Opowiadanie
Nimleth i Gharr
Nimleth i Gharr
Autor: | niezapominajka-lily |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Władca Pierścieni |
Gatunki: | Dramat, Fantasy |
Dodany: | 2007-03-18 12:22:09 |
Aktualizowany: | 2007-03-18 12:22:09 |
Opowiem wam historię krasnoluda i elfki. Działo się to za Dawnych Dni, gdy elfowie walczyli z Morghotem, mrocznym władcą nad dolinami świata. Krasnoludowie wysłali poselstwo z Morii do Galadrieli, Pani na Lothlórien, z prośbą o sojusz i wsparcie. Wśród posłów znajdował się Gharr, syn Garrem'a, możnego z Morii. Między służkami władczyni po raz pierwszy ujrzał on wówczas Nimleth. Zachwycił się jej złotymi włosami, opadającymi za talię i oczami koloru nieba o zmierzchu. Wiedział, że musi poznać ją lepiej, że chce oglądać ją zawsze. W tym celu odłączył się od udających się na spoczynek towarzyszy. Błądził po złotym Lorien i wypatrywał, wciąż wypatrywał dziewczyny. Ujrzał ją ponownie dopiero późną nocą, gdy skończyła posługę przy Pani Galadrieli i zmierzała do rozmawiających przyjaciółek, by pluskać się wraz z nimi w wodzie, przy świetle księżyca. Zawołał na nią i gdy stanęła przed nim, zdziwiona i niespokojna, w porywie miłości powiedział jej o wszystkim, co czuje. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Jak to: on, krasnolud, poseł, którego widziała z daleka raz jeden tylko, odważa się mówić jej takie rzeczy?... Kazała mu przestać. Czy nie rozumie, że ona nie może, nawet gdyby chciała? Przecież nie zna go, nic o nim nie wie, nie jest mężczyzną, by patrzeć tylko na wygląd! Uciekła, zniknęła mu z oczu wśród ciemności nocnych... Od tego czasu jej obraz gościł często w snach krasnoluda i stracił on radość, myślał tylko o dziewczynie. Nieraz też wybierał się na kilkudniowe wędrówki, z których wracał znużony i ponury. Mówiono, że chadzał w okolice Lorien, błądził po krawędziach Złotego Lasu, z nadzieją że ujrzy elfkę. Ale ona była teraz bardzo ostrożna, nawet jeśli zdarzyło jej się być na obrzeżach, to nigdy samopas, tylko z gronem przyjaciółek. Jednak pewnego dnia, a była to wiosna, Nimleth została wysłana przez Panią Galadrielę po specjalne zioła, rosnące tylko na polanach w rejonie, gdzie mallorny mieszają się z dębami i sosnami. Elfka była tak zajęta poszukiwaniami, że nie zauważyła olbrzymiego wilka, który zaczaił się na skraju łąki. Nieświadoma zagrożenia zbliżała się do niego... Nagle ktoś szarpnął ją do tyłu tak, że upadła na plecy! Krzyknęła, przestraszona. Kiedy zorientowała się wreszcie w sytuacji, zobaczyła leżącego nieruchomo wilka z przebitym bokiem i pochylającego się nad nią troskliwie Gharr'a. Poznała go natychmiast i odsunęła się.
- Czego ode mnie chcesz?! - zapytała gwałtownie, obawiając się, że krasnolud zamierza wyzyskać sytuację, w której się znalazła. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i smutkiem.
- Więc aż tak niskie masz o mnie mniemanie, pani? Uważasz, że zażądam od ciebie nagrody za pomoc, której udzielił bym darmo nawet komuś, kto nie jest mi tak bliski! Nie, pani. Tego, czego pragnę, nie możesz mi dać w ramach wynagrodzenia, a na niczym innym mi nie zależy - odwrócił się i zamierzał odejść, ale zatrzymała go. Coś się w niej zmieniło pod wpływem tych słów, wydało jej się, że wśród twardych, szarych skał ujrzała szlachetny diament. Zrozumiała, że niesprawiedliwie go osądzała.
- Poczekaj! Ofiarowałeś mi szczerze to, co było w tobie najlepsze i najpiękniejsze, a ja cię skrzywdziłam. Przebacz mi, proszę, i zostańmy na razie przyjaciółmi. A może gdy poznamy się lepiej będę mogła ofiarować ci więcej, albo też ty znajdziesz lekarstwo na swoją udrękę.
Mówiła to pod wpływem wzruszenia i później żałowała, iż obiecała mu tyle. Elfowie niechętnie pozwalają sobie na uczucia wobec istot śmiertelnych, bo wiedzą, że kiedyś przyjdzie im cierpieć z tego powodu. Im lepiej poznawała Gharr'a, tym większy niepokój rósł w jej sercu. W końcu prosiła o radę swoją Panią. Władczyni westchnęła i odpowiedziała tymi słowy:
- Nimleth, służebnico moja i przyjaciółko! Zbyt późno przychodzisz do mnie. Może też z mojej winy stało się, co się stało, bo wiedząc o uczuciu i poczynaniach tego Moriańczyka nie powinnam była wysyłać cię nigdzie samej. Ale teraz już zbyt daleko zaszliście na tej drodze. Widziałam dwoje dzieci, łączących w sobie krew elfów i krasnoludów jednocześnie. Jednak nie zaznacie radości w tym związku! Wiele nieszczęść was dosięgnie, a ich końca nie zna nikt.
Nimleth skłoniła się w podzięce i odeszła. Usłyszane słowa zbudziły w niej strach jeszcze większy. Jednak kiedy zwierzyła się ze wszystkiego Gharr'owi, ten odrzekł:
-Ze słów Pani na Lothlorien wynika, że nie ma dla nas ratunku. Więc poddajmy się losowi i postarajmy się udowodnić mu, że będziemy choć trochę szczęśliwi, niezależnie od tego, jakie przeciwności i nieszczęścia zamierza na nas zesłać.
Przez kilka lat Nimleth i Gharr mieszkali razem w Morii. Mieli bliźnięta, chłopca i dziewczynkę, wcale do siebie niepodobnych. Chłopiec otrzymał imię Elfind, bo urodę odziedziczył po matce, wyglądem niemal zupełnie przypominał elfa: wysoki, smukły, błękitnooki i złotowłosy. Duszę jednak odziedziczył po ojcu, nieodparcie ciągnęło go wydobywanie z ziemi szlachetnych kruszców. Jego siostrze nadano imię "Ness-al-khaz", co oznaczało w języku krasnoludów: "Córka Krasnoluda" i było bardzo trafnym przezwiskiem, bo dziewczynka była niska, krępa, zielonooka i miała gęste, kręcone, rude włosy, zupełnie jak ojciec. Wbrew temu wyglądowi wewnątrz była elfem, nade wszystko miłowała szum wiatru wśród drzew i szelest górskich strumieni.
Pewnego dnia, gdy dzieci miały już po czternaście lat, ojca wezwano na wojnę. Nimleth ciężko ten fakt przeżyła, przewidując, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Miała rację - gdy po roku prawie Gharr powrócił do domu, nie był już tym samym krasnoludem. Zbyt blisko się znalazł nieprzyjaciela, ogarnęła go żądza władzy, to uczucie, które już nie jedno królestwo przywiodło do upadku... Głosił, że wprowadził do Morii domieszkę krwi elfickiej, dzięki czemu on i jego potomkowie będą najbardziej godnymi władcami podziemnego królestwa. Rozpętał wojnę domową, w której w ciągu długich trzech lat zginęło wielu krasnoludów, zarówno jego stronników, jak i obrońców poprzedniego króla. Elfind stracił w jednej z bitew lewą dłoń i o mało nie zginął... W tym czasie Nimleth i Ness-al-khaz znalazły schronienie w ojczyźnie matki, pięknym Lórien. Tam też pewnego dnia przyniesiono ciężko rannego Gharr'a... Krasnolud musiał długo się kurować i w tym czasie rozmawiał często z żoną, która nie poznawała tego, który niegdyś zaimponował jej szczerością i uczciwością... Przez te trzy lata prawie znienawidziła męża. Ale teraz zrozumiała, że on sam potrzebował pomocy. Patrzył na nią pełnymi bólu oczami i błagał:
- Pomóż mi, Nimleth! Pomóż mi, moja jasna pani! Wiem, że nienawidzisz mnie za to, co uczyniłem. Ale ja nad tym nie panuję. Czasem widzę, co robię, pragnę się wycofać, zatrzymać... Ale kiedy mam już to ogłosić, coś się ze mną dzieje i zupełnie inne słowa padają z moich ust. Pomóż mi, Nimleth!
Elfka widziała cierpienia męża i pragnęła z całego serca mu pomóc. Znów, jak przed laty, udała się po radę do Pani Galadrieli. Tym razem uzyskała pocieszenie, miast ponurej przepowiedni, której się obawiała.
- Mąż twój musiał zbyt blisko Nieprzyjaciela przebywać i umysł jego został zatruty. Można go uleczyć, jednak nie w Lothlórien, a w królestwie Thingola i Meliany. Musicie udać się w długą podróż - powiedziała.
Gharr ucieszył się bardzo na tę wiadomość. Ruszyć w drogę, zostać uleczonym z cienia... Mimo to był niespokojny. Przywołał Elfinda i powiedział mu:
- Synu, ruszamy z matką w daleką podróż. Niezależnie od jej wyników, ja już tu nie wrócę. Ogłoś naszym towarzyszom że umarłem od ran i że moją ostatnią wolą było zakończenie tej wojny. Może się już więcej nie spotkamy... Opiekuj się Ness-al-khaz i pamiętaj: Najgorszą zbrodnią przeciw własnemu ludowi jest wywołanie buntu i bratobójczej wojny. Popełniłem błąd, za który i ty musiałeś zapłacić. Pamiętaj, że nie należy popełniać tych samych głupstw!
Następnie pożegnali się i małżeństwo wyruszyło. Dotarli na miejsce bez większych przygód, a dzięki obecności Nimleth i poleceniu od Galadrieli nie było problemów z uzyskaniem pomocy. Prawie rok trwało leczenie Gharr'a. W tym czasie oboje zastanawiali się często nad dalszym życiem. Zdecydowali w końcu, że udadzą się do Ithilien, jak elfowie nazywali przepiękne wąwozy na północ od Morii. Mieszkało tam kilkudziesięciu elfów, ludzi i krasnoludów. Nimleth i Gharr spodziewali się odnaleźć tam spokój, bo dla krasnoluda nie było już powrotu w ojczyste strony...
Jednak ani Gharr ani Nimleth nie ujrzeli nigdy cudów Ithilien. Trzeciego dnia podróży, w górskim wąwozie zaskoczyło ich stado wilków, przewodzone przez górskiego orka. Gharr zdołał sam jeden odbić atak i ochronić ukochaną. Z jego ręki padło siedem zwierząt i ork, resztki stada uciekły w popłochu. Ale Gharr był ranny śmiertelnie. Umarł, a Nimleth została sama. Całą noc czuwała przy zmarłym, a gdy wstał świt, miała twarz spokojną zupełnie, ale wydawało się, że przeżyła wiele ciężkich lat. Elfowie, pomimo że tak długowieczni, kochają raz jeden tylko. Dlatego niechętnie łączą się uczuciem z przedstawicielami innych, śmiertelnych ras... Nimleth położyła się koło męża, po czym wbiła sobie nóż w pierś. Umierając, wyszeptała:
- Myliłaś się, Pani Galadrielo. Może wiele wycierpieliśmy, ale mimo to byliśmy bardzo szczęśliwi...
KONIEC
co powiedzieć?
wszystko pięknie, tylko krasnolud za uprzejmy a ta panna się coś za łatwo dała. i ostatnia wypowiedź.. zepsuła szczątki nastroju który zaczął się tworzyć. zaczął, bo to w sumie za krótkie. jak sprawozdanie. a błędy wymienione przez konstala nie powinny się pojawić. 3/10.
Średnie.
Okres, w jakim zostało umieszczone to opowiadanie u Tolkiena nie istniał. Kidy Galadriela i Celeborn przenieśli się do Lorien (tysiące lat po upadku królestwa Thingola) to Morgoth (nie Morghot jak jest w opowiadaniu) już dawno leżał i kwiczał skuty za bramą świata. Nie zgodzę się też z tym że ów opowiadanie jest napisane w Tolkienowskim stylu. Razi zaburzona hierarchiczność wśród poszczególnych ras, którą Mistrz tak eksponował na każdym kroku. Elfy są jakieś takie mało elfie, krasnoludy muminkowate i za mało butne. Historia strasznie płytka, błacha i średnio ciekawa (kopiuj wklej romans Berena i Luthien). Niemniej chęci były dobre i to sobie cenię. Opowiadanie oceniam na 5/10.
Niecodziennie
Przyznam szczerze, ż epo raz pierwszy z czymś takim się spotykam. Z reguły nie czytuję ficów LOTR ale tym razem coś mnie podkusiło- i dobrze :D Doskonale naśladujesz Tolkienowski styl i chociaż temat mało prawdopodobny, to przecież jest to fanfikcja. Ja stawiam 10 :D
...
W klimacie bliskie tolkienowskim historiom, aczkolwiek chwilami ciut kiczowate - choć to może zrzucić na karb konwencji. Generalnie jednak niezłe.
Jedyne, do czego bym się doczepił to odmiana słowa "ork". Tych "orków a nie "ork".
Mam nadzieję, że jeszcze napiszesz coś takiego
Krasnolud i elfka - tego jeszcze nie było. Dobry pomysł, bardzo mi się podoba, oceniam na 10! ;))