Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Istota Ocalenia

Niespokojne zmysły

Autor:Ayrin
Korekta:IKa
Serie:Slayers
Gatunki:Akcja, Fantasy, Przygodowe
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2007-07-24 11:19:11
Aktualizowany:2008-03-23 00:46:49


Poprzedni rozdział

- Dlaczego ich wciąż nie ma?!!! - Zawodził Gourry, pomykając kolejną porcję kurczaków "made in Żygcity".

- Bo ja wiem. - Zelgadiss wypił kolejny łyk herbaty.- Naprawdę jest tak cicho, kiedy Liny nie ma, wreszcie można się przysłuchać śpiewowi ptaków......a poza tym życie jest piękne, prawda Xellossie?!!! - powiedział na tyle głośno, aby Mazoku go usłyszał. Spojrzał złośliwie na Xellossa i patrzył jak herbata wylatuje mu z rąk, w następstwie czego nasz Demonek spada z drzewa i prawie wylądowuje na czterech literach, lecz ku rozpaczy chimery w porę się zorientował i zręcznie ustał na dwóch nogach.

- Coś ci się chyba nie udało? - zapytał z wrednym uśmieszkiem Mazoku.

- Heh, poszczęściło ci się i tyle - odrzekł niezadowolony.

- Nazywaj to jak chcesz, lecz tym udowadniasz, że zazdrościsz mi takich umiejętności, gdyż wiesz, że sam nie mógłbyś nigdy tego powtórzyć^^.

- Powtórz to raz jeszcze, a... - Zel zerwał się wściekły. Chciał już rzucać Ra Tilt'a, kiedy stanął przed nim z poważną miną... Gourry.

- Gourry możesz mi zejść z drogi? Byłbym wdzięczny. - Gourry natomiast ani myślał schodzić mu z drogi.

- Ale Zel nie pamiętasz co mówiła Lina? Że jeżeli będziecie się kłócić to dostaniecie Giga Slavem!!! A wtedy może cały świat zginąć!!! - mówił to z niezwykłym przejęciem. Zelgadiss spojrzał się na niego chłodnym wzrokiem.

- Przecież ona i tak by tego nie zrobiła, powiedziała tak tylko i wyłącznie z braku lepszych powodów, mając nadzieję, że TY to weźmiesz pod uwagę.

- Zelgadissie przecież to jest Lina.

- Nawet ona nie jest taką wariatką, więc, o czym my mówimy? - spojrzał się złowrogo na Xell?a.

- Wiesz mi tam wszystko jedno. Ale może lepiej policzymy się jak dziewczyny wrócą? Nic wtedy nam nie będą mogły zarzucić.- Xelloss odezwał się ten jeden raz rozsądnie.

- Wiesz Xellosie tym razem muszę się z tobą zgodzić - odezwał się po krótkim namyśle - i niestety przyznać ci słuszność, ale tylko ten jeden raz.

- Oczywiście. - I obydwoje się dziwnie uśmiechnęli. Była to pewnością historyczna chwila, gdy Mazoku i człowiek (no nie do końca) się ze sobą zgodzili.


Zanim się obejrzeli zapadł zmierzch. Księżyc świecił jasno oświetlając leciutko Ziemię. Lecz mimo to noc była chłodna. A Lina, Amelia, Filia wciąż nie wracały.

- Słuchajcie, jeszcze ich nie ma. Może jednak pójdziemy ich szukać?

- Phi, nie wiem jak wy, ale ja za Liną nie tęsknię. I nie mam zamiaru latać za nimi tylko, dlatego, że panna Inverse nie mogła pominąć jednej knajpki.

- A jeżeli spotkały jakiegoś Mazoku, który stworzył sztuczny wymiar i one zostały do niego wciągnięte, a do tego nie wiedzą jak mają się z niego wydostać? I... ŁUP. - dostał od Zelgadissa.

- Gourry możesz się przymknąć? Jeśli nie wrócą do jutra rana pójdziemy ich szukać. Zadowolony?

- No dobrze, ale Lina...

- Słuchaj chłopie ja wiem, że z Liną jest wyjątkowo ciężko, ale nie możesz być takim pantoflarzem!!!

- A właśnie Zelgadisie - nagle odezwał się Xelloss.- Odczuwam w tobie niespotykaną wcześniej niechęć do Liny. Znowu się o coś pokłóciliście?

- Co to jest "pantoflarz"? - Jak zwykle inteligentnie spytał Gourry.

- Ale my wcale... no dobra pokłóciliśmy się, ale to nie twoja sprawa? - wycedził Zel.

- Coś do jedzenia? - blondyn nadal drążył temat. Obydwoje towarzysze z lekka mówiąc go olali.

- Dobrze, ja tylko zapytałem - odparł jak zawsze spokojnie fioletowo włosy kapłan.

Zapadła cisza. Żadnemu z nich nie chciało się spać. Czas mijał niemiłosiernie. Minuta po minucie, godzina po godzinie. Bezlitosna cisza nadal ciążyła w powietrzu. Wielki ogrom wieczności wydawał się spoczywać właśnie w tym miejscu, w tym czasie, w tym wymiarze... Pierwszy z nich ustąpił Gorry kładąc głowę na swoim mieczu i opierając się o pobliski pień drzewa, ruszył w cudowny świat ukojenia zmysłów, świat snów. Potem Zelgadiss zauważył, że jest sam tylko z Gourry'm. No tak, Xelloss zniknął. Można się było tego spodziewać. Po takim czymś. W ogóle, czemu oni mu ufają? Wiedzą przecież, że on i tak wyprowadzi ich w pole. Dlaczego Lina tak się przy tym upiera? No właśnie... Dlaczego ich jeszcze nie ma? A jeżeli Gourry miał rację i istotnie coś się stało? Wszystko było by na niego jako tego najmniej martwiącego się. Lecz to wszakże nie jest prawdą. Heh, niestety tylko on może to potwierdzić. Ale... Nie, nie, nie, to jest absolutny wręcz nonsens. Lina nie jest przecież świeżo upieczoną czarodziejką. Zna zaklęcie przywołania, więc jeśli by się coś stało, wezwałaby pomoc. Z drugiej strony Lina to Lina, możliwe jest też to, iż zżera ją własna zbyt wielka duma i pycha by wezwać ratunek. A zresztą, po co on się martwi? Teraz jest noc i nie ma, czym się przejmować. Na pewno nic im nie jest i do tego chyba już czas pozwolić sobie na wkroczenie do tego nie zawsze miłego "innego świata". Ułożył się wygodniej i przymknął oczy. Zasnął prawie od razu. Był zmęczony. Jednakże jego sny nie były spokojne. Spowodowane to było niepokojem zmysłów, które czując coś niedobrego w powietrzu nie potrafiły dać mu tej ulgi, jaką jest refleksyjny, błogi sen...

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.