Opowiadanie
Sailor Kombat
I (prawie) wszyscy razem
Autor: | iosellin |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Sailor Moon, Mortal Combat |
Gatunki: | Akcja, Fantasy, Komedia |
Uwagi: | Yuri/Shoujo-Ai |
Dodany: | 2007-06-15 18:09:45 |
Aktualizowany: | 2008-04-08 20:51:49 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
*********************************************
Autor: iosellin aka Bellatrix aka Mill
Tytuł: "Sailor Kombat"
Fanfic łączący moje dwie, największe inspiracje twórcze;)
Wszystkie postacie są własnością ich właścicieli [Sailorki -Naoko Takeuchi &Co, MK Fighters - Ed Boon &Co]
Wszelkie uwagi i komentarze [pochlebstwa, wyzwiska i inne;)]
mile widziane. [bellatrix@go2.pl]
Z góry przepraszam za wszelkie literówki i inne niedociągnięcia.
Autorka.
*********************************************
Part#6 - "I (prawie) wszyscy razem"
***
- Jesteśmy już prawie w komplecie. - Cztery Sailor Senshi i czterech Wojowników Mortal Kombat siedziało w salonie i naradzało się.
- Nie wierzę w szczere intencje tej niejakiej Księżniczki Kitany - stwierdziła Haruka.
- Daj spokój, ona jest po naszej stronie. Wiem to - mruknęła Michiru, już wykąpana i w czystym ubraniu.
- Nie jestem tego taka pewna.
- Przecież Kitana oddała nam Rei - zauważył Johnny.
- Mogła to zrobić, by uśpić naszą czujność.
- Do cholery, Haruka, ona jest po naszej stronie i musimy jej pomóc!!!
- Jak ty się do mnie zwracasz?!
- Spokojnie, trzeba się zastanowić raz jeszcze i wszystko przemyśleć...
- Musimy dorwać tego Shang-Tsunga, nie ma się nad czym zastanawiać!!!
- Ależ, mój wnuku, jesteś nadzwyczaj porywczy, opanowanie to pierwsza cecha dobrego Wojownika!
- Oni mają przecież resztę Senshi! Venus! Jupiter! Merkury! Sailor Moon! Musimy im pomóc, nie chcę być jedyną Inner Senshi...
- A poza tym, mają Sonyę! - wtrącił Jax.
- Jaki jest plan? - Michiru splotła ręce na piersiach.
- Najpierw muszę się dowiedzieć, o co chodzi z tym spotkaniem, dziś, pod Domem Towarowym. - Liu wstał. - Pora wyruszać.
- Nie możesz iść sam. Pójdziemy za tobą, jak wtedy... - powiedzieli jednocześnie Johnny i Michiru, po czym oboje lekko się zaczerwienili i popatrzyli po sobie.
- Czy ja o czymś nie wiem?! - spytała Haruka, mierząc przenikliwym wzrokiem Michiru.
- To może być pułapka - stwierdziła Setsuna. - Zbierajcie się, będziemy go pilnować!
- Wszyscy?! Siedem osób?! - Liu w charakterystyczny sposób uniósł jedną brew do góry.
- Haruka może zostać i popilnować domu... - zasugerował Johnny.
- Sam, cholera, zostań!!! - warknęła zainteresowana.
- Po pierwsze: od kiedy tak chcesz chronić Liu-Kanga, po drugie: to chyba twój dom, nie? No! - odpowiedział sobie sam.
- Dobra. - Haruka zmrużyła oczy. - Michiru, zostajemy.
- Jak chcesz. - Michiru skinęła głową, na znak, że się zgadza.
- ...ostatecznie, mogę zostać z wami, skoro Haruka nalega... - Johnny szybko zmienił zdanie.
- Wcale nie nalegam! Idź sobie z nimi! To nie twój dom, jak słusznie zauważyłeś - odcięła się.
- Dobra, Jax, Kung Lao, Rei i ja - zadecydowała Setsuna. - Wystarczy chyba, w razie, gdyby coś się działo...
- Lepiej żeby Michiru i Johnny poszli ze mną - wtrącił się Liu. - Oni poznali Kitanę.
- Dobra, sam sobie wybieraj, jak coś ci się nie podoba. - Setsuna nadąsała się i splotła ręce na piersiach.
- Zamiast Rei i Jax'a niech idą Michiru i Johnny - powiedział Liu.
- Nie! Michiru zostaje ze mną! - Haruka popatrzyła wściekle na niego.
- Nie! Idzie z nami! - zawołał Johnny.
- Zostaje!
- Idzie!
- Zostaje!!!
- Idzie!!!
- ZOSTAJE!!!
- IDZIE!!!
- Może zapytamy ją o zdanie?! - zasugerował Kung Lao
- Michiru, zostajesz ze mną, prawda? - Haruka otoczyła ją ramieniem.
- Michiru, idziesz z nami, prawda? - Johnny chwycił ją za rękę.
- Zachowujecie się jak dzieci! - Setsuna potrząsnęła głową. - W ten sposób do niczego nie dojdziemy.
- Johnny, niech Michiru zostanie, ja mogę iść zamiast niej... - Rei zastosowała swój "super uśmiech".
- Hej, gdzie jest Liu...?! - Jax zamrugał niepewnie oczkami. Wszyscy naraz ucichli i rozejrzeli się dokoła.
- Cholera, poszedł, jak się kłóciliście o mnie! - zawołała Michiru.
***
Ulice były prawie puste, gdzieniegdzie widać było ślady krwi i szczątków ludzkich. Miasto sprawiało wrażenie wymarłego. Liu szybkim krokiem przemierzał uliczki, zerkając co chwila na zegarek.
"Tamci pewnie jeszcze się kłócą..." - pomyślał, z ciężkim westchnieniem. - "Pewnie będą wściekli, jak się zorientują..."
Był już prawie na miejscu, gdy nagle wyrosło przed nim dwóch zamaskowanych osobników. Jeden w żółtej kamizeli, a drugi w zielonej.
- On? - zapytał ten w zielonej.
- Nie, Reptile. - Osobnik w żółtej kamizeli zmierzył wzrokiem Liu-Kanga.
- Co z nim zrobimy, Scorpion?
- Z drogi, spieszę się! - warknął Liu, próbując ich wyminąć.
- Nie tak szybko, człowieku... - Osobnik, nazwany Scorpionem wyciągnął przed siebie dłoń, z której wyrosło coś na kształt metalowej głowy jakiegoś gada. Gad otworzył paszczę, ukazując zamiast języka niezwykle ostry, metalowy hak. Liu, nie zastanawiając się długo, wyskoczył w górę i przeskoczył nad Scorpionem, ale zanim wylądował, poczuł na plecach ostry ból, jakby coś wżerało mu się w skórę.
"Kwas" - przemknęło mu przez głowę. Usłyszał cichy świst i instynktownie, niemal w ostatniej chwili, rzucił się na ziemię i odturlał kawałek. Kątem oka dostrzegł, jak metalowy hak przeleciał dokładnie w miejscu, w którym przed chwilą stał.
- Muszę z nimi walczyć - szepnął do siebie, wstając. Ból na plecach dawał mu się coraz bardziej we znaki, ale mimo to, ruszył na Scorpiona, przykopując mu z całej siły w brzuch. Scorpion nawet nie drgnął, za to jego towarzysz zaszedł Liu-Kanga od tyłu i ramieniem ścisnął mu szyję. Liu znowu poczuł charakterystyczne pieczenie skóry.
- Wykończ go - syknął Scorpion.
- Zostawcie go - rozległ się głos. Coś śmignęło i z dachu pobliskiego budynku zeskoczyła dziewczyna w fioletowym kostiumie i masce. - Wykonujcie dalej swoje zadanie, ja się nim zajmę.
Obaj popatrzyli po sobie. Wreszcie Reptile pchnął Liu-Kanga w jej stronę i obaj zniknęli, niczym dwa cienie.
- Kitana...? - wymamrotał Liu. - To ty...?
- Nie - mruknęła.
- Puść mnie, muszę iść... - jęknął - ...jestem umówiony.
- Szedłeś na spotkanie ze mną - przerwała mu. - Musisz pomóc mi uwolnić Księżniczkę Kitanę.
Liu na dźwięk tych słów oprzytomniał.
- Kim jesteś? I kim byli tamci?
- Nieważne - odrzekła. - To ty jesteś Liu-Kang, Wojownik Mortal Kombat po stronie Ziemi, wychowany w Klasztorze Shaolin, pra - pra - pra... wnuk Kung Lao, przybyłeś niedawno do Japonii by stawić czoła Wojownikom z Zaświatów, ale spotkawszy Księżniczkę Kitanę postanowiłeś za wszelką cenę ocalić ją...
- Skąd to wszystko wiesz...?! - popatrzył na nią z lekkim zdziwieniem.
- Po prostu wiem - ucięła. - Nie mamy czasu, musimy wyciągnąć Kitanę, zanim zostanie odesłana do Zaświatów.
- Skąd mam mieć pewność, że chcesz jej pomóc? - zawahał się lekko.
- Wiem między którymi wymiarami ona jest, ale potrzebuję pomocy innego Wojownika, by się tam dostać. Kitana jest moją najlepszą przyjaciółką. Musisz mi zaufać, bo nie mam czasu nic ci udowadniać. Jeśli Jade i Shang-Tsung połapią się we wszystkim... - naraz urwała.
- To co się stanie...?
- Ty gnojku! - syknęła, przystawiając mu błyskawicznie sztylet do gardła. - Miałeś przyjść sam!
- Ja... przecież... - przełknął głośno ślinę, czując chłodne ostrze na swej szyi.
- Zostaw go! - krzyknął donośnie Johnny.
- Jak śmiesz napadać zakochanego chłopaka, który spieszy się do swej dziewczyny! Ja, piękna Wojowniczka o miłość i sprawiedliwość, Sailor Mars, nigdy ci tego nie wybaczę!
- Wzruszyłaś mnie, Rei... - Jax pociągnął nosem.
- Słyszałaś, puść natychmiast mojego wnuka! - zawołał Kung Lao. - Inaczej będziesz miała do czynienia z Wojownikami Mortal Kombat!
- I Wojowniczkami Sailor Senshi! - dopowiedziały chórkiem Neptune, Uranus, Pluto i Mars.
- Ani kroku, bo go zabiję - odrzekła spokojnie.
- Idioci... - syknął Liu. - Co wy wyprawiacie?!
- Johnny Cage, Jackson Briggs, Kung Lao... Wojownicy Mortal Kombat, widzę, że już jesteście prawie w komplecie - uśmiechnęła się drwiąco.
- Nie masz szans z nami. Jesteś jedna a nas siedmioro - powiedział Kung Lao.
- Jeśli cokolwiek stanie się Liu...
- ...nie odejdziesz stąd żywa!
Po tych słowach zapadła cisza.
- Słuchaj... puść mnie - wycharczał Liu. - Oni są moimi przyjaciółmi i też chcą pomóc Księżniczce.
- Właśnie widzę - mruknęła ironicznie i zmrużyła oczy. - Mogę zabić was wszystkich. Znam każdy wasz atak, wiem o was wszystko.
- Proszę cię. Kitana czeka - jęknął. - Wszyscy razem damy radę ją uwolnić.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć? - docisnęła mocniej sztylet do gardła Liu.
- Ja ci ufam... ty też musisz zaufać mi.
Zastanawiała się chwilę, po czym uwolniła go.
- Kitana mówiła, że Liu ma przyjaciół - szepnęła do siebie. - Chyba nie mam innego wyjścia. Ona jest między Wymiarami siedemnastym i czterdziestym trzecim - powiedziała na głos.
- Wyruszamy natychmiast! - zawołał Liu.
- Kit jest uwięziona w klatce. Pilnują jej strażnicy - dodała. - Aby się do niej dostać, któryś z Wojowników musi wymówić zaklęcie Dimension Conversion.
- ...nie ufam jej - mruknął Jax. - To ona przygwoździła mnie wtedy sztyletami do ściany i porwała Sonyę!
- To ryzyko - dodała Pluto - nie wiem, czy powinniśmy.
- Liu, ja idę z tobą! - zawołał mężnie Johnny.
- Ja też! - Kung Lao podszedł do niego.
- Musimy uwolnić Kitanę. - szepnęła Neptune, postępując krok naprzód.
- Mi... Michiru...! - wykrztusiła Uranus.
- Haruka, nie patrz tak na mnie. Muszę iść z nimi. - Spuściła wzrok.
- Wobec tego, ja też idę. Nie puszczę cię samej! - zadecydowała.
- My zostajemy. - Pluto oparła swój Klucz Czasoprzestrzeni o ziemię.
- Mam tylko jedno pytanie, zanim wyruszymy... - zaczął Johnny.
- Słucham?
- Jak się nazywasz? - wyszczerzył się.
- Ja? - uniosła brwi w górę - Mileena - odrzekła. - Skoro już zaspokoiłam twoją ciekawość, chwyćmy się za ręce. Liu, wymów zaklęcie.
Po chwili ziemia lekko zadrżała, otoczyło ich zielonkawe światło i pięć kształtów rozmyło się w powietrzu. Natomiast szósty został.
- Yyy... ej! Zaczekajcie! - krzyknął. - Zostawiliście mnie!
- Kung Lao, sądzę, że to chyba dlatego iż jesteś z przeszłości - powiedziała z namysłem Setsuna. - Nie możesz się przenosić w Wymiarach teraźniejszości, bo teoretycznie nie możesz w nich istnieć.
- Skoro ty tak twierdzisz, o piękna... - westchnął. - Będę się niepokoić o mojego wnuka.
- Oby nic im się nie stało - dodała Rei.
- Takim, jak oni, nigdy się nic nie dzieje - stwierdził Jax.
***
- Jesteśmy - szepnęła Mileena.
- Kto idzie? - Dwóch strażników skierowało się w stronę piątki przybyszów.
- Przyszliśmy po Księżniczkę Kitanę - odrzekła głośno.
- Mamy rozkaz pilnowania jej, dopóki sam Shang-Tsung osobiście po nią nie przybędzie! - warknął strażnik. - Zresztą, ty tu już byłaś niedawno.
- Natychmiast... - syknął Liu, ale Mileena uciszyła go zniecierpliwionym gestem.
- Zaprowadźcie nas do niej. To rozkaz.
- Czyj? - strażnik miał w dalszym ciągu podejrzenia.
- Shang-Tsunga! - warknęła.
- Ale nie możemy jej uwolnić, dopóki... - nie dokończył, bowiem cios sztyletem prosto w gardło uniemożliwił mu dalsze wywody.
- Co jest?! - zaniepokoili się pozostali strażnicy.
- Rozwalcie ich! - warknęła Mileena, w stronę swoich lekko zdziwionych współtowarzyszy, po czym sama wybiła się wysoko w górę i przeskoczyła nad strażnikami, kierując się w stronę klatki Kitany.
- ...yyy... A! World Shaking!!! - wrzasnęła Uranus.
- Deep Submerge! - zawtórowała jej Neptune.
- No, dziewczyny, nieźle się spisałyście - pochwalił Johnny, widząc, że wszyscy strażnicy zostali pozbawieni przytomności.
- A gdzie tamta? - Uranus rozejrzała się.
- Ja? - usłyszała tuż nad swym uchem głos Mileeny i aż podskoczyła.
- No... ty - dokończyła, niezadowolona, że ktoś ją zaskoczył znienacka.
- Unieszkodliwiłam pozostałych - odrzekła. - Chodźcie.
Cała czwórka podążyła za Mileeną. Wkrótce ich oczom ukazało się kilka trupów i sporej wielkości klatka, w której uwięziona była Kitana.
- Kit! - Liu błyskawicznie znalazł się przy niej.
- Wiedziałam, że mnie nie zawiedziecie! - Kitana stanęła przy kratach i popatrzyła na przybyszy. - Mileena, Liu... wszyscy... dziękuję!
- Podziękujesz, jak stąd wyjdziesz - mruknęła Mileena. - Teraz tylko rozwalcie te kraty.
- Jasne! - zawołali Liu i Johnny, po czym popatrzyli po sobie i skinęli głowami. Każdy z nich chwycił za jeden pręt, napięli mięśnie i pociągnęli w przeciwne strony. Kraty jednak drgnęły tylko o jakiś milimetr.
- Trzeba coś z tym zrobić... cholera, ale to mocne! - Liu poskrobał się po głowie.
- Odsuńcie się. - Uranus, ze zdegustowaną miną podeszła do klatki, chwyciła dwa pręty i szarpnęła, wyłamując je. - W czym problem? - zwróciła się do zszokowanych Liu-Kanga i Johnny'ego - I to mają być faceci... - dodała pod nosem.
- No tak, tobie żaden nie dorówna - zachichotała Neptune.
- Zbierajmy się stąd lepiej - ponagliła Mileena, pomagając Kitanie wydostać się. Johnny i Liu nadal stali z głupimi minami. - Słyszycie?!
- ...yyy... tak. - Liu ocknął się. - Co mam zrobić, żebyśmy wrócili?
- Nigdy nie wrócicie!!! Zostaniecie moimi więźniami!!! - rozległ się nagle głos i przed nimi zmaterializował się Shang-Tsung.
- O, cholera... - zaklęła pod nosem Mileena. - Szybko!!! - chwyciła za rękę stojącą obok niej Uranus. Uranus złapała Neptune, Neptune Liu-Kanga, Liu - Kang Kitanę, Kitana Johnny'ego a Johnny Mileenę. - Liu, szybko powiedz "Hokus-Pokus-Abrakadabra"!
- Że jak?! - zdziwił się Liu.
- HOKUS-POKUS-ABRAKADABRA!!! - wrzasnęli Johnny, Michiru i Haruka. W tym momencie, dosięgnął ich atak Shang - Tsunga.
I zapadła ciemność.
***
- Mam dziwne wrażenie, jakby... - Setsuna wstała. - Rei, Kung Lao... czy czujecie to, co ja?
- O, tak, ja czuję - szepnął rozmarzonym głosem Kung Lao, dotykając jej dłoni. - Ale, w trójkę...?!
- ...???! - Setsuna popatrzyła na niego ze zdegustowaniem w oczach.
- Przyniosłem żarcie... Chcecie? - rzucił Jax, który właśnie wszedł.
- Jasne! Umieraliśmy z głodu!!! - cała trójka błyskawicznie rzuciła się na niego, natychmiast zapominając o przeczuciach.
***
- Gdzie my jesteśmy? - oczy Johnny'ego powoli zaczęły przyzwyczajać się do ciemności, która go zewsząd otaczała. - Liu? Michiru? Haruka? Mileena?! Kitana...?! JESTEŚCIE?!?!?!?!?
- Nie drzyj się tak - dobiegł go cichy głos.
Johnny zamilkł na chwilę i przełknął głośno ślinę.
- Czy... my... nie żyjemy?! - zapytał, drżącym głosem. W odpowiedzi coś go uszczypnęło silnie w pośladek. Wrzasnął donośnie.
- ...więc żyjesz - dopowiedział głos.
- Co się stało? - Zaryzykował jeszcze jedno pytanie, rozcierając uszczypnięte miejsce.
- Zaklęcie nie zostało poprawnie wypowiedziane i zadziałało w jakiś inny sposób. Miał je wypowiedzieć Liu-Kang, a nie ty i tamte dwie... poza tym, Shang-Tsung przerwał nasze połączenie. Chyba. I wylądowaliśmy między jakimiś Wymiarami.
Johnny wytężył wzrok i przyjrzał się stojącej obok niego postaci.
- A! To ty, Kitano! - odetchnął z ulgą.
- Ano, ja - potwierdziła.
- Gdzie są pozostali?
- A jak sądzisz?! - spytała.
- ...yyy... nie mam pojęcia - przyznał.
- No widzisz. - Kitana westchnęła. - I ja też nie mam!
- Eee... aha! To, co robimy?
- Poszukamy wyjścia - odrzekła rezolutnie. - Chodź!
***
- Au! - Uranus wylądowała na czymś twardym i głośno dała wyraz swemu niezadowoleniu z tegoż powodu.
- A niech to jasna cholera! - zaklęła Mileena. - Było już tak blisko! Jakim cudem Shang tak szybko się zorientował?!
- Mnie się pytasz?! - warknęła Haruka, wstając. Obie znajdowały się na rozległej równinie, gdzie nie było nic, prócz szarawo - fioletowego koloru i niezwykle twardej posadzki.
- Tylko ty tu jesteś - zauważyła od niechcenia.
- No właśnie! - wpadła jej w słowo. - A gdzie Michiru?!
- A skąd mam to wiedzieć?!
- To ty nas tu wyciągnęłaś! Przyznaj się, to była jakaś cholerna pułapka!!! - Haruka doskoczyła do Mileeny, bezceremonialnie chwyciła ją za kostium i zajrzała z bliska w oczy.
- Jasne, zamknęłam sama siebie w jakimś nie znanym mi wymiarze - burknęła. - I co jeszcze?! Poza tym, puść mnie.
- Nie, dopóki nie powiesz mi wszystkiego, co wiesz.
- No to postoimy tu kilka lat. Ja wiem bardzo dużo rzeczy.
- Na przykład?! - Uranus badawczo popatrzyła na nią, nie rozluźniając ani odrobinę uchwytu.
- Na przykład... - zawiesiła na moment głos, po czym wyciągnęła dłoń i dotknęła lekko twarzy Haruki - ...na
przykład to, że wolisz dziewczyny.
- Odwal się! - Puściła ją błyskawicznie.
- Och, nie krępuj się, potrafię to zrozumieć - zaśmiała się.
- Powiedz mi lepiej, jak się stąd wydostać - mruknęła.
- Jakbym wiedziała, już by mnie tu nie było - westchnęła. - Ale jest szansa, że gdzieś znajduje się przejście między Wymiarami. Chodźmy, może kiedyś je znajdziemy.
- Kiedyś?! - skrzywiła się. - Co to znaczy: kiedyś?!
- Lepiej nie pytaj - odrzekła Mileena, idąc przodem. Uranus ruszyła za nią. Przez dłuższą chwilę
szły w milczeniu, każda pogrążona we własnych myślach.
- Mileena? - zagadnęła w końcu Haruka.
- Tak? - Uniosła brwi.
- ...yyy... skąd wiedziałaś, że ja... no wiesz...
- Moim zadaniem było, jest i będzie, zbieranie informacji - odrzekła. - A ostatnio zbierałam informacje o Wojownikach Mortal Kombat no i tak przy okazji, o was, Sailor Senshi, moja droga Haruko Tenou, urodzona dwudziestego siódmego stycznia, grupa krwi B Rh+, która nie lubisz przystojnych facetów oraz potraw ze sfermentowanej soi.
- Skąd... - zaczęła, ale Mileena przerwała jej.
- Nie zdradzam moich źródeł.
- Nie powiesz, nawet mnie? - Uranus zastosowała swój słodki uśmiech.
- Nawet tobie.
- Szkoda - westchnęła, transformując się do "cywilnej" postaci - bo i ja chciałabym się paru rzeczy dowiedzieć.
- Dlaczego nie pozostałaś w stroju Wojowniczki? - Mileena zatrzymała się na moment i popatrzyła na swą towarzyszkę.
- Skoro i tak wiesz kim jestem - wzruszyła ramionami - poza tym, nie lubię chodzić na wysokich obcasach i nosić mini.
- Wiem! - oznajmiła dumnie Mileena. - Ech, nawet wiem, dlaczego...
- Przestań! - Haruka lekko się zaczerwieniła i ruszyła przodem.
***
Dokoła panowała ciemność. Liu-Kang ścisnął mocniej dziewczęcą rękę, którą trzymał w swojej dłoni, a po chwili wahania objął mocno dziewczynę i przycisnął do swej piersi.
- Nie bój się, najdroższa, nie pozwolę nikomu cię zabrać! Nigdy! - wyszeptał do jej ucha.
- Uhm... - odpowiedziało mu niewyraźne mruczenie.
- Nic i nikt nas nie rozdzieli - dodał, tuląc ją mocniej - nieważne gdzie, zawsze będziemy razem, Kitano!
- Yyy... fajnie. - Dziewczęca głowa wreszcie uwolniła się od przyciskających ją do torsu Liu-Kanga rąk. - Ale ja nie jestem Kitaną.
- Nie?! - Liu błyskawicznie zwolnił uścisk, odrzucił dziewczynę, niczym rozżarzonego węgielka i odskoczył na "bezpieczną" odległość.
- Nie. - Poprawiła dłonią lekko potargane włosy. - Przykro mi, że cię rozczarowałam, Liu..
- Michiru! - Liu wreszcie rozpoznał obiekt swych uścisków. - Jakim cudem...
- Nie pytaj, nie mam pojęcia - przerwała mu. - Ale mam dziwne wrażenie, że powinniśmy się stąd wydostać. I to, im szybciej, tym lepiej.
- No, w sumie masz rację - przytaknął, ciesząc się w głębi duszy, że wokół jest ciemno i Michiru nie może widzieć jego miny. - Jakieś sugestie?
Michiru w odpowiedzi poszperała w tajnych skrytkach swego ubioru i wydała okrzyk radości.
- Wzięłam! Wzięłam moje lusterko!
- Michiru... - Liu się załamał w tym momencie - ...nie myśl teraz o swoim wyglądzie, zresztą i tak jest ciemno i nic nie widać. Nawet, jeśli twój makijaż się trochę rozmazał i jeśli... yyy... popsułem twoją fryzurę, to naprawdę, nikt nie zobaczy i...
- O czym ty mówisz? - zdziwiła się.
- A po jasną cholerę ci teraz lusterko?!
Michiru westchnęła ciężko.
- Nigdy nie słyszałeś o Talizmanach? Dzięki mojemu Deep Aqua Mirror zaraz znajdę wyjście z tego wymiaru.
- ...eee... no chyba, że tak - mruknął.
- Ale najpierw musimy odnaleźć Harukę - dodała, uśmiechając się słodko.
***
Baraka, Kintaro, Scorpion i Reptile siedzieli w głównym pomieszczeniu bazy i rozmyślali na głos.
- Ciekawe, czego szef chciał od nas, że kazał nam wszystkim tu przyjść - powiedział Baraka, czyszcząc jednocześnie stalowym pazurem swe ogromne zęby. - Może chce nam dać podwyżkę?
- Uważaj, bo się zatniesz - mruknął Reptile.
- Tracimy tu tylko czas... - Scorpion zaczynał być wściekły, o czym wymownie świadczyły leciutkie, jasne płomyczki, pojawiające się co jakiś czas wokół jego ciała.
- A co innego mamy do roboty? I tak wycięliśmy w pień z połowę mieszkańców. - Baraka zastygł na chwilę w bezruchu po czym jednym, szybkim szarpnięciem wyciągnął spomiędzy swych zębów kawałek tektury. - ...cholera, kiedy ja jadłem coś takiego?! - Podrapał się z zakłopotaniem po łysinie, zostawiając jednocześnie krwawe pręgi na czubku swej głowy. - ...au!
- Mówiłem - zauważył od niechcenia Reptile.
- Zaczynam się nudzić! - ryknął Kintaro.
- A tak w ogóle, to dlaczego nie ma tu Mileeny ani Jade?! - zainteresował się Baraka.
- I dlaczego JA tu jestem...?! - Płomienie okalające ciało Scorpiona przybrały na sile. - Przez ten czas mógłbym go znaleźć!
- Znajdziemy go. Prędzej, czy później - stwierdził Reptile. - Nie denerwuj się tak, bo nas wszystkich tu usmażysz.
Wtem rozległ się huk zatrzaskiwanych drzwi i po chwili wpadł Shang-Tsung.
- No, wasze szczęście, że jesteście - warknął.
- Nie wszyscy, nie ma Jade i Mileeny - oznajmił Kintaro.
- WIEM! - huknął. - Po to wam kazałem się zebrać. Jeśli którykolwiek z was, zobaczy Mileenę, ma obowiązek ją zabić.
- Czym ci tak podpadła? - zachichotał Baraka.
- Kretyn! - syknął. - Mileena zdradziła, więcej nie musicie nic wiedzieć!
- A Jade? - zapytał Reptile.
- Ta idiotka gdzieś zniknęła - parsknął. - I nie mam zamiaru jej szukać!
- W takim razie, nas jest za mało - powiedział ostrożnie Kintaro. - W razie czego, powinno nas być...
- Dlatego też przedstawię wam waszych nowych współpracowników - przerwał mu Shang. - Noob Saibot, Smoke... wejdźcie! - zawołał głośno.
Drzwi otworzyły się ponownie i buchnęły zza nich kłęby dymu.
- POŻAR!!! - wrzasnął Baraka.
Reptile zamierzył się i uderzył Barakę prosto w glacę.
- Nie pożar, tylko Smoke! - objaśnił, widząc pytająco - wściekło - żałosne spojrzenie Baraki. - Nie wrzeszcz tak, jak nie wiesz...
- Au! - powiedział tylko, rozcierając czaszkę.
- Witam - rozległ się głos, który wydobywał się z kłębów dymu. Dym po chwili opadł, ukazując postać Ninji w szarej kamizeli. Jednocześnie, zza jego pleców wynurzyła się niczym cień postać, która w zasadzie cień bardzo przypominała.
- To ja, Noob Saibot, przybyłem, by zmiażdżyć wszystkich, którzy ośmielą się stanąć na drodze naszemu Panu! - wysyczał ów cień. - Śmierć wszystkim i wszystkiemu!!!
- ...no więc, to są nowi Wojownicy. - Shang - Tsung dopełnił prezentacji.
- Jej... fanatyk! - powiedział z aprobatą Kintaro, patrząc na ów czarny cień.
- I tylko po to siedziałem tu i traciłem czas... - rozległ się złowróżbny pomruk Scorpiona.
- Zostało nam już niedużo do uzbierania limitu dusz, wraz ze Smoke'm i Noob'em Saibot'em, zapewne zdążycie, zanim tamci nam wypowiedzą Turniej - oznajmił Shang. - Liczę na to. Gdy tylko otworzy się portal, nasz wielki Shao Kahn wkroczy na Ziemię i urządzi tu swoje królestwo! - wykrzyknął z patosem. Po jego słowach zapadła głęboka cisza, którą w najmniej odpowiednim momencie przerwał donośny łomot. Wszyscy spojrzeli na Scorpiona, który znalazł się w pozycji siedzącej na podłodze, z dziwną miną.
- No i przepalił w końcu to krzesełko - podsumował Baraka.
***
- Jakoś nie widać przejścia do innego wymiaru - mruknęła Haruka. - Idziemy, idziemy, idziemy... i ciągle ta sama pustynia. Nie pomyliłaś się?
- Teoretycznie: nie - stwierdziła Mileena. - Zresztą powiedziałam ci, że to może potrwać.
- Ale nie powiedziałaś ile - dodała pod nosem. - Jakie jest prawdopodobieństwo, że spędzimy w tym wymiarze resztę życia?
- Pięćset osiemdziesiąt dziewięć tysięcy trzysta dwadzieścia pięć milion sto dwanaście tysięcy siedemset czterdziestych pierwszych - odrzekła, po chwili zastanowienia.
- Nie wygłupiaj się, pytam poważnie.
- Wcale się nie wygłupiam, uwzględniłam właśnie wszystkie alternatywne kombinacje, oraz przyjęłam średnią życia dla przeciętnej Japonki, a wynik ci podałam. Po uproszczeniu przez największy wspólny dzielnik, oczywiście.
- Mów językiem zrozumiałym - jęknęła. - Nie przepadam specjalnie za matmą.
Mileena tylko westchnęła.
- Po podzieleniu będzie około pięćdziesięciu dwóch procent.
- Znaczy, że szansa iż się stąd wydostaniemy jest mniej niż pół?!?!?!?! - zawołała z rozpaczą.
- No - odpowiedziała krótko. - Znaczy, liczyłam tą szansę, przyjmując założenie, że wydostaniemy się same. Mam policzyć jakie jest prawdopodobieństwo, że ktoś nas tu znajdzie i pomoże nam?
- Lepiej nie. Wolę nie wiedzieć - mruknęła, siadając na ziemi.
- Nie martw się. - Mileena usiadła obok niej. - Zawsze istnieje te czterdzieści osiem procent szans, że się nam uda.
- A wszystko przez to, że temu kretynowi, Liu-Kangowi, zachciało się szukać tej twojej koleżanki - westchnęła Haruka. - I przez ten wasz Turniej. I tego waszego Shang-Tsunga! I...
- Teraz już nie zmienisz tego, co się stało - zauważyła filozoficznie. - Nie masz wyjścia, musisz się pogodzić z losem.
- Tak, wiem. Jak się nie ma co się lubi... - westchnęła, po czym urwała i popatrzyła uważnie na Mileenę.
- Co?! - Mileena zmarszczyła brwi.
- A, niiiiiic! - Haruka zaniosła się afektowanym śmiechem, po czym chwyciła nagle dłoń swojej towarzyszki. - Tak sobie pomyślałam, skoro już tu jesteśmy, we dwie... nikogo, oprócz nas, tu nie ma, prawda? - szepnęła jej do ucha, jednocześnie obejmując drugą ręką jej talię.
- No... - Mileena spojrzała jej prosto w oczy - nieprawda. A jeśli nie wierzysz, to się odwróć.
- ??? - Haruka odwróciła wzrok od oczu Mileeny i obróciła głowę. Niemalże tuż nad nią stał Liu-Kang, a za nim Michiru, trzymająca w dłoni swoje lusterko. Cała czwórka zastygła w bezruchu i przez chwilę panowała absolutna cisza.
- Lepiej mnie już puść - powiedziała cicho Mileena.
- A! - Haruka błyskawicznie przeniosła ręce na swoje kolana. - Michiru, tak się cieszę, że cię widzę! - Spróbowała wstać, ale w tym momencie Michiru podeszła do niej.
- Ty świnio!!! - wrzasnęła. - Ja tu się martwię o ciebie, szukam cię po wszystkich wymiarach, a ty się zabawiasz???!!!
- ...yyy... Michiru... to nie tak jak myślisz...
- NIENAWIDZĘ CIĘ!!! - Deep Aqua Mirror ciśnięte z potężnym zamachem rozbiło się w drobny mak na głowie Haruki, która coś zamruczała pod nosem i straciła przytomność.
- Oops, zbiłaś lusterko. Siedem lat nieszczęścia - zauważyła Mileena. Michiru popatrzyła na oprawkę lusterka, potem na odłamki szkła, na strużkę krwi ze skroni leżącej na ziemi, nieprzytomnej Haruki...
- Rany, jak my teraz wrócimy?! - jęknął Liu. - Nie mogłaś rzucić w nią czymś innym?!
- Ja... - Michiru osunęła się na kolana - zabiłam ją! Haruka! Powiedz coś! Słyszysz mnie?!
- Jest tylko nieprzytomna - stwierdziła Mileena, ściągając z włosów opaskę. Oderwała kawałek materiału i zrobiła opatrunek. - Niedługo powinna się ocknąć.
- Całe szczęście - Michiru odetchnęła i otarła łzy, które pojawiły się w kącikach jej oczu.
- Powiedzcie lepiej, jak mamy wrócić na Ziemię? - Liu splótł ręce na piersiach.
- A jak trafiliście do tego wymiaru? - zainteresowała się Mileena.
- Michiru użyła swojego lusterka - Liu popatrzył wymownie na walające się tu i ówdzie odłamki. - Ale teraz...
***
- Kitano, gdzie my właściwie jesteśmy? - zagadnął Johnny, gdy otaczająca ich sceneria zmieniła się po raz kolejny. Teraz szli brzegiem rozległego morza, o kolorze głębokiego błękitu.
- Przechodzimy z jednego wymiaru w drugi. - Księżniczka wzruszyła ramionami. - Nigdy tego nie robiłeś?
- Otóż: NIE! - jęknął. - To jest niemożliwe! Ja chyba śnię!
- Mam cię znów uszczypnąć?!
- Yyy... nie, dzięki - uspokoił się natychmiast. Kitana przystanęła na moment, morze zniknęło i teraz oboje stali na jasnozielonej trawie. Wokół nich unosiły się różowo - złociste kule, różnych rozmiarów.
- Bańki mydlane? - Johnny wyciągnął rękę, próbując dotknąć jednej, ale gniewne spojrzenie Księżniczki odebrało mu ochotę.
- Tędy. - Ruchem głowy wskazała mu kierunek. - Jesteśmy już blisko.
- Nie martwisz się o Liu-Kanga? - zagadnął.
- Mam nadzieję, że on już jest na Ziemi - szepnęła.
- A jeśli nie?
- Wtedy pójdę go odszukać - odrzekła. Powietrze gwałtownie zafalowało i oboje naraz znaleźli się pod Domem Towarowym w Tokyo.
***
Setsuna dopiła trzymany w ręku sok jabłkowy i odstawiła energicznie szklankę na stół, marszcząc jednocześnie brwi.
- Coś się stało, o piękna? - zagadnął Kung Lao, przeżuwając kawałek bułki.
- Dlaczego oni nie wracają?! - Setsuna wstała.
- ...frócom... mhm... niefługo... niemartfsię... - mruknął niewyraźnie Jax, odgryzając kawał trzymanej w ręku kiełbasy. Rei, która sama jadła pałeczkami ryż z miseczki, popatrzyła na niego ze zdegustowaniem. - ...o fco chofi, Rhei...?
- Jesz jak prosiak - odpowiedziała wprost. Jax zaprzestał na chwilę konsumpcji i wlepił w nią wzrok.
- Ona ma rację - dodał Kung Lao.
- Odczepcie się, nie... - zaczął, ale się zakrztusił i nie dokończył. Rei podeszła do niego i ofiarnie trzepnęła go w plecy.
- ...dzięki! - odkaszlnął.
- Ktoś wszedł. - Setsuna zastygła w bezruchu, a po chwili rozległ się głos Johnny'ego.
- Michiru! Liu! Haruka! Jest tu...
- Nie ma ich z wami?! - krzyknęli jednocześnie Setsuna, Kung Lao i Rei. Jax natomiast zakrztusił się ponownie.
- Nie wrócili?! - Johnny wpadł do pokoju, a zaraz za nim weszła Kitana.
- Zostaliśmy rozdzieleni - wyjaśniła Księżniczka. - Sądziliśmy, że udało im się wrócić, ale chyba się myliliśmy.
- To co teraz zrobimy?!
***
- Budzi się - oznajmiła Mileena, spoglądając na Harukę.
- Wreszcie - odetchnęła Michiru.
- O nie, zaraz się zacznie - mruknął Liu.
- Co się stało? - Haruka podniosła się na łokciach i rozejrzała wokół nieprzytomnym wzrokiem. - ...auaa! Moja czaszka! - jęknęła.
- Też coś. - Michiru odwróciła dumnie głowę. - Należało ci się.
- Może mi powiecie wreszcie, CO TERAZ ZROBIMY?! - wywrzeszczał głośno i wyraźnie Liu.
- Nic. - Mileena wzruszyła ramionami. - Jedyne, co nam pozostaje, to siedzieć i czekać aż nas znajdą. Kitana na pewno coś wymyśli, ona się lepiej zna ode mnie na przechodzeniu między Wymiarami. A nie wątpię, że zechce szukać Liu-Kanga.
- Ładne z was przyjaciółki. Myślałam, że będzie szukać ciebie - stwierdziła Michiru.
- W sumie, to dzięki tobie udało się nam ją uwolnić - dodał Liu.
- O co chodzi? - Haruka powoli dochodziła do siebie.
- Zresztą, mniejsza z tym, kogo Kitana będzie szukać, skoro siedzimy tu we czwórkę - podsumowała Mileena.
- Ile czasu może zająć jej znalezienie nas? - spytała Michiru.
- Nie mam pojęcia. - Wzruszyła ramionami, po czym poklepała się po kieszonkach. - Ale, żeby nam się przez ten czas nie nudziło...
***
- ...więc tamci są pewnie gdzieś między Wymiarami. - Setsuna pokiwała głową. - Jest jakiś sposób, żeby ich znaleźć?
- Mogę dość łatwo namierzyć Mileenę - odrzekła Kitana. - Ale Liu, Michiru i Haruka... z nimi będzie problem.
- Ja odnajdę Michiru! - oznajmił Johnny, wypinając dumnie pierś.
- Jak? - spytała krótko Rei.
- ...yyy... eee... - Johnny nieco się zmieszał.
- Tak myślałam - skwitowała Rei.
- Jakby nie było, trzeba podjąć jakąś akcję - stwierdził Kung Lao. - Mój biedny wnuk uwięziony między wymiarami!
- Jaki wnuk? - Kitana uniosła jedną brew.
- Liu-Kang - dopowiedziała reszta chórkiem.
- Liu... - Kitana rozmarzyła się. - ...zaraz, jesteś jego DZIADKIEM?!?!?! - wrzasnęła. - To niemożliwe!
- Cóż, tak naprawdę to, nie jestem jego dziadkiem - zaczął.
- Wiedziałam od razu, nie wyglądasz na takiego.
- ...tylko pra - pra - pra - pra - pra - pra - pra - pra - dziadkiem - dokończył.
- Jak to?! - Kitana zgłupiała w tym momencie. - Przecież... wy, ludzie, nie żyjecie tak długo!
- Przybyłem z przeszłości - odparł, spoglądając na Setsunę. - Ta oto piękna Strażniczka Wrót Czasoprzestrzeni sprawiła, że mogłem znaleźć się tu, z wami, by uczestniczyć w kolejnym Turnieju Mortal Kombat.
- Właśnie! - rozległo się nagle i cały salon rozświetliły iskry, wśród których zmaterializowała się postać Raydena. - Turniej Mortal Kombat! Zostało już niewiele czasu!
- Ale Liu zniknął - jęknął Johnny.
- I nie znaleźliśmy Sub-Zero... - Setsuna spuściła wzrok.
- Liu jest razem z Michiru, Haruką i Mileeną - oznajmił Rayden. - Kitano, jeśli potrafisz zlokalizować swoją siostrę, teleportuję was do nich, a potem wszystkich z powrotem.
- ...siostrę?! - Jax podejrzliwym wzrokiem zmierzył Kitanę. - Chcesz powiedzieć, że tamta, która mnie wtedy przygwoździła sztyletami do ściany, jest twoją siostrą?!
- Cóż... - Kitana zaśmiała się nerwowo. - ...coś w tym rodzaju. Ale teraz nie ma czasu na wyjaśnienia, musimy sprowadzić tu Liu-Kanga!
***
- Ósemka!
- Czwórka!
- Dziesiątka. - Michiru ostrożnie położyła kartę na ziemi.
- Dziesiątka! Wojna! - zawołała Haruka.
- Też coś. - Michiru wzruszyła ramionami i dołożyła dwie karty.
- Uuu dama... Haruka, chyba nie...
- Hehe! As! - oznajmiła tryumfująco, kładąc kolejną kartę. - Wygrałam!
- Masz się też z czego cieszyć. - Michiru wydęła dumnie usta.
- Może zagramy lepiej w coś ambitniejszego, coooo? - jęknęła Mileena.
- Nie jęcz, sama to zaproponowałaś! - podsumował Liu.
- Nie powiedziałam, żebyśmy grali w wojnę, tylko żebyśmy pograli w karty, dla zabicia nudy!
- Wiem! - Haruka pstryknęła palcami. - Zagrajmy w pokera!
- A masz przy sobie pieniądze?
- Rozbieranego! - odrzekła, z uśmiechem.
- Ja nie gram w pokera - oznajmiła Michiru. - Jak chcecie, to sami sobie grajcie. Ja nie będę... Hej, wy mnie wcale nie słuchacie! - zdenerwowała się, widząc, że pozostała trójka z zapałem wzięła się do gry.
- Jest wejście, za pasek od spodni Liu-Kanga i maskę Mileeny! - oznajmiła Haruka.
- A co ty zastawiasz? - spytała słodko Mileena.
- Wszystko, co tylko zechcesz - odparła, uśmiechając się uroczo.
- Wszystko? Nawet bieliznę?
- Ale pod warunkiem, że zdejmiesz mi ją sama! - odrzekła, zerkając przy okazji na Michiru, której twarz przybrała kamiennie obojętny wyraz.
- Dobra, to ja poproszę dwie karty! - Liu wyciągnął rękę.
- Jedna. - Mileena położyła kartę na spód i wzięła sobie jedną z góry.
- Ja nic. - Haruka uśmiechnęła się tajemniczo.
- Dobra, stawiam moje spodnie - powiedział Liu, z błyskiem w oku. - Kto sprawdza?
- Spodnie i dorzucam koszulę - odrzekła szybko Haruka.
- Wchodzę, za mój kostium, plus buty.
- Buty są. - Liu złożył swoje karty i popatrzył na przeciwniczki.
- Buty, skarpetki i stanik! - rzuciła Haruka
- Dobra, stanik, a ja dorzucam rękawiczki...
- Ja wymiękam! - jęknął Liu. - Może się od razu rozbierzecie do naga?!
- ...i jeszcze kolczyki! - Mileena popatrzyła wyzywająco na Harukę.
- Dobrze, to stawiam majtki! - Haruka zmrużyła oczy. Liu zaczerwienił się i wbił spojrzenie w talię kart, wstrzymując oddech.
- OK, sprawdzam!
- Yyy... patrzcie, Rayden! - zawołała nagle Haruka. Wszyscy, jak na komendę się odwrócili, a Haruka korzystając z chwili ich nieuwagi, chwyciła talię i wymieniła kilka kart.
- Haruka jak zwykle oszukuje! - powiedziała Michiru, z drwiącym uśmieszkiem na twarzy. Liu i Mileena odwrócili się błyskawicznie.
- Cholera! Wcale nie oszukiwałam! - krzyknęła Haruka, widząc wściekłe miny Mileeny i Liu-Kanga. - Michiru się tylko wygłupiała, prawda?
- Cóż, Haruka starym zwyczajem blefowała, mając zapewne tylko parę waletów i myślała, że się przestraszycie i nie będziecie chcieli jej sprawdzać, ale ponieważ się przeliczyła, chciała odwrócić na chwilę waszą uwagę i szybko dobrać sobie odpowiadające jej karty z talii, na czym to ją właśnie przyłapałam - dokończyła słodziutkim głosikiem Michiru. - A teraz, rozbieraj się, kochanie. Z parą waletów raczej nie wygrałaś, a z tego co pamiętam, dałaś w zastaw wszystko, co masz na sobie.
- Michiru!
- Tak?
Obie przez chwilę patrzyły się na siebie.
- No więc, Haruka, rozbieraj się - Mileena przerwała ciszę. - Zresztą, nawet jakby ci się udało podmienić karty, niewiele by ci to nie pomogło. Ja miałam karetę asów, z rozdania.
- Nie gram z wami! - stwierdziła krótko Haruka.
- Pewnie, że nie grasz, bo już wszystko przegrałaś! - wtrącił się Liu.
- Sama zaproponowałaś pokera, z tego, co pamiętam - dodała Michiru, sadystycznie się uśmiechając.
Haruka popatrzyła się na całą trójkę, nie wiedząc, co ma robić, ale po chwili jej spojrzenie przykuło coś, co pojawiło się za plecami pozostałych.
- Patrzcie, Rayden! - zawołała.
- Jaaaaaasne... chcesz może uciec? I tak nie masz dokąd!
- Dwa razy ta sama sztuczka ci się nie uda!
- Ale naprawdę... Rayden! I Kitana!
- A my jesteśmy Żółwie Ninja! Rozbieraj się!
- ...i Rei... i Setsuna... Jax... Johnny...
- Johnny? - Michiru z przesadnym entuzjazmem odwróciła się i została już w tej pozycji. - Hej, ona mówi poważnie! - Zerwała się na równe nogi, widząc całą, wymienioną przez Harukę siódemkę, która to siódemka właśnie dokończyła swą materializację. - Przyszli po nas!
***
- ...zabić! Zabić!!! ZABIĆ!!! - czarny cień z tymi słowami na ustach przemykał się uliczkami Tokyo, likwidując cicho i sprawnie każdego, kogo tylko zobaczył. Co prawda, na owych uliczkach Tokyo pozostało już bardzo niewielu ludzi do zlikwidowania, większość bowiem albo zdążyła się wynieść, albo schować.
- On nam psuje całą zabawę - jęknął Baraka. - Zobacz, Kintaro, zanim zdążymy nastraszyć tych, którzy jeszcze tu są, on już ich zabija. I nawet nie wiedzą, że giną!
- Yyy... no... - Kintaro poskrobał się górną prawą łapą po głowie - masz rację. Ale jakby nie było, on odwala za nas robotę. To podobno najlepszy morderca w całych Zaświatach. Fanatyk!
- Wolałbym siekać sam! - oświadczył Baraka.
***
- Wreszcie w domu! - zakrzyknął radośnie Liu.
- W moim domu - mruknęła Haruka.
- W naszym domu - sprostowała Michiru.
- Ciekawe, jak dużo osób jeszcze się tu zmieści. - Haruka ogarnęła wzrokiem czterech Wojowników Mortal Kombat, dwie Wojowniczki Mortal Kombat, dwie Sailor Senshi i jednego boga piorunów. - Prócz nas, jest tu dziewięć innych istot, które zrobiły sobie z naszego wygodnego domku bazę.
- Mi to nie przeszkadza - odrzekła Michiru posyłając Johnny'emu promienny uśmiech.
- She's mine! - szepnął Johnny do Liu-Kanga, odwzajemniając uśmiech Michiru.
Liu popatrzył na Kitanę, która akurat o czymś dyskutowała z Mileeną.
- Może zorganizujemy podwójną randkę? - spytał z błyskiem w oku.
- Potrójną, wnuku, potrójną! - westchnął Kung Lao, spoglądając na Setsunę.
- Wy tylko o jednym! - Rei popatrzyła morderczo na spiskującą trójkę.
- Zazdrosna, że nikt nie chce iść na randkę z tobą? - zaśmiał się Liu i szybko pożałował swych słów, bowiem Rei wymierzyła mu niezwykle silny policzek i dziewięć par oczu skierowało się na niego.
- Au! - Dotknął policzka, który momentalnie stał się czerwony. - Za co?!
- Już ty dobrze wiesz, za co! - warknęła Rei.
- Liu! - Brew Kitany zaczęła drgać. - Co ty jej zrobiłeś?!
- Ja jej?! Ona mi!!! - jęknął.
- Spokój! - huknął groźnie Rayden. - Nie mamy czasu! Inwazja Zaświatów jest już blisko! Trzeba odnaleźć ostatniego z Wojowników Ziemi!
- Tylko jak? - spytała Setsuna. - Nie mamy żadnych danych na jego temat, nawet nie wiemy, czy on żyje w naszych czasach!
- To już wasz problem. - Rayden splótł ręce na piersiach. - Ja dałem wam rozkazy i wskazówki... reszta należy do was. Podobno jesteście obrońcami Ziemi?
- A ty podobno jesteś bogiem! - zauważyła Haruka.
- ...yyy... Bogowie nie zajmują się tak błahymi sprawami, jak szukanie śmiertelników! - odrzekł. - To wam kazałem odnaleźć ostatniego Wojownika, zwanego Sub-Zero!
- Ale nie powiedziałeś, gdzie go mamy szukać!
- Nie mogę was tak rozpuszczać, żyjecie w tym świecie i macie za zadanie go bronić, a nie możecie sami odnaleźć jednego, głupiego śmiertelnika?!
- Ty chyba też nie możesz - burknęła Haruka.
- Jak ty się zwracasz do lorda Raydena?! - zawołał Liu.
- Tak jak mi się, cholera, podoba! - zdenerwowała się. - A ty, jak jesteś taki mądry, to sam znajdź tego Sub-Zero!
- ??? - Mileena przerwała rozmowę z Kitaną i obróciła głowę w ich stronę. - Nie znaleźliście jeszcze Sub-Zero?
- A widzisz go gdzieś tutaj? - odpowiedziała pytaniem Setsuna.
- Hihi i nie mówcie, że nie możecie go znaleźć - zachichotała.
- A ty coś wiesz na jego temat? - zainteresował się Rayden, a wraz z nim, wszyscy pozostali.
- Dajcie mi komputer! - powiedziała, wyjmując tryumfalnie dyskietkę.
- Co to jest? - Rei popatrzyła na nią podejrzliwie.
- Dyskietka. - Mileena wzruszyła ramionami.
- A co to jest dyskietka? - rozległ się w ciszy głos Kung Lao.
- On jest z przeszłości i się nie zna na dzisiejszej technice. - Haruka machnęła ręką. - Chodź, zaprowadzę cię do komputera.
- A co jest na tej dyskietce? - rozległ się chórek.
- Jak to: co? - Mileena zdjęła rękawiczki. - Dane o wszystkich Wojownikach Mortal Kombat oraz o Sailor Senshi, wiecie, tożsamość, miejsce przebywania, data urodzenia, grupa krwi, dokładne opisy, zdjęcia...
- No to na co czekamy? - odezwał się Jax. - Odpalcie tą dyskietkę!!!
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.