Opowiadanie
Ku nieuchronnemu przeznaczeniu?
Rozdział 2
Autor: | Aurorka |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Akcja, Komedia, Przygodowe |
Dodany: | 2008-03-19 17:41:26 |
Aktualizowany: | 2008-03-19 17:41:26 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Ten fanfik pewnie długo nie ujrzałby światła dziennego, gdyby nie Gwiazdka. Specjalnie for you spróbuję go wreszcie skończyć... :)
"Ku nieuchronnemu przeznaczeniu?"
część druga
Gourry przeciągnął się ospale i rozejrzał dookoła. Od rana błąka się w tym lesie szukając jakiejś drogi. I po co on schodził wczoraj z tej ścieżki?
Podrapał się w głowę.
- No cóż... - powiedział do siebie - chyba pora coś zjeść.
Kilka godzin później z przyjemnością poklepał się po (wreszcie!) pełnym brzuchu. Oparł się wygodnie o drzewo i spojrzał na niebo, po którym leniwie płynęły chmury. On też od pewnego czasu leniwie krążył po okolicznych wioskach, ale zaczęło już go to nużyć. Chciał... Uśmiechnął się. Chciał Przygody przez duże P. Chciał mieć okazję do użycia swego świetlnego miecza, bo jak do tej pory spotykał tylko jakiś podrzędnych bandziorów, których mógłby wykończyć gołymi pięściami.
- Ech...
Wietrzyk łagodnie poruszał koronami drzew...
Kiedy się obudził było już ciemno.
- Kolejny nocleg na twardej ziemi... - westchnął i poszedł nazbierać drewna na drugie ognisko (na pierwszym usmażył niedźwiedzia).
Kiedy ogień już wesoło trzaskał zabrał się za opatrzenie zajączka, który się (biedaczek) nawinął podczas zbierania drewna.
- Skromna ta dzisiejsza kolacja...
Czekając, aż zajączek (po prostu pechowiec) się usmaży, zapatrzył się w ogień wspominając czasy, gdy zajmował się wojenką.
- To były czasy...
- Racja.
Gourry nie usłyszał kiedy ktoś do niego podszedł.
- Cześć - powiedział wesoło odwracając się do niego.
Za nim stał, ubrany w długi ciemny płaszcz, ciemne spodnie i jasną bluzkę, nieznajomy. Miał zamknięte oczy, a w dłoni dzierżył kostur.
- Cześć - odpowiedział uśmiechając się lekko.
Przez chwilę zapanowała cisza. Wtem Gourry zerwał się i podbiegając do nieznajomego wziął go za rękę i zaczął ciągnąć go do ogniska.
- Uważaj tu jest korzeń. Nie potknij się - powiedział sadzając go na miejscu, które sam uprzednio zajmował.
- Eeee... Dobrze - nieznajomy wyglądał na zdezorientowanego, ale nie zaprotestował.
Kiedy już oboje wygodnie usiedli, a Gourry dołożył do ogniska, nieznajomy odezwał się.
- Dokąd zmierzasz?
- Miałem iść do... eee... zapomniałem jak ta wieś się nazywała - Gourry roześmiał się, jakby opowiedział właśnie jakiś pyszny dowcip.
Nieznajomemu na czole zaczęła pulsować żyłka.
- A ty dokąd wędrujesz? - zapytał Gourry.
- Ja idę do wioski znajdującej się na obrzeżach tego lasu - wskazał kosturem przed siebie (a dokładniej to w kierunku miejsca, z którego przybywał Gourry).
- Aha... Ale to chyba trudno tak ci podróżować, prawda?
- Trudno? - zdziwił się nieznajomy.
- No... Chodzi mi oto, że nie widzisz...
- Że co? - zdziwił się nieznajomy na chwilę otwierając swoje ametystowe oczy.
Gourry zapatrzony w kierunku, który wskazał nieznajomy, nie zauważył tego.
- Łatwo można zabłądzić - przytaknął sam sobie blondwłosy szermierz. - Już wiem!!! - zerwał się na równe nogi. - Będę ci towarzyszył!
- Ale ja...
- Nie ma sprawy! Zrobię to z przyjemnością! - wyprężył pierś - Musisz wiedzieć, że jestem nie byle jakim szermierzem.
- No cóż...
- Poza tym w tych lasach pewnie roi się od bandytów, dla których niewidomy z kosturem jest łatwym celem.
"Kosturem???" żyłka przyśpieszyła "Co on sobie myśli??" Ale na głos nic nie powiedział. "Może to nawet lepiej..." na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.
Dochodziło już południe zanim wyruszyli. Trochę czasu zajęło Gourry'emu upolowanie śniadania, a potem nieznajomy chciał zaparzyć sobie herbatki, ale Gourry zabrał mu ją twierdząc, że sam to zrobi (szybciej, jaaasne), ale chyba domyślacie się jak to się skończyło...
Droga do wioski zajęła im dwa dni, mimo że znajdowała się zaledwie kilkanaście kilometrów od ich obozowiska. Nawet Gourry, który miał problemy z odróżnianiem kierunków, dziwił się jak można, aż tak kręcić się w kółko. Na nic się dała jego perswazja, że najlepiej by zrobili, gdyby poszli prosto w kierunku, który poprzedniego wieczoru wskazał nieznajomy. Ale ten upierał się, że często tędy podróżuje i zna kilka skrótów. W wyniku czego, kiedy wreszcie dotarli do wioski, Gourry miał szczerze dość towarzystwa nieznajomego (oczywiście nie przyszło mu do głowy zapytać jak ten nieznajomy ma na imię). Nawet nikt ich nie napadł, a Gourry miał wielką ochotę komuś dołożyć.
Szybko pożegnał się zostawiając nieznajomego przy pierwszym domu i zawrócił.
- Ej! - zawołał za nim nieznajomy.
Gourry z ciężkim westchnieniem obrócił się.
- Chyba już sobie teraz poradzisz?
- Tak. Chciałem tylko podziękować za miłe towarzystwo.
- Nie ma za co - Gourry uśmiechnął się szeroko.
Nieznajomy odwzajemnił się uśmiechem.
- Życzę miłej podróży.
- Dzięki - odpowiedział Gourry, po czym pośpiesznie się oddalił. Wchodząc do lasu odwrócił się i ujrzał jak nieznajomy mu macha. Odmachał i skrył się w cieniu drzew.
- Nareszcie...
Nieznajomy jeszcze przez chwilę patrzył na miejsce, w którym znikła mu sylwetka Gourry'ego. Kiwnął głową zadowolony i zniknął. Wieśniaczka, która miała okazję znajdować się w pobliżu jeszcze długo nie mogła wyjść z szoku...
koniec części drugiej...
story wrote by Aurorka (22.3.2004) (titonosek@interia.pl)
....
Ano ciekawe. Myślałem, że ów ślepy z kosturem Rezo ale gdyby tak było, to jednak zachowanie Gourryego byłoby zbyt familiarne.
Zobaczy się, co będzie dalej.
Coś się święci
Kim jest ten nieznajomy? I co chce od Gourry'ego? Czyżby to był jakiś większy plan, który ma na celu nie doprowadzić do spotkania Liny, Gourry'ego, Zelgadisa i Amelii? Ciekawe...