Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Przeszłość

Rozdział 1

Autor:Hayate
Korekta:Dida
Serie:Kyou Kara Maou!
Gatunki:Dramat, Fantasy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2008-01-17 08:15:44
Aktualizowany:2008-03-14 20:58:39



Starałam się napisać romans yuuram, ale szczerze mówiąc nie wiem co z tego wyjdzie.


Powoli otworzył oczy. Światło dzienne strasznie go raziło więc niemal natychmiast zamknął je z powrotem.

- Obudził się. - Usłyszał nieznajomy, zadowolony z siebie głos.- Mówiłem, że uda mi się go wyleczyć!

- Rogaru - sama, jesteś wspaniały!- Krzyknęło z zachwytem jakieś dziecko, chyba chłopiec.

- Jak się czujesz? - Odezwał się znowu pierwszy głos. Był pewny, że pytanie było skierowane bezpośrednio do niego.

- Głowa? - Udało mu się cicho odpowiedzieć. Jak się nad tym zastanowił, jedyną częścią ciała, która go w tym momencie nie bolała był jego język.

- Tak, porządnie się uderzyłeś. Bałem się, że już z tego nie wyjdziesz, ale jak widać Shinou ma wobec ciebie inne plany. Jak się nazywasz?

- Ja? - Poczuł w głowie totalną pustkę. - Nie? Nie pamiętam?


_-_-_-_-_-_-_PÓŁ ROKU WCZEŚNIEJ_-_-_-_-_-_-_

Wolfram właśnie kończył się pakować. Następnego dnia, z samego rana, miał na cały rok jechać do zamku swojego ojca. Czemu w ogóle powiedział, że to zrobi?! Do tej pory był na siebie za to naprawdę wściekły. A to wszystko przez ostatnią awanturę z Yuurim. Skąd niby miał wiedzieć, że ta śliczna dziewczyna, z którą rozmawiał jego narzeczony była kapłanką ze świątyni Shinou?

FLASHBACK

- Wolfram, dałbyś mi wreszcie trochę swobody! - krzyknął zły Maou.- Nie mogę nawet z nikim porozmawiać, żebyś nie wpadał w te swoje napady zazdrości!

- Gdyby nie moje ?napady zazdrości?, już dawno miałbyś kogoś na boku. - Blondyn skrzyżował ręce na piersi i wystrzelił nosem w powietrze.

- Na pewno nie!

- Na pewno tak. Już ja cię znam. Ty nigdy o mnie nie myślisz, chyba że akurat na ciebie krzyczę albo umieram. Gdybym kiedyś wyjechał i wrócił po pół roku, na pewno miałbyś już żonę i to w dodatku w ciąży.

- Założysz się?

- Co?

- Załóżmy się o to! Zrobimy test na moją wierność. Jeśli cię zdradzę, to odwołamy zaręczyny, a jeśli nie, to nie będziesz o wszystko tak szaleńczo zazdrosny.

Tak czy siak, Yuuri byłby zadowolony. Wolfram był już jednak tak zirytowany postawą narzeczonego, że odkrzyknął bez zastanowienia:

- Świetnie!

- Super!

Dopiero uszczęśliwiony głos Yuuriego, uświadomił blondynowi, na co takiego wyraził zgodę, a ze względu na swoją dumę, nie mógł już cofnąć danego słowa.

KONIEC FLASHBACK'U

Wolfram zwinął w kulkę swoją falbaniastą koszulę nocną i z całej siły wrzucił ją do przepełnionej już torby. Wiedział przecież, co się stanie. Już widział w swojej wyobraźni Yuuriego, który z miną źle udawanej skruchy, przedstawia mu swoją nową dziewczynę mówiąc coś w stylu: "Przepraszam Wolfram, ale uratowałem ją przed bandytami/z pędzącej karety/przed niebezpiecznym, dzikim zwierzęciem [niepotrzebne wyciąć] i tak jakoś wyszło", po czym z głupim uśmieszkiem na twarzy, łapie się za tył głowy. Ten oszust, zdrajca na pewno to zrobi, a jemu nie uda się go przed tym powstrzymać, bo będzie za daleko.

Usiadł załamany na łóżku i ukrył twarz w dłoniach.

- Dlaczego, Yuuri? - szepnął.- Czy ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile dla mnie znaczysz, jak bardzo mi na tobie zależy?

***

Wolfram siedział w karecie. Jak na podróż konno, droga do zamku jego ojca była zdecydowanie za długa. Mimo pięknych widoków za oknem, blondyn nie mógł wyrzucić tych okropnych, ciemnych myśli ze swojej głowy. Przez nie, nie spał niemal całą noc. Greta co prawda obiecała mieć oko na Yuuriego, ale miała dopiero siedem lat, a on nie potrafił zapomnieć wyrazu szczęścia na jej twarzy, kiedy myślała, że Elizabeth zostanie jej nową "mamusią".

Westchnął i zdjął z półki swój podręczny bagaż. Przez chwilę przeglądał swoje rzeczy, żeby zająć czymś swoje myśli.

- Kurczę - szepnął po paru minutach. - Nie wziąłem pamiętnika.

Nagle kareta zatrzymała się gwałtownie. Wolfram uderzył głową o ścianę, po czym, czerwony ze złości wyjrzał przez okno, żeby zapytać woźnicę co się stało.

Nie zdążył nawet otworzyć ust, gdyż tuż przed jego nosem zabłysło ostrze szpady.

- Podaj mi swój miecz, klingą w moją stronę, a potem wyjdź powoli z pojazdu. - Dobrze zbudowany mężczyzna w płaszczu, z kapturem, zakrywającym jego twarz, przemówił do niego lodowatym tonem.

Blondyn szybko ocenił sytuację. Jego żołnierze byli pozbawienie broni i wiązani przez resztę bandytów. Gdyby postanowił walczyć, istniało duże prawdopodobieństwo, że ktoś z jego towarzyszy zostałby ranny lub zabity. Doszedł do wniosku, że tym razem nie ma wyboru i zastosował się do żądań przestępcy.

Podobnie, jak jego ludzie, miał teraz ręce związane za plecami. Wszyscy zostali ustawieni w rzędzie, jak na zbiórce. Z lasu wyszedł kolejny mężczyzna, tym razem bez żadnego kaptura.

- Co my tu dzisiaj mamy? - zapytał donośnym głosem jednego ze swoich ludzi.

- Sześciu żołnierzy, woźnica oraz szlachcic. Wszyscy przystojni.

- Świetnie, obejrzymy sobie ich.

Przywódca zaczął iść wzdłuż szeregu, od czasu do czasu wymieniając z podwładnymi jakieś drobne uwagi. W końcu zatrzymał się przed Wolframem. Miał czerwone włosy i oczy, był jeszcze bardziej umięśniony niż jego ludzie (coś w stylu Josaka) i bardzo przystojną twarz, mimo malującego się na niej wyrazu pogardy i wyniosłości, graniczącej niemal z zarozumialstwem.

- Ten wygląda jak dziewczyna - stwierdził po krótkim namyśle.- Pójdzie za wysoką cenę.

- Wcale nie wyglądam jak dziewczyna!- krzyknął blondyn, czerwieniejąc ze złości.- I nie mam najmniejszego zamiaru dać się komukolwiek sprzedawać! - Przez cały czas jego szmaragdowe oczy, bez śladu strachu, wpatrywały się prosto w rubinowe przeciwnika.

- Nie masz zamiaru, tak? - Czerwonowłosy mężczyzna pochylił się nad nim i przysunął tak blisko, że nosy ich obojga niemal się dotykały. Blondyn nawet nie drgnął. - Wygląda na to, że zanim cokolwiek z tobą zrobimy, trzeba będzie najpierw utemperować ci trochę temperament.


_-_-_-_-_-_-_TERAŹNIEJSZOŚĆ_-_-_-_-_-_-_

- Nie? Nie pamiętasz? - Doktor Rogaru podrapał się w tył głowy, patrząc bezradnie na pacjenta leżącego w jego łóżku, nadal próbującego przyzwyczaić się do światła słonecznego. - Nie dobrze. Wiedziałem, że porządnie rąbnąłeś się w potylicę, gdy spadałeś, ale żeby od razy amnezja?

- Spadałem??

- Tak. Z urwiska koło naszej wioski. To prawdziwy cud, że przeżyłeś. Nie masz pojęcia, ile osób zginęło tam zeszłego roku. Właściwie to nie pamiętam, aby ktokolwiek, kiedykolwiek to przetrwał, a mieszkam tu od urodzenia.

- To znaczy?

- Od stu trzydziestu lat.

- Aha? - Ranny w końcu był w stanie rozejrzeć się po pomieszczeniu.

Stwierdził, że rzeczywiście musiał znajdować się w domu jakiegoś uzdrowiciela. Wskazywała na to głównie duża ilość różnych ziół, rozwieszonych na ścianach i różnokolorowych buteleczek na szafkach. Obok niego stało jakieś dziecko, o brązowych oczach i włosach. Chłopiec wyglądał na sześć lat, ale jeśli był Mazoku miał prawdopodobnie dwanaście. Trochę za nim, na krześle, siedział wyglądający na dwadzieścia trzy ludzkie lata mężczyzna, o długich włosach koloru trawy i dużych oczach w tym samym kolorze. Oboje coś mu przypominali, ale nie był w stanie się na tym skupić.

- Jesteś Mazoku? - zapytał zielonowłosy.

- Skąd niby mam wiedzieć, nie pamiętam.

- Ja w każdym razie jestem. Nazywam się Ruttenberg Rogaru. Miło mi cię poznać, kimkolwiek jesteś.

- Rutten-berg?

- Tak, tak samo, jak ci żołnierze pół - Mazoku, pół - ludzie, którzy musieli udowodnić swą lojalność wobec państwa podczas ostatniej wojny. Podobno przeżyło tylko dwoje.

- Aha?

- Miałem nadzieję, że kiedy się obudzisz i trochę wydobrzejesz, odwiozę cię do domu, ale skoro nic nie pamiętasz będziemy mieć z tym kłopot. Mogę spróbować przywrócić ci pamięć magią, ale wątpię aby przyniosło to jakiekolwiek efekty. Na razie zresztą nie powinienem tego robić, gdyż byłby to proces bardzo męczący nie tylko dla mnie, ale i dla ciebie a teraz potrzebujesz całej swojej energii, aby się zregenerować.. Jesteś strasznie połamany, wiesz? Poszły ci obie nogi, prawa ręka (lewa pęknięta), kilka żeber, jedno przebiło nawet płuco, i pęknięta czaszka.

- Nie jesteś dobry w pocieszaniu. - Ranny zamknął oczy czując, że zaczyna mu się robić słabo.

- Rogaru - sama - odezwał się chłopiec. - Może damy mu jakieś tymczasowe imię, żeby nie trzeba było mówić do niego przez cały czas "ej, ty" albo coś podobnego.

- O, świetny pomysł, Marcosie! Może być Indi? Jakie ci się podoba?

- Co? Ale to przecież kobiece imię. - Pacjent zrobił się czerwony na twarzy i spojrzał zirytowany na swojego lekarza. - Nie chce takiego.

- Nie? Ale ono tak do ciebie pasuje. Zresztą spójrz w lustro. - Uzdrowiciel przytrzymał mu tuż przed twarzą pięknie oprawione zwierciadło.

Spod nieco zakrwawionego bandaża na głowie, wystawało mu kilka kosmyków pięknych blond włosów, a szmaragdowe oczy wpatrywały się bojowo w jego bladą, nieco dziecinną twarz o delikatnych, dziewczęcych rysach. Nawet jego skóra wydawała się być delikatna i miękka w dotyku.

- Wyglądasz jak dziewczyna i nic nie poradzisz na to, że ludzie będą postrzegać cię w ten sposób.

- Ale ja nie chcę mieć na imię Indi. - Uparcie twierdził chory.

- A mnie się podoba. - Marcos uśmiechnął się tak, jak tylko dzieci potrafią się uśmiechać. - Wujek Indi.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • seth : 2010-07-21 21:36:44

    Mi się tam rozdział podobał.... Biedny Wolfram... jak mogłaś/mogłeś go tak potraktować.... mimo to wybaczam...


    To nie skrzynka kontaktowa. Moderacja

  • shadowstar : 2010-04-03 02:10:39
    Nie tak źle

    Styl trochę leży ale nie jest to jakaś strasznie rażąca sprawa.

    Fabularnie jest to chyba najlepsze opo Yuuram jakie znalazłam (ratujcie Wszyscy Święci. Przynajmniej się w całość składa, a to już coś. Poszczególne sceny ładnie rozwinięte choć ten napad ździebko niedopracowany ale mniejsza.

    Postaraj się o następną cześć

  • Jaskier : 2010-02-11 20:11:46
    Genialnie

    Totalnie mnie się podobało ! Kocham parkę Yuuram i wszystkie opowiadania o nich ! Czekam na dalszą część...Ale Indi ?! INDI ?! Bez przesady ! XD

  • Maya : 2009-02-08 22:01:33
    buuu

    Mi sie bardzo podoba, umiesz dobrze wczuc sie w role bohaterów i uczucia jakie nimi kieruja, czytajac nie dopatrzylam sie za bardzo wyraznych bykow...

    ale czemu jeszcze nie napisalas kolejnej czesci?!

  • Saki-chan : 2008-12-17 18:25:57
    spoko!xD

    no brawa xD mi sie tam bardzo podobało xP

    pisz szybko kolejna część bo Sakisia nie moze sie doczekac xDD smutne że twój pierwszy komentarz to krytyka T.T

    ale cóz. Miejmy nadzieje że kolejne to będą pochwały^^

    PoZDraWiam xD

    Saki xD

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze