Opowiadanie
Bajarz
Autor: | Aurorka |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Dramat, Romans |
Dodany: | 2008-10-07 14:00:10 |
Aktualizowany: | 2008-10-07 14:00:10 |
„Zdarzyło się to dawno, dawno temu. Kiedy ludzie wierzyli, że ziemia jest płaska. Gdy magia i smoki były na porządku dziennym. Gdzie żyły piękne księżniczki i dzielni rycerze...
I właśnie o takiej księżniczce i o takim rycerzu pragnę opowiedzieć. Historia jakich wiele, która się zdarzyła albo i nie...
Piękna księżniczka żyła w wielkim zamku u boku dobrego i mądrego ojca. Matkę i starszą siostrę straciła, gdy była mała i jeszcze czasami (mimo że była już dużą panienką) jej poduszka przesiąkała łzami.
Ojciec rozpieszczał ją niemożliwie, ale nie zdołał jej zepsuć. Księżniczka wyrosła na mądrą i walczącą o sprawiedliwość osóbką. Lecz wraz z wiekiem zaczęła się dusić w swym wielkim zamku i postanowiła wyruszyć w świat w celu szerzenia dobra. I ta podróż miała zakończyć jej życie...
Rycerz... hmmm... Był dzielny? Tak, był dzielny. Czy był dobrym szermierzem? Można powiedzieć, że był znakomity. Ludzie podziwiali blask słońca, odbity na ostrzu miecza, gdy zadawał cios tak szybki, że gdy niebo było zachmurzone, nie wiedziano jak zakończyła się walka, dopóki przeciwnik nie upadł mu pod nogi. Lecz mimo całej tej znajomości sztuki walki, był niezadowolony z życia. Pragnął się stać jeszcze silniejszym, szybszym, lepszym...
I pewnego dnia spełniło się jego marzenie. Spotkał kogoś, kto pomógł mu uzyskać jeszcze większą siłę i jeszcze większą szybkość. Lecz zapłacił za to bardzo wysoką cenę. Jego skóra przybrała odcień omszałego głazu i pokryła się małymi kamykami, jego włosy zamieniły się w druty i tylko oczy... Tylko oczy zdradzały, że za tym pancerzem ukrywa się człowiek.
Gorzko płakał rycerz nad swym losem. Zaklęcia nie dało się odwrócić. Ukrywając swą twarz w cieniu kaptura, przemierzał świat w poszukiwaniu lekarstwa na swój wygląd...
I właśnie w czasie tej podróży spotkał osobę, która go odmieniła... W przenośni i dosłownie...
W naszej opowieści nie mogło też zabraknąć potężnej czarodziejki. Posiadała moc, o której inni mogli marzyć. Wiedzę, którą potrafiła zagiąć największych uczonych. I wygląd niewyrośniętej szesnastolatki...
To dzięki niej dwoje naszych głównych bohaterów tej opowieści się spotkało. Dziwne, jak czasami nasz ogromny świat potrafi być mały. Znajomość dwojga tak odmiennych ludzi, jak piękna księżniczka i oszpecony szermierz, powinna skończyć się równie szybko, jak się zaczęła, ale jak to w życiu bywa „wszystko się może zdarzyć”, a ich wzajemna fascynacja doprowadziła do tragedii, o której zamierzam opowiedzieć...
A wszystko zaczęło się tak niewinnie. Nasz szermierz próbował okraść czarodziejkę, nie wiedząc z kim ma do czynienia. Później poznawszy ją lepiej, zdecydował się jej pomóc „ratować świat”. Ona pierwsza nie zważała na jego wygląd. Pierwsza od wielu miesięcy okazała mu dobro i obdarzyła go uśmiechem, za który mógłby ją pokochać... Ale stało się inaczej. I to było zgubą naszego rycerza...
Wędrując po świecie napotkali na drodze wiele zła, jak i wiele dobra, a w czasie jednej z wypraw na ich drodze „stanęła” księżniczka...
Jak we wszystkich takich opowieściach nie rozpoznali w niej księżniczki, lecz widząc w niej zdeterminowanie, by stać się lepszym, pozwolili jej dołączyć do siebie i obiecali nauczyć ją magii...
Księżniczka była pojętną uczennicą, choć praktykowała białą magię w przeciwieństwie do czarodziejki. Jej umiejętności często ratowały im życie, a jej uczucie do zakapturzonego rycerza rosło z dnia na dzień...
Lecz zaślepiony pragnieniem odnalezienia lekarstwa, młody rycerz nie dostrzegał jej zaangażowania. Wciąż szukając ksiąg, w których mógłby znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania, zapominał coraz bardziej, na czym tak naprawdę polega człowieczeństwo. Bo wygląd, choć często tak ważny dla innych, jest bez znaczenia dla naszych bliskich...
I wreszcie nadszedł dzień, gdy dostrzegł niewinne uczucie księżniczki i jego serce ogarnęło ciepło, jakiego nigdy w swoim życiu nie doświadczył, a świat wokół niego nabrał barw. I tylko jedna myśl nie dawała mu spokoju... Fakt, że nie jest jej wart...
Dlatego skrzętnie ukrywał swe uczucia za maską, którą stała się jego twarz, a zarazem codziennie dowodził, że mu na niej zależy, gdy osłaniał ją przed atakami wrogów...
Młoda księżniczka dostrzegła, że nie jest mu obojętna i próbowała z całych sił przebić pancerz rycerza, ale każda próba spełzła na niczym... I zrozumiała, że dopóki jej ukochany jest chimerą nigdy nie będzie w pełni szczęśliwy...
Odtąd zarówno rycerz jak i księżniczka szukali lekarstwa na jego wygląd. Mijały miesiące, w których rycerz zrezygnowany siadał na brzegu rzeki, wpatrując się pustym wzrokiem w nurt wody... W takich chwilach księżniczka wraz z czarodziejką starały się odwrócić jego myśli od ciemności... I bywały miesiące, gdy wierzył, że „za rogiem” znajdzie rozwiązanie... Lecz z każdym rozczarowaniem coraz trudniej było im go odciągnąć od ponurych myśli...
Pewnego wieczoru, gdy księżniczka smacznie spała, przyśnił jej się „złoty smok”, który zdradził jej sposób na odczarowanie rycerza. Zabronił jej tylko ujawnić go szermierzowi...
Serce księżniczki zostało rozdarte na pół. Między miłością do ojca i domu, a do młodego rycerza... Bo sposób, choć bardzo prosty, był bardzo okrutny dla księżniczki. Mogła żyć tak jak teraz u jego boku, patrząc jak coraz bardziej topi się w swoim smutku lub poświęcając się zwrócić mu ludzki wygląd...
Nie umknęła uwadze młodego szermierza nagła zmiana w zachowaniu księżniczki. Próbował na wiele sposobów wyciągnąć z niej, dlaczego chodzi ciągle smutna, ale księżniczka na każde jego pytanie potrząsała główką i odbiegała w cień drzew, by w samotności ronić łzy nad niesprawiedliwym losem...
Lecz los bywa nieubłagany. Chcąc nie chcąc zawędrowali do jaskini, w której znajdował się święty miecz, za pomocą którego rycerz mógł odzyskać swą postać, a księżniczka zasnąć na wieki...
I stało się to, co się miało stać. Księżniczka przebiła swą młodą pierś ostrzem miecza, pozwalając by jej ciepła krew wsiąkała w suchą ziemię, a rycerz lamentował nad swoją głupotą. Tuląc w ramionach swoją ukochaną, pragnął wyznać jej miłość. Wytłumaczyć, że cena jest zbyt wielka, że on nie pragnął jej śmierci, lecz księżniczka ostatkiem sił powstrzymała go i nim wzięła ostatni oddech zdradziła mu, jak może odzyskać ludzką postać...”
W tym miejscu bajarz zamilkł, wbijając wzrok w ogień oświetlający karczmę. Siedział za daleko od jedynego w pomieszczeniu źródła światła, by odczytać, co kryło się w jego oczach.
- I co było dalej? - Jeden z malców wiercił się na krześle, wychylając się do przodu, ponieważ starzec ostatnie słowa wypowiedział bardzo cicho.
- Dalej? - Bajarz poprawił kaptur nasunięty na oczy.
- Czy rycerz odzyskał ludzką postać? - W oczach małej, rudowłosej dziewczynki zalśniły płomyki, odbite od ognia palącego się w kominku.
- A jak myślisz? - zapytał cicho, a w cieniu kaptura zalśniła para oczu.
- Sądzę, że zrobił to, bo takie było życzenie księżniczki.
- Też tak myślicie? - Rozejrzał się wokół.
- A ja myślę - odezwał się malec, siedzący w ostatnim rzędzie - że rycerz nie potrafiłby już być szczęśliwy w ludzkiej postaci.
- Może masz rację. - Bajarz wstał z krzesła, podpierając się laską i skierował się do drzwi.
- Jak to? - Ruda dziewczynka zerwała się z krzesła. - To nie powiesz nam, jak skończyła się ta historia?
- Sądzę... - urwał i powiódł wzrokiem po tych niewinnych twarzyczkach, które oczekiwały na jego słowa. - Sądzę, że to nie jest takie ważne... - odpowiedział cicho, po czym opuścił karczmę.
Jeszcze przez chwilę panowała cisza, którą przerwał dopiero chłopczyk w ostatnim rzędzie.
- To jego pokuta za pychę...
story wrote by Aurorka (7.11.2004) (titonosek@interia.pl)
pff
A mi tam wielokropki nie przeszkadzają. Najważniejsze, że fic jest inny i , co jest rzadkością nad rzadkości, jest normalnie napisany! Ja wiem, że to brzmi śmiesznie ale jaką ulgą są ładne, poprawne gramatycznie i wielokrotnie złożone zdania.
Co do fabuły...cóż, podobno nie potrafię krytykować ale ta serio mi się podoba. Może dlatego, że po prostu jest inna niż wszystkie.
wielokropki
Ładnie skomponowane opowiadanie. I nie F/X (borze zielony, ile można?!). Treść podobała mi się - przede wszystkim za świetną końcówkę.
I wszystko byłoby badzo dobrze, gdyby nie mania Autorki - Wielokropki. Na co ich tyle? Kilka buduje nastrój, postawione w co drugim zdaniu walą po oczach tanim melodramatyzmem. A szkoda, bo tekst broni się sam, bez takich płytkich sztuczek. Wywalić 3/4 a opowiadanie zyska sporo na wartości.
Pozdrawiam i życze wena