Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Men in Magenta

Rozdział 3.

Autor:M3n747, Mefisto
Korekta:IKa
Serie:Neon Genesis Evangelion
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość, Erotyka, Wulgaryzmy
Dodany:2007-03-27 22:06:08
Aktualizowany:2008-02-21 19:42:49


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ogień trzaskał wesoło, w kociołku bulgotała nalewka na grzybkach zebranych przez Aidę, a na niebie, od wschodu, zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.

Shinji patrzył w niebo i podziwiał niewiarygodną grę kolorów. Nie wiedział, czy są to rzeczywiste kolory, czy może wyprodukowane przez jego mózg, zatruty marihuaną, ale kwestia ta wydawała mu się w tej chwili czysto akademicka. Prawie wypluł płuca po pierwszym zaciągnięciu się dymem, ale jakoś przeżył. Sam nie wiedział, jakim cudem dał się namówić Suzuharze na owo małe sztachnięcie się trawką. Zrobił to chyba z poczucia winy: strasznie ostatnio zaniedbał kumpli. Bardzo dawno już nie robił z nimi wypadu.

Chyba się opłaciło.

Leżał teraz sobie na ziemi i czuł się taki doskonale obojętny na trywialne, ziemskie sprawy, jak jeszcze nigdy. Od czasu do czasu brał go chichot. Koledzy patrzyli wtedy na niego wyrozumiale.

- Kensuke... - mruknął w pewnej chwili.

- Czego?

- Co widzisz?

Kensuke teatralnie podniósł jedną brew do góry. Długo trenował tę minę przed lustrem.

- Co mam widzieć? - spytał. - Masz zwidy, czy co?

- Nie o to chodzi - zniecierpliwiony Ikari zamachał ręką. Jego ciało było jakoś rozleniwione i gest ten wyszedł mu bardzo niemrawo.

- Popatrz na niebo, na kolorki.

Suzuhara i Aida jednocześnie zadarli głowy.

- Zajebiste - westchnął Touji.

- Niezłe - stwierdził Kensuke. - To pewnie przez ten wybuch w Nowej Yokosuce. Zawsze jak jakieś świństwo poleci w atmosferę, to są fajne zachody słońca. Chyba w ramach rekompensaty.

Touji popatrzył na kumpla z niesmakiem.

- Kurde, facet, jesteś taki cool, jakbyś się opchał lodami z selerem.

Aida tylko wzruszył ramionami.

- Nie ma czym się podniecać - powiedział stanowczo. - Popróbujesz nalewki, to sam zobaczysz, co jest naprawdę cool.

- No, dobra - przerwał im Shinji - ale może mi wreszcie ktoś odpowie?

- O co ci chodzi? - Kensuke znowu zrobił zdziwioną minę, tym razem już nie tak teatralnie.

Shinji z lekka się speszył. Nie chciał się przyznawać, że niepokoi go dominujący aktualnie na nieboskłonie kolorek, podejrzanie mu przypominający barwę mundurków ochroniarzy widzianą tamtego dziwnego dnia. Przez moment nie mógł wykombinować dobrego wyjaśnienia, ale naraz sobie coś przypomniał.

- Słyszałem... albo gdzieś wyczytałem, że każdy trochę inaczej widzi kolory. Takie tam różnice w oczach i w mózgu. Nie pamiętam dokładnie.

Kumple chyba to kupili.

- Ja widzę na zachodzie czerwony - odpowiedział Aida - na wschodzie czarny, a wyżej fiolet, a tam nad drzewami... nie wiem co.

- Fuksja - podpowiedział Touji.

- Że co?

Shinji przestał wgapiać się w niebo. Trochę zaniepokojony wpił spojrzenie w Suzuharę. Czyżby znowu miało się dziać coś dziwacznego?

- Fuksja - powtórzył Touji. - Tak moja siostrzyczka nazywa ten kolorek. Taki dziwny lilaróż. Trochę jak tamten, co nam sor Takemura pokazywał na komputerach, no, jak była lekcja o tych kolorkach na monitorze i w drukarce.

- Magenta... - westchnął Shinji.

- O, właśnie. Zresztą nie wiem. Mnie nie pytaj, bo jestem daltonistą. Siostrzyczka całe życie mi to powtarza.

Shinji uspokoił się. Kichnął i stwierdził, że zrobiło się trochę chłodno. Czym prędzej narzucił na siebie sweter. Touji też zasunął bluzę.

- Więc to jest ta cholerna fuksja? - pokręcił głową Kensuke, mieszając zawzięcie chochelką w kociołku. - Zawsze się dziwiłem, o czym to baby tak nawijają. OK, gotowe.

Wziął trzy kubki i nalał równe porcje gęstej zupki. Pachniała bardzo dziwnie.

- Co to jest? - skrzywił się Shinji. Touji pokręcił nosem.

- Jeśli to tak smakuje, jak pachnie, to ja tego nie chcę.

Kensuke uśmiechnął się szelmowsko. Jego okulary rozbłysły w szarówce zmierzchu, odbijając światło ogniska.

- Smakuje jeszcze gorzej. Ale liczy się efekt. Niesamowity odlot, mówię wam.

- Taki jak po kwasie? - zainteresował się Touji.

- Lepszy. Trochę jak sen, ale bardzo rzeczywisty i sensowny sen. Możesz wręcz wyśnić inną rzeczywistość, taką, jaką chcesz. I ona będzie zupełnie jak prawdziwa. Na przykład, możesz zobaczyć Asukę na statku, ale bez majtek. I nie dostaniesz za to po gębie.

- A Misato-san pod prysznicem?

Shinjemu zrobiło się nieswojo, a Kensuke zaśmiał się głośno.

- Pewnie. Jeśli tego chcesz... Nic mu nie mów - pogroził Ikariemu, widząc, że ten otwiera usta. - Potem on opowie ci, co zobaczył, a ty powiesz, czy to prawda, czy nie, OK? Stawiam 1000 jenów, że szczegóły będą się zgadzać.

- A co on może wiedzieć - prychnął Touji. - Taki jest wstydliwy, że pewnie tylko Pen Pena podglądał.

Shinji spuścił wzrok.

- Misato wcale się nie krępuje. Nawet się specjalnie nie odwraca, gdy zmienia koszulki. A dołu nie widziałem wyraźnie, bo szyba w drzwiach od łazienki jest mętna.

- Co, to ona nie zasłania kotary, jak bierze prysznic? - podekscytował się Kensuke.

- Czasami zapomina.

Shinji pomyślał chwilę.

- To znaczy, często zapomina - uściślił. - Zwłaszcza, jak Asuki nie ma w domu. Zupełnie, jakby robiła to specjalnie.

Chłopcy popatrzyli po sobie z niedowierzaniem.

- Stary, ty to masz życie... - westchnął z zazdrością Kensuke.

Shinji pokręcił głową.

- Nie bardzo. To jest strasznie krępujące.

Zupełnie nie rozumiał, dlaczego jego kumple zaczęli się dziko śmiać.

- Chłopie, ale z ciebie dzieciak - rechotał Kensuke, a Touji walił go z rozmachem po plecach.

- Kurde, czemu ja z nią nie mieszkam? Takie widoki się marnują! Co tam widoki, takie prysznice się marnują!

Kensuke pierwszy się otrząsnął z napadu wesołości i podał kolegom kubki z tajemniczym wywarem.

- Pijcie, póki ciepłe.

- A jak długo to będzie działać? - Ikari z nieufnością powąchał zawartość swojego kubka. Działanie marychy chyba już przeszło, bo znowu czuł zapachy, jak należy.

- Całą noc.

- A... tego... Są jakieś... efekty uboczne?

Suzuhara i Aida spojrzeli na niego z niesmakiem.

- Ikari, nie bądź baba. Jesteś pilotem, czy nie?

- Nooo... właśnie... Mam jutro testy i muszę być w dobrej formie. Wiecie, jak Misato-san zobaczy, że mam kaca, albo co, to już mnie więcej na ognisko nie puści.

Kensuke pomedytował chwilę. Odebrał Shinjemu kubek i ulał połowę jego zawartości do kociołka.

- Masz rację. Ty mało ważysz i dla ciebie to pierwszy raz, więc lepiej, żebyś nie zażywał zbyt dużo. Jak ci jutro będzie niedobrze, to sobie rzygnij, okej? A jakby Misato-san pytała, to powiesz, że zatrułeś się chipsami. A teraz pij.

Nie chcąc wyjść na mięczaka, Shinji z determinacją wlał sobie paskudną ciecz do gardła.

Zaraz tego pożałował. Zrobiło mu się tak niedobrze jak wtedy, kiedy pierwszy raz łyknął LCL. Uczucie to nie tylko nie mijało, ale w miarę upływu czasu stawało się coraz bardziej nieprzyjemne.

Dezorientacja.

Rozpływanie się kształtów dookoła.

Brak poczucia ciała - poza żołądkiem, który w aż nadto dobitny sposób daje znać o swoim istnieniu.

Zapadająca ciemność.

Lepkość powietrza.

Ucisk jakiejś ciężkiej masy.

Mruganie silnego światła, jakby zepsutej lampy jarzeniowej.

Shinji stwierdził nagle, że siedzi w jakimś gąszczu. Ciemno dookoła było, że oko wykol. Nos miał obolały, wargi spuchnięte - jakby o coś wyrżnął twarzą. Całe ciało było dziwnie bezwładne i promieniowało tępym bólem, jakby wszystko w nim się obsunęło. Ikariemu przypomniało się, jak kiedyś, jako dzieciak, za bardzo się rozhuśtał i siła odśrodkowa wyrzuciła go z huśtawki. Wylądował wtedy twardo na tyłku i długo nie mógł dojść do siebie. Dobrze, że wleciał do piaskownicy, piach trochę zamortyzował uderzenie. Teraz czuł się podobnie.

Niepewnie podciągnął nogi pod siebie i spróbował wstać. I zaraz rozbłysły mu przed oczami miliony gwiazd, bo wyrżnął o coś ciemieniem. Skrzydło okna.

Zebrawszy się nieco do kupy, zrozumiał, że stoi pośród różaneczników, przy ścianie jakiegoś budynku. Okno, o które się uderzył, prowadziło na korytarz, w którym migotała zepsuta jarzeniówka, gasnąca co jakiś czas i ponownie zaświecająca. W tej samej ścianie był jeszcze rząd innych, identycznych okien. Poza niegłośnym brzęczeniem jarzeniówki, było zupełnie cicho.

Nie wiedząc, co robić, postanowił wdrapać się przez okno do środka. Pożałował zaraz tej decyzji, bo od wysiłku głowa rozbolała go jeszcze bardziej. Dopiero, gdy stanął w korytarzu, na którym znowu zapadły egipskie ciemności, przyszło mu do głowy, ze w zasadzie, to mógł poszukać drzwi - pewnie były z innej strony.

Otaczała go absolutna ciemność i niezmącona cisza.

Poczuł narastającą panikę.

W desperacji rzucił się przed siebie, pamiętając jedynie, by wyciągnąć przed siebie ręce. Jakoż po chwili wpadł na ścianę. Macając wzdłuż niej szedł i szedł, nie słysząc własnych kroków, aż natrafił na wnękę.

Duże drzwi.

Otworzył je. Nie słyszał żadnego skrzypnięcia, żadnego zgrzytu. Już miał trzasnąć nimi z całej siły, by wreszcie cokolwiek usłyszeć, gdy zaświeciły się kinkiety rozmieszczone w regularnych odstępach na wysokości wyciągniętej ręki, po obu stronach korytarza, w progu którego właśnie stanął. Zorientował się, że pod stopami miał chodnik wytłumiający kroki. Spojrzawszy na swoje stopy stwierdził, że obuty jest w miękkie cichobiegi na gumowej podeszwie. Nogi powyżej zasłonięte były przez nogawki spodni od piżamy, nieco zszargane. Na torsie miał bluzę od piżamy, w której brakowało dwóch guzików. Siedzenie, jak się zorientował kontynuując oględziny, miało rozdarcie na szwie. Aż się skrzywił z powodu takiego nieeleganckiego wyglądu. Wyglądało jednak na to, że większego szwanku nie odniósł. Po krótkim zastanowieniu doszedł do wniosku, że jego aparycja ucierpiała zapewne, gdy fiknął przez okno i wylądował w krzakach. Obejrzał się: okna w korytarzu, który właśnie opuścił, miały dość niskie parapety.

“Być może coś mnie przestraszyło i panikowałem w ciemności, obijając się o ściany, aż w końcu przez któreś wyleciałem” - pomyślał.

Trochę podniosło go na duchu, że doszedł do jakiejś logicznej konkluzji. Pulsujący ból w głowie utrudniał mu jednak myślenie. I ciągle coś go niepokoiło. Ta martwa cisza.

Z głębi korytarza usłyszał jakby cichy szmer. Bez wahania ruszył w stronę jego źródła.

Droga była kręta. Po obu stronach korytarza od czasu do czasu widział drzwi, ale że panowała za nimi cisza, nie otwierał ich. Nie zapuszczał się też w pogrążone w ciemności odnogi korytarza. Szmer stawał się coraz wyraźniejszy, aż wreszcie go zidentyfikował: był to odgłos wody lejącej się z prysznica. Ktoś zapomniał go zakręcić po kąpieli?

Nie wiadomo kiedy chodnik się skończył. Wszedł na posadzkę z płyt PCV. Dźwięk prysznica stawał się coraz wyraźniejszy, aż wreszcie stanął u uchylonych drzwi, przez które waliły kłęby pary. Ktoś beztrosko trwonił wodę.

Wsunął się do pomieszczenia wypełnionego mgłą i podążył do celu. Po zmieniającym się natężeniu szmeru zorientował się, że ktoś jest pod prysznicem. Faktycznie, po jakimś czasie zobaczył coś w oparze. Stanął. Niebawem oczy dostosowały mu się do słabego oświetlenia, którego źródłem były jedynie lampy za drzwiami, i zaczął odróżniać dwie poruszające się sylwetki, ustawione do niego bokiem. Jedna opierała się rękoma o ścianę, stojąc do niej twarzą i wypinając zadek, druga zaś prawie na niej leżała, sięgając ręką gdzieś pomiędzy jej uda. Pod tułowiem owej pierwszej osoby zaobserwował w pewnej chwili poruszające się kształty - zapewne piersi. Nie zdziwiło go to. Nie mógł jednak zupełnie dopatrzyć się sensu w tym, co rozgrywało się przed jego oczyma.

W pewnej chwili owa druga osoba, która znajdowała się na wierzchu, oparła obie ręce na biodrach swej towarzyszki i naparła swoimi biodrami na jej pośladki. Wtedy zobaczył, że ona również ma kobiece piersi. Mógł wcześniej domyślić się jej płci, bo zdążył zaobserwować, że zarówno ona, jak i jej towarzyszka, mają długie włosy. Ale z jakiegoś powodu było to dla niego zaskoczeniem.

Wilgoć zaczęła mu przeszkadzać, więc uznał, że pora zakończyć obserwację. Obie panie były tak sobą zajęte, że w ogóle go nie zauważyły, a on nie widział powodu, by tu dalej sterczeć. Nie było tu nic specjalnie interesującego. Odszedł więc, mając niejasne wrażenie, że coś takiego nie powinno mieć miejsca.

Ciągle czuł pulsujący ból na szczycie czaszki i nie mógł zebrać myśli.

Światło znowu zgasło.

Tym razem stłumił przypływ strachu. Wodząc ręką po ścianie i wyczuwając kolejne drzwi, a potem załomy korytarza, szedł, szukając następnych źródeł światła lub dźwięku. Zamiast tego wyczuł zapach. Tak niepokojąco znajomy zapach, że prawie pobiegł, usiłując dociec, skąd pochodził.

Kolejny rozbłysk światła prawie go oślepił.

Stał, trąc oczy, gdy przed jego nosem otworzyły się nagle następne drzwi. Na szczęście do wewnątrz.

- Ach, to ty, Shinji.

Postać, która w nich stała, trzymała w ręce lampę naftową. Była na wpół ubrana w jasnoniebieską suknię, spod której widać było koronkową, błękitną bieliznę. Włosy też miała błękitne.

Kobieta uchwyciła zdziwione spojrzenie intruza i uśmiechnęła się.

- To przebranie na imprezę. Każdy ma być w innym kolorze.

Widząc konsternację, malującą się na twarzy chłopca, kobieta dodała:

- Wszystko w porządku, Shinji-kun. Cała okolica ma przerwy w dostawie prądu. Jakaś awaria w elektrowni. Do rana naprawią. Wracaj do siebie i spróbuj zasnąć.

Skinął głową i odwrócił się na pięcie. Poszedł pewnie kolejnym korytarzem, jakby doskonale znał drogę. Nie przeszkadzało mu nawet to, że znowu zgasło światło. Miał cel i wiedział jak do niego zmierzać. Po niedługim czasie otworzył któreś z kolei drzwi, wszedł do jakiegoś pomieszczenia i zamknął drzwi za sobą. Przeszedł piętnaście kroków na wprost i sięgnął przed siebie. Wymacał łóżko, na którym leżała skotłowana pościel. Łóżko było nieprzyjemnie twarde, ale znajome. Jasiek pachniał trawą, prześcieradła wydzielały woń starego płótna, potu i wymiocin, dość słabą, ale denerwującą. Uznał, że poprosi o ich wymianę, gdy tylko nastanie ranek.

Położył się i zamarł bez ruchu. Trwał tak, jak ciało pozbawione życia, które jakiś kaprys natury zbawił od rozkładu.

Ocknął się nagle.

Ziemia była wilgotna od rosy. Szorstka trawa drapała go w twarz. Szarzało, a na wschodzie różowa zorza zwiastowała nadejście dnia.

Potwornie łupało go w głowie. Cały drżał z zimna i lepił się od potu. Za sobą usłyszał odgłosy wymiotowania. Prawie na ślepo wymacał puszkę z resztką piwa, z którego przez noc zdążył ulotnić się gaz i pociągnął dwa łyki. Potem przypomniał sobie, że ma całą siatę kefiru. A potem dotarło do niego, gdzie się właściwie znajduje.

Ognisko wypaliło się. W kociołku zawieszonym nad paleniskiem pływały resztki jakiejś cuchnącej mazi.

Shinji otrząsnął się. Odnalazł w pobojowisku swój plecak, wyjął z niego siatę z kefirem i zerwał wieczko z jednego półlitrowego kubka. Popijając ożywczy płyn rozejrzał się dookoła.

Kensuke spał na wznak, posapując przez sen. Touji wymiotował pod krzakiem różanecznika. Gdy skończył, Shinji podał mu kubek z kefirem.

- Według Misato-san nie ma lepszego lekarstwa na kaca.

- Nie masz jeszcze? - stęknął Touji po wydudlaniu duszkiem pół litra. - Kurwa mać, ale mnie baniak napierdala. Kac jak skurwysyn. O ja pierdolę. Dobrze, że moja mała mnie teraz nie widzi. I nie słyszy.

Shinji podał mu następny półlitrowy kubek.

- Lepiej wyrzygaj teraz to, co wypiłeś. Bo zaraz cię po tym kefirze pogoni i puścisz z obu końców.

Touji spojrzał na niego półprzytomnie.

- Poważnie?

Shinji skinął głową.

- Misato-san kiedyś się tak naprała. Zrobiła sobie z Kajim rajd po knajpach. Wiesz, jak potem wyglądała łazienka? Zresztą, lepiej, że nie wiesz.

- Ty sprzątałeś?

- A kto?

Touji pokiwał głową ze współczuciem - to znaczy, zaczął kiwać, bo zaraz złapał się za skroń z grymasem bólu na twarzy. Shinji dopił swój kefir, wygrzebał z kieszeni plecaka zwitek papieru toaletowego i podał kumplowi.

- Idź, załatw to we właściwej kolejności - rzekł, klepiąc Suzuharę w plecy. Touji udał się w krzaki.

Shinji wygrzebał następny kefir i oddalił się nieco od ogniska, w miejsce, gdzie nie dochodził go zapach wymiocin. Usiadł sobie pod klonem i pogrążył w kontemplacji wschodu słońca, a wspomnienia wracały do niego. Nie rozumiał ich, ale powoli zaczął wyłapywać ich kontekst. Coś mu mówiło, że miejsce, które zwiedził w wizjach, nie jest mu obce. Uzmysłowił sobie, z czym kojarzyła mu się owa niebieskowłosa kobieta. Używała takich samych perfum, jak jego matka. I chyba była do niej podobna. Tylko czemu przebierała się za Ayanami? I czemu miał wrażenie, jakby widywał się z nią codziennie?

Dwie kobiety przyłapane pod prysznicem też były jakby znajome. Z nimi na pewno widywał się codziennie. Co gorsza, teraz już wiedział, co one robiły. Zaczerwienił się.

“Chyba zaplątałem się do snu Suzuhary” - pomyślał z zażenowaniem.

Ktoś ciężko zwalił się na ziemię koło niego.

- Masz jeszcze kefir?

Shinji spojrzał w głąb swego, prawie opróżnionego kubka, a następnie na siatę z dwoma ostatnimi kefirami.

- Zostawmy coś dla Kensuke - powiedział.

Touji bezceremonialnie sięgnął po ostatnie dwa kubki i podał jeden z nich koledze, zatrzymując sobie drugi.

- Ten skurwiel zasługuje na cierpienia. Najpierw piwo, potem trawa, potem jeszcze te grzybki... Kto to słyszał, tak mieszać?

Shinji odłożył podany mu kefir z powrotem do siatki.

- Marihuanę ty przyniosłeś, a piwo było waszym wspólnym pomysłem - rzekł spokojnie. - Nie zwalaj na niego całej winy. Kensuke ma chyba mineralną - przypomniał sobie.

Touji westchnął i udał się na poszukiwanie wody mineralnej w plecaku nieobecnego duchem kolegi. Shinji tymczasem skoczył za potrzebą w krzaki. Gdy wrócił, Touji go zagadnął:

- Śniło ci się coś ciekawego?

- Jakiś internat albo szpital - wzruszył ramionami Shinji. - Błądziłem po jakichś korytarzach.

Suzuhara coś przeżuwał w myślach. W końcu zdecydował się na pytanie.

- Eee, Shinji... Powiedz, czy Misato-san ma bliznę na brzuchu?

- Ma - Shinji skinął głową. Upił ostatni łyk kefiru ze swojego kubka i wyrzucił go na stertę innych opróżnionych kubków. - To znaczy nie na brzuchu, ale pod żebrami. Ciągnie się od mostka.

- Taka długa, poszarpana, skośna? - uściślił Touji.

Shinji spojrzał na niego zaskoczony.

- A skąd to wiesz? Misato nikomu o tym nie mówi. To pamiątka po Drugim Impakcie. Była wtedy na Antarktydzie. Tylko ona to przeżyła.

- O... opowiadała o tym? - Toujego z lekka zamurowało.

- Nie. Nigdy o tym nie mówi. Raz tylko napomknęła o tym, po imprezie z okazji jej awansu.

Chłopcy pogrążyli się w milczeniu. Touji przerwał je dopiero po dłuższej chwili.

- Śnił mi się Drugi Impakt, ale nie taki, o jakim uczą nas w szkole. Wyglądało to raczej jak koniec świata, zstąpienie Anioła Śmierci i takie rzeczy... Jak z jakiegoś horroru, ale naprawdę strasznego.

- Może ci się śniło, jak to wyglądało naprawdę - mruknął Shinji.

Touji łypnął na niego okiem.

- Tak mi się coś zdawało, że ten oficjalny kit nie trzyma się kupy. Przecież wyśledziliby taki wielki meteoryt zawczasu, a nie daliby się tak zaskoczyć. Jeśli wy z czymś takim walczycie, to ja wam wcale nie zazdroszczę. Jedno wiem - nigdy więcej nie ruszę tych grzybów. W życiu nie miałem takiego stracha.

Shinji wzruszył ramionami. Za ich plecami rozległy się odgłosy świadczące o powrocie do rzeczywistości trzeciego towarzysza. Bez słowa obaj powrócili do obozowiska. Kensuke uraczył ich entuzjastyczną opowieścią o tym, jak cudownie było za sterami Evy, więc zatkali mu jadaczkę kefirem i wzięli się za sprzątanie. Później, po uporządkowaniu obozowiska, wszyscy trzej udali się w stronę stacji kolejowej. Aida zmęczył się gadaniem, a i suszyło go porządnie, więc tylko pociągał ze swojego kubka. Rozmarzony, Shinji zastanawiał się, czy przypadkiem jemu też nie śniło się coś prawdziwego - choć kompletnie nie mógł tego dopasować do rzeczywistości. Touji pogrążony był w swoich rozmyślaniach.

Jazda pociągiem też zeszła im w milczeniu. Gdy wysiedli, Touji pobrał z bankomatu trochę pieniędzy i wręczył Aidzie banknot tysiącjenowy. Ten wyszczerzył się tryumfalnie. Zaraz potem rozeszli się każdy w swoją stronę, zastanawiając się, co też przyniesie im nowy dzień.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Crystal Storm : 2007-08-28 15:11:50
    Ojeju

    Ojeju! Tyle tu tego bylo, ze hoho. To spojrzenie na chlopaków jest calkiem ciekawe, takie inne. Pala, pija i takie tam. No i te grzybki, niezly mieli po nich odjazd. Toji niezle nagadal tymi slówkami, mocno go wzielo. A sen (czy co tam to bylo-moze halucynacja pogrzybkowa) Shinjiego to mnie powalil. Pewnie pod prysznicem zobaczyl Misato i Asuke. Jeju, one naprawde robia cos takiego?

  • M3n747 : 2007-04-10 13:57:13
    *fiu fiu gwizdu*

    Odnośnie komentarza Krzycha - OOC leżało w założeniach fanfika. Polecam lekturę Making Of, dostępnego na mojej stronie w dziale Fanfics - rzecz potrafi rzucić nowe światło na niektóre kwestie. :) Poza tym znajdziecie tam wszystkie powstałe fragmenty opowiadania - wliczając te niewykorzystane. Polecam. :)

  • IKa : 2007-03-29 01:12:17
    wyróżniki

    A, jeśli chodzi o wyróżniki to do mnie, bo ja MiM umieszczałam :D

    Najwidoczniej nie wszystkie weszły poprawnie.

    Dzięki za zwrócenie uwagi ;)

  • Krzych Ayanami : 2007-03-28 21:43:36
    Uwag pare :)

    Część jest świetna, jako komedia, chociaż w moim odczuciu zupełnie OOC. Jakoś nigdy sobie chłopaków tak nie wyobrażałem :) . I jeśli mogę coś zasugerować, to radziłbym odstawić pornosy :D . Jasne, czasami miło sobie pooglądać, ale robienie z dwóch zadeklarowanych heteryczek - oprócz tego, że podpada w tym wypadku pod pedofilię - pary lesbijek jest małą przesadą :) . Musisz wypełnić wszystkie pola!

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu