Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

sin (grzech)

rozdział 8

Autor:feroluce
Korekta:Arleen
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Fikcja, Romans, Science-Fiction
Uwagi:Erotyka
Dodany:2008-10-06 16:40:08
Aktualizowany:2008-10-06 16:40:08


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

29. Wpadł jak burza do apartamentu. Poderwałam głowę, nagle wyrwana z zamyślenia. Nie potrafiłam dojść do ładu ze swoimi uczuciami.

On była z nią.

Oczywiście, wiedziałam, że tak właśnie powinno być, ale…

Nie zdołałam się powstrzymać. Wyjrzałam przez okno, żeby się na własne oczy przekonać, jaka ona jest. Zacisnęłam pięści aż pobielały mi kostki, czując nagły gwałtowny skurcz w żołądku. W końcu ją zobaczyłam. Moją rywalkę.

Mówił, że to egoistka, rozpuszczona suka, psychopatka, ale jakoś mi nigdy nie wspomniał, że ona jest taka ładna!

Do odgłosu startującego pojazdu dołączył głośny trzask drzwi, nieomylna oznaka jego ciężkiego rozdrażnienia.

Szarpnął klamry sukni, niemalże je zrywając.

- Wrzuć to do prania!

Złapałam materiał w locie. Pachniał kobietą.

Poczułam dziwne piekące uczucie w piersi.

Położyłam mu dłoń na ramieniu. Tym samym, które nie tak dawno miał odarte aż do kości. Teraz już nie było po tym ani śladu.

„Co się stało?”

„Ewolucjo! Ta suka jest chora! Nienormalna. Wiesz, co ona robiła?! Kleiła się do mnie, jak, nie przymierzając, niewyżyta seksualnie Suni i podniecała wspominaniem, jak to na jej oczach zabijałem innego samca! Ona się na poważnie podnieciła! Do tego stopnia, że nawet mnie pocałowała, a posunęłaby się dalej, gdybym się nie sprzeciwił! Ewolucjo! Niedobrze mi.”

Jego obrzydzenie odbijało się echem w moim umyśle. Miał, nie da się ukryć, skłonności do zachowań psychopatycznych, ale nie był sadystą. Z tego, co o nim wiedziałam, nie miał oporów przed zabijaniem, nawet w okrutny sposób, ale nie odczuwał przy tym żadnej satysfakcji.

Ewolucjo, wystarczyło mi to, co do mnie przeniknęło z jego myśli, by wywołać mdłości. A on był zmuszony bezpośrednio nurzać się w tym bagnie, jakie stanowił jej umysł. Chyba po raz pierwszy w życiu byłam naprawdę zadowolona, że nie posiadam żadnych zdolności telempatycznych.

Chociaż to jego porównanie do niewyżytych Suni nie było zbyt miłe.

Nagle objął mnie i wtulił twarz we włosy.

„Ewolucjo. Jabłka. Nawet nie wiesz, jak dobrze je poczuć… Od zapachu pomarańczy już zaczynało mi się robić niedobrze. I pomyśleć, że dotąd lubiłem te owoce!”

Uśmiechnęłam się, czując, że powraca do normalności i odzyskuje poczucie humoru.

„Ech, Lorrelaine, czemu ty nigdy nie mówisz mi po imieniu? Święta Ewolucjo, ty nawet nie myślisz o mnie po imieniu! Najpierw zwracałaś się do mnie <<panie>>, potem, jakby dochodząc do wniosku, że przy naszym wzajemnym układzie takie określenie jest nieco nie na miejscu, zaczęłaś nazywać mnie <<on>>. Mam na imię Sin, Lorrelaine.”

Zaskoczył mnie. Miałam od niemowlęcia wpojony zakaz mówienia do Atelicze po imieniu. Nawet oni sami rzadko kiedy to robią, to wśród nich oznaka wielkiej poufałości, zastrzeżona dla najbliższych przyjaciół. A dla Suni takie spoufalenie to zwykle wyrok śmierci.

Sin tak naprawdę nie było jego imieniem, ale trzyliterowym skrótem od niego. Pełne jego brzmienie było znane tylko jemu. Podanie komuś przez przedstawiciela tej rasy jego pełnego brzmienia było równoznaczne z deklaracją miłości i całkowitego zaufania. Mówi się, że Atelicze zdradzając komuś swoje pełne imię jednocześnie oddaje mu klucz do swojej duszy. Nic dziwnego, że dzieje się to niezwykle rzadko i jest zastrzeżone w praktyce tylko dla par związanych więzią.

Zawahałam się, walcząc z wpojonymi odruchami. Czułam się bardzo dziwnie, po raz pierwszy wypowiadając w myślach to słowo jak imię.

„Sin.”

„Właśnie tak…”

Pochylił się i delikatnie mnie pocałował. Lekkie muśnięcie warg, za szybkie, bym zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować.

Potem mnie puścił i jakby nigdy nic pomaszerował do łazienki.

- Przyjdź po resztę rzeczy do prania!

Dotknęłam palcami warg. Pocałunek nie wywołał we mnie wstrętu. Tak samo, jak nie wywołał go dotyk jego nagiej skóry, gdy mnie tulił.

Czyżbym już zapomniała? Czy samica jest tak prymitywna istotą, że, nawet jeśli jakiś samiec ją skrzywdzi, ona nadal będzie go pożądać, gdy okaże się najlepszym egzemplarzem w stadzie?

Nie. To nie tak.

To chyba zaufanie. Głupia, naiwna wiara, że osoba, którą kochasz nie zrani cię. A ja nadal wierzyłam. Cokolwiek się wydarzyło i wydarzy, nie byłam w stanie wyprzeć się swej natury.

Pora choć raz zachować się jak dorosła i przyznać przed sobą do własnych uczuć i pragnień. Do piekącej zazdrości o inną samicę. Do tego, że jednak tęsknię do jego dotyku, niezależnie, co ze sobą niesie.

Usiadł, kiedy podeszłam do wanny. Popatrzyłam na niego z góry. Potem zdecydowanym ruchem ściągnęłam bluzę, póki jeszcze miałam dość odwagi, by zrealizować to, czego pragnęłam.

Obserwował mnie w milczeniu, gdy do tuniki dołączyła reszta ubrań. Akwamarynowe oczy były przejrzyste jak woda.

Usiadłam na brzegu. Przyklęknął przede mną, ogon miękko owinął się o moja kostkę.

„Sin, czy ty mnie wykorzystujesz?”

Nadal patrzył mi prosto w oczy.

„Tak. Nie.”

„Znowu sprawisz mi ból?”

Tęczówki mu pociemniały.

„Nie wiem.”

„Więc spraw mi przyjemność.”

Pierwsze lekkie skubnięcie zębami w podbicie stopy wywołało we mnie dreszcz zaskoczenia. Wyraźnie wyczułam, że uśmiechnął się, odbierając moją reakcję. Odchyliłam się do tyłu i podparłam na ramionach, czując, jak jego usta powoli wędrują wyżej, przez kostkę i łydkę, aż do pewnego niewiarygodnie wrażliwego punktu pod kolanem, z którego istnienia nie zdawałam sobie dotąd sprawy…

Nie spieszył się. Ślizgał się po moich emocjach dostosowując tempo do potrzeb. Tylko głęboko w tle wyczuwałam jego własną niecierpliwość…

Właściwie to seks z telempatą jest chwilami wręcz przerażający. Może wystraszyć niewiarygodna wprost pewność ruchów, precyzja, z jaką dotyka tak, by sprawić jak największą przyjemność. Świadomość, że wie o twoim ciele i uczuciach więcej niż ty sama. Dla niego rozkosz partnera jest tożsama z własną, więc zrobi wszystko, by ją zwiększyć. A telempata z rasy Atelicze ma do dyspozycji możliwości niedostępne żadnej innej. I potrafi z nich skorzystać…

A potem przesunął się wyżej i nie byłam w stanie siedzieć, o myśleniu nawet nie wspominając. Miękko opadłam na kafelki, owinięta jego polem telekinetycznym niczym jedwabiem i poddałam się całkowicie przyjemności dotyku jego ust, dłoni, myśli…

30. Sin siedział przy stole razem z pozostałymi kandydatami i bacznie obserwował zgromadzonych. Po co Ish ciągle ich tu ściąga? By mieć lepszy widok, gdy będą się nawzajem wyrzynać?

Oficjalny posiłek przebiegał w grobowej atmosferze. W powietrzu dawało się wyczuć ledwie tłumioną agresję, mimo to Sin nie potrafił się poddać ogólnemu klimatowi wrogości. Myślami był gdzie indziej.

Przy gładkiej jak jedwab, zielonej jak wschodzące zboże skórze pachnącej jabłkami, kobiecością i pożądaniem…

Lorrelaine go zadziwiała. Gdy poddawała się rozkoszy, robiła to tak bezgranicznie, że jej fala go zatapiała. Jakby nagle tonęła w emocjach, pociągając go za sobą. Dla przyuczanego od niemowlęcia do panowania nad swoimi uczuciami Atelicze było to jednocześnie fascynujące i przerażające doświadczenie.

Doszło do tego, że uzależnił się od jej przyjemności, tak jak wcześniej był uzależniony od energii Suni. Od tego stanu całkowitej utraty kontroli, rozkoszy wymywającej każdą logiczną myśl, całkowicie blokującej świadomość. Mimo że Lorrelaine zdawała sobie sprawę, iż jego zachowanie niebezpiecznie balansowało na granicy psychicznego wampiryzmu to ignorowała ten fakt, tak jak on złapana w sidła zmysłowości.

Teraz jednak, zamiast odkrywać kolejne odcienie przyjemności, Sin musiał tkwić w towarzystwie stada samców, z których każdy marzył, by go pozbawić życia możliwie najefektowniej i najboleśniej, oraz samicy, która z kolei marzyła, by to zobaczyć.

Po posiłku Ish oczywiście podeszła prosto do niego.

- Dawno cię nie widziałam, panie. Czyżbyś unikał mojego towarzystwa?

Sin instynktownie zagęścił osłony.

- Nie śmiałbym, pani. Wybacz mi moją absencję, byłem zmuszony zająć się nie cierpiącą zwłoki sprawą.

W oczach Ish błysnął gniew.

- Zostałem wezwany do śledztwa.

Gniew momentalnie zniknął wyparty niezdrową ciekawością.

- Wydawało mi się, panie, że ty, jako kandydat do mojej ręki, zostałeś czasowo zawieszony przez klan w obowiązkach prawnika.

Wydawała się taka zadowolona z tego faktu, że w Sinie aż zawrzało. Jednak nic z odczuwanego przez niego gniewu nie przedostało się na zewnątrz. Raz pozwolił jej przypadkiem odczytać swoje myśli, ponownie tego samego błędu nie popełni.

- Poproszono mnie o pomoc zupełnie prywatnie. Takiego wezwania nie wolno mi było zignorować, czy jestem zawieszony czy nie.

Skinęła głową akceptując wyjaśnienie. Sin był wdzięczny za ten tłumek samców, który ich otaczał, w przeciwnym wypadku Ish na pewno zaczęłaby wypytywać o szczegóły dochodzenia, chociaż doskonale wiedziała, że Prawo zabraniało mu zdradzać je osobom postronnym. Do publicznej wiadomości prawnicy mogli podawać tylko winę i wyrok, detale śledztwa na zawsze miały pozostać ich tajemnicą.

Na szczęście do głowy jej nie przyszło, że Sin mógł się nie pokazywać przez te dwa tygodnie także dlatego, że po prostu nie miał ochoty jej oglądać.

Rozejrzał się po salonie. Znowu było ich o dwóch mniej, jednak śmiertelność wśród kandydatów wyraźnie zmalała. Był zdziwiony, że nikt go przez ten czas nie zaatakował, chociaż Ish prowokowała ich, jak mogła. Trudno mu było uwierzyć, że się go boją, byli na to za silni. Prawdą jednak było, iż Sin zdecydowanie więcej kłopotów z konkurentami miał na początku targów.

- Pani, czemu poświęcasz tyle uwagi temu samcowi?

Wysoki, brązowowłosy Atelicze w barwach klanu D’ella’y obrzucił Sina nieprzychylnym spojrzeniem.

Ish ostentacyjnie położyła dłoń na piersi prawnika.

- Lubię pana Sina. Jego zdolności telempatyczne są fascynujące. Zawsze mam przy nim nadzieję, że w końcu jego osłony choć trochę osłabną.

Obcy posłał mu wilczy uśmiech.

- To, pani, sądzę, że da się zrobić… Co powiesz, prawniku, na odrobinę perswazji, byś stał się dla pani Ish milszy?

Telempatyczny klin uderzył w zewnętrzne osłony Sina i rozszedł się po kolejnej warstwie tarcz.

Rudowłosy samiec tylko uśmiechnął się szyderczo. Czy oni nigdy się nie nauczą, że prawnika nie atakuje się telempatycznie?!

Nie miał ochoty na gierki, na urządzanie honorowego pojedynku. Jeśli strach ma mu kupić znowu trochę czasu, będzie okrutny. Tak okrutny, jak żaden z tych pewnych swojej siły, popisujących się przed samicą samców.

Świadomie nie poświecił czasu na wzmocnienie osłon. Wiedział, że wytrzymają, ten atak to była tylko rozgrzewka. Rzucenie wyzwania. Sin nie miał jednak zamiaru bawić się w honorowe przepychanki. Pozwolił na kolejny atak, na złamanie pierwszych warstw swych tarcz i zaatakował niemalże równocześnie z zadowolonym z niespodziewanego sukcesu rywalem. Rybka połknęła przynętę. Nie dał szansy przeciwnikowi na przygotowanie obrony. Sin prześlizgnął się po granicy barier i wtargnął między osłony przeciwnika, gdy ten się tego najmniej spodziewał.

Kretyński błąd. Sin był prawnikiem, więc naturalne dla niego było utrzymywanie osłon na poziomie dość wysokim, by wytrzymać kilka razy silniejszy atak bez konieczności dodatkowego ich zagęszczania. Zresztą, skoro Ish dotykając go twierdziła, że nie może ich przeniknąć, to jakim cudem ten głupiec uwierzył, że tak słabe uderzenie mogło je naruszyć? No i kto mu powiedział, że skoro zazwyczaj na atak odpowiada się korzystając z tej samej techniki, to ma to być regułą?

Sin pozwolił, by jego myśli odczytali wszyscy zebrani.

„Jesteś ścierwem.”

Ciało brązowowłosego Atelicze pokryło szkarłatnymi plamami podłogę, ściany, sufit, upstrzyło ogromne witrażowe okna i skórę każdego, kto nie zdążył na czas osłonić się polem.

Ish, zafascynowana i wystraszona, starła krople krwi z policzka. Popatrzyła na samca, o którego instynktownie się oparła podczas walki. Oczy Sina były zimne i zielone jak dwa odłamki malachitu.

Po raz pierwszy od kiedy go poznała, doszedł do niej jego telempatyczny przekaz.

„Mam nadzieję, że ci się podobało, pani. Poprzednim razem byłaś krwawym widowiskiem wręcz zafascynowana. Wydaje mi się, że i tym razem zaspokoiłem twe gusta. Wszystko dla twej przyjemności, pani.”

Ton jego wypowiedzi zmroził Ish do szpiku kości.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • iosellin : 2008-10-07 11:24:30
    wreszcie:)

    no doczekalam sie na kolejny rozdzial ;) Technicznie coraz lepiej, a historia ciekawa i wciagajaca :)

    kiedy nastepny? ;)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu