Opowiadanie
Death Note Densetsu
Rozdział 4
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | Inai, Teukros |
Serie: | Sailor Moon, Death Note |
Gatunki: | Fikcja, Parodia, Romans |
Dodany: | 2008-10-16 22:07:00 |
Aktualizowany: | 2008-10-16 22:07:00 |
Poprzedni rozdział
- Jutro się wszystko rozstrzygnie - powiedział dumny ze swojego geniuszu Light, otwierając Death Note i biorąc do ręki pióro - L zginie, a ja będę niepodzielnym władcą nowego świata. Wszystko się skończy.
- Znaczy znalazłeś sposób, aby poznać jej imię? A może chciałbyś się wymienić na oczy?
- Nie, Ryuku -Light podniósł głowę znad notatnika - Nie znam jej imienia i nie chcę twoich oczu. Pokonam ją, wykorzystując notes oraz własny intelekt - uśmiechnął się triumfalnie i dotknął końcem długopisu papieru. Ku własnej irytacji poczuł, że ręka mu się trzęsie. Sklął własną słabość. Jak to możliwe, miał wątpliwości, czy może ją zabić? Była przecież jego wrogiem, chciała go pokonać, przeszkodzić Kirze w stworzeniu sprawiedliwego świata! Ale była taka miła i mądra... Light cisnął długopis w kąt.
- Co się stało? - spytał Ryuk.
- Nie mogę się skoncentrować. To przez te... emocje. Jeśli pokonam L, walka dobiegnie końca. Tak szybko to minęło. Puk i po niej, jutro rano zginie, a ja będę triumfował - to mówiąc wyjął z szuflady inny długopis i pochylił się nad notesem. Powoli zaczął zapisywać swój plan, kiedy nagle pomiędzy wierszami dostrzegł twarz Ami, wywołaną ze wspomnień tego popołudnia. Zamknął oczy. Jak to możliwe, aby on, Bóg Kira, ulegał takim słabościom? To było niewybaczalne. Otworzył oczy i raz jeszcze wziął się do roboty.
- Powiedz mi, jaki masz plan? - spytał nagle Ryuk.
- Jutro się przekonasz. Ale pamiętaj, trzymaj się rano ode mnie z daleka. Ona nie może niczego podejrzewać - powiedział Light, którego głos drżał z napięcia nagromadzonego w nim podczas zapisywania skomplikowanego planu. Czuł, że tej nocy nie będzie mógł zasnąć.
- Ami! Do ciebie! - Ami, zakładająca właśnie kurtkę przed wyjściem do szkoły usłyszała głos matki dobiegający z przedpokoju. Do niej? Kto? Tak rano? Wyszła do drzwi i ku swojemu zdziwieniu ujrzała stojącego w nich Lighta.
- Cześć! - przywitał się - Pamiętałem, że mieszkasz niedaleko, więc pomyślałem, że wpadnę po ciebie, idąc do szkoły.
- Eeee... cześć! - nie była w stanie nawet ukryć zaskoczenia, a uśmiech na twarzy stojącej niedaleko matki sprawił, że musiała zakryć policzki dłońmi. Nie mogła w to uwierzyć, Light Yagami przyszedł do niej, aby odprowadzić ją do szkoły. To cud. Niemal zapomniała o torbie, gdy wychodzili z domu. Specjalnie rano spędziła więcej czasu w łazience niż zwykle, licząc, że choć trochę zwróci jego uwagę w szkole, a tu proszę. Może jednak on też do niej coś czuł? Dostrzegła na jego twarzy ślady braku snu. Ona też miała problemy ze spaniem, tej nocy przewracała się z boku na bok, szepcąc jego imię. A jeśli on... Och, to było takie romantyczne.
Lighta nie dziwiła jej radość, wszak była pewna, że ma go w garści. Sam był pogrążony w ponurych myślach, choć jego plan był perfekcyjny. Wyszli z domu i powoli szli ulicą, idąc w kierunku przystanku. Zerknął na zegarek, zostały im jeszcze tylko minuty. Nagle zatrzymał się u chwycił ją za rękę. Serce Ami zaczęło być jak szalone, zaś serce Lighta sekundowało mu. Wiedział, że musi to zrobić, choć wcale już tego nie pragnął.
- Muszę ci coś wyznać - powiedział.
- Ja... ja tobie też... - szepnęła Ami, patrząc w jego oczy.
- Tak naprawdę to...
- Bo w rzeczywistości ja...
- Uwaga! - rozległ się czyjś dramatyczny krzyk. Szkolny autobus, który miał się zatrzymać na przystanku, nie zwolnił, tylko gnał prosto w ich stronę, zbyt szybko, aby mogli uciec. Plan Lighta działał. Oczywiście, nie znał prawdziwego imienia L, ale znał na pamięć imię i nazwisko kierowcy autobusu, którym jeździł do liceum. Zapisał więc jego dane w notesie, dołączając opis, z którego wynikało, że gdy będzie podjeżdżał do przystanku, na którym powinni czekać, naciśnie gaz do oporu i ruszy przed siebie, przejeżdżając L, potrącając jego, a następnie ginąc w efekcie zderzenia z latarnią. Cóż, robił to z ciężkim sercem, niemal płakał, wpisując wczoraj do notesu opis jej śmierci. Teraz już wiedział, co miał na myśli Ryuk, mówiąc o cierpieniu posiadaczy notesu. Nie miał wątpliwości, że kochał L, kochał swojego największego wroga. Autobus zbliżał się ku nim niczym widmo śmierci…
- Kryształowa mocy Merkurego! Działaj! - okrzyk Ami zabrzmiał w uszach Lighta, budząc go z transu, w jaki wprowadziło go oczekiwanie na jej śmierć. Wokół nich coś zawirowało, przez chwilę wydawało mu się nawet, że widział ją taką, jaką ją sobie nocą wyobrażał, po czym stanęła tuż koło niego odziana w typowe fuku z krótką, niebieską plisowaną spódniczką, na nogach mając wysokie, sięgające kolan buty.
- Mróz mydlanego deszczu! - krzyknęła, unosząc do góry dłonie i nagle, nie wiadomo skąd, pojawiła się wokół nich przejmująca, zimna wilgoć. Autobus z piskiem zjechał na bok, zatrzymując się w błyskawicznie marznącej wodzie, której strugi wypełniły powietrze. Light nie zdążył się odsunąć i bok pojazdu uderzył w niego. Kątem oka dostrzegł jeszcze pochylającą się nad nim L po czym wszystko stało się ciemne i utonęło w morzu bólu.
Gdy otworzył oczy, leżał we własnym łóżku. Nie czuł nogi i pierwsze, co uczynił, to szybkie sprawdzenie, czy ją wciąż jeszcze ma. Choć owinięta gęsto bandażami, wciąż była na swoim miejscu. Co się wydarzyło? Czy jego plan zadziałał? Przecież pamiętał wszystko, autobus przyjechał zgodnie z czasem, miał ją rozjechać, i wtedy... Niemożliwe, czy ona jednak przeżyła? Przecież nie ma mocy potężniejszej niż Death Note, nawet L nie może być tak sprytna, aby jej umknąć. To pewnie tylko złudzenia wywołane wypadkiem. Teraz mógł już odetchnąć, ona nie żyła i wszystko było w porządku, świat Kiry stanie się faktem. W porządku? Wtedy po jego policzku spłynęła pierwsza łza. Ukrył twarz w dłoniach i zaczął spazmatycznie szlochać.
- Light!!! - z dołu dobiegł go krzyk siostry - Light!!!
Po chwili otworzyły się drzwi pokoju i do środka weszła, a właściwie wbiegła, Sayu.
- Light! Twoja dziewczyna do ciebie przyszła!
- Kto? - Light spytał zaskoczony.
- Ojej, braciszek jest niedobry, nic nam nie powiedział, że ma dziewczynę! A ona cię tu przytargała, gdy miałeś wypadek! Mama była przerażona, ale ona sama cię opatrzyła, jejku, jakby sama była lekarzem. Mówiła, że przyjdzie za jakiś czas, zobaczyć, czy wszystko w porządku - Sayu wyrzucała z siebie kaskady słów, zaś Light coraz bardziej nie miał pojęcia, o co może jej chodzić. Czyżby któraś z tych dziewczyn, które podkochiwały się w nim, znalazła go i mu pomogła? Pewnie tak. Wtedy usłyszał kroki.
- Jak się czujesz, Light? - w drzwiach stała L we własnej osobie, patrząc nań z troską.
Sayu zostawiła ich samych, choć nie omieszkała przed wyjściem wymownie mrugnąć w kierunku Lighta. Ten nie zwrócił na to uwagi, jego oczy utkwione były w niebieskowłosej dziewczynie, która zamknęła drzwi i siadła na krześle koło jego łóżka.
- To wyglądało groźnie, ale na szczęście okazało się, że to tylko stłuczenie - mówiła - Wiesz, ja chciałam zdawać na medycynę, dużo się uczyłam, czytałam, moja mama jest lekarką, opatrzyłam wszystko, zanim coś złego mogło się w to wdać. Trochę będziesz kulał, ale…
- Dziękuję - odpowiedział Light chłodnym, pozbawionym emocji głosem - Wiesz, wtedy, kiedy to się stało... chyba muszę ci powiedzieć... - wiedział już, że przegrał, L przezwyciężyła nawet moc notesu, nic nie mogło jej zabić. Czas skończyć tę grę.
- Nie, to ja jestem ci winna wyjaśnienie - Ami nie miała wątpliwości, skąd brał się chłód w jego głosie. Pewnie widział jej przemianę i teraz już nie spojrzy nawet na nią, bojąc się i nie wiedząc, z kim ma do czynienia.
- Jestem... - powiedziała Ami.
- Jestem... - kontynuował Light.
- ...Czarodziejką z Merkurego.
- ...Kirą.
Obydwoje spojrzeli na siebie i w tym samym momencie spytali:
- Żartujesz, prawda?
- Hej, Light, podobno coś się stało - przez ścianę wleciał do pokoju Ryuk. Obydwoje zwrócili ku niemu oczy.
- Zaraz, to wy jesteście tego... ten... chyba wpadłem nie w porę, tak? Spoko Light, wezmę jabłko i spadam.
- Ty go widzisz? - ponownie obydwoje zadali to samo pytanie, patrząc sobie w oczy, przenosząc wzrok na Ryuka, po czym znowu na siebie.
- A więc to prawda... - zaczęła Ami - to jednak ty jesteś Kirą.
- Tak - powiedział Light - A ty jesteś L i wygrałaś. Nie potrafię cię zabić. Kocham cię.
Policzki Ami nabrały barwy zdrowych pomidorów. Ryuk nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Wszystko wskazywało na to, że ta dziewczyna wygrała zakład. Tylko czemu on ma ją za L? Nie zawracała sobie jednak tym głowy.
- Ja... ja też cię kocham - szepnęła Ami i pochyliła się nad leżącym chłopakiem, składając na jego ustach pocałunek.
- Jaaaa! Mamaaaa! Light się całuje! - romantyczny nastrój szlag trafił za sprawą Sayu, która stała w drzwiach pokoju z tacką zawierającą dwie filiżanki herbaty. Zawstydzona Ami poderwała się do góry, zauważając przy tym, że policzki Lighta również oblał rumieniec. Pani Yagami wbiegła na górę i przepraszając młodych wygnała Sayu na dół, zamykając za sobą drzwi.
- Ja... - Ami zastanawiała się przez chwilę, co powiedzieć - Powiedz mi, gdzie jest notes?
Light poinstruował ją, jak wyjąć Death Note'a z jego tajnego schowka bez ryzyka zniszczenia notesu. Trzymała w dłoniach czarny zeszyt, stojąc nad łóżkiem Lighta.
- Co chciałeś przez to osiągnąć? - spytała.
- Zmienić świat. Sprawić, by żyło się lepiej. Wszystkim.
- Zrobiłeś źle - powiedziała - Nie można tak postępować. W ten sposób nie zmieniłbyś świata - trzymając w dłoni notes, pochyliła się nad jego łóżkiem. Light otworzył usta, czekając na pocałunek.
- Znam lepszy sposób - usłyszał głos Ami, która trzymając w ręku pilota od telewizora, leżącego wcześniej na szafce nocnej koło jego łóżka, włączyła telewizor i wybrała kanał transmitujący obrady japońskiego parlamentu. Na ekranie pojawiła się właśnie nalana twarz polityka oskarżanego od dawna o korupcję, któremu jednak nic nie udowodniono. Ami siadła na krześle koło łóżka, poprawiła okulary, sięgnęła po długopis i zaczęła zapisywać nazwisko w notesie.
- Zmienimy świat razem, zgoda? - obróciła się ku Lightowi, który nie wiedział, co powiedzieć. Wiedział tylko, że nareszcie odnalazł bratnią duszę. Ryuk patrzył na to wszystko z wysokości sufitu, dochodząc do wniosku, że ludzie to faktycznie niesamowite stworzenia.
Ach , wielka szkoda że to już koniec .
Naprawde jestem pod wielkim wrażeniem , jesteś chyba jakimś geniuszem , to było wspaniałe .
Tylko szkoda że takie krótkie.
Świetnie napisane. Masz wielki talent ^^ Połknęłam wszystko za jednym razem. Bardzo mi się podobalo. Daję 9/10, bo 10 rezerwuje dla wyjątkowych wyjątków ;) Nie zmienia to jednak faktu, że twój fic jest rewelacyjny
ahh coś dla mnie za szybko się to koczy jak na takie zakończenie, no tak o w krótkim czasie big love? no ale uznaję że Lighta walnął meteoryt i nagle zachciało mu się zakochać. Całość fajna z tym, że czytam sobie czytam a tu nagle BAM! wszyscy są szczęśliwi i zakochani, jak dla mnie i za szybko na takie coś ale jeśli biorę pod uwagę całość, to największym plusem były śmieszne ale nie na siłę wymuszone tekstu, nie pokładałam się na ziemi, ale samo to, iż twój utwór wywołał na mej mordce uśmiech, daje duży plus! ^^
Martwiłam się nieco o zakończenie. Bałam się, że będzie zbyt naciągane, przesłodzone, że zostawi niedosyt. Na szczęście nic takiego się nie stało. Bardzo mi się podobało :)
Łyknęłam konwencję, przez co nie namęczyłam się przy romantycznych częściach, ale "spazmatyczny szloch Light'a" przerasta moją wyobraźnię.