Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Jedno popołudnie...

Autor:Aurorka
Korekta:Inai
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat
Dodany:2008-09-01 14:17:33
Aktualizowany:2008-09-22 10:19:33


"Jedno popołudnie..."


- Możesz zawiesić tę bombkę? - cichy głosik Filii wyrwał Xellosa z rozmyślań. Spojrzał w jej oczy i jak zwykle zobaczył w nich tylko pustkę. Filia od czasu tamtego wypadku, kiedy straciła pamięć, przestała odczuwać jakiekolwiek emocje. Stała przed nim z wiecznie delikatnym uśmiechem na twarzy, jakby przepraszała, że wciąż żyje, a w wyciągniętych rękach trzymała bombkę. Na dodatek jeszcze ten pomysł Liny, by udawał jej męża. Nie przypominał sobie, żeby się na to zgodził, a jednak od dziesięciu miesięcy często przebywał w domu Filii, nie protestując, gdy ta nazywała go swoim mężem. Czasami, kiedy miał już dość, prosił Zellas, by dawała mu najtrudniejsze sprawy do roboty, ale nawet wówczas nie mógł przestać myśleć o Filii. Wiedział, że codziennie czeka na niego z kolacją do późna w nocy, a kiedy łaskawie pojawiał się po kilku dniach, witała go z tym swoim uśmiechem, jakby go nie było zaledwie godzinę, i nigdy nie pytała, co robił w tym czasie.

Filia nadal wpatrywała się w niego, czekając na jego reakcję. Czasami zastanawiał się, jak długo by czekała. Kiedy dotarłoby do niej, że najchętniej uciekłby od niej jak najdalej. Więc co tu jeszcze robi?

- Panie Gourry, mógłby pan zawiesić tę bombkę? - pogrążony w myślach Xellos nie zauważył, kiedy Filia się od niego odwróciła. W pierwszej chwili miał zamiar wyrwać Gourry'emu bombkę i sam ją powiesić, ale się powstrzymał.

- Ach! Xellosie! Mógłbyś zawiesić tę bombkę? - usłyszał za sobą drwiący głos Zelgadisa.

- Czego chcesz? - warknął tylko, odrywając wzrok od Filii.

- Cóż to? Nie jesteśmy dzisiaj w humorze? - Zel powiesił szpikulca, którego trzymał w ręku - Nie sądziłem, że zrobisz to, co kazała ci Lina.

Ja też, pomyślał Xellos, ale na głos powiedział tylko - Robię to, co chcę.

- Jasne - Zel uśmiechnął się drwiąco - Mam nadzieję, że łapki trzymasz przy sobie, tak jak kazała Lina...

Xellos zdawał sobie sprawę, co by się stało, gdyby przespał się z Filią, a ona potem odzyskałaby pamięć. Tylko czy to go powstrzymało?

Zawsze czekał, aż Filia pójdzie spać, a potem stawał przy oknie i czuwał. A kiedy Filia się budziła, jego już nie było w pokoju. Dlaczego to robił? Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.

- Xellos! Łap! - Lina rzuciła w niego gwiazdką - Zawieś to.

Xellos uśmiechnął się drwiąco.

- Niech zrobi to twój służący - i rzucił nią w Gourry'ego, a sam teleportował się na drugi koniec pokoju. Po co on w ogóle tu z nimi siedział? Wszyscy cieszyli się ze zbliżających świąt i nadmiar pozytywnych uczuć powinien go od nich odrzucać, a mimo wszystko nie ruszał się z miejsca.

- Wszystko w porządku? - przed nim stała Filia, a w jej oczach pojawił się niepokój. Może się mylił i Filia była w stanie odczuwać jakieś emocje?

- Wszystko w porządku - miał nadzieję, że uśmiech na jego twarzy wygląda naturalnie.

Filia odwzajemniła uśmiech.

- Czy mógłbyś zawiesić czubek? - wyciągnęła ku niemu dłoń, na której spoczywała wielka srebrna gwiazda.

Wyciągnął rękę.

- Jasne - znikł, by po chwili pojawić się koło czubka wysokiej choinki - Tak może być?

- Ślicznie - Filia klasnęła w ręce.

O jego umiejętność teleportacji także nigdy nie zapytała. Cokolwiek by zrobił, Filia zawsze reagowała tak samo, po prostu przechodziła nad tym do porządku dziennego.

- Bardzo ślicznie - mruknął Zel pod nosem, ale kapłan go usłyszał.

- A gdzie jest Amelia? - zapytał uśmiechając się drwiąco do Zela - Gdzie twoja ukochana? - dodał pojawiając się tuż za Zelem.

Zel nie odpowiedział.

- Pewnie zatrzymały ją jakieś ważne sprawy - odpowiedziała Lina - Na pewno dojedzie - dodała zerkając na Zela.

Nawet dokuczanie Zelgadisowi nie sprawiało mu już takiej przyjemności jak kiedyś. Po raz kolejny zastanawiał się, dlaczego? Z początku myślał, że będzie czerpał przyjemność z obserwacji bezradnej Filii. I może z początku tak było, ale teraz czuł najwyżej litość.

Ponownie wyjrzał przez okno. Panował za nim półmrok. W szybie odbijała się jasno oświetlona izba. Widział kłócących się Linę i Gourry'ego. Pewnie znowu o jakiś drobiazg. Zel z uśmiechem im się przyglądał. Filia głośno się śmiała, ale on wiedział, że to nie była prawdziwa radość. Raczej to, czego się spodziewali. Robiła to co trzeba, wtedy kiedy trzeba.

Na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda. Jutro o tej porze zasiądą do stołu, ale nie wiedział, czy on przy nim będzie. Przeniósł wzrok z powrotem na izbę. Ujrzał wzrok Filii wbity w niego i mimo, że na jej twarzy nadal gościł uśmiech to wydawało mu się, że w jej oczach pojawiła się żałość, a może to była litość. Odwrócił się od okna, ale Filia rozmawiała z Liną. Czyżby mu się wydawało?

Sam nie wiedział, dlaczego po pewnej ciężkiej walce zamiast wrócić do Zellas i opatrzyć rany, pojawił się w domu Filii. Wtedy w oczach Filii ujrzał to samo. Chciał ją za to znienawidzić, ale zamiast tego pozwolił jej się zaprowadzić do łóżka. Pozwolił, żeby jego największy wróg opatrzył mu rany. Kiedy obudził się następnego dnia, ujrzał Filię przytuloną do niego. Po raz pierwszy to ona czuwała nad nim, a nie na odwrót. Bezwiednie pogłaskał ją po głowie. Na jego dotyk Filia otworzyła oczy, a on się w nich zatopił.

Przed dom zajechała Amelia na koniu, robiąc przy tym wiele hałasu. Wszyscy wyszli na ganek, by ją przywitać.

- Pan Gourry! Panna Lina! - Amelia rzucała się im po kolei na szyję - Pani Filia! - Amelia rzuciła się na szyję złotego smoka.

Zdezorientowana Filia objęła Amelię.

- Amelia... - Xellos ledwie otwierając usta wyszeptał jej do ucha.

- Amelia! - smoczyca uśmiechnęła się.

- Pamięta mnie pani? - ucieszyła się Amelia.

Smoczyca pokiwała przecząco głową. Zapadła krępująca cisza.

- khym... Witaj Amelio...

- Ach! Pan Zelgadis! - Amelia zaczerwieniła się - Dawno pana nie widziałam...

- Może, zamiast tak stać, wejdziemy do środka? - zapytała wesoło Lina - Gourry, widziałam jak podkradasz jedzenie przeznaczone na jutro.

- Ja??? - oburzył się Gourry.

Xellos patrzył jak drażnią się jeszcze przez chwilę, a potem znikają w domu. On sam został na progu. Czuł się zbędny. Odwrócił się i zaczął powoli iść przed siebie. Dlaczego pozwolił Filii zaprosić ich na święta? Pewnie dlatego, że nie chciał spędzić sam z nią tych świąt, a zostawić jej samej też nie chciał.

Zmrok zapadał coraz szybciej, ale jemu się nigdzie nie śpieszyło. Zatrzymał się nad strumieniem. Usiadłszy na kamieniu obserwował ostatnie blaski na wodzie. Pogrążony w myślach nie zauważył, kiedy otoczyła go noc...


koniec


story written by Aurorka (18.3.2004) (titonosek@interia.pl)


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Ishamael : 2008-09-02 10:59:21
    Dziękuję:)

    Tak to się robi. Nastrojowe, piękne, bardzo życiowe opowiadanie ze świetnymi dialogami. I do tego w uniwersum Slayersów, w którym nie mam raczej "przyjaciół", wiecie o co mi chodzi?;)

    Nie chcę się czepiać, nie ma zresztą czego, ale jedną rzecz wskażę. Choćby po to, żeby udowodnić, że czytałem dokładnie.;)

    Ponownie wyjrzał przez okno. Panował za nim półmrok. W szybie odbijała się jasno oświetlona izba. Widział kłócących się Linę i Gourry'ego. Pewnie znowu o jakiś drobiazg. Zel z uśmiechem im się przyglądał. Filia się głośno śmiała, ale on wiedział, że to nie była prawdziwa radość. Raczej to, czego się spodziewali. Robiła to co trzeba, wtedy kiedy trzeba.

    Ten podkreślony fragment trochę kłuje mnie w oczy w tym kontekście. Szyk mógłby być taki: "Filia głośno się śmiała". I to wszystko.:)

    W każdym razie dziękuję Ci bardzo za ściągniecie mnie na Ziemię ze zbyt wysokiego lotu. Bo tu też bywa pięknie.:)

    Pozdrawiam, Ishamael.:)

  • Skomentuj