Opowiadanie
Las Cierni
Pieśni Zwycięstwa, Pieśni Wojny (1946)
Autor: | Erica Friedman |
---|---|
Korekta: | IKa |
Tłumacz: | Grisznak |
Serie: | Maria-sama ga Miteru |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Yuri/Shoujo-Ai |
Dodany: | 2007-06-19 21:21:23 |
Aktualizowany: | 2008-02-19 13:54:10 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Autorką fanfika jest Erica Friedman. Przekład autorstwa Grisznaka/ Fanfic by Erica Friedman. Translation by Grisznak. Oryginał znajduje sią na www.worldshaking.net / original version at www.worldshaking.net
Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved
Liście w Lillian ponownie przybrały barwę złota. Uczennice zbierały się na ścieżkach by je zamiatać, ich głosy dźwięczały czystko w czystym, jesiennym powietrzu. W takich chwilach dużo uwagi poświęcono szczególikom. Mogliście spostrzec uczennice Lillian delikatnie podnoszące świeżo opadłe orzechy ginkgo z ziemi, uczennice ze szmatkami czyszczące półki w bibliotece a jeśli posłuchalibyście uważnie, do waszych uszu dobiegłyby dźwięki pianina z sali muzycznej, kiedy każdy z jego klawiszy był uważnie polerowany.
Poza tymi czystymi murami był świat samolubstwa i ból, ale wewnątrz panował niezmącony spokój, pielęgnowany przez każdą uczennic jak skarb. Cóż takiego ocaliło Lillian, jak oazę słodkiej wody i chłodnego cienia otoczoną przez pustynię i zgliszcza?
Prawie na pewno większość uczennic główną przyczynę radości upatrywała i siostrzanych relacjach. Przechodząc z klas i grup na kolejne, tradycja Lillian miała już długą historię istnienia starszych i młodszych sióstr, sięgającą czasów powstania tej instytucji.
Każdego roku uczennice drugiego roku mogły wybrać spośród pierwszorocznych te, które szczerze mówiąc miały stać się kimś więcej niż tylko przyjaciółkami. Co roku te siostrzane więzi tworzyły kolejne ogniwa nierozerwalnego łańcucha, który obejmował nas wszystkie.
Ścieżka była zniszczona; płytki były ułożone nierówno, niektórych w ogóle nie było. Niecałe pięćdziesiąt metrów od bram szkoły jest dziura w drodze po pociskach artyleryjskich. Cudem jest, że w całej dzielnicy Lillian nie pozostał nawet ślad po zniszczeniach. Prawdą jest, że mundurki szkolne stały się nieco krótsze niż to było akceptowane wcześniej, zaś oczy dziewcząt wydawały się nieco większe na ich wychudzonych twarzach, ale wciąż śmiech, śpiew i muzyka wypełniały powietrze w Lillian.
A co z tymi kilkoma samotnymi, pozostawionym bez sióstr? Każdy mógł je wskazać, samotne co dnia, skazane na ostracyzm, porzucone, ale to nie była prawda. Nawet te, które nie zostały wybrane, albo które odmówiły wybierania, tworzyły więzi przyjaźni, bliskości a nawet miłości. Któż mógłby odgadnąć, pomiędzy tym wszystkim, które z pośród tych trzymających się za ręce dziewcząt były dla siebie jedynie siostrami, a które kimś znacznie więcej dla siebie.
Zaś pomiędzy nimi byłyśmy ty i ja.
Ulica była pełna amerykańskich ciężarówek z żołnierzami. Właściciele straganów krzyczeli coś w ich kulawym angielskim, mając nadzieję, że ubicie interesu z jedynymi ludźmi, jacy mieli w tym mieście pieniądze. Nasi żołnierze nie wracali - nikt nie wiedział czy byli martwi czy po prostu wstydzili się wrócić do domu po porażce.
Dym unosił się nad starym składami amunicji, co wyglądało dziwnie na jasnym, czystym niebie. Uczennice Lillian pozdrawiały się tradycyjnie, kłaniać się uprzejmie, udając że w powietrzu nie unosi się zapach benzyny, potu i strachu. Najpopularniejszym zawodem była pielęgniarki - wszystkie chciałyśmy leczyć to miejsce i ludzi, nawet jeśli ktoś czuł do nas odrazę. Byliśmy napadniętym kraje, nawet Lillian i Matka Boska nie mogły nas bronić.
Żołnierze na ulicach starali się być uprzejmi. Słyszeli nasze "gokigenyou" i naśladowali to, kłaniając się. Ale ich uśmiechy nie zawsze były uprzejme, zaś ich śmiech rzedł, kiedy anielice z Lillian zostawiały ich, idąc do szkoły. Te, które znały angielski lepiej, pomagały przy tłumaczeniu, ale nie zawsze.
Mówiłaś ich językiem całkiem nieźle. Pamiętam, kiedy odpowiedziałaś żołnierzom tam niegrzecznie, że stali chwilę zszokowani po czym roześmiali się i ukłonili tobie, tym razem bez cienia ironii. Nie chciałaś mi powiedzieć, co znaczyły te słowa.
Dzień po dniu procesja do Lillian przyciągała ich i dzień po dniu uczennice zostawiały świat za sobą, mijając figurę Matki Boskiej i modląc się.
Zima zbliżała się powoli do Lillian. Powietrze pozostało ciepłe, złote liście znikły, a zieleń drzew przeminęła. Gdy nadszedł śnieg, wszystko nabrało pełnego światła kontrastu. Tylko my, uczennice, które powoli przemierzałyśmy to miejsce, sądziłyśmy że to miejsce nigdy się nie zmieni i że jesteśmy zbyt ciche. Nawet te, które nie miały sióstr, trzymały się za ręce i chodziły w grupach. Głosy były ciche, nie śpiewano żadnych piosenek. Zima, choć ciepła, była ciężka tego roku, nawet w uświęconej dzielnicy Lillian.
Żołnierze przychodzili codziennie, patrząc jak idziemy do szkoły, tak jak nasi bracia, kiedy ich zmieniali. Salutowali nam a oni odpowiadali pokłonami, jednak unikałyśmy ich głodnych oczu. Nie kłaniałam się, nie dlatego, by nie patrzeć w ich stronę, ale twoje oczy płonęły, kiedy rozmawiałaś z nimi w ich języku, mówiąc szokujące i niezbyt pasujące do Lillian rzeczy. Wiedziałam, że to co mówiłaś, było niegrzeczne, nawet nie wiedząc co dokładnie mówiłaś. Byłam rozdarta, pomiędzy zachwytem twoich umiejętności radzenia sobie z nimi i zazdrością wobec twej zdolności rozmowy z nimi.
Opuszczenie uderzyło w serce Lillian. Uczennice wykruszały się, zabierały ich choroby, rodziny nie miały pieniędzy, albo musiały się przeprowadzić, gdyż ich domy były niszczone. Zostało tu już ledwie kilka dziewcząt, trzymające się razem, siostra z siostrą, dłoń w dłoń, serce z sercem, zdecydowane uniknąć rozdzielenia.
Tuliłam się do ciebie tej nocy, kiedy w ciemności i zimnie twój oddech był jedynym ciepłem jaki czułam. Twoje pocałunki były cieplejsze niż cokolwiek co mogłam sobie wymarzyć, znacznie cieplejsze niż zupa, którą jadłyśmy na obiad, cieplejsze niż koc, którym ja i moi bracia okrywaliśmy się, by ukryć się przed zimnym powietrzem.
Twoje słowa była jak wiosna w raju, kwiaty i światło słońca w gorzkich czasach. Nasze przysięgi wypełniały mnie, dając mi energię, której nie miałam, nie jedząc zbyt wiele. Za każdym razem gdy byłam z tobą, czułam się jak na przyjęciu u cesarzowej.
Wiosna przyszła do Lillian niechętnie. Wiśnie kwitły niechętnie. Klasy były puste, korytarze niemal całkiem cisze. Wyszłam, by spotkać się z tobą, by dzięki jednej cennej chwili z tobą móc zapomnieć o trudach życia.
Jego ramiona otaczały cię tak łatwo, jak moje noc wcześniej. Jednak jego pokryta zarostem broda i błękitne oczy dotykały cię, kradnąc pocałunek, który był przeznaczony dla mnie.
Pozostawiłaś mnie samą w Lillian. Bez siostry, bez przyjaciółki. Bez litości, pozostawiłaś mnie dla tego amerykańskiego żołnierza i nigdy nie wróciłaś by choć powiedzieć ?do widzenia?.
Lato było ciepłe.
Ginkgo ponownie stały się złote, wypełniając Lillian blaskiem, którego nie widziałam od lat. Nadchodziła zmiana - i wszyscy mogli to wyczuć. Uczennice wracały, odnawiając nadzieję, która przepełniła powietrze. Żołnierze wciąż tu byli, ale mówiono, że wkrótce odejdą. Nadal im się kłanialiśmy, kiedy wchodziłyśmy do szkoły, ale tym razem z ironią.
Gdy dotarłam do bramy, moja Onee Sama zawołała mnie. Przyspieszyłam, aby do niej dołączyć. Bez słowa wzięła mnie za rękę i przeszłyśmy koło żołnierzy.
Ostatniego dnia, twój żołnierz był tutaj. Nie znałam jego języka na tyle dobrze, by spytać go o Ciebie, a nawet gdybym mogła, nie zrobiła bym tego.
Kochałyśmy się, dbałyśmy o siebie, ale ty opuściłaś mnie bez słowa.
Moja onee sama kochała mnie dość, abym mogła się trzymać, ofiarę jaką byłam, samotną i ze złamanym serce, brała mnie za rękę i szła razem koło twojego żołnierza, mówiąc mi, że byłam silna i będę silniejsza.
Gdy mówiłaś te piękne kłamstwa, ona nie powiedziała nic, tylko wzięła mnie za rękę i poszłyśmy dalej razem. Chciała być artystką, ani pielęgniarką ani żoną. Mówiłam mi o bólu jako o źródle wszelkiej sztuki. Gdy szykuję się by to skończyć i odkładam pióro, nie mogę przestać myśleć o tym, że miała całkowitą rację. I tak, kiedy jesień raz jeszcze przyszła do Lillian i raz jeszcze, pod promieniami złocistego słońca i złotymi liśćmi, przechodziłyśmy obok figury Matki Boskiej, byłam pewna, że miała całkowita rację co do mnie.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.