Opowiadanie
Men in Magenta
Rozdział 4.
Autor: | Mefisto, M3n747 |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Neon Genesis Evangelion |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość, Erotyka, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2007-03-30 22:26:23 |
Aktualizowany: | 2008-02-21 19:45:05 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
- Ile jeszcze?! - krzyknęła Asuka, mocno już zdenerwowana przeciągającymi się testami. Oczywiście Ritsuko nie byłaby sobą, gdyby nie wymyśliła jednej czy dwóch nadprogramowych rzeczy do sprawdzenia “przy okazji”. - Chcę już stąd wyjść!
Shinji nie mógł się z nią nie zgodzić. Siedzieli w entry plugach już dobrze ponad godzinę, może nawet półtorej, bez przerwy i do tego jeszcze nago. No i jeszcze ten wszechobecny zapach krwi - Shinji czuł, że znowu będzie musiał się solidnie szorować, żeby się go pozbyć. Cóż, miało to jedną dobrą stronę - weźmie gorący prysznic i spłucze z siebie troski całego dnia. O ile w trakcie nie zaatakuje żaden Anioł. Shinji aż się wzdrygnął na myśl, że miałby prosto spod prysznica biec za stery Evy.
“Ciekawe, czy mydliny powodują jakąś reakcję w kontakcie z LCL” - pomyślał. - “Może wybuchają? To by w sumie nie było aż tak źle..”
- Jeszcze trochę, Asuka - profesjonalnie chłodny głos Ritsuko wysączył się z głośników wewnątrz testowych entry plugów. - Zostało nam tylko szczegółowe przebadanie utraty ciepła w LCL bez plug suitów, do późniejszego porównania z ostatnimi wynikami w plug suitach.
- Nie! Mowy nie ma! Wypuście mnie stąd, natychmiast! Bo zacznę krzyczeć!
Głośniki westchnęły.
- Asuka, nie zachowuj się jak dziecko. To nam zajmie najwyżej dziesięć minut.
- NIE!!! Wypuście mnie, TERAZ!!!
- Wypuście ją, skoro prosi - do uszu Shinjego dobiegł jak zwykle spokojny i opanowany głos ostatniej osoby, którą spodziewał się w obecnej chwili usłyszeć.
- Komandorze, - ponownie głos Ritsuko - jeszcze nie skończyliśmy!
- Zatem skończycie teraz - odparł Gendou spokojnie, acz stanowczo. - Te testy i tak już za długo trwają.
Shinji zamrugał dwa razy, zdziwiony. Czy dobrze słyszał? Jego ojciec właśnie przejawił jakąkolwiek dozę troski? Niemożliwe.
“Pewnie nie chce przemęczać Ayanami” - doszedł do wniosku. - “I tylko tak mówi, żeby nie było wiadomo, że chodzi mu jedynie o nią.”
- Tak jest, komandorze - Ritsuko podporządkowała się, ale Shinji dobrze wiedział, że pani doktor czuje się w tej chwili jak dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę. - No dobrze, możecie wyjść. Opróżnić plugi z LCL, przygotować się do wyłączenia systemów.
- Doskonale - podsumował komandor.
Następnie chwila ciszy. A po niej:
- Dobra robota, wszyscy troje. Rei i Asuka mogą się rozejść. Ty, Shinji, przyjdź do mojego gabinetu, kiedy będziesz gotowy.
- Eee... tak... - wyjąkał Shinji, pełen złych przeczuć. - Dobrze, ojcze...
- Świetnie. To do zobaczenia - oddalające się kroki, skrzypnięcie zawiasów, cichy trzask zamykanych drzwi.
Shinji był więcej, niż tylko zdziwiony.
Młody Ikari zmusił się, by zakręcić prysznic. Przyjemnie było stać pod ciepłym strumieniem, pozwalając myślom i wodzie płynąć. Oczywiście, część owych myśli dotyczyła ojca. Czego chciał? Shinjemu nie spieszyło się sprawdzać.
Niemniej nie miał większego wyboru - prędzej czy później, w ten czy inny sposób stanąłby przed obliczem komandora. A wolał iść po dobroci, niż kazać się zaciągać siłą. Co bynajmniej nie oznaczało, że miał ochotę na rozmowę z tym człowiekiem, który był jego ojcem.
Jego niespieszne miarowe kroki delikatnym echem łaskotały ściany korytarza wiodącego do gabinetu komandora. Nogi wiodły go niemal wbrew jego woli; najchętniej obróciłby się na pięcie i pomaszerował w przeciwną stronę. W końcu jednak wbrew sobie stanął przed drzwiami do gabinetu ojca. Wziął głęboki oddech i zastukał. Nie doczekawszy się odpowiedzi po kilku dłużących się chwilach wszedł do środka, ostrożnie zamykając za sobą ciężkie drzwi.
- Umm... Chciałeś... chciałeś mnie widzieć...? - zaczął niepewnie.
- Tak, Shinji. Usiądź - Gendou wskazał gestem krzesło stojące po drugiej stronie biurka.
Shinji zawahał się przez moment ale posłusznie usiadł. Krzesło było wygodniejsze niż się zdawało.
Chwila niezręcznego milczenia. Wreszcie...
- Chciałem z tobą porozmawiać, Shinji. Nieczęsto mamy ku temu okazję.
- Eee... tak, fakt-faktycznie... - Shinji nerwowo przełknął ślinę, chrząknął. - Nieczęsto...
Komandor przesunął palcami urękawiczonej dłoni wzdłuż magentowej lamówki zdobiącej jego marynarkę. Następnie rzekł:
- Domyślam się że jest wiele pytań, które chciałbyś zadać.
- C-co...? Eee, to znaczy... znaczy tak... tak, właśnie...
- Mamy chwilę czasu, możesz śmiało pytać - powiedział Gendou, dodając Shinjemu otuchy drobnym, acz ciepłym uśmiechem.
Shinji dyskretnie uszczypnął się w udo, sprawdzając czy przypadkiem nie śni.
Nie śnił.
- No więc... - odkaszlnął. - Jaka... jaka była mama?
Gendou uśmiechnął się nieco szerzej, jakby chciał przez to powiedzieć “wiedziałem że o to zapytasz, mały” - i faktycznie tak właśnie było.
- Była pełna życia, pełna energii... Pełna ciepła i dobroci. Kiedy się urodziłeś poświęcała ci niemal cały swój czas... Byłem z niej niezwykle dumny. I wciąż jestem - głos komandora odpłynął gdy on sam pogrążył się w przyjemnych wspomnieniach.
- I... i nie masz żadnych... żadnych pamiątek...? Zdjęć...? Niczego?
Gendou pokręcił głową, ściągając usta w niemym przeczeniu.
- Tak jak ci mówiłem, zniszczyłem wszystko co zostało.
- A nie... nie pomyślałeś, że mogę chcieć wiedzieć, jak wygląda... jak wyglądała moja mama...?
Shinji poczuł wzbierającą w nim nagle złość, która powoli zaczęła przesłaniać dotychczasowy strach przed ojcem.
- To jedna z niewielu rzeczy na tym świecie, których naprawdę pragnę! - niemal krzyknął. - Wiedzieć, jak wyglądała mama!
Gendou wyglądał na uderzonego tymi słowami. Cofnął się nieco znad blatu biurka, odrobinę wcisnął w fotel, spoglądając lekko rozszerzonymi oczami ponad splecionymi dłońmi.
- Cóż... Przyznaję się, nie myślałem wówczas o tym. Po jej śmierci byłem bardzo przygnębiony - pochylił głowę, wpatrując się w czubki palców. - Co ja mówię, przygnębiony. Wręcz szalałem z rozpaczy.
Moment milczenia.
- A w efekcie cię zaniedbałem. Yui nie byłaby szczęśliwa, gdyby o tym wiedziała, oj nie...
Shinji czuł w głosie ojca wielki ból. Ból, który pojawił się wraz z utratą ukochanej osoby i który wciąż trwał, niezmiennie mimo upływu lat. A więc komandor posiadał jednak jakieś ludzkie uczucia, nawet jeśli nie do niego... Trochę go ta myśl uspokoiła.
- A jaka była... tak poza tym? Co lubiła?
Gendou otrząsnął się z nieprzyjemnych myśli, skierował swoją uwagę w przyjemniejsze rejony i zarzucił wędkę swego umysłu w morzu wspomnień.
- Kochała muzykę. Można powiedzieć, że żyła w otoczeniu dźwięków. Zarówno klasycy, jak i twórcy bardziej współcześni - Beethoven, Bach, Mozart, Vivaldi i Czajkowski ale także Ray Charles, Aretha Franklin, Cab Calloway, Vanessa Mae, James Brown... - uśmiechnął się pod nosem. - Wciąż pamiętam. Najważniejsza w muzyce była dla niej harmonia i radość, radość tworzenia i radość słuchania... Tak właśnie było.
Shinji słuchał urzeczony, aczkolwiek jakaś część jego świadomości robiła mentalne notatki, zapamiętując nazwiska wykonawców do przyszłego sprawdzenia.
- Czy... coś jeszcze?
Gendou uśmiechnął się nieco szerzej. Jego palce bezwiednie tarmosiły magentową lamówkę.
- Świetnie gotowała, co zresztą było mi niesamowicie na rękę, bo ja kucharzem jestem raczej marnym. No i uwielbiała chodzić po sklepach, jak każda kobieta. Inna rzecz, że nieczęsto miała okazję.
Shinji pokiwał głową, w ciszy trawiąc otrzymane informacje na temat osoby, której tak naprawdę nigdy nie znał. Nie łudził się, że w ten sposób do czegoś dojdzie, ale przynajmniej zyskiwał jakieś skrawki wiedzy, które - wiedział to dobrze - i tak nigdy nie złożą się w jednolity obraz.
- Rozumiem - pokiwał powoli głową. - Chyba...
- Cieszę się że udało nam się choć chwilę porozmawiać, synu - powiedział Gendou. - Niestety, czeka na mnie teraz pilna praca, ale może zjemy razem obiad, na przykład jutro?
Shinji zastanowił się przez momencik po czym przytaknął.
- Dobrze, tato.
- Zatem do zobaczenia, Shinji.
Shinji wstał i powoli ruszył w stronę drzwi, nie mogąc uwierzyć.
Interesujace...
Zaskoczyla mnie postawa Gendo w tym rozdziale, zrobil sie taki bardziej ludzki. To mile zaskoczenie. No i rozdzial jest odpowiedniej dlugosci. Bardzo dobrze piszesz, naprawde.