Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Shades of Grey (Odcienie szarości)

Gray

Autor:Arleen
Korekta:feroluce
Redakcja:Teukros
Serie:Warhammer Fantasy, Forgotten Realms
Gatunki:Fantasy, Przygodowe
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2008-11-26 15:16:02
Aktualizowany:2008-11-26 15:17:03


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Gray D’Ammaroth z furią cisnął sztyletem w pobliskie drzewo, klnąc we wszystkich znanych mu językach. Doskonale wyważone, elfie ostrze wbiło się do połowy w miękką korę, chybocząc się w górę i w dół. Metaliczne jęki klingi odbiły się nikłym echem pośród brzozowego lasku na skraju maleńkiej imperialnej wioski.

Elf ponownie zaklął, po raz setny chyba tego wieczoru i wyrwał sztylet z drzewka. Trop urywał się tu, w tej zabitej dechami dziurze, którą jej mieszkańcy szumnie nazwali Hochburgiem. O ile się nie mylił, w języku ludzi, oznaczało to warowny gród i nazwa ta była najlepszym żartem z jakim spotkał się w czasie swej podróży. Cała reszta ludzkości była zwyczajnie żałosna.

Gray zerknął raz jeszcze na wioskę. Oświetlone zachodzącym słońcem domki wyglądały jak z malowanego akwarelami obrazka. Mężczyzna sarknął i splunął z pogardą. Trafił tu po czterech długich nocach wleczenia się po traktach, które przypominały gęste od błota bajora. Niektóre miały nawet własne ekosystemy, wiedzy o których druchii dla własnego bezpieczeństwa nie zgłębiał. Uparcie podążał tropem kobiety, która wciąż wymykała mu się z rąk, czy to za sprawą szczęścia, czy z czyjąś pomocą. W Marienburgu minął się z nią dosłownie o włos, potem przepadła jak kamień w wodę. Postanowił pokręcić się po mieście. Ujawnił się jako mroczny elf tylko raz, potem by uniknąć schwytania, ukrył włosy pod kapturem, a twarz za chustą, co na szczęście o tej porze roku nikogo nie dziwiło. Szukał jej kilka dni, łażąc po slumsach, gdzie mogłaby próbować ukryć się samotna druchii. Nie natrafił na nic…

Po paru dniach poszukiwań wyszedł z założenia, że elfka zapewne uciekła z miasta. Był pewien, że nie odważyłaby się wyjść główną bramą, ani żadną która znajdowałaby się w bogatszej dzielnicy. Pozostawały drogi w kwartale biedoty. Zamierzał już zrezygnować, gdy Lloth się do niego uśmiechnęła. Był niemal zdesperowany, bo w poszukiwaniu wskazówek zaczął rozpytywać strażników. Niczego to jednak nie dało, do chwili gdy nie wsadził mieszka z monetami w łapę jednego ze mundurowych. Jak bowiem zauważył, przekupstwo działało na ludzi o wiele skuteczniej, niż groźby. Na widok noża mieli bowiem tendencję do płakania jak dzieci i trudno było coś z ich bełkotu wywnioskować. Inaczej sprawa miała się ze złotem. Brzęk złota sprawiał, że błyszczały im oczy i śpiewali, niczym słowiki. Nie wszyscy, owszem, ale Gray potrafił oceniać, komu warto proponować taki układ. Wiedza ta nie raz ułatwiła mu życie w tym przeklętym, ludzkim gnieździe.

Wystarczyło potrząsnąć monetami i informacje płynęły niczym wino na bankiecie. Szczególnie zainteresowało go coś, co przekazał mu strażnik przy furtce dzielnicy portowej. Na dźwięk złota i srebra rozwiała się mgła otulająca wspomnienia zapijaczonej parodii stróża prawa. ‘Przypomniał sobie’, że jeden z jego koleżków parę dni wcześniej wzbogacił się o kilka ładnych kamieni i stawiał kolejkę za kolejką. Na pytanie, skąd nagle wziął tyle gotówki, odpowiedział, że niedawno ktoś chciał wyjść z miasto. Pamiętał dwóch mężczyzn i zakutaną w szarą opończę kobietę. Było już po zmroku i strażnik nie chciał ich przepuścić bez pisma polecającego. Wtedy kobieta wyciągnęła z sakiewki kilka kamieni i powiedziała, że to ich list polecający, on zaś nie namyślał się długo. Owszem, często mu płacą, ale miedzianą gotówką, kamienie to rzadkość. Dlatego tak dobrze ich zapamiętał. Poszli sobie, a jego nie interesowało już nic, prócz kamyków. Którędy poszli? W stronę gór chyba.

Więcej nie wiedział. Gray podążył zaraz za nimi bez wahania. Wcześniej jednak, na wszelki wypadek, uciszając strażnika, za pomocą metody starszej niż pieniądze, a na pewno skuteczniejszej…

Podążył jedną z odnóg głównego traktu aż tutaj, taplając się w błocie po łydki i przedzierając się przez cholerne chaszcze, których ciernie i gałęzie niemal doszczętnie podarły mu płaszcz. Marzł, co wcześniej zdarzało mu się raczej rzadko. Miał kłopoty z dostaniem prowiantu i świeżej wody. Koń, na którym nie potrafił dobrze jeździć, wierzgał, usiłował gryźć i Gray nie zabił go tylko dlatego, że sam musiałby dźwigać juki. Gdziekolwiek by się nie znalazł, musiał się albo ukrywać, albo brano go za jednego z ich ‘kuzynów z powierzchni’. Traktowano go na równi z kmiotkami, których zapchlone gniazda, gdyby tylko miał ze sobą kilku wojowników, z największą radością podpaliłby. A potem cieszyłby się, mogąc patrzeć jak ich płonące szczątki oświetlają im drogę powrotną do Naggaroth.

Ale nie… Musiał liczyć na własne siły, przeżyć i na dodatek znaleźć jedną, przeklętą kobietę! Druchii, która do tej chwili mogła już nie żyć, albo być na drugim końcu kontynentu. Wyciągnął zza koszuli oprawiony w srebrno amulet, w którego środku, rozwieszony na misternej pajęczynie, wisiał niewielki czerwony kamień w kształcie pająka. Dotąd unikał pomocy Tarag, ale obecna sytuacja postawiła go pod murem. Nie miał już innego wyboru. Potarł klejnot kciukiem, szepcząc słowa zaklęcia-hasła.

‘Gray…’ usłyszał miękki, kobiecy głos. ‘Czegóż znowu sobie życzysz?’ ton jego rozmówczyni ociekał sarkazmem niczym stół ofiarny krwią. Elf nienawidził rozmawiać z Auril, ale bez jej pomocy zapewne nie znajdzie tropu uciekinierki.

- Ślad się urywa w górach, które ludzie nazywają Szarymi. - powiedział na głos - Mogła odbić gdzieś wcześniej, na inny szlak, albo w ogóle nie zatrzymać się w wiosce… Nikt jej nie widział, ale…

‘I marnujesz mój czas tylko po to, żeby mi to powiedzie?’ syknął złowieszczo głos w jego głowie. Gray skrzywił się, mając nadzieję, że Opiekunka go nie widzi, a jedynie słyszy i dodał beznamiętnym tonem:

- Ona nie jest już sama.

‘Słucham?’ zdziwił się głos, a druchii uśmiechnął się z satysfakcją, że udało mu się jednak czymś zaskoczyć ‘wszystkowiedzącą’ Opiekunkę Tarag.

- Księżniczka Domu D’Ammaroth znalazła sobie towarzystwo. Udało mi się ustalić, że to zapewne ludzcy mężczyźni.

‘To pewna nowość…’ głos tym razem wydawał się zamyślony, a oczami wyobraźni Gray widział drobną kapłankę jak swoim zwyczajem zaczyna gładzić pióra swego kruczego pupila.

‘Coś więcej?’ zapytała po dłuższej chwili milczenia. Gray pokręcił głową, choć kobieta zapewne nie mogła tego zobaczyć.

- Nie, Opiekunko. Możliwe jednak, że ci ludzie to jej przewodnicy. Kimkolwiek są, znają te góry o wiele lepiej ode mnie.

‘Rozumiem… Dobrze, pomogę ci, Gray. Zbyt zależy mi na czasie i na dostaniu dziewczyny żywej.’

- Z całym szacunkiem, Opiekunko Tarag… - elf przybrał najbardziej uniżony ton, na jaki było go stać. - Ale po co ci ona żywa? Po co ci ona w ogóle?

‘Gray, mieliśmy układ.’ w głosie kobiety wyraźnie wyczuł ostrzeżenie ‘Ty nie zadajesz pytań oraz dostarczasz mi naszą zgubę całą i zdrową. W zamian za to otrzymasz bardzo wygodne miejsce w nowym porządku, jaki zapanuje, jak tylko ją znajdziesz.’

- Tak, Opiekunko… - wymamrotał w odpowiedzi, ale wewnątrz gotował się z wściekłości.

‘Świetnie. Teraz czekaj tam, gdzie jesteś, sama się odezwę. Jeśli mam choćby domyślać się, gdzie ona jest, muszę zajrzeć w misę wróżebną…’

- Tak, Opiekunko. - powtórzył druchii, ostatkiem siły woli powstrzymując się, by nie cisnąć amuletu w błoto i go tam nie zostawić. Zanim to jednak uczynił, kamień przestał lśnić. Ułamek sekundy później sztylet elfa ponownie wbił się w drzewko, zostawiając ślad symetryczny do poprzedniego. Gray żałował, że nie może zrobić tego samego Auril Tarag i patrzeć, jak życie wypływa z potężnej kapłanki, jak wino z dziurawego dzbana. Musiał jej służyć i udawać, że ją szanuje, inaczej zawsze pozostanie szeregowym żołnierzem podupadającego Domu.

Nie zmieniało to jednak faktu, że nienawidził ludzi i ich brudnego, pokręconego światka! Nienawidził bab, które skazały go na życie jako istota gorsza, z którą można było zrobić co tylko im się przyśniło w sennych koszmarach. Nienawidził swej bogini i jej kapłanek, przez których chore gierki się tu znalazł. I ponad wszystko to, całym sercem, nienawidził Sany D’Ammaroth…!

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.