Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Ku nieuchronnemu przeznaczeniu?

Rozdział 8

Autor:Aurorka
Serie:Slayers
Gatunki:Akcja, Komedia, Przygodowe
Dodany:2008-06-05 13:29:22
Aktualizowany:2008-06-05 13:29:22


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Muszę przyznać, że ta część sprawiła mi wiele kłopotu. Zmieniałam ją kilkakrotnie i sądzę, że mniej więcej osiągnęłam to co zamierzałam. Wszystkie niedopowiedzenia postaram się wyjaśnić w kolejnych częściach...


"Ku nieuchronnemu przeznaczeniu?"


część ósma


- Uważaj!

Gourry zrobił unik w ostatniej chwili, lecz Zelgadis nie dał mu czasu do zastanowienia się, ponownie zaatakował. Tym razem magią.

- FREEZE ARROW!

Ponowny unik.

- Co jest grane?! - Gourry poprawił ułożenie miecza w dłoni i sam zaatakował.

- Panie!!! - Rodimus podbiegł do nieprzytomnego Zelgadisa.

Nadbiegł także Zolf.

- Żyje? - zapytał pochylając się.

- Tak.

- Tak? - w głosie Czerwonego Kapłana pobrzmiewała nutka rozczarowania. - Albo miecz światła wcale nie jest taki potężny, albo właściciel do niczego.

- Że co?!? - Gourry ponownie ruszył do ataku, ale nie zbliżył się nawet do niego, bo wielka siła odrzuciła go kilkanaście metrów.

Z trudem się podniósł. "Co za potężna moc!"

A jeszcze niedawno narzekał, że brak mu wojaczki, a teraz miał jej trochę nadto...

Słońce niepostrzeżenie schowało się za horyzontem, pozostawiając niebo pod władaniem księżyca. Morze cicho szumiało. Zapowiadała się spokojna noc. Gdzieś rozległ się krzyk spóźnionego ptaka.

Zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością rudej czarodziejki (niewiarygodne! kolacja stygła!!!) Notis udał się na jej poszukiwania. Wiedział gdzie skierować swoje kroki.

Do miejsca jej triumfu...

Dilgear nie ruszył się z miejsca. Zmarszczywszy brwi obserwował dalszy rozwój wypadków.

- Nie ruszysz pomóc swemu panu? - zapytała Lina.

Wzruszył tylko ramionami.

- Nie jemu przysięgałem wierność.

- A komu?

Odwrócił się do niej z przebiegłym uśmieszkiem.

- Rezo... - zaatakował nim wiatr uniósł jego słowa...

Wiatr przybrał na sile. Niebo zaczęły przykrywać kłębiaste chmury. Notis zdziwiony nagłą zmianą pogody podniósł głowę i wciągnął powietrze do płuc.

Taaak...

Niewątpliwie zbliżał się sztorm. Wyszedł spomiędzy drzew na plażę. Słaby blask księżyca igrał na coraz wyższych falach. Ujrzał w mroku pochylonych kilka osób. Zbliżył się do nich bezszelestnie...

- Możesz mi to wyjaśnić jeszcze raz?

Zelgadis ciężko westchnął. Zolf rzucił na niego zaklęcie uzdrowienia, ale nadal nie czuł się najlepiej.

- Jak już mówiłem... - usiadł wygodniej - w posążku jest ukryty kamień filozoficzny.

- Kamień filozoficzny... - powtórzył Gourry. - Chyba coś o nim słyszałem.

- Potężny wzmacniacz magii...

- I myślisz, że dzięki niemu uda ci się wrócić do normalnej postaci?

- Uhm...

- A ten cały Rezo, dzięki niemu chce odzyskać wzrok...

- Uhmm...

- To ten sam, który zrobił z ciebie chimerę, tak?

- Uhmmm...

- I który tobą manipulował przez pewien czas...

Zelgadis tylko zazgrzytał zębami.

- A teraz porwał Linę i...

- KTOŚ PORWAŁ LINĘ???????

Na ten krzyk obrócili się gwałtownie. Ujrzeli zwalistą postać na tle wysokich fal.

- Kim jesteś?!? - Rodimus wstał wyciągając przed siebie topór.

- KTO ŚMIAŁ PORWAĆ LINĘ INVERSE??????

- O! - Xellos po upewnieniu się co do miejsca przebywania (wbrew swej woli) Liny wrócił dowiedzieć się co zamierzają pozostali. - Notis!

Lina ocknęła się z wielkim bólem głowy.

- Cholera... - natychmiast zamknęła oczy.

Musiało dochodzić południe, bo słońce świeciło jej prosto w twarz z wysoka.

Ponownie otworzyła oczy; tym razem ostrożnie. Znajdowała się w jakieś celi. Małe okienko umieszczone wysoko ukazywało skrawek nieba i słońce.

- Cholera... - ponownie zaklnęła.

Osłaniając oczy rozejrzała się wokół. 4 na 4 metry. Sporo jak na celę. Podniosła się do pozycji siedzącej.

Stwierdziła brak płaszcza i miecza.

- Nie dość, że mnie porwali to jeszcze okradli...

- Nic nie ukradli.

Usłyszała przeraźliwy zgrzyt starej zasuwy i do celi wszedł Czerwony Kapłan.

- Proszę to Twoje rzeczy.

Popatrzyła nieufnie na trzymane przez niego przedmioty.

- Są w nienaruszonym stanie. Proszę - podszedł krok.

Czarodziejka wstała ociężale i sięgnęła po swoje rzeczy.

"Cholera..." nie wyraziła swojej opinii głośno.

Gourry był trochę poddenerwowany. Już minęło południe a oni nadal tkwią w tej karczmie. I po co? Zerknął na swój miecz leżący na stole obok i ciężko westchnął. Że też nie mógł zbliżyć się do Czerwonego Kapłana! Nie wątpił, że swoim mieczem mógł go pokonać...

- Możemy ruszać.

Jego rozmyślania przerwał głos schodzącego Zelgadisa.

- Lepiej się czujesz?

- Tak.

Gourry przyjrzał mu się uważnie. Jego kamienne ciało fascynowało go, gdyby nie to już dawno byłby martwy. Taaaak... Zdecydowanie trzeba o tym pamiętać...

Zelgadis czuł, że szermierz mu nie ufa. Nie dziwił mu się. Sam sobie by nie zaufał. Nie komuś z takim ciałem...

Zaciągnął kaptur.

- Chodźmy.

- Chwila!

Odwrócili się. Za nimi stał Notis trzymając w dłoni chochlę.

- O co chodzi?

- Kto zapłaci za pokoje i śniadanie?!?


koniec części ósmej...


story wrote by Aurorka (29.5.2004) (titonosek@interia.pl)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Crystal Storm : 2008-06-07 10:54:30
    Dobrze^^

    Jak ktoś ma kamienne ciało, to żeby tak od razu mu nie ufać? Czasami wydaje mi się, że to ludziom nie można ufać, już tacy są. Rozdział bardzo odbrze napisany, nawet powiem, że barwnie. Oby dalsze również takie były

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu