Opowiadanie
Day by day
Chapter 3
Autor: | Pleiades |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Final Fantasy |
Gatunki: | Przygodowe |
Dodany: | 2007-04-04 19:03:12 |
Aktualizowany: | 2008-02-26 21:18:42 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Opowiadanie ze zbiorów Inner World of Final Fantasy
umieszczone za zgodą autora.
---
*Chapter 3*
---
Wtorek
Wziąłem w niedzielę wieczorem tabletkę nasenną. Spałem aż do dzisiaj.
Obudziłem się z bólem głowy.
W sumie to był nędzny dzień. Poszedłem odwiedzić Rinoę w szpitalu. Biedaczka, leży i wciąż się nie rusza. Wygląda, jakby zapadła w śpiączkę. Nie mam pojęcia, co robić dalej..
Siedziałem dziś niemal cały dzień przy jej łóżku...
Cholera, tak w sumie patrzę na jej śliczną twarzyczkę, a w moim sercu rodzą się dziwne uczucia..
Czyżbym zaczął się.. zakochiwać??
Pod wieczór szukałem Cida. Przeszedłem cały ogród i nic. Nida mi powiedział, że Cid wrócił do domu Edei. Ona też tam jest. Ech, dam im trochę spokoju. Zasłużyli sobie na to, aby być razem, tylko we dwoje...
---
Czwartek
Wciąż nie mogę podjąć żadnych konkretnych decyzji. Łażę bez celu po ogrodzie...
Nasi studenci uczestniczyli przez ostatnie dni w naprawach ogrodu Galbadia. Dzisiaj bliźniaczy ogród odleciał do domu. Znów będzie po prostu zwykłą, prestiżową uczelnią. Co prawda studenci nie wiedzą, gdzie się podział dotychczasowy dyrektor, ale myślę, że w końcu się odnajdzie, cały i zdrów... Szczerze mówiąc nie przepadałem za tym gościem, ale nie życzę mu niczego złego... Wolałbym, aby wszystko wróciło do normy...
Dorwała mnie dziś Quistis. Powiedziała, że Cid i Edea chcą ze mną rozmawiać.. Obawiam się tej konfrontacji... Jak my spojrzymy w oczy Matron? Co jej powiemy?
Okaże się wkrótce
---
Piątek
Z samego rana poszliśmy do sierocińca.
Ten dom to teraz niemal ruina... Cała ściana od morza została powalona przez jesienne sztormy. Ocalało tylko lewe skrzydło budynku. Kramerowie uparli się, że będą teraz tu mieszkać.. Cóż, myślę że namówię kilku SeeD, aby pomogli im w przeprowadzce.. W końcu dyrektor ma mnóstwo forsy, szybko odbuduje ten dom... Na razie jednak najważniejsze jest, aby jakoś się tu urządzili.
No właśnie - rozmawiałem dzisiaj z Cidem. Prosił, abyśmy się nie gniewali na Edeę. Później ona nam wyjaśniła wszystko, co się ostatnio działo. Wszelkie ostatnie wydarzenia to była sprawka jakiejś pieprzonej czarownicy z przyszłości o imieniu Ultimecja. Ta jędza opętała naszą Matron, aby znaleźć Ellone i doprowadzić czas do kompresji.. Hmm, ciekawe.. Szkoda, że mnie w tej chwili bardziej interesuje, jak pomóc Rinoi... Na Ultimecję jeszcze przyjedzie czas....
Byłem nieco niemiły dla Cida...
Cóż, może lepiej, abyśmy porozmawiali, jak nieco ochłoniemy... Ja też jestem zdenerwowany niecodzienną sytuacją. Wrócimy tu któregoś dnia.
Namówiłem Matron na grę w karty. Przegrałem Cerberusa... Wszystko przez tę cholerną zasadę Random...
W niedzielę będę miał szansę na rewanż....
---
Sobota
Znów przyśnił mi się Laguna....
Głupek biegał po górach w okolicy krateru Trabia. U niego, tak samo jak u mnie, cienko z forsą. Zgłosił się więc do udziału we filmie.. Hmm, w sumie niezły pomysł, że też na to nie wpadłem..
W każdym razie podczas kręcenia filmu przyszło mu walczyć z prawdziwym smokiem, a zaraz potem pobiegł z kumplami w stronę jaśniejącego na horyzoncie lewitującego "czegoś".. Zdaje mi się, że to już było państwo Esthar... Podobno szukał tam Elle.. Tak mi powiedziała Sis. A właśnie, zapomniałem napisać, że dzięki snom mam z nią osobisty kontakt.. Opowiedziała mi dziś historię tego, jak Laguna udawszy się do Esthar nigdy już nie zobaczył swej żony, która w międzyczasie zmarła, osierocając dziecko.. Smutna historia... Elle chciała chyba zmienić przeszłość, ale doszła do wniosku, że to niemożliwe.. Źal mi jej...
Postanowiłem ją odszukać. Być może pomoże mi odzyskać Rinoę. Gdzie też Sis może być? Ostatni raz widziałem ją na statku Białych SeeD. Ten statek należy do Edei, może więc ona coś wie na ten temat?
---
Czerwiec 4260 r., niedziela
Cape of Good Hope
Byliśmy dziś na obiedzie u Kramerów....
Było naprawdę wspaniale. Siedzieliśmy wszyscy przy stole.. jak dawniej.. Poczułem się jak w rodzinie...
Brakuje tylko Elle...
A ja tęsknię za Rinoą, która leży w tym cholernym ambulatorium i nikt nie wie, co jej jest...
W każdym razie miałem dziś okazję nieco zapomnieć o ostatnich bolesnych wydarzeniach. Podczas obiadu było kilka wzruszających scenek. Mała, egzaltowana Sefie rozpłakała się. Powiedziała, że tęskniła za tymi utraconymi wspomnieniami z dzieciństwa. Uściskała serdecznie Matron, obie płakały ze szczęścia i.. z obawy, że niedługo znów może coś się popsuć.. Należy pamiętać, iż ta cholerna Ultimecja wciąż gdzieś tu grasuje w pobliżu...
Przeprosiłem dziś Cida. Pogodziliśmy się i było bardzo miło.
Później zarwałem noc na graniu w karty z Edeą. Obaliliśmy litr wina, rocznik 4247, które Matron znalazła gdzieś-tam w piwnicy. Aha, odzyskałem moją kartę z Cerberusem i wygrałem od Edei jej kartę. Zell dosłownie jest zielony z zazdrości, a ja się cieszę..
Spytałem ją o ten statek SeeD. Powiedziała, że chyba gdzieś się ukrywa w zatoczkach Centry.. Super, jutro musimy oblecieć cały kontynent w poszukiwaniu jednej drewnianej łupinki dryfującej po morzu... Czeka nas ciekawy dzień...
---
Poniedziałek, Centra
Po kilku godzinach znaleźliśmy ten cholerny statek.
A już myślałem, że jest on nie do odnalezienia..
W każdym razie przeklinam wszystkich Białych SeeD. Ten głupkowaty kapitan nie chciał nas wpuścić na pokład. Powiedział, że nie ma podstaw, aby nam wierzyć, że przychodzimy w dobrych intencjach.
W takich chwilach jak ta żałuję, że na pokładzie Balamb Garden nie mamy żadnych torped.. Z chęcią bym tę drewnianą łajbę rozwalił w drzazgi...
Wracamy do domu Edei.
---
Wtorek, Cape of Good Hope
Poskarżyłem się Matron.
Dała mi własnoręcznie pisany list, skierowany do kapitana statku Białych SeeD. Szkoda, że zaklejony w kopercie. Ciekawi mnie, co też tam napisała...
Dobrze, lecimy z powrotem do tej jednej z zatok Centry, dostarczyć list.. Może teraz nas wpuszczą na pokład...
---
Środa, Centra
Rozmawiałem z kapitanem. Dałem mu list Edei. Ten z niedowierzaniem pokręcił głową, list przeczytał i zaniemówił z wrażenia. Chyba wreszcie nam uwierzył. Niestety, jak na złość, Elle już na statku nie ma... Podobno dobrowolnie udała się do Esthar - przypłynęła po nią estharska flota. Co mam teraz zrobić? Szukać to przeklęte państwo-widmo, o którym od lat już nikt nie słyszał??
Byłem u Rinoi... Dalej bez zmian.... Jej stan zaczyna mnie niepokoić...
Ktoś mi powiedział, że do Esthar najłatwiej będzie się dostać po torach z Fisherman's Horizon.. Jestem ciekaw, czy to legendarne państwo w ogóle jest możliwe do znalezienia...
---
Sobota, Great Salt Lake
To były bardzo ciężkie dni...
Z Fisherman's Horizon czekała nas przeprawa na kontynent Esthar. Mieliśmy kłopoty ze środkiem transportu, bo żadna firma nie chciała nam wynająć samochodu.. Stwierdzili, że sól tego cholernego jeziora przeżre karoserię..
A więc przez jezioro będziemy szli pieszo. Właśnie zbieramy przed wyprawą siły. Jest mały problem - kończą nam się zapasy wody i jedzenia. Jeśli wkrótce nie znajdziemy państwa Esthar, poumieramy na tym pustkowiu i być może za paręset lat znajdą tu nasze szkielety, bielejące w słońcu obok występujących tu licznie szkieletów dinozaurów...
Tak w ogóle to mamy niezły skład. Do drużyny przyłączyła się Matron. Powiedziała, że musi w Esthar porozmawiać z doktorem Odine, który jako jedyny może ją ocalić przed ponownym opętaniem.
Z nią jest nam nieco raźniej...
A ja już rąk i kręgosłupa nie czuję.. Cały czas dźwigałem Rinoę na plecach. Muszę ją za wszelką cenę donieść do Esthar!
Szepczę sobie Curagi i jakoś się trzymam....
---
Niedziela, Esthar City, stolica Esthar
To niewiarygodne... Doszliśmy tutaj o własnych siłach...
Co prawda mieliśmy parę niebezpiecznych przygód, a do najgorszych należało chyba spotkanie z żywym szkieletem w jednej ze słonych niecek jeziora. Potraktowaliśmy go zaklęciami uzdrawiającymi, aż w końcu rozpadł się w pył.. Trochę szkoda, stanowił by niezły eksponat w muzeum historii naturalnej.. Kiedyś byłem w takim muzeum - fajne rzeczy tam mają. Widziałem nawet czaszkę kopalnego Phoenixa.
Nasza droga wydłużyła się nieco, bo tuż przed wejściem do miasta nie moglismy sie powtrzymać, aby nie pogrzebać trochę w ustawieniach na panelu sterującym maskowaniem. Ale mieliśmy ubaw! Zell z wypiekami na twarzy ustawiał nowe defaultowe niebo, jakie następnie władowalismy do pamięci urządzenia.. Mam nadzieję, że inżynierowie z Esthar nie będą się na nas gniewać, kiedy odkryją, co zrobiliśmy z osłoną...
W każdym razie jesteśmy w Esthar. Po drodze czekała mnie jeszcze krótka drzemka i kolejny sen z Laguną - tym razem starał się oswobodzić małą Elle z rąk przebrzydłego kurdupla o imieniu Odine. W sumie Sis nie wybrała sobie zbyt odpowiedniej pory na przenoszenie mnie do umysłu Laguny, ale skąd miała wiedzieć...
Siedzimy teraz w jakimś ekstra luksusowym pokoju, który obecnie jest naszą kwaterą. W sumie nieźle nas tu ugościli - dostaliśmy obiad i ciepłą herbatę. Zell jest zachwycony, Selphie również.
Natomiast mnie wkurza ten cholerny kurdupel w pstrokatym wdzianku. Zabrał Rinoę do Lunar Gate, powiedział, że to jedyny sposób. Matron mnie uspokaja, mówi, aby mu zaufać. Zresztą załagodziła nieco sytuację, bo już miałem ochotę temu Odine'owi przyłożyć w zęby.
Poszliśmy na spacer. Dobrze mi zrobił, wyciszyłem się nieco. Kupiłem sobie w mieście pamiątki. Wysłaliśmy pocztówki do Cida. Ale się zdziwi :))
Lunar Gate
Po południu podzieliłem nas na dwie drużyny i pojechaliśmy do Lunar Gate. Totalna porażka, bo ja, wraz z Zellem i Irvinem zgubiliśmy się i ostatecznie dotarliśmy do Tear's Point. Pobłądziłem chwilę po tym dziwnym miejscu, znalazłem w piachu jakiś stary pierścień. Do Lunar Gate dotarliśmy wieczorem. Pierwsza grupa już na nas tu czekała od wielu godzin, zmartwiona naszym zniknięciem. Jak to się stało, że oni się nie zgubili? Matron miała mapę...
Facet w budynku powiedział, że musimy lecieć do kosmicznej bazy, bo tylko tam mogą pomóc Rinoi. Zresztą tam w tej chwili przebywa Ellone. Zgodziłem się. Oprócz mnie i Rinoi poleci również Irvine. Za chwilę zostaniemy wystrzeleni w kapsułach.
Reszta towarzystwa wraca do stolicy i na czekać na wieści od nas. Zell zgłosił się na ochotnika, aby opiekować się Matron. Niezbyt podoba mi się ten pomysł... Zresztą co za różnica, ona doskonale potrafi sama o siebie zadbać. Tak też zostawiam ich tu z lekkim sercem.
---
Poniedziałek, Lunar Base
Rinoa wciąż jest nieprzytomna...
Rozmawiałem z Elle.. nie wiem, czy będzie w stanie nam pomóc...
Skontaktował się z nami Zell. Podobno na powierzchni planety źle się dzieje. Jakieś wielkie fruwające gówno przeleciało nad miastem i zawisło nad Tear's Point. Zell z resztą drużyny dokonali abordażu. Jestem wściekły, bo prosiłem, aby nie pakowali się w kłopoty. Tymczasem oni weszli na pokład tego czegoś ( Zell twierdzi, że widział już to miejsce w snach z Laguną.. Ciekawe... ) i zaraz zostali stamtąd wyrzuceni. Dobrze, że im się nic nie stało...
W bazie też mamy własne problemy.. Obserwujemy z niepokojem księżyc. Co więcej - krąży tu po orbicie pilnowana przez naukowców krypta Adel. Adel to estharska czarownica; brzydka jak zaraza, w każdym razie jest podobno uśpiona i nie stanowi już zagrożenia...
Księżyc jednak mnie niepokoi...
---
Środa, Ragnarok
Cholera.. To były naprawdę bardzo ciężkie dni...
Nie będę szczegółowo ich opisywać. Powiem tylko tyle, że baza w kosmosie już nie istnieje, na planetę spadły potwory z księżyca, Elle została uprowadzona, Adel została wychwycona przez to latające coś zwane Lunatic Pandorą, a o wszystko została oskarżona moja biedna Rinoa...
Rinoa... Odzyskała wreszcie przytomność. Jak się okazało, ta dziwka Ultimecja zamieszkała w jej umyśle i wykorzystała ją do swych niecnych celów. Teraz te debile z państwa Esthar myślą, że to Rinoa jest czarownicą i zabrali ją do Memorial, aby ją zamknąć w krypcie...
Ale przecież Rinoa jest już sobą!
Ragnarok to super statek. Wiele pracy nas kosztowało jego zdobycie. Musieliśmy zlikwidować ohydne potworki, które się rozpleniły na jego pokładzie... Jako trofeum po tej ciężkiej bitwie zostawiłem sobie na pamiątkę wypchaną głowę jednego z tych stworzeń. Fajnie wygląda.
Edea pojechała do domu. Chyba się stęskniła za mężem. Pewnie by się nie wydostała z państwa Esthar, gdyby nie wmówiła strażnikom, że już nie jest czarownicą.. Heheh, nawet jej uwierzyli :>
Wieczorem podjąłem decyzję i poszedłem osobiście oswobodzić Rinoę. Trzeba było widzieć miny pracowników, kiedy wtargnąłem do Sorceress Memorial i zacząłem wymachiwać gunblade'em przed ich oczami. Przerazili się... Wstrętni tchórze... Kiedy uwalniałem Rinoę te stare młotki nawet nie próbowały mnie powstrzymać.
---
Czwartek, Esthar City
Byczymy się w pałacu prezydenckim.
Na ulicach chaos, mnóstwo potworów z Lunar Cry i trupy... W powietrzu unosi się ohydny zapach rozkładających się zwłok... W ogóle nie wychodzimy na ulice, zwłaszcza iż ostatnio Zell popsuł niechcący transportery i teraz wszędzie trzeba chodzić na piechotę.
Siedzimy więc zamknięci w luksusowych apartamentach i pijemy sobie zimne napoje. Upał jest straszliwy.
Układamy sobie powoli plan ataku na tą przebrzydłą latającą kostkę. Jutro mamy się spotkać z prezydentem.
---
Piątek, Ragnarok
Nadchodzi czas ostatecznej walki....
Byliśmy u prezydenta. Niezmiernie się zdziwiłem, widząc, iż prezydentem jest.. Laguna... Nieco się zestarzał. Powiedział, że zyskał to stanowisko po tym, jak oswobodził miasto spod panowania Adel. O Raine dyskutować nie chciał... Obiecał, że wyzna mi coś kiedyś w tajemnicy.
Postanowiliśmy zaatakować Lunatic Pandorę. Lecimy właśnie do Tear's Point.
Z nudów próbowałem doczyścić ten złoty pierścień, który niedawno znalazłem. Ku mojemu zaskoczeniu odezwał się z jego wnętrza GF, dziękując za oswobodzenie. Przyłączył się do mnie. Jest fajny. Wygląda jak pociąg. Mam wrażenie, że widziałem go na okładce jakiegoś magazynu...
Z mojej kieszeni zniknęło po 6 sztuk jakichś trzech itemów... Nazw tych przedmiotów już nie pamiętam i nie wiem, co się z nimi stało. Ktoś mi je ukradł??
Lunatic Pandora
Jest ohydnie. Czekamy w napięciu na kompresję czasu....
Stoczyliśmy mnóstwo ciężkich walk. Najpierw wbiliśmy się z impetem w poszycie tej puszki Pandory. Chwilę później spotkałem naszych starych dobrych znajomych - Raijina i Fuujin. Tłukli się znów z nami. Fuu-chan chyba chciała odzyskać swojego GFa, ale się nie dałem. Po przegranej walce oboje uciekli. Nasłali na nas jakiegoś głupiego robota. Zell powiedział, że to ten sam, który przedtem jego drużynę wywalił z LP. Skopaliśmy robotowi tyłek ( o ile w ogóle miał tyłek.. ) i dotarliśmy do Crystal Pillar. Faktycznie, wygląda znajomo.. Laguna tu już był....
W środku była mała wymiana zdań między Posse i ich szefem - Seiferem oczywiście. Fuujin i Raijin są teraz po naszej stronie, uwolnili nawet Ellone. Nakazałem im wracać na Ragnaroka i zaparzyć herbatę dla całego zespołu. Po co mają marnować czas.. My zostaliśmy, aby stoczyć ostateczną walkę.
Seifer się tak łatwo nie poddał. O szlachetnej roli rycerza już zapomniał - teraz powodują nim inne zachcianki. Dupek, wykończył mojego Odina. Na szczęście w zamian oberwał od jakiegoś nieźle uzbrojonego gościa w czerwonym płaszczu. Ten czerwony to chyba też GF....
Jakby było mało ex-rycerz uprowadził nam Rinoę i zaciągnął ją do krypty Adel. Tamta natychmiast z okazji skorzystała, dołączając Rinoę do siebie i czerpiąc z niej życiodajną energię.
Walka z Adel nie była łatwa. Ta napakowana sterydami i testosteronem wiedźma samym wzrostem górowała nad nami wszystkimi... Ciskała takimi zaklęciami, że aż się przeraziłem. W końcu ją pokonaliśmy, a ta idiotka Ultimecja znów się przeniosła do umysłu Rinoi. Na szczęście Elle ją stamtąd wygoniła.
Za kilka chwil rozpocznie się kompresja czasu.....
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.