Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Death Note Densetsu

Rozdział 2

Autor:Grisznak
Korekta:Inai, Teukros
Serie:Sailor Moon, Death Note
Gatunki:Fikcja, Parodia, Romans
Dodany:2008-10-02 13:24:55
Aktualizowany:2008-10-02 13:25:55


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Pierwszy dzień w nowej szkole wcale nie zapowiadał się tak źle, jak się tego obawiała. Idąc do szkoły wpadła co prawda na jakiegoś palanta, który nie dość, że ją przewrócił, to jeszcze nie przeprosił, ale dalej było już tylko lepiej. Szczerze żałowała, że ostatni semestr liceum przyjdzie jej spędzić bez koleżanek, ale cóż, bywa. Odkąd jej matka została w wyniku jakichś dziwnych machlojek pozbawiona prawa do wykonywania zawodu, musiały się wyprowadzić z dzielnicy Minato na drugi koniec Tokio. Do Juban było stąd za daleko i Ami, chcąc nadal mieszkać z matką, musiała zmienić szkołę. Wszystko to sprawiło, że zmieniła plany. Nie chciała już być lekarzem. Postanowiła, że pójdzie na prawo, zostanie prokuratorem albo nawet ministrem i nie dopuści, aby takie rzeczy jak ta, która spotkała jej matkę, działy się na świecie. Wiedziała, że może zmienić świat na lepsze.

Nawet nie zauważyła, kiedy wyszła za budynek sali gimnastycznej, oddzielonej od reszty szkoły niewielką alejką. Wtedy też to się stało - jak gdyby nigdy nic, na jednym z drzew, ledwie kilka metrów od niej, usadowił się demon. Wyglądał okropnie, niczym jakaś groteskowa wizja śmierci. Wielki łeb o niebieskiej cerze, wyłupiaste oczy i olbrzymie szczęki, które zastygły w jakiejś parodii uśmiechu, do tego cielsko odziane w postrzępione szmaty nadziewane ćwiekami. Z pleców wyrastały mu wielkie skrzydła. Ami w pierwszej chwili zatrzymała się jak wryta. Co jednak zaskoczyło ją najbardziej, to fakt, iż demon nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, tylko spokojnie, jakby nic się nie stało, jadł jabłko.

Podejrzewając, że bestia jej po prostu nie zauważyła, Ami błyskawicznie sięgnęła do torby, w której trzymała swoją różdżkę przemiany. Od czasów wojny z Galaxią, czyli już od kilku lat, nie musiała z niej korzystać, ale zgodnie z zasadą „przezorny zawsze ubezpieczony”, nie rozstawała się z nią. Co prawda była sama, ale nie mogła przecież patrzeć z założonymi rękami na demona. W okolicy nie było nikogo. Uniosła do góry swój talizman i krzyknęła:

- Kryształowa mocy Merkurego! Działaj!


***


Ryuk był zdziwiony faktem, że Light wybiegł do szkoły w takim pośpiechu, więc zdecydował się zostać dłużej w domu, mając nadzieję, że gdy wszyscy wyjdą, znajdzie tam jakieś bezpańskie jabłko. Rachuby Boga Śmierci okazały się ze wszech miar słuszne, zatem gdy w końcu zdecydował się złożyć wizytę właścicielowi swojego notesu, nie znalazł go w klasie. Postanowił zatem poczekać na zewnątrz. I wtedy właśnie, gdy, nie wadząc nikomu, jadł sobie jabłko, pojawiła się ta wariatka.

- Kryształowa mocy Merkurego! Działaj! - usłyszał i spojrzał w kierunku, z którego dobiegł ów głos, a na jego oczach stojąca tam dziewczyna rozbłysła błękitnym światłem. Przez chwilę wydawało się, że jej ciuchy całkowicie znikły, odsłaniając, jak na ludzkie warunki, całkiem apetyczne ciało. Na Bogu Śmierci nie robiło to jednak wrażenia, dużo bardziej interesującym pozostawał fakt, że po efektownych fajerwerkach, dziewczyna ubrana w coś, co przypominało strój gimnazjalistki w wersji a’la Ziggy Stardust, spojrzała na niego srogim wzrokiem.

- Podły demonie, przygotuj się na srogą karę w imieniu Merkurego! - krzyknęła i skierowała dłoń w jego stronę.

- Zaraz, to ty mnie widzisz? Ale jak... - Ryuk nie krył zdziwienia, ale nie dane mu było dokończyć kwestii. Rozległ się kolejny okrzyk:

- Mydło - powidło! - po czym Shinigami z irytacją stwierdził, że jest cały mokry, a na dodatek namydlony. Kiedy próbował werbalnie wyrazić niezadowolenie z zaistniałej sytuacji, nosem i ustami zaczął puszczać bańki mydlane - Grawalahahahmmm!!! - z budzącym grozę rykiem otrzepał się, ale charakterystyczny zapaszek mydła lawendowego bynajmniej nie zamierzał się ulotnić.

***


Mimo potraktowania go „Mydłem - Powidłem” demon nie tylko nie znikł, ale zamiast przynajmniej się przewrócić, jedynie się otrzepał. To musiał być znacznie bardziej potężny wróg niż początkowo przypuszczała. Nie było wyjścia, musiała sięgnąć po mocniejsze argumenty, w końcu była sama, a na wezwanie koleżanek z tej odległości nie było co liczyć. Nie czekając, aż demon przystąpi do kontrataku, Ami uderzyła po raz drugi.

- Wodna Rapsodia Merkurego! - krzyknęła Senshi, gdy w jej dłoniach pojawiła się złota harfa, spomiędzy strun której wytrysnęły strumienie wody, przecinając ze świstem powietrze i mocząc dokumentnie Ryuka, który dopiero co zdążył się otrzepać. Zarówno ubiór jak i szczecina biednego Shinigami doszczętnie przesiąkły wodą. Nie miał pojęcia, czemu ta dziewczyna urządza mu śmigus dyngus, ale postanowił się dowiedzieć. W tym celu rozpostarł majestatyczne skrzydła i uniósł się w powietrze. Niestety, nasiąknięte wodą skrzydła odmówiły posłuszeństwa i Ryuk wylądował na ziemi w cokolwiek inny sposób niż sobie wyobrażał.

- Przegrałeś, demonie - Ami spojrzała nań oskarżycielskim wzorkiem - a teraz przyznaj się, co złego planowałeś uczynić?

- Odbiło ci, czy co? - Ryuk podniósł się z ziemi, masując obolałe siedzenie - Nie jestem żadnym demonem, jestem Shinigami.

- Shinigami? - Ami cofnęła się ze strachem w oczach - Bóg śmierci?

- Tak, dokładnie tak - Ryuk wyszczerzył zęby w uśmiechu, widząc respekt w jej oczach - A teraz powiedz mi, jakim cudem mnie widzisz?

- Normalnie, na oczy - Ami wyraźnie nie rozumiała, dlaczego niezwykłym miałoby być to, iż widzi Ryuka. Shinigami zrozumiał natomiast, że ta dziewczyna musiała w jakiś przypadkowy sposób wejść w kontakt z notesem Lighta, nawet nie wiedząc o tym. Ciekawe, czy był to pomysł samego Lighta czy jednak czysty przypadek.

- A ty, kim jesteś? - spytał Ryuk, podnosząc się z ziemi i otrzepując skrzydła.

- Jestem wojowniczką o miłość i sprawiedliwość, Sailor Mercury.

Trochę czasu zajęło obydwu wyjaśnienie sobie nawzajem wszystkich metafizycznych kwestii związanych z genezą zarówno Sailor Senshi jak i Shinigami. Ami, będąc, mimo wszystkiego przez co przeszła, twardą materialistką, z trudem przyjęła do wiadomości fakt, że poza całym tym cyrkiem, w którym, chcąc nie chcąc, musiała uczestniczyć, gdzieś tam siedzą sobie jeszcze bogowie śmierci wyglądający jak odrzuty z teledysku Marylin Mansona i wpisują ludzi do notesów śmierci. Szybko jednak przeszła nad tym do porządku dziennego, gdyż interesowało ją coś innego.

- Skoro ja cię widzę, oznacza to, że musiałam dotknąć notesu śmierci, tak? Notesu, który ma człowiek, będący Kirą? Kto nim jest?

- Nie myśl, że ci powiem - uśmiechnął się Ryuk - Nie sądzę, aby ta osoba tego chciała.

- A co jej opinia ma do rzeczy? Opętałeś jakiegoś naiwnego człowieka, dając mu do ręki tak straszliwą rzecz. Ten ktoś pewnie teraz straszliwie cierpi, wyrzuty sumienia nie dają mu spać, a ty żerujesz na jego bólu.

- Wiesz, tak serio to jest zupełnie ina...

- Nie próbuj mnie oszukać! Znajdę tą osobę i uratuję ją.

- W sumie... - Ryuk podrapał się w głowę - To może być nawet ciekawe. Zgoda, jeśli odkryjesz tożsamość Kiry i przekonasz go, aby sam zrzekł się notatnika, ja cofnę wszystko. Ale... - tu na jego gargantuicznej szczęce znowu zakwitł uśmiech - Jeśli ci się nie uda, Kira wpisze cię do notesu, domyślasz się?

- Jasne - Ami nie miała ochoty pozwolić, aby ta biedna osoba, będąca w posiadaniu notatnika, nadal dokonywała zbrodni - Uratuję duszę Kiry i przekonasz się, że to biedny i niewinny człowiek.

- Po prostu nie mogę się tego doczekać - Ryuk machnął skrzydłami i oddalił się ku niebu, pozostawiając Czarodziejkę z Merkurego samą z jej myślami. Ami przetransformowała się i pobiegła do klasy, zastanawiając się, czy aby jej chęć pomagania wszystkim nie wpakowała jej właśnie w szambo większe, niż sama przypuszczała.


***


Czas lekcji zajęło jej głównie zastanawianie się nad zagadką, której podjęła się rozwiązać. Im dłużej nad tym myślała, tym bardziej dochodziła do wniosku, że jest to enigma, której nawet jej wybitny, bądź co bądź, intelekt, może nie sprostać. Zajęło ją to do tego stopnia, że gdy lekcje dobiegły końca, omal zapomniała, że miała zapisać się do szkolnego klubu pływackiego. Gdy dobiegła na basen, spotkanie klubu dobiegało końca, członkinie były już ubrane i wychodziły. Ami, klnąc po cichu własne roztargnienie, podeszła do trenera, przebrana w biało - niebieski kostium pływacki.

- Dzień dobry. Jestem Ami Mizuno i przepraszam za spóźnienie. Czy mogłabym dołączyć do drużyny?

Trener spojrzał na nią spode łba. Miał już ochotę iść, a tu przypałętała się nie wiadomo skąd jakaś nowa. Zresztą, żeńska drużyna nigdy nie osiągała szczególnych sukcesów, bardziej interesowała go męska, która od ubiegłego roku brylowała we wszystkich konkursach. Chwilę myślał, jak by tu uprzejmie spławić dziewczynę. Miała jednak w twarzy coś tak ujmującego, że nie miał serca jej po prostu pognać w diabły.

- Musiałbym sprawdzić, co umiesz, a dziewczyny już poszły. Popłyniesz z facetem? - spytał, licząc że ją tym speszy. Ami jednak tylko skinęła głową. Cóż, nie było wyjścia. Udał się na męską część basenu.

- Yagami! - krzyknął, wzywając asa męskiej reprezentacji. Tak, to był prosty sposób na pozbycie się tej pannicy. Wystarczy jej dać za partnera najlepszego pływaka, udowodnić, że nic nie umie i problem z głowy. Light wychodził właśnie z wody.

- Tak, panie trenerze?

- Mam tu kandydatkę, którą trzeba sprawdzić, a reszta dziewczyn już poszła - powiedział, po czym już ciszej dodał - Pokaż jej, co potrafisz, nie musisz się oszczędzać. Chciałbym się jej pozbyć.

- Tak jest - Light uśmiechnął się w odpowiedzi, choć był średnio zadowolony, że musi wykorzystywać swoje wybitne talenty, aby pozbywać się z żeńskiej drużyny jakiegoś beztalencia. Podążał w milczeniu za trenerem, ale gdy wszedł na żeńską część basenu, musiał się powstrzymać aby nie krzyknąć, gdy ujrzał na brzegu basenu rozgrzewającą się Ami. To była ona, nie było żadnych wątpliwości. Teraz jego uśmiech poszerzył się. Zemsta będzie słodka, może i L była inteligentna, ale w kwestii sportowych będzie musiała przyjąć do wiadomości wyższość boga Kiry. W milczeniu zajął miejsce startu.

Ami z zaskoczeniem ujrzała Lighta. Tak, kojarzyła go już dobrze. Pominąwszy to feralne spotkanie rankiem, zdążyła już zauważyć, iż był on najlepszym uczniem w liceum. Nie sądziła, że jest równocześnie sportowcem, ale to niewiele zmieniało. Spojrzała na niego raz jeszcze i skonstatowała, że był nawet przystojny. Co prawda, dotarły już do niej plotki o tym, jak naprawdę należy czytać jego nazwisko, ale niewiele sobie z tego robiła, sama pamiętała, co o niej i Makoto mówiono w ich szkole. Plusem było to, że faceci dawali im spokój.

- Powiedz, gdy będziesz gotowa - powiedział Light, łypiąc na jej sylwetkę podkreśloną strojem pływackim. Musiał przyznać, że miała całkiem niezłe ciało, ale domyślał się, że to tylko kolejny wybieg. Czyżby L chciała go wziąć na tak tani chwyt? Poczuł się tym niemal urażony. Wszak on był ponad tego rodzaju przyziemne sprawy i prymitywne chucie. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo gdy Ami pochyliła się nad basen, prężąc się, Light poczuł, iż jego własne ciało wyraża swoją, pochlebną opinię na temat wdzięków niebieskowłosej L. Bezgłośnie przeklął własną słabość, której nie był w stanie kontrolować.

- W porządku - powiedział trener - Start!

Skoczyli w tym samym momencie. Woda rozpryskiwała się z pluskiem, gdy obydwoje młócili ją dłońmi. Light cieszył się, że dano mu okazję na zemstę za upokorzenie podczas porannej klasówki. Skoro L postanowiła rzucić mu wyzwanie, to on nie miał innego wyjścia, jak tylko je przyjąć. Ale czemu na basenie? Do czego dążyła? Czego chciała się dowiedzieć?

Ami mknęła niczym delfin, nie mogąc jednak odpędzić się od myśli na temat sprawy, która absorbowała ją dokumentnie. Nie chciała zbytnio upokarzać tego chłopaka, w końcu skąd miał biedak wiedzieć, że była mistrzynią z dwoma pucharami konkursów pływackich? W końcu i tak nie miało to żadnego znaczenia dla sprawy. Jeszcze dojdzie do tego, że go prześladuje, już rano wpadła na niego...Zaraz, w tym momencie Ami zaczęło coś świtać. Była to tylko hipoteza, ale co, jeśli....

Light nie patrzył nawet na bok, płynąc najszybciej jak tylko potrafił. Wiedział, że wygra, w końcu w zeszłym roku wygrał konkurs pływacki swojego okręgu. A może L chciała, aby on wygrał? Może liczyła, że w czymś jej to pomoże? Czy wygrana pomoże jej udowodnić prawdziwą tożsamość Lighta? Tak czy siak, przegrać nie zamierzał. Kira nigdy nie przegrywa.


Ami odbiła się od brzegu basenu i zaczęła drugą rundę. Powoli w głowie kluła jej się pewna koncepcja. W końcu rano dotknęła tego człowieka. Owszem, jadąc autobusem i będąc w szkole stykała się z wieloma innymi osobami, ale lepszego punktu zaczepienia nie miała. Ten tutaj nawet jej pasował - dość inteligentny, zdolny, pewnie i ambitny. Ale czy ktoś, co by nie mówić, niegłupi, zostałby z własnej woli mordercą? Coraz bardziej była pewna, że ów notes wywierał jakiś zły wpływ na duszę i umysł posiadacza. Czy ten biedny, niewinny chłopiec mógł stać się pod wpływem mrocznych sił mordercą?

Lighta korciło, by odwrócić się i ujrzeć nieudolnie próbującą go dogonić L, ale doszedł do wniosku, że dużo bardziej przyjemniejsze będzie wyjść z basenu i triumfalnie spojrzeć na swoją przeciwniczkę, która pewnie kończyć będzie dopiero pierwszą rundę. Przyśpieszył, wykorzystując wszystkie siły. Interesowało go, co było planem L. W innych okolicznościach może nawet dałby wygrać L, dla czystej ciekawości, ale tu szło o coś poważniejszego, wszak trener oczekiwał, iż jego as da z siebie wszystko. Ponadto, ten smak zwycięstwa...

Gdy zakończył rundę, wynurzył głowę i odwrócił się, chcąc spojrzeć z pogardą na L, która płynęła na torze obok... albo raczej powinna płynąć, bo nigdzie jej nie było. Czyżby się utopiła? Jak ona śmiała? Nie, to było zbyt proste, zbyt banalne, nie takiego zwycięstwa oczekiwał Kira. Chciał ją zdeptać, upokorzyć, pokonać, a dopiero potem zabić. Uniósł głowę i przygotował się do wyjścia, gdy, ku swojemu przerażeniu, ujrzał ją... rozmawiającą z trenerem.

Ami czuła się zakłopotana. Chyba przesadziła, wyprzedzając tego biedaka o cała długość toru, ale jednak chciała dostać się do drużyny. No cóż, bywa. Trener był w szoku, prawił jej komplementy i gorąco zapraszał na kolejne spotkanie klubu. Light wychodził z wody, zaś na jego twarzy malowało się niedowierzanie przemieszane ze źle skrywaną złością. Ami zamieniła kilka słów z trenerem, ale w głowie miała coś innego. Podeszła do chłopaka.

- Cześć, wygląda na to, że już drugi raz się dziś spotkamy. Dziękuję za rundkę. Mam nadzieję, ze nie masz do mnie pretensji? Nazywam się Ami Mizuno.

- Nie, skądże - wydusił z siebie Light, wiedząc, że nie może okazać słabości w obliczu L - Light Yagami.

- Wiesz, to nie było do końca uczciwie, ja pływałam sportowo już wcześniej, byłam dwa razy mistrzynią juniorek.

- A ja byłem mistrzem okręgu w zeszłym roku - prowadził ostrożnie rozmowę, będąc pewnym, że L i tak zna jego dossier - Wiesz, to przyjemność poznać kogoś tak zdolnego. Powiedz - spytał Light - Dałabyś się zaprosić na kawę? Znam tu niedaleko fajną kawiarnię.

Ami była zaskoczona jego propozycją, ale w gruncie rzeczy sama chciała go lepiej poznać. Jeśli to on był Kirą, to nie było lepszego sposobu, aby się o tym przekonać. Poza tym, takie wyjście na randkę... Nie, Ami szybko wykasowała ostatnie słowo z edytora tekstu swoich myśli. Żadna randka, to rozpoznanie strategiczne.

W tym samym czasie Light patrzył na nią i zastanawiał się, co zrobi. Jeśli jest L i podejrzewa, że on jest Kirą, powinna zgodzić się na spotkanie. Jednak, to równocześnie ryzyko wyjścia do bezpośredniej konfrontacji bez przygotowania - więc L może obawiać się takiego starcia. Teraz to Light będzie ustalał warunki. W końcu to jednak on był Kirą, zaś bóg nie może uchylać się przed trudnymi decyzjami. Poza tym, jeśli zobaczą, że wychodzi gdzieś z dziewczyną, może wreszcie dadzą spokój żartom z jego nazwiska. Bardzo to było przyziemne, ale...

- Tak, chętnie - skinęła głową Ami, uśmiechając się tak, że Light przez chwilę miał wątpliwości, czy ktoś tak uroczy może być słynnym detektywem - Cieszę się, że nie masz do mnie pretensji. To po zajęciach, przed szkołą, tak?

- Tak, to na razie - pożegnał się Light, zostawiając Ami.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • AliceRossi : 2012-03-30 22:40:13

    ha! czyli dobrze mi się wydawało z tą Czarodziejką, ciekawe i oryginalne połączenie :]

  • aotoge : 2011-05-01 23:56:25

    Czyżby się utopiła? Jak ona śmiała?

    Turlam się. :D

    I bardzo podoba mi się wprowadzenie świadomości Light'a o drugim odczytaniu jego nazwiska.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu