła lekkie ukłucie w okolicach szyi. Automatycznie klepnęła się w tamto miejsce, po czym spojrzała na swoją dłoń…

Zobaczyła na niej dużą, rozpłaszczoną pchłę o niezwykle ludzkim wyglądzie.

- Co to jest? - wymamrotała dziewczyna, widząc, jak insekt pęcznieje i z powrotem nabiera kształtów.

- Nazywam się Myoga, Boska Pchła - oznajmił nieco zbyt teatralnie uroczystym tonem - Słyszałem o tobie, Kiyoko Arakido.

- Myoga? Już uciekłeś z pola walki? - spytała Kagome bez cienia sarkazmu.

- Ja NIE UCIEKŁEM! - oznajmił zdenerwowanym głosem starzec, robiąc obrażoną minę. Jednak chwile później opamiętał się, wracając do rozmowy z Kiyoko - Nie powinnaś się pokazywać. Jeśli Sesshoumaru cię zaatakuje, będziesz kulą u nogi, którą za wszelką cenę trzeba ratować. Pokaż więc, że potrafisz zrobić to, co trzeba.

Dziewczyna wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć. Jednak w końcu odetchnęła głęboko, po czym powiedziała z wyraźna niechęcią:

- No dobrze. Ale chcę chociaż słyszeć, co się dzieje.

- Dobrze - Kagome przytaknęła, pełna nowego entuzjazmu - Chodźmy więc.

Myoga przeskoczył na ramię rudej, podczas gdy obie dziewczyny szybkim krokiem ruszyły przed siebie.

- Tutaj. Będziesz bezpieczna - oznajmiła Kagome zostawiając przyjaciółkę w zagłębieniu wielkiego drzewa, po czym szybko odbiegła, kierując się w stronę z której dochodziły głosy, stłumione przez wiatr, grzmoty błyskawic i szum deszczu.

Kiyoko nie rozróżniała głosów, jedynie słowa, które w jej głowie mimowolnie układały się w zdania.

- ...Czego chcesz, Sesshoumaru?

- Masz cos, co należy do Naraku i co jest mi potrzebne. Oddaj to.

- Nie mam nic, co należałoby to tego kretyna. Odejdź stąd i daj mi spokój.

- Nie mam zamiaru powtarzać.

- Ja też nie.

Kiyoko po słowach rozpoznała w jednym z rozmówców Inu-Yashę. Drugim musiał być tajemniczy Sesshoumaru.

- Kim on jest? - szepnęła do siebie mimowolnie.

- Sesshoumaru? - wzdrygnęła się, kiedy dotarł do niej znajomy głos pchły Myogi - To starszy, przyrodni brat Inu-Yashy.

- Brat? - dziewczyna nie kryła zdumienia - To niby czemu mamy się go bać?

- Są w raczej… hm… nienajlepszych stosunkach.

- No tak… Stało się coś szczególnego?

- Sesshoumaru nienawidzi Inu-Yashy z wielu powodów. Między innymi sama niepełna krew brata budzi w nim obrzydzenie.

Kiyoko przytaknęła. Nie słychać już było żadnych rozmów, jedynie dźwięk metalu uderzanego o metal i wybuchy energii.

Nagle powietrze przeciął krzyk bólu. Ruda poczuła, ze serce zaczyna bić jej szybciej. To krzyczał Inu-Yasha!

- Dlaczego po prostu mi go nie oddasz? - do jej uszu dobiegł zimny głos.

- Mó…mówiłem ci… że nie mam nic… c…co na…należałoby do… Naraku - dusił się. Dziewczyna słyszała to nawet pomimo burzy.

A ja nic nie mogę zrobić - pomyślała, zaciskając ze złości powieki - Jestem bezużyteczna!

- Zostań tutaj - powiedział Myoga, jakby czytając w jej pragnieniach - Będziesz ciężarem.

- Wiem, ale… - nie zdążyła skończyć, gdyż usłyszała kolejne zdanie wypowiedziane przez brata pół-demona.

- Mogę cię zabić, bezużyteczny kundlu. Jednak najpierw daj mi kamień.

Kamień?

Nagle w głowie rudowłosej rozbłysły wspomnienia. Wróciła pamięć o ciemnej nocy, kapłance podobnej do Kagome jak dwie krople wody, o demonach podobnych do owadów, o strzale, która przebiła jej dłoń…

… Oraz o czarnym fragmencie kryształu, który jej dała.

Zupełnie o nim zapomniała.

- To o to chodzi - powiedziała, bardziej czując, niż wiedząc, że ma rację.

- O co? - spytał Myoga, jednak zanim otrzymał odpowiedź, Kiyoko złapała go i spytała, syczącym tonem:

- Umiesz trafić stąd do chaty kapłanki Kaede?

- T-tak…

- Więc prowadź.

- Gdzie one są? Gdzie one są?

W desperackiej próbie odnalezienia swoich dżinsów porozrzucała po pokoju prawie wszystkie ubrania, jakie tylko wpadły jej ręce.

- Masz coś? - krzyknęła do pchły, która podobnie jak ona szukała zaginionych spodni.

- Tak, chodź szybko!

Dziewczyna zdawała sobie sprawy, że każda sekunda jest przekleństwem i że nie ma czasu nawet na oddech. Szybko rzuciła się w stronę głosu Myogi i kiedy tylko potwierdziła w umyśle jego znalezisko, dziękując bogom zaczęła przeszukiwać kieszenie.

- Au! - syknęła gwałtownie, czując, jak w pewnym momencie jakiś ostry przedmiot kłuje ją w palec. Jednocześnie złapała go i wyszarpnęła.

Nie myliła się; w jej dłoni zabłysnął fragment klejnotu.

- Chodź, Myoga! - krzyknęła, nawet nie zwracając uwagi na fakt przygniecenia insekta własnym kolanem, po czym wybiegła z gospody i popędziła w stronę pola walki.

Już po chwili biegu do jej uszu dobiegł jęk Kagome.

- Zostaw ją! - powiedział słabo głos Inu-Yashy - Ile razy mam ci powtarzać.

- Czuję to. Nawet teraz. Ile jeszcze masz zamiar się przeciwstawiać?

Kiyoko przyspieszyła kroku, ignorując wodę pluskającą w jej butach. Kagome groziło niebezpieczeństwo ze strony Sesshoumaru. Ten kretyn ją popamięta, jeśli brunetce spadnie choć włos!

W końcu dobiegła do swojej byłej kryjówki.

Już miała ujawnić się, gdy powstrzymał ja głos pchły.

- A jeśli to mu nie wystarczy, albo okaże się, że nie o to mu chodziło? Co zrobisz? Poza tym nie wiemy, co wyniknie z oddania mu kamienia! Nie rób tego, Kiyoko!

Dziewczyna zawahała się. Po chwili jednak usłyszała krzyk przyjaciółki.

- Musze ich ratować - warknęła, po czym wyskoczyła zza konara z głośnym krzykiem - EJ, TY, SESSHOU…

Nie dokończyła.

Brat Inu-Yashy, jeszcze przed chwila trzymający w dłoni szyję Kagome, upuścił ją, wbijając w rudą spojrzenie złotych oczu.

Znajomych, złotych oczu.

Kiyoko przyłożyła do ust rękę, i w tej samej chwili, co demon wyszeptała:

- Ty?...

Tuż przed nią stał nikt inny, tylko srebrnowłosy demon, który jeszcze przedwczoraj uratował ją z objęć śmierci.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.