Opowiadanie
Ku nieuchronnemu przeznaczeniu?
Rozdział 3
Autor: | Aurorka |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Akcja, Komedia, Przygodowe |
Dodany: | 2008-05-01 09:35:54 |
Aktualizowany: | 2008-05-01 09:35:54 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
\"Ku nieuchronnemu przeznaczeniu?\"
część trzecia
Xellos (każdy chyba już się domyślił kim był nasz tajemniczy nieznajomy, prawda?) stał na środku ścieżki wspominając ostatnią rozmowę z Zellas. Sądził, że dobrze się wywiązał z zadania opóźniając wędrówkę szermierza, ale nie była zadowolona z jego roboty. Nie pozwoliła mu się co prawda ujawniać, ale nie sądził, żeby to oto chodziło...
Uniósł głowę pilnie nasłuchując.
Tak, to niechybnie była ona. Klnąc pod nosem schował się na drzewie.
Linie dopisywał humor. Poprawiła tobołek na ramieniu i zaczęła cicho podgwizdywać. Maszerując raźnym krokiem wspominała ostatnie trzy dni.
Po pokonaniu bandziorów i zabraniu nędznych resztek, które się ostały, wróciła do miasta by dać do uprania odzież, która oprócz plam spowodowanych przez pewnego nieznajomego trochę się zwęgliła (chyba użyła zbyt dużo Fireball\'i ;)) Nie mając ubrania na zmianę przesiadywała w pokoju w piżamie, przerywając nudną egzystencję posiłkami. Po dwóch dniach oczekiwania wysłała w końcu kelnera (tego, który miał pecha kilka dni wcześniej) by dowiedział się co z jej ubraniem.
Wrócił dopiero na drugi dzień niosąc pod pachą zawiniątko.
- Moje ubranie!!! - wyrwała mu paczuszkę.
Kelner korzystając z okazji próbował się wymknąć, gdy nagle usłyszał przerażający krzyk.
- A to co?!!!!!!! - z gniewnym błyskiem odwróciła się do niego trzymając w dłoni ciemnozielony płaszcz i w trochę jaśniejszym odcieniu bluzkę.
- To? - zapytał głupio.
- To nie jest moje ubranie!!!
Kelner zbladł i przywarł do ściany.
- Panienki ubranie rozpadło się, gdy próbowano je uprać...
- Rozpadło się? - zapytała Lina niedowierzająco.
Kelner odetchnął, rudowłosy demon przestał krzyczeć.
- Tak, panienko... Dlatego uszyto nowe. Nie mieli materiału w odpowiednim kolorze, ale panienka mówiła, że jej się śpieszy, więc...
Lina przyjrzała się ubraniom raz jeszcze. Rzeczywiście skrojone były bardzo podobnie. Gdyby tylko nie ten kolor...
Kelner korzystając z okazji wymknął się z pokoju, ale dopiero będąc w kuchni odetchnął. Poszło łatwiej niż się spodziewał, ale i tak chyba będzie musiał wziąść urlop...
Lina w końcu uznała, że jest jej bardzo w tym kolorze do twarzy, więc od opuszczenia miasta nie schodził jej uśmiech z twarzy.
Xellos ze swej kryjówki z zaciekawieniem przyglądał się Linie. Zastanawiał się o co tak naprawdę chodzi Zellas i czego ona od niego tak naprawdę oczekuje...
Nagle Lina się zatrzymała. Ścisnęła przed sobą resztkę po skarbie i uśmiechnęła się złośliwie.
- Wyłaźcie z tych krzaków!!!
Po chwili ciszy wyskoczyło kilkudziesięciu bandziorów tworząc szczelny kordon wokół Liny.
- No, malutka - jeden z bandziorów wyglądający na herszta wystąpił przed swych towarzyszy. - Dzieci nie powinny samotnie podróżować.
- Dzieci??? - Lina obejrzała się za siebie, ale nikogo nie dostrzegła.
- O tobie mówię!! - zdenerwował się herszt.
- O mnie??? - obruszyła się Lina.
- Wyskakuj z pieniążków, ale to już! - bandzior zrezygnował z dyplomacji.
- A miałam taki dobry humor - westchnęła Lina - No cóż... - nie dokończyła, bo właśnie w tej chwili pojawił się blondas.
- Ej! Nicponie! Czego od niej chcecie?
Bandziory odwróciły się niezadowolone, że im ktoś przerywa.
- Czego? - warknął bandyta najbliżej stojący. - Odejdź stąd, jeśli ci życie miłe panienko.
- Pa..nienko? - zaskoczony Gourry wskazał na siebie.
- Tak, ty - odpowiedział bandyta i nieczekając na jego reakcję rzucił się do ataku. - Giii...!...?
Gourry wytarł swój miecz o szaty pokonanego bandyty.
Do bandytów dopiero po minucie dotarło to, co się stało.
- Na niego!!!!!!!
Dwie minuty później Gourry ocierał miecz o ubranie ostatniego z pokonanych zbójców.
- No... ulżyło mi - powiedział chowając miecz do pochwy. Rozejrzał się wokoło i dostrzegł Linę. - Cześć mała! - powiedział wesoło - jesteś cała?
- Aleś szyyyybki - Lina nie dosłyszała co powiedział (na jego szczęście).
- Dzięki - uśmiechnął się szerzej - ma się tę smykałkę do wojaczki, nie? Ale oni mieli rację - spoważniał.
- Rację? - Lina otrząsła się i przyjrzała się bliżej swojemu wybawcy.
- Dzieci nie powinny samotnie podróżować.
- Dzdzdzieci???
Fakt, że blondas ją uratował nie przeszkodził jej rzucić w niego kulą ognia.
Otrzepując ręce sięgnęła po swój tobołek i ruszyła przed siebie zostawiając swego wybawiciela lekko podsmażonego na środku drogi.
Gdy Lina zniknęła za zakrętem, obok półprzytomnego Gourry\'ego pojawił się Xellos.
- No proszę, nawet nie musiałem się wtrącać - powiedział zadowolony. Odczekał jeszcze chwilę, aby upewnić się, że Lina nie wróci, po czym zniknął.
koniec części trzeciej...
story wrote by Aurorka (22.3.2004) (titonosek@interia.pl)
Heh, dobre ;)
Naprawdę dobra część, tylko że jakoś nie wyobrażam sobie panny Inverse w zieleni... Ale cóż poradzić. Co do tego, że Gourryego nazwano panienką... ja na pierwszy rzut oka może też bym tak pomyślała, ale ślepa nie jestem, a bandziory tak ;)