Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

FF VII Reverse

Zasadzka

Autor:Necron
Korekta:Teukros
Serie:Final Fantasy
Gatunki:Cyberpunk
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2006-12-20 22:05:14
Aktualizowany:2007-09-06 00:21:50


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Obudził się bardzo wcześnie. Przemyślał na trzeźwo swoją sytuację. Sektor 7 był niedaleko. Postanowił, że ulotni się niepostrzeżenie, żeby nie kłopotać Aeris ani jej matki. Wstał z łożka i powoli zaczął przekradać się w kierunku schodów. Nie chciał obudzić Aeris ani jej matki. Szkolenie żołnierzy Shinry obejmowało również przekradanie się za linią frontu, więc ciche wymknięcie się z domu Aeris nie sprawiło Cloudowi problemu. Po chwili był już w drodze do Sektoru 7, jednak kiedy doszedł do wejścia na złomowisko, wspomniane przez matkę Aeris, spotkała go niespodzianka. Przy wejściu czekała na niego Aeris.

- Widzę, że ranny z ciebie ptaszek - powiedziała - myślałam, że pójdziemy do twojego Sektoru nieco później.

- Jak to "pójdziemy" - zdziwił się Cloud. - To niebezpieczne.

- Ciągle łączy nas umowa - powiedziała Aeris- poza tym od dawna chciałam się trochę ruszyć z mojego Sektora. To jak, idziemy? - Wobec takich argumentów Cloud był bezradny.

- No dobrze, ale trzymaj się blisko mnie. - powiedział. Było w tym dużo racji - po slumsach grasowała spora liczba drapieżnych zwierząt, które w grupie mogły dać się we znaki samotnej osobie. Jednak tym razem wędrówka przebiegła bez problemów - trudno stwierdzić, czy obecność Aeris działała kojąco nawet na dzikie bestie, czy to ogromny miecz Clouda odstraszał potencjalnych napastników. Po pewnym czasie doszli do starego placu zabaw, znajdującego się zaraz przed Sektorem 7. Cloud zarządził postój, bo Aeris sprawiała wrażenie bardzo zmęczonej. Siedli koło starej zjeżdżalni. Musieli poczekać, bo brama do Sektoru 7 była zamknięta.

- Nie mogę uwierzyć, że ciągle tu stoi... - powiedziała Aeris - przychodziłam się tu bawić, kiedy byłam mała. Ależ to miejsce podupadło...

Nagle brama zaczęła się otwierać. Z Sektora 7 wyjechał powóz, ciągnięty przez Chocobo. Z tyłu jechała...

- Tifa! - krzyknął Cloud. Pomimo tego, że była ubrana w elegancką suknię wieczorową, od razu poznał właścicielkę Siódmego Nieba.

- Kto to? - zapytała Aeris - czy to twoja przyjaciółka?

- Tak - odpowiedział szybko Cloud - musimy się pospieszyć, bo jej nie dogonimy.

Ruszyli biegiem za powozem. Doszli tak do Sektora 8. Był on znany jako wielkie targowisko - z kieszenią pełną gil można było nabyć tu praktycznie wszystko - od modnych ubrań aż po broń wykradaną z magazynów Shinry.

- Dokąd teraz? - zapytała zdyszana Aeris.

- Słyszałem o tym miejscu, są tylko dwa miejsca, gdzie ktoś ubrany tak jak Tifa mógł trafić - rezydencja Don Corneo, trzymającego w garści cały Sektor 8, współpracującego przy okazji z Turks, albo do domu schadzek "Pszczółka". Cloud zdecydował się najpierw udać do domu schadzek. Nie był on daleko, więc szybko doszedł z Aeris na miejsce. Sam budynek był projektowany tak, żeby był jak najlepiej widoczny - cała armia neonów oświetlała wejście, przy którym tłoczył się tłumek mężczyzn.

- Cholera, wpuść mnie pan...

- Kurna, człowieku, nie wpuścisz mnie...?

- Wpuśccie mnie, bo w ryj dam!

Sama elita Midgar, pomyslał Cloud. Mętownia z pobliskiego baru, po conocnej pijatyce szturmująca wejście. Dom schadzek był jednak broniony przez kilku uzbrojonych po zęby żołnierzy Shinry, przydzielonych Corneowi, więc kończyło się na pogróżkach. Źeby wejść do "Pszczółki", trzeba było być w co najmniej dobrej komitywie z Don Corneo lub z wysokim urzędnikiem Shinry. W obu przypadkach niezawodną metodą było wręczenie zainteresowanemu drobnej grzeczności w kopercie. W Midgar korupcja kwitła...

- Ej - zaczepił Cloud jednego ze strażników - nie zna pan dziewczyny o imieniu Tifa?

- Tifa? Masz refleks, człowieku... - odpowiedział żołnierz - nasz najnowszy nabytek. Akurat ma rozmowę... KWALIFIKACYJĄ - zachichotał - z Donem. Musisz jeszcze chwilę poczekać.

- Okej, dzięki za informację. - zakończył rozmowę Cloud.

Odwrócił się do Aeris:

- Tifa jest w rezydencji Don Corneo. Musimy tam iść.

- Dobrze - Aeris nie protestowała.

Do rezydencji był kawałek, więc Clouda i Aeris po raz kolejny czekał dość długi marsz. Po drodze jakiś pijaczyna zaczął zaczepiać Aeris, ale po mocnym ciosie drągiem zniechęcił się. Clouda coraz bardziej fascynowała ta dziewczyna. Pomimo wielkej urody i delikatności potrafiła sama o siebie zadbać. Coraz bardziej powątpiewał w sens ochrony Aeris, skoro sama potrafiła się obronić. Po chwili poczuł jednak, że nie chce się z nią rozstawać. Coś go przy niej trzymało...

- Aeris, za chwilę dojdziemy do rezydencji Don Corneo - powiedział - słyszałem o nim wiele opinii, a żadna nie jest pochlebna. - Don Corneo miał opinię wyzyskiwacza i bawidamka, niektórzy nawet nazywali go mini-prezydentem. - jego pomocnicy to dranie. Nie wpuszczą nas tam po dobroci.

- Niech zgadnę: chcesz się tam wedrzeć siłą - domyśliła się Aeris - i powiedzieć mi, żebym nie ryzykowała i została tutaj.

Cloud był zadziwiony domyślnością kwiaciarki.

- Tak, właśnie to chciałem powiedzieć, ale skąd...- urwał, bo z rezydencji Corneo wyszło kilku jego zbirów. Teraz było jasne, dlaczego intruzi obchodzili to miejsce szerokim łukiem - byli uzbrojeni w karabinki i w krótkie wakizashi, którymi mogli rozpruć nieostrożnego przeciwnika jednym ciosem. Wygląd też nie budził wątpliwości co do ich charakteru - wytatuowani, w nie pranych chyba latami łachach i z fryzurami, od których nawet najgorsza mętownia dostałaby kompleksów, dawali jasno do zrozumienia, że lepiej trzymać się od nich z daleka.

- Tutaj - szepnęła Aeris i wciągnęła Clouda za stragan, skąd nie byli widoczni- może nas ominą i nie będziesz musiał wdawać się w walkę.

Miała rację. "Ochroniarze" Dona minęli ich. Najwyraźniej kierowali się w stronę baru na tradycyjną, conocną pijatykę, po której udawali się do "Pszczółki".

- Teraz w rezydencji Corneo nie powinno by ich więcej, niż dwóch - powiedział Cloud - może uda nam się wślizgnąć do środka niepostrzeżenie. Musimy znaleźć Tifę i zabieramy się stąd.

- Poczekaj - zatrzymała go Aeris - przede wszystkim trzeba dowiedzieć się, po co twoja przyjaciółka właściwie tam poszła.

Rada wydała się Cloud'owi słuszna. Aeris nie wiedziała o Avalanche, ale Cloud zaczął się zastanawiać, czy może Tifa nie wykonuje tam jakiejś misji, zleconej jej przez Barreta. W końcu Don Corneo miał kontakty z Shinrą i mógł mieć jakieś wartościowe informacje...

- Masz rację. Zakradniemy się tam i spróbujemy podsłuchać, o co właściwie chodzi Tifie. A jeśli Corneo będzie natarczywy - przesunął palcem po ostrzu miecza - może zrozumie bardziej bezpośrednie argumenty.

Weszli do środka. Rezydencja Don Corneo przypominała domy w Wutai, ale widać było upodobanie do zbytku - Don uwielbiał wszelkiego rodzaju zdobienia, im droższe i bardziej ekstrawaganckie, tym bardziej. Co drugi przedmiot był więc pozłacany, a dywany były sprowadzane aż z Wutai na specjalne zamówienie Corneo. Rezydencja była też wyjątkowo dużych jak na slumsy rozmiarów - bez problemu mogłaby pomieścić wszystkich mieszkańców Sektora 7. Na ścianach wisiały obrazy, przedstawiające różne rejony świata, w których Don miał kontakty - Wutai, Junon, rzecz jasna Midgar, nawet Golden Saucer, słynne na cały świat wesołe miasteczko, do którego zjeżdżali się ludzie nawet z dalekiego Middel. Jedynym, dość obskurnym miejscem było wejście do piwnic, gdzie ponoć Corneo torturował wrogów zarówno swoich, jak i Shinry. Nie miał wobec "opozycji" w slumsach żadnej litości - pomimo aparycji i charyzmy fircyka i bawidamka Don był z natury bezwzględny. Podobno jego współpraca z Shinrą była efektem jego udziału w wojnie w Wutai, gdzie okrucieństwem w walce ustępował tylko legendarnemu Sephirothowi. To były jednak stare czasy - kiedyś był w stanie wykonać zamach Muramasą, mieczem, który niewiele ustępował Masamune Sephirotha, i nie stracić równowagi - teraz duże kłopoty sprawiało mu udźwignięcie byle wakizashi. Gdyby nie respekt, jakim dażyli go jego podwładni, prawdopodobnie dawno w slumsach rządziłby jakiś inny aparatczyk z Shinry. Cloud nagle usłyszał głosy. Dochodziły zza ściany, ale Strife miał wyostrzony słuch - kolejny efekt bombardowania energią Mako.

- Hmmm, zobaczmy... ładniutka jesteś... he he he... jakim cudem dopiero teraz cię znalazłem? - mówił jakiś skrzekliwy, męski głos. - To co, idziemy do środka?

- Jak sobie życzysz - rozległ się powabny, damski głos. Pomimo niecodziennego tonu jej głosu, Cloud od razu poznał Tifę.

- No dobra, ta druga jest wasza - powiedział na odchodne Corneo. Pewnie towarzyszyło mu kilku jego zaufanych podwładnych.

- Dziękujemy, szefie! - rozległ się chór kilku głosów. - No dobra mała, idziemy. Zobaczysz, dobrze się tobą zajmiemy - zarechotali.

- Tylko spokojnie. Mamy całą noc - odpowiedziała spokojnie druga dziewczyna. Cloud długo jej nie znał, ale od razu rozpoznał Jessie. Teraz nie miał już wątpliwości co do tego, że ona i Tifa wykonują tu jakąś misję dla Barreta. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, ze te dziewczyny przyszłyby tu ot, tak, żeby spędzić uroczy wieczór z Corneo i jego zakapiorami. Cloud zdecydował, że wpierw lepiej pomóc Jessie, której na pewno nie uśmiechało się spędzenie upojnej nocy z "gwardzistami" Don Corneo. Za to Tifa na pewno miała jakieś konkretne zadanie, więc lepiej było dać jej trochę czasu.

- Aeris, jeśli dalej chcesz iść ze mną, to trzymaj się blisko mnie. W razie czego, wiesz, jak posługiwać się materiami. Jeśli zrobi się naprawdę gorąco, będę cię osłaniał.

- Spokojnie. Nawykłam do niebezpiecznych sytuacji - uśmiechnęła się do niego. - Byle łazęga nie da mi rady.

Ukryli się za parawanem w kącie, gdzie ludzie Don Corneo nie mogli ich zobaczyć. Po chwili ci drudzy wyszli z gabinetu Dona. Cloud zauważył przypięte do ich pasów gunblade'y. Nie wyglądały na specjalnie sprawne techincznie - prawdopodobnie były tępe, a rewolwery w nich strzelały bardziej na wiwat, niż naprawdę robiły przeciwnikowi krzywdę. Naprawdę poważny problem stanowiła za to Jessie - w ferworze walki dryblasy mogły zrobić jej krzywdę, a materia uzdrowienia Aeris miała ograniczoną moc, podobnie jak jej właścicielka...

- Posłuchaj, mam lepszy pomysł - wtrąciła nagle Aeris - Don Corneo jest teraz sam, możemy uwolnić Tifę, a jego wziąć, jako, no wiesz... zakładnika. A później wymienić na tą drugą dziewczynę.

Cloud po raz kolejny ledwo powstrzymał się od walnięcia się z impetem w czoło. Ta energia Mako chyba naprawdę robiła wodę z mózgu... Cloud zdawał sobie sprawę, że już po raz kolejny był o włos od popełnienia fatalnego błędu. Nigdy wcześniej nie zdarzało mu się coś takiego, od czasów kiedy...

Nagle poczuł okropny dźwięk, jakby włączona na pełne obroty wiertarka wwierciła mu się w mózg. Osunął się na ziemię.

- Cloud, dobrze się czujesz? Cloud...? - Aeris wyraźnie się zaniepokoiła. Spojrzała na swój kij. Zamknęła oczy, skupiła się, a po chwili Clouda otoczyła jasnozielona mgiełka. Cloud powoli otworzył oczy. Nie pamiętał, o czym przed chwilą myślał, ale wiedział, że próbował sobie przypomnieć coś istotnego, ale coś jakby zablokowało dostęp do jego wspomnień. Coś... albo ktoś... Jen...

Znowu ten potworny hałas, ale tym razem Strife przynajmniej nie zemdlał.

- Cloud, co się z tobą dzieje? - kwiaciarka była roztrzęsiona.

- Nic, to tylko... nieważne. Mamy tu coś do zrobienia, prawda? Lepiej bierzmy się do roboty. - Wyciągnął miecz. Aeris nie wyglądała na szczególnie przekonaną, ale była gotowa iść za Cloudem, chociaż coraz bardziej ją niepokoił. Z jakiegoś powodu zaczęła czuć sie przy nim nieswojo. Nie bała się go, ale miała wrażenie, że Cloud coś ukrywa... albo że raczej coś ukrywa się w Cloudzie... a ten jest tego nieświadomy. Nagle z hukiem otworzyły się drzwi do rezydencji i wpadł do niej pułk żołnierzy Shinry.

- Gdzie jest gabinet Corneo? - zapytał jeden z nich.

- Na górze, drugie drzwi od lewej - powiedział jeden z nich, ubrany w garnitur, najpewniej dowódca. - Tylko gazem, bo podobno ma ważnego członka Avalanche, a ten grubas sam nie da sobie rady!

- Rozkaz. - Żołnierze pobiegli na górę. Usłyszeli krzyk dobiegający zza drzwi.

- Puszczaj, zboczeńcu! - krzyczała jakaś dziewczyna - a masz!

Rozległ się zduszony krzyk.

- Szybciej, idioci, bo nam ucieknie!- ryknął dowódca i odwrócił się w stronę parawanu. Dopiero teraz Cloud przez małą dziurkę dokładniej go zobaczył. Był ubrany w garnitur, w ciemnych okularach, łysy, o twarzy bez wyrazu. Kolejny członek Turks.

- Na mój znak, do środka i złapcie tą dziewczynę - krzyknął - raz, dwa, trzy! Teraz!

Źołnierze wpadli do pomieszczenia, demolując przy okazji biurko Don Corneo i wbiegli do sypialni. Ten leżał na ziemi i nie dawał znaku życia. Wyglądało na to, że Tifa nie wyszła z wprawy w nokautowaniu napastników.

- Cholera, ale bałagan... - mruknął członek Turks - gdzie ona do diaska jest? Przeszukać pomieszczenie - wydał rozkaz żołnierzom. Sypialnia nie była zbyt duża, więc do środka weszło tylko trzech. Nic nie wskazywało na to, żeby ktoś tu się ukrywał, ale dowódca po cichu wszedł w głąb pokoju. Nagle usłyszał jakiś bełkot.

- Skarbie, nie tak ostro, będę delikatny - Don Corneo najwyraźniej odzyskiwał przytomność. Otworzył oczy i ujrzał członka Turks. - Jezu Chryste, kim jesteś!? - Gwałtownie się cofnął i niechcący zahaczył o linkę, wystającą ze staroświeckiej lampy. Nagle pod dowódcą otworzyła się zapadnia. Mimo ogromnego refleksu dowódca nie zdążył odskoczyć i runął w dół. Źołnierze podbiegli do zapadni.

- Rude, wszystko w porządku? - krzyknął jeden z nich.

- Tak, do cholery, ale to niezły bajzel! To chyba ścieki - odkrzyknął. Nagle usłyszał stłumiony ryk. W czeluściach kanału coś się czaiło. Rozległy się ciężkie kroki. Po chwili oczom Rude'a ukazał się dużych rozmiarów jaszczur. Na przegubach szponów miał wielkie kajdany z ciągnącymi się łańcuchami, a z nieproporcjonalnie wielkiej paszczy co chwila wysuwał się podwójny język, zupełnie jak u węża. Wyglądał na wygłodzonego i agresywnie nastawionego.

- Cholera... - mruknął Rude. - Jak tylko się zbliży, otwórzcie ogień! - krzyknął do swych ludzi. - Nie ma prawa podejść bliżej niż na wyciągnięcie szponów!

- Tak jest! - odkrzyknęli żołnierze. Potwór nagle zaczął szarzować na Rude'a. Jego podwładni stanęli na wysokości zadania - zaporowy ogień niemal przerobił potwora na sito. Stwór ryknął z bólu i odwrócił się w stronę swojego przeciwnika. Ostatkiem sił znowu zaatakował, tym razem pragnąc zmiażdżyć swego przeciwnika, ale żołnierze Shinry byli szybcy - przeładowali błyskawicznie broń i ponownie otworzyli ogień. To wystarczyło. Potwór zagulgotał, zachwiał się i runął na ziemię. Na górze rozległ się nagle szloch. Rude zauważył, że to Don Corneo, który też nachylał się nad zapadnią.

- Nieee! Apsiu mój, co on ci zrobił... - bełkotał.

- A więc to twój pupilek? - zimno zapytał członek Turks. - no to się doprosiłeś. Zgodnie z paragrafem 2 artykułu 3 kodeksu cywilnego Midgar niedozwolone jest trzymanie niebezpiecznych okazów. Ty też pójdziesz z nami. Pan Heidegger z przyjemnością cię przesłucha - zachichotał. - Aresztować go, i rzućcie mi tu linę!

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.