Opowiadanie
Inner Senshi Business
Autor: | Pleiades |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Sailor Moon |
Gatunki: | Romans |
Uwagi: | Yuri/Shoujo-Ai |
Dodany: | 2008-11-08 08:00:30 |
Aktualizowany: | 2008-11-06 18:15:30 |
Zamieszczone za zgodą autorki.
„Czy poświęciłabyś wszystko w imię naszej misji?”
Przerabiały to setki razy. Podstawowe pytanie, wciąż pozostające bez jasnej, jednoznacznej odpowiedzi.
„Przyrzeknij, że jeśli będzie to konieczne, to poświęcisz nawet moje życie, bez względu na to, co czujemy do siebie...”
Pierwszy raz tak powiedziała, leżąc półprzytomna w ramionach Haruki, po pierwszej ich wspólnej walce ze złymi mocami. Tego wieczoru wydarzyło się zbyt wiele, by móc w pełni zachować jasność umysłu. Najpierw walczyły z demonami na dachu budynku. Potwory opanowały ciała kilku uczniów szkoły Mugen i były bardzo silne, utrzymywane przez życiodajną energię swych żywicieli.
Jeden z Youma chwycił w pewnym momencie Sailor Neptune za gardło i trzymał ją nad przepaścią. Haruka zawahała się. Nie mogła zaatakować demona Trzęsieniem Ziemi. Mogła przecież zranić Michiru...
Demon nie czekał na to, aż Uranus podejmie decyzję. Po prostu zrzucił Michiru z dachu trzypiętrowego budynku.
Reszta była tylko bladym wspomnieniem... Sailor Uranus zaatakowała demony, niszcząc je bezpowrotnie i uwalniając niewinnych uczniów spod ich władzy. A potem... Potem zbiegła co sił na dół, szukać Michiru.
Znalazła ją pod drzewem. Gałęzie zredukowały siłę uderzenia o ziemię... Michiru była cała i zdrowa, może tylko mocno przestraszona...
- A więc przyrzekasz? - ponowiła pytanie.
- Tak - odpowiedziała wreszcie Haruka. Słowa z trudem przeciskały jej się przez gardło. - Ale ty też musisz przyrzec.
- OK... - Michiru uśmiechnęła się nieznacznie.
To było cztery lata temu...
Ich pierwsza wspólnie złożona przysięga, tak ważna dla powodzenia ich misji. Nie mogły jej złamać...
Nie mogły? A Marine Cathedral?
- Znów musimy walczyć. - Słowa Michiru wyrwały ją z zamyślenia. Spojrzała na zielonowłosą dziewczynę, stojącą naprzeciw niej. Były na plaży. Chłodne morskie fale omywały ich stopy, zanurzone po kostki w wodzie. - Takie jest nasze przeznaczenie - mówiła dalej Michiru. - Przyrzekłyśmy poświęcić wszystko w obronie Ziemi. Nasze życie to niekończąca się walka...
- Tak, wiem... - odpowiedziała Haruka.
„Znów mi mówi o ważności naszej misji” - pomyślała. - „Setny raz. Chyba okłamujemy same siebie...
NIE! Ona ma rację. Tak musi być!
Ale ja ją kocham...
NIE! Mamy misję...
NIE!"
- Nie wiem... - dodała po chwili.
Michiru była wyraźnie zdziwiona ostatnimi słowami wypowiedzianymi przez Harukę.
- Haruka... - wyszeptała, patrząc jasnowłosej dziewczynie w oczy. Ujęła jej dłoń w swoje dłonie i przycisnęła do własnego serca. - Ja mówię poważnie... Wiesz, że pojawiły się nowe demony. Nie możemy tego tak zostawić. Musimy walczyć... Inner Senshi same sobie nie poradzą. Są za słabe. To potężny wróg... Moje Zwierciadło mi to powiedziało...
- Rozumiem... - Haruka odwróciła się w stronę morza, obserwując zachód słońca. Wieczorna bryza rozwiewała jej włosy na wszystkie strony. - Będziemy więc walczyć... Musimy bronić Księżniczki i naszej planety.
Dwa dni później były już w Tokio.
- Niewiele się zmieniło to miasto, od czasu naszego wyjazdu... - powiedziała Michiru, rozglądając się w lewo i w prawo, podczas gdy wraz z Haruką jechała przez środek miasta.
- Przecież to było zaledwie pół roku temu! Czemu miałoby się zmienić?
- Racja...
Haruka zatrzymała samochód przed jedną z ich ulubionych restauracji.
- Masz ochotę na kolację, Michi-chan? - zapytała zaskoczoną nieco Michiru. - Potem pojedziemy do Hikawa Shrine, na to spotkanie, o którym mówiła Usagi...
- Oczywiście, że mam ochotę - uśmiechnęła się zielonowłosa dziewczyna. - Jak bym mogła odmówić?
Wysiadły z samochodu. Skierowały się w stronę drzwi wejściowych, gdy nagle ich wzrok zatrzymał się na dość dużym „czymś”. Kształt tego czegoś nie pasował do otoczenia i mimo iż usilnie szukały w pamięci jakiegoś wytłumaczenia dla jego istnienia, to jednak nic nie znalazły. Dokładnie przyjrzały się dziwnej konstrukcji, górującej nad dachami innych budynków.
Ogarnęło je dziwne uczucie, niepokój, przerażenie...
Usagi siedziała wraz z koleżankami na schodach świątyni, potwornie ziewając.
- Uuuuaaaaach...! Kiedy one przyjdą? Zaraz chyba pójdę do domu!
- Uspokój się - rzekła Rei. - Powiedziały, że przyjdą, to przyjdą. Wiem, że się trochę spóźniają, ale poczekamy jeszcze pół godziny...
- Usagi - odezwała się Ami - czy na pewno powiedziałaś im dokładnie, o której mają przyjść?
- Tak! Na pewno!
- A czy wiedzą w ogóle, o co chodzi?
- Tak! Mówiłam im, że pojawili się nowi wrogowie i musimy o nich porozmawiać...
W chwili, gdy Usagi wymawiała te słowa, naprzeciw nich zatrzymało się czarne Ferrari Testarossa. Drzwi otworzyły się i wysiadły z niego dwie dziewczyny.
- Haruka, Michiru! - Uradowała się Usagi.
- Konnichiwa minna-sama! - rzuciła Michiru. - Przepraszamy za spóźnienie. Coś nam wypadło.
- Nic nie szkodzi - rzekła Rei. - Dobrze, że przyszłyście. Chodźcie na górę. Usiądziemy na dziedzińcu i porozmawiamy.
- Chwileczkę, czy aby na pewno wszystko rozumiem? - odezwała się Haruka, przerywając monolog Usagi. - Więc najpierw pojawił się jakiś facet z batem, co posługiwał się potężną magią, tak? I on zaatakował Unazuki Furuhata, czy jak ona się tam zwie, tak?
- Aha... - odpowiedziała Usagi.
- Potem na dokładkę pojawił się jakiś demon, który omal was nie pozabijał, a potem jeszcze jakiś skrzydlaty koń, tak?
- Tak, ale Pegaz nie był zły. On nas uratował, mnie i Chibi-Usę.
- Czy na pewno można mu ufać? - wtrąciła Michiru.
- Tak myślimy - odpowiedziała Rei. - Ma on niezwykłą moc; dzięki niemu Usagi i Chibi-Usa zmieniły się w Super Czarodziejki... Nie jest on zły. Gdyby był, wyczułabym to.
Haruka i Michiru zamyśliły się, patrząc w milczeniu w dal.
- A czy wiecie, skąd pochodzą owe demony? - odezwała się po chwili Haruka.
- Nie. Nie możemy zlokalizować ich źródła. Nie wiemy też, czego szukają. To wszystko ma chyba związek z lustrami, czy czymś w tym rodzaju... - odpowiedziała Ami.
- Z lustrami? - zdziwiła się Michiru.
- Tak. Dzięki swym złym mocom wydobywają z ofiary zwierciadło marzeń. Nie wiemy dokładnie, co to jest, ale najwyraźniej człowiek pozbawiony takiego zwierciadła umiera; tak jak pozbawiony kryształu serca...
- Ok - rzekła stanowczo Haruka. - Zrobimy tak. Najpierw dowiemy się, kim są nasi nowi wrogowie i jakie zagrożenie stanowią dla Ziemi. Będziemy z nimi walczyć tak długo, jak będzie to konieczne. Nie poddamy się.
- A więc zostajecie z nami? - spytała Minako.
- Świetnie! - uradowała się Usagi. - Wreszcie będziemy walczyć wspólnie, wszystkie osiem wojowniczek po jednej stronie!
- To zależy tylko od was - przerwała Michiru. - Moje Zwierciadło mówi mi, że miastu grozi potworne niebezpieczeństwo. Ja i Haruka zrobimy wszystko, aby powstrzymać demony. Może nawet będą konieczne ofiary...
- Ofiary? - odezwała się Rei. - Nie możemy przecież poświęcać ludzi.
- Dla dobra całej Ziemi, możemy - odpowiedziała Haruka. - I nie próbujcie nas przed tym powstrzymywać, bo znów będziemy zmuszone walczyć przeciw wam.
- Dlaczego tak postępujecie? - wyszeptała Usagi. - Przecież to niesprawiedliwe... Nie możecie same decydować, kto ma żyć, a kto umrzeć...
- Życie nie jest sprawiedliwe... - odcięła się Haruka. - Nie musisz nam wpajać swojej mentalności. My, Outer Senshi, myślimy racjonalnie i tak też postępujemy.
- Zrozum, Księżniczko... - dodała łagodnym i cichym głosem Michiru, patrząc smutnym wzrokiem na Usagi. - Ja i Haruka złożyłyśmy przysięgę, że będziemy bronić przyszłości Ziemi i chronić twoje życie. Jesteś naszą królową. Twoje dobro jest najważniejsze...
- Jeśli chcecie, byśmy wam pomagały - dopowiedziała Haruka, wyjmując z kieszeni kartkę papieru i podając ją Rei. - Oto nasz adres. Mam nadzieję, że się w końcu dogadamy.
Rei spojrzała na kartkę z adresem.
- Oooo... - wykrzyknęła nagle. - Mieszkacie teraz w Tokio?
- Tymczasowo - odpowiedziała Haruka.
- Dzielnica Azabu... - ciągnęła Rei. - Tam są najdroższe apartamenty w całym mieście!
- Stać nas na to... - odburknęła Haruka.
Michiru podniosła się z podestu sprzed świątyni, na którym cały czas siedziała.
- Czas na nas - rzekła. - Mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Dobrze - odpowiedziała Usagi. - Idźcie. Dziękuję, że przyszłyście. Myślę, że się pogodzimy i pomożecie nam w walce...
- Usagi? - przerwała Michiru półgłosem.
- Tak?
- Dawno nie byłyśmy w Tokio i... Nurtuje mnie jedna rzecz...
- Tak?
- Co to jest? - Michiru ku zaskoczeniu wszystkich wskazała palcem w stronę miasta, na olbrzymi, dziwaczny kształt, górujący nad budynkami.
- To? Ach! - Usagi pomachała dłonią. - Nic takiego! Zwykły namiot cyrkowy. Przyjechali niedawno do miasta. Cyrk nazywa się Dead Moon. Za tydzień pierwsze przedstawienie... Nie widziałyście plakatów?
- Nie... - odpowiedziała cicho Michiru, patrząc nadal z niepokojem na cyrkowy namiot.
- Widzisz? - odezwała się Haruka, obejmując ramionami Michiru. - Mówiłam, że to nic takiego... Zwykły cyrk! To co, idziemy?
- Tak, Haruka, idziemy.
Obie dziewczyny rzuciły reszcie życzliwe uśmiechy na pożegnanie. Odwróciły się i odeszły w stronę schodów, trzymając się za ręce. Reszta obserwowała w milczeniu, jak schodzą do swego samochodu i odjeżdżają.
- Hmmm...! - odezwała się Rei. - One nigdy się nie zmienią...
Pozostałe dziewczyny, oprócz Usagi, pokiwały twierdząco głowami.
Kilka dni później, wieczorem, Haruka i Michiru spacerowały po parku Kayozu. Od czasu, gdy przyjechały do Tokio, nic się jeszcze nie wydarzyło szczególnego. Michiru miała nawet przez chwilę wątpliwości, czy jej Zwierciadło mówiło prawdę.
- Co ty?! - zdenerwowała się Haruka. - Przecież wiesz, że twojemu Talizmanowi można ufać! Zresztą ja też czuję tę niepokojącą, złowieszczą aurę, unoszącą się nad miastem!
- Ale... Na razie nic się nie wydarzyło...
- Na razie nie! - ciągnęła Haruka. -Ale zobaczysz, jak już się zacznie coś dziać, to ze wzmożoną siłą. Nasza pomoc jest niezbędna, Inner Senshi nie poradzą sobie same z demonami.
- Masz rację, Haruka. Przepraszam... - Michiru oparła głowę na ramieniu swojej partnerki.
Szły wolno alejką, przytulone do siebie. Było już ciemno. Ale księżyc w pełni rzucał blade światło na spacerujące dziewczyny.
- Haruka? - wyszeptała Michiru.
- Tak?
- Kochasz mnie?
- No pewnie! - odpowiedziała Haruka, zatrzymując się i spoglądając na zielonowłosą dziewczynę. - Czemu pytasz?
- Tak sobie... Cieszę się, że jesteś ze mną. - Michiru odsunęła się nieco od Haruki i stanęła naprzeciw niej.
- Ja też się cieszę... Piękna noc, prawda?
- Aha... - wyszeptała Michiru, lekko się uśmiechając.
- Michiru...
- Nani?
- Czy chciałabyś pójść jutro ze mną na kolację? Tylko my dwie... Znam w pobliżu dzielnicy Juuban piękną, romantyczną restaurację. Co powiesz na wieczór przy świecach?
- Brzmi całkiem interesująco, Haruka-chan... Ok, pójdziemy...
Przez moment stały w milczeniu, patrząc na siebie nawzajem. Po chwili Haruka objęła Michiru rękoma w talii i przycisnęła bliżej siebie. Michiru w odpowiedzi wspięła się lekko na palce, obejmując rękoma szyję Haruki. Ich usta powoli szły sobie na spotkanie. Już miały się delikatnie dotknąć, gdy nagły, przeraźliwy krzyk, z drugiego końca parku, wyrwał obie dziewczyny z romantycznego nastroju.
- Co to było? - spytała Michiru, rozglądając się wokół nerwowo.
- Nie wiem - odpowiedziała Haruka. - Ale lepiej to sprawdźmy.
„Mam złe przeczucia co do tego” - pomyślała.
Obie dziewczęta pobiegły w stronę, skąd rozległ się ów krzyk. Zauważyły przed sobą niewielką polankę, na której dostrzegły niewyraźną ludzką sylwetkę. Schowane za pniami drzew, starały się zorientować w sytuacji.
Zobaczyły młodą dziewczynę, przykutą kajdanami do jakiejś deski. Kilka centymetrów przed jej piersią unosiło się lśniące zwierciadło. Jakiś mężczyzna, wysoki, o wysportowanej sylwetce, trzymający skórzany bat w ręku, właśnie przybliżał się do lustra, złośliwie się uśmiechając.
- A teraz pokażesz mi swoje marzenia - wycedził przez zęby.
- Haruka - wyszeptała Michiru. - To chyba ci wrogowie, o których mówiły nam Inner Senshi.
- Faktycznie, to oni. Spójrz na to lustro. To zwierciadło marzeń. Ami miała rację...
- Co robimy?
- Dobrze wiesz co! Przemieniamy się i wkraczamy do akcji!
Michiru westchnęła. Wyjęła swoją Henshin Stick i unosząc ją w powietrze wykrzyczała swoje zaklęcie:
- Neptune planet power... Make up!
To samo zrobiła Haruka, lecz swoje zaklęcie wykrzyczała z jeszcze większą pasją:
- Uranus planet power... Make up!
Po chwili obie stały ubrane w swoje Sailor Fuku.
- Zaczynamy przedstawienie - wyszeptała Haruka, wymieniając z Michiru porozumiewawcze spojrzenia.
- No nie! - Mężczyzna był wyraźnie niezadowolony po tym, jak spojrzał do zwierciadła marzeń swojej ofiary. - Nie ma niestety Pegaza... Przykro mi - zwrócił się do nieprzytomnej dziewczyny - ale będę musiał cię zlikwidować...
- Stój! - zagrzmiał stanowczy głos.
- Dare-wa?! - wykrzyknął zaskoczony facet, odwracając się w stronę, z której dobiegł głos. Zobaczył dwie dziewczyny, ubrane w Sailor Fuku.
- Wysłanniczka z innej epoki, Sailor Uranus, dzielnie sobie poczyna! - zawołała czystym, donośnym głosem wyższa Czarodziejka, o krótkich blond włosach i jaskrawożółtej kokardzie na piersiach.
- Piękna wojowniczka, Sailor Neptune, nie ustępuje jej ani na krok - zawołała druga Sailorka, o włosach koloru turkusowego, sięgających do ramion i o niższym wzroście, niż jej towarzyszka.
Mężczyzna był bardzo wściekły.
- Sailor Senshi! Znów wchodzicie mi w drogę! Ostatnio jakaś tam Sailor Moon, a teraz wy: Uran i Neptun! Nie myślcie, że się was boję. Jestem Tiger's Eye, wojownik z Mężnego Trio!
- Dobra! Bez tych ceregieli - zdenerwowała się Uranus. - Nie pozwolimy takim typkom, jak ty, torturować niewinnych ludzi. Zostaniesz surowo ukarany.
- Nie wiesz, z kim masz do czynienia, młoda damo! - odpowiedział Tiger's Eye. - Zresztą ja już skończyłem swoją robotę. Jeśli chcecie koniecznie walczyć, to pobawcie się z moim demonem. Zobaczymy, kto wygra, he, he, he...
Tygrys spojrzał na swój własny cień. Machnął w powietrzu batem. Na ziemi ukazał się jakiś magiczny symbol.
- Powstań mój demonie, Taumaspesie... - powiedział poważnym i donośnym głosem.
Z ziemi począł się wyłaniać niewyraźny kształt. Po kilku sekundach przybrał on formę dziwnego demona. Miał on humanoidalny kształt i duże, smocze skrzydła, wyrastające z pleców. W rękach trzymał dwa samurajskie miecze. Na szyi zawieszony miał amulet - ten sam symbol, który Czarodziejki widziały przed chwilą na ziemi, teraz wyryty na złotym medalionie.
- Taumaspesie - rzekł Tygrys do demona - daj tym dzieciakom nauczkę.
Po czym nad Tiger's Eye otworzył się ciemny, okrągły portal, do którego natychmiast wskoczył. Portal zamknął się za nim błyskawicznie.
Deska i kajdany przytrzymujące dziewczynę zniknęły. Dziewczyna upadła nieprzytomna na ziemię.
Tymczasem Taumaspes przygotował się do ataku. Ruszył w stronę wojowniczek, przygotowując miecze do zadania im ciosu.
- Haruka, uwaga! - zawołała Michiru.
Uranus podniosła prawą pięść do góry.
- World... Shaking! - wykrzyczała swoje zaklęcie.
Żółta kula energii dosięgła zbliżającego się demona, ale ku zaskoczeniu Haruki, rozbiła się o niego, nie czyniąc mu żadnej krzywdy.
- Co jest? - wymamrotała.
Taumaspes dobiegł do wojowniczek, zamachując się swoimi mieczami. Zarówno Uran, jak i Neptun w porę odskoczyły na bok, tak że oręż demona ze świstem przeciął powietrze.
- Teraz moja kolej - rzekła Michiru. Uniosła ręce ponad głowę. - Deep Submerge! - zawołała donośnym głosem.
Demon patrzył spokojnie, jak trzymetrowa morska fala mknie w jego stronę. W ciągu ułamka sekundy dosięgła potwora, jednak przeszła przez niego, nawet nie przewracając go na ziemię.
- Jak to? - wyszeptała Michiru. - Przecież to powinno zadziałać...
- Mamy trudnego przeciwnika - rzekła do niej Czarodziejka z Urana. - Musimy go pokonać inaczej...
- To znaczy jak? - zdziwiła się Neptun.
- Nie wiem! Nie wiem! Trzeba coś wymyślić!
Przerwały konwersację z chwilą, gdy demon znów zaatakował. Michiru z ledwością uniknęła ciosu; usłyszała jak miecz świsnął jej koło ucha. Haruka odskoczyła w drugą stronę.
- Mam pomysł! - krzyknęła do Michiru. - Musimy go tylko wyprowadzić z tego otwartego terenu w jakieś gęściejsze zarośla!
- To się da zrobić! - odpowiedziała Neptun.
Poczekały, aż demon znów zaatakuje. Kiedy po zastosowaniu uniku, Taumaspes zarył głową w trawnik, postanowiły go zwabić między drzewa.
Czekały, aż demon się podniesie, by je znów zacząć gonić.
- Michiru... - wyszeptała Haruka, patrząc na Taumaspesa. - Spójrz na ten jego medalion...
- Co to?
- Nie wiem... Ale coś mi mówi, że to jego słaby punkt... Musimy mieć tylko okazję się o tym przekonać.
Demon popatrzył wściekle na swoje przeciwniczki. Znów ruszył do ataku.
- Dalej, Neptunie! Biegniemy! - zawołała Uranus.
Wpadły w gąszcz drzew. Posuwały się na oślep, było ciemno. Przez gęste konary światło księżyca nie mogło się przedostać. Nagle Michiru potknęła się o wystający korzeń. Przewróciła się na ziemię. Haruka zatrzymała się. Podbiegła do swojej partnerki.
- Neptun!
- Aaaachhh... Chyba skręciłam kostkę...
- Wstań! - zawołała rozpaczliwie Haruka, chwytając swoją partnerkę za ręce i usiłując ją podnieść. - Musimy biec! Demon jest za nami!
- Haruka, nie mogę! Zostaw mnie, proszę! Uciekaj sama!
Haruka stanęła jak wryta...
- Posłuchaj mnie... - powiedziała Michiru. - Przysięgłyśmy przecież walczyć bez względu na wszystko. Przysięgłyśmy, że oddamy nasze życia w imię misji!
- Ale...
- Żadne „ale”, Uranus! Idź! Biegnij! Musisz zniszczyć tego demona! Jeśli nie zrobisz tego, co ci każę, to przysięgam na Boga, że ci nigdy nie wybaczę!
Haruka usłyszała kroki zbliżającego się Taumaspesa. Nie mówiąc już nic więcej do Michiru, odeszła...
Odeszła na kilka zaledwie metrów, kiedy usłyszała wściekły ryk potwora za swoimi plecami. Odwróciła się. Potwór wypadł z gęstwiny krzaków. Dostrzegł Sailor Neptune, leżącą na ziemi. Uniósł jeden ze swoich mieczy do góry i ruszył do ataku. Jego jedyną myślą w tym momencie było: zabić Sailor Senshi, zabić Sailor Senshi...
- Nie! - wrzasnęła Uranus, biegnąc w stronę Michiru. Stanęła między nią, a zbliżającym się potworem, rozpościerając szeroko ramiona i zasłaniając sobą, leżącą w szoku na ziemi Sailor Neptune. - Nie! - powtórzyła.
- NIE! Haruka! - krzyknęła Michiru.
Demona dzieliło od nich kilkanaście metrów...
„Teraz, albo nigdy” - pomyślała Haruka.
Uniosła prawą rękę nad głowę. Zacisnęła pięść. Dziesiątki żółtych promieni wybiły we wszystkie strony spomiędzy jej palców.
- World...
Już znała swój cel. Medalion na szyi potwora.
Albo to się powiedzie, albo obie zginą...
Demon stał tuż przed nią, przygotowując się do zadania swojej przeciwniczce ostatecznego ciosu.
- ... Shaking!
Żółta kula energii trafiła demona z chwilą, gdy ten spuszczał swój miecz w kierunku Sailor Uranus.
Za późno... O ułamek sekundy za późno... Haruka poczuła, jak chłodna stal wbija jej się w brzuch... Wierzgnęła się dziko z bólu, odruchowo chwytając przedmiot, który utkwił w jej ciele. Ciepła krew poczęła spływać na jej dłonie...
- HARUKA! - krzyknęła przerażona Michiru, wstając z ziemi i próbując jakoś pomóc swojej partnerce.
Ból narastał, był coraz silniejszy, niemal paraliżujący, przeszył wszystkie jej wnętrzności, uderzył do głowy; nogi się pod nią ugięły...
Taumaspes, otrzymawszy cios, wrzasnął głośno. Nie, to nie był wrzask. To był ryk dzikiego zwierzęcia. Siła uderzenia pozbawiła demona równowagi. Zatrzepotał nerwowo skrzydłami, cofnął się o kilka kroków.
Znów potworny ból przeszył ciało Haruki z chwilą, gdy Taumaspes usunął miecz z jej brzucha.
„Udało się...” - pomyślała ostatkiem sił, upadając na kolana.
- Deep Submerge! - Usłyszała znajome zaklęcie. To Sailor Neptune zaatakowała potwora, również celując w jego amulet. Siła wysokiej fali cisnęła demonem o pień pobliskiego drzewa. Osunął się on na ziemię, sapiąc z wściekłości i próbując się podnieść.
Sailor Uranus poczuła, że kręci jej się w głowie. Upadła na wilgotną od rosy trawę.
- Haruka! - krzyknęła Michiru, doczołgujac się do swojej przyjaciółki.
Haruka spojrzała mętnym wzrokiem na śliczną twarz zielonowłosej dziewczyny, słabo się uśmiechając.
Michiru uklękła przy niej i delikatnie wzięła ją w swoje ramiona. Z przerażeniem i ze łzami w oczach spojrzała na brzuch swojej partnerki. Z rany spływała obficie krew, znacząc czerwone ślady na białym Sailor Fuku.
- Haruka... - wyszeptała Sailor Neptune, łzy popłynęły jej po policzkach. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś?
- Michi... - odpowiedziała cicho Haruka - bo cię kocham... Zrobiłabym dla ciebie wszystko... Jesteś ważniejsza, niż cokolwiek innego... Niż nasza misja... Wybacz mi... Złamałam przysięgę...
- Haruka... - szepnęła Michiru. - Wszystko będzie dobrze, obiecuję... Trzymaj się, proszę...
Uranus pokręciła przecząco głową.
- Nie przejmuj się mną... Ważne, że ty... żyjesz... Nie martw się... To wcale nie boli... Słabo mi...
Przerwała. Z trudem łapała powietrze... Po kilku głębokich wdechach mówiła dalej:
- Michi... Ocal Ziemię przed nowym wrogiem... Beze mnie... Proszę... - Już nic więcej nie mogła mówić. Świat zaczął jej się rozmazywać przed oczami, ciemnieć, znikać... Ostatnia rzecz, jaką zobaczyła, to łzy spływające po policzkach Michiru. A potem ogarnęła ją nicość...
- HARUKAAA! - Krzyk Michiru rozdarł nocne niebo... - Nie opuszczaj mnie!
Głośno łkając, przytuliła do siebie bezwładne ciało swej partnerki. Łzy strumieniami spływały po jej policzkach, spadając na bladą twarz Haruki.
Potężny ryk tuż nad jej głową. Michiru podniosła oczy. Jej wzrok odnotował potwora, stojącego tuż nad nią z mieczem gotowym do zadania śmiertelnego ciosu.
- Moon Tiara Action! - Rozległo się wśród gałęzi i odbiło echem między pniami. Świetlisty przedmiot przeleciał obok demona, wybijając mu miecz z ręki. Taumaspes spojrzał w stronę, z której nadleciał ów przedmiot.
Michiru wśród gałęzi dostrzegła znajomą sylwetkę.
- Sailor Moon... - wyszeptała.
- Jak śmiesz robić krzywdę moim przyjaciołom! - zawołała Czarodziejka z Księżyca. - Nigdy ci tego nie wybaczę! Drużyna pięknych wojowniczek o miłość i sprawiedliwość: Sailor Moon...
- Sailor Mars! - odezwała się jedna z dziewcząt, stojących obok Czarodziejki.
- Sailor Mercury! -zawołała następna.
- Sailor Jupiter!
- Sailor Venus!
- Sailor Chibi-Moon! - krzyknęła ostatnia, najmniejsza.
- Surowo cię ukarze w imieniu Księżyca! - dokończyła Sailor Moon.
Dziwaczny szum w uszach...
Dziwne uczucie lekkości, jakby dryfowała na środku oceanu...
Powoli otworzyła oczy. Mgła...
Biel otaczająca ją ze wszystkich stron. Biel coraz wyraźniejsza, niemalże świetlista...
„Gdzie ja jestem?” - pomyślała.
Spojrzała na siebie. Zauważyła, że jest ubrana w jedwabną suknię, sięgającą aż do jej kostek. Sama była zdziwiona faktem, iż widok sukienki na jej ciele, nie wywołał u niej uczucia odrazy.
Nie czuła żadnego bólu... Niepewnie dotknęła dłonią swojego brzucha. Żadnych ran...
Nagle uświadomiła sobie rzecz najdziwniejszą. Odwróciła głowę do tyłu i spostrzegła, że z jej pleców wyrastają skrzydła. Autentyczne, białe skrzydła o delikatnych, zwiewnych piórach. Rozpostarła je szerzej, by się upewnić, czy na pewno należą do niej.
- Czy ja umarłam? - wyszeptała.
- Jeszcze nie, Princess Uranus... - Rozległ się za nią stanowczy, męski głos.
Haruka odwróciła się i spostrzegła świetlisty punkt, który chwilę później nabrał kształtu. Po kilku sekundach uświadomiła sobie, że stoi przed nią uskrzydlony koń z pięknym, złotym rogiem na czole.
- Kim jesteś? - spytała przybysza.
- Jestem strażnikiem z Elysionu, krainy fantazji. Nazywam się Helios. Lecz dla was, ludzi, jestem po prostu Pegazem...
- Pegaz... - rzekła półgłosem Haruka - Czy ty nie jesteś przypadkiem tym koniem, o którym mówiła Sailor Moon?
- Tak... Spotkaliśmy się parę razy. Pomagam jej walczyć z demonami.
- Powiedz mi, Heliosie, co się ze mną stało?
- Nie martw się, Princess Uranus. Będziesz żyć. Nim jednak wrócisz do swego ciała, muszę z tobą porozmawiać, księżniczko.
- Dobrze.
- Wiem, że dla ciebie ta cała sytuacja jest trochę dziwna. Znajdujemy się teraz w przestrzeni, którą trudno określić racjonalnymi słowami. W każdym bądź razie, to jakby zaplecze mojego świata.
- Elysionu, tak?
- Tak... Widzisz, Princess Uranus, może sobie tego nie przypominasz, ale spotkaliśmy się już wcześniej.
- Kiedy?
- Za czasów Silver Millenium. Was, Outer Senshi znam najlepiej. Podczas, kiedy Inners widywałem, gdy były dziećmi, z wami spotykałem się cały czas. Widzisz, one w pogoni za wrogami straciły swoje marzenia, a wy, Outers, zawsze potrafiłyście marzyć, nawet jak byłyście dorosłe... Ty i Princess Neptune miałyście wielkie marzenia i pilnie ich strzegłyście. Princess Saturn była jeszcze dzieckiem i nie zatraciła swych dziecięcych pragnień. Nawet Princess Pluto potrafiła marzyć. Zresztą, jako strażniczka czasu zawsze mogła znaleźć się w moim królestwie, kiedy tylko tego zapragnęła.
- A więc widywaliśmy się w przeszłości?
- Tak! Niestety, teraz straciłem już nadzieję, że cię kiedykolwiek zobaczę. Princess Uranus, w tym życiu pognałaś za obowiązkami. Coraz częściej zapominasz o swoich marzeniach. Stajesz się podobna do reszty ludzi...
- Heliosie, jestem wojowniczką. Mam ważną misję do spełnienia. Muszę ocalić Ziemię...
- Misja nie może zmienić twego serca. Dobrze wiesz, że twoje marzenie to Princess Neptune. Zawsze chciałaś z nią być, przecież ją kochasz. Czemu się sprzeciwiasz sama sobie? A jednak zrobiłaś dziś coś pięknego. Twoje marzenia dziś zwyciężyły. Cieszę się, że znów jesteś sobą, Princess Uranus.
- Ale co z misją?
- Nie zadręczaj się, księżniczko. Dobrze wiesz, że dla ciebie ważniejsza jest twoja partnerka, niż obowiązki wojowniczki. Poza tym Ci wrogowie, których dziś spotkaliście, nie są waszymi wrogami.
- Co masz na myśli?
- To nie jest wasza walka, Princess Uranus. To walka, którą Inner Senshi rozpoczęły za czasów Silver Millenium. Zetkną się z potężnym wrogiem, ale już im znanym.
- Heliosie, moim obowiązkiem jest również chronienie Sailor Moon...
- Nie martw się, Princess Uranus. Będę się nią opiekować. Mam potężną moc. Poza tym zawsze będę blisko niej, bo jestem szczególnie powiązany z kimś z jej drużyny.
- Doprawdy? Z kim?
- Tego nie mogę ci niestety zdradzić. I tak już za dużo ci powiedziałem.
Helios zrobił pauzę, spojrzał na Harukę swymi czerwonymi oczyma.
- Dobrze, księżniczko - odezwał się wreszcie. - Czas wracać. Ktoś na ciebie czeka...
- Dziękuję, Heliosie.
- Powiedz księżniczce z Neptuna wszystko, co ci tu powiedziałem. Chcę byście były szczęśliwe. Wyjedźcie z dala od Inner Senshi. Ach, i jeszcze jedno...
- Tak?
- Na Ziemi jestem znany jako Pegaz, wiesz o tym... Lepiej nie wymieniaj mojego prawdziwego imienia, dobrze Princess Uranus?
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem - Haruka uśmiechnęła się. - W tym życiu mam na imię Haruka i bym chciała, żebyś się tak do mnie zwracał.
Oboje wymienili sobie pożegnalne spojrzenia.
- Powodzenia, Pegazie - odezwała się Haruka.
- Powodzenia, Haruko - odpowiedział Helios, po czym zniknął.
Przestrzeń wokół Sailor Uranus rozbłysnęła białym światłem. Miłe ciepło ogarnęło jej serce i rozeszło się po całym ciele. A potem wszystko zgasło.
- Haruka... - Cichy szept, gdzieś w nicości...
Zamknęła oczy. Było ciepło i przyjemnie...
- Haru...
Znów ten szum w uszach i uczucie dryfowania.
- Haru-chan... Wróć do mnie...
Czerń poczęła znikać. Otworzyła powoli oczy... Dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze...
- Haruka, kochanie... Jestem przy tobie...
Potworny ból głowy... Aż jęknęła z przejęcia...
Poczuła, że ktoś ściska jej dłoń. ktoś pochyla się nad nią, ktoś całuje ją w czoło...
Mętne, barwne plamy zaczęły wreszcie przybierać jakieś sensowne kształty. Zamrugała kilka razy powiekami. Spojrzała przed siebie.
Pierwsze, co ujrzała, to prześliczną twarzyczkę zielonowłosej dziewczyny.
- Mi... Michiru... - wyszeptała z trudem.
- Haruka, nic nie mów... - przerwała jej Michiru. - Cieszę się, że nic ci nie jest.
- Gdzie... gdzie ja jestem? - spytała słabo.
- W szpitalu... Przywieźliśmy cię po tym, jak Usagi pokonała demona. Ocaliła nam życie...
- Ooo. - zawołał lekarz, który właśnie wszedł do pokoju. Był to wysoki mężczyzna po czterdziestce, na nosie miał okulary, a w rękach trzymał jakiś notes. - Widzę, że się pani obudziła.
- Co się stało...? - zapytała cicho.
- Wkrótce pani dojdzie do siebie, Tenou-san. Miała pani dużo szczęścia. Rana nie była głęboka, nie zostały uszkodzone żadne narządy wewnętrzne... Był jednak moment krytyczny... Straciła pani dużo krwi, w szpitalu nie mieliśmy żadnej do transfuzji, ale na szczęście pani przyjaciółka, Kaiou-san, była tak dobra, że oddała swoją. Zawdzięcza jej pani życie.
- Swoją...? - wyszeptała Haruka. - Ale... ona ma inną grupę...
- Panna Kaiou ma grupę krwi 0. Mogła więc być dawcą. Teraz będzie już wszystko dobrze, musi tylko pani dużo odpoczywać.
Michiru słuchała lekarza w milczeniu, uśmiechając się tylko i przytulając dłoń Haruki do swojej piersi.
- No cóż, na mnie czas - odezwał się doktor. - Mam obchód. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
- Dziękuję, doktorze - odpowiedziała zielonowłosa dziewczyna.
- Dziękuję... - powtórzyła za nią Haruka.
Lekarz wyszedł z pokoju.
- Michiru... - rzekła półgłosem Haruka. - Arigatou...
- Nie, to ja ci dziękuję. Wreszcie mi pomogłaś zrozumieć, że nasze uczucia są dla nas ważniejsze, niż misja. Nie opuszczę cię, Haru...
- Ja ciebie też nie... Powiedz mi... Jak Sailor Moon pokonała Taumaspesa?
- Hmm... To dość dziwna historia... Nagle się pojawił biały, skrzydlaty koń i za sprawą swojej moc zamienił Sailor Moon i Chibi-Moon w Super Czarodziejki... To chyba ten Pegaz, o którym mówiły... Następnie Sailor Moon zniszczyła demona za pomocą nowego ataku - Księżycowej Medytacji.
- Aha... Rozumiem... Wiesz, musimy kiedyś porozmawiać o tym Pegazie... Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Doprawdy? Ale to później. Najpierw musimy się podleczyć.
- Musimy? - Haruka spojrzała na Michiru pytającym wzrokiem.
Michiru uśmiechnęła się nieznacznie i wskazała na swoją stopę. Zagipsowaną...
- To nic takiego - uspokoiła Harukę. - Skręcona w stawie skokowym z naderwaniem wiązadeł... Zagoi się!
- Mam nadzieję... - Haruka przerwała, nie mając siły mówić już nic więcej.
- Jesteś wyczerpana, Haru-love... Prześpij się trochę... Musisz nabrać sił...
- A więc... Czas się pożegnać? - spytała Usagi dwa tygodnie później, kiedy wszystkie dziewczęta stały naprzeciw Haruki i Michiru. Michiru miała już zdjęty gips. Haruka, jeszcze dość słaba, opierała się o ramię swej partnerki.
- Tak. Wyjeżdżamy dość daleko na północ.
- Ciekawe, co spowodowało, że zdecydowałyście zrezygnować z tej walki? - spytała Rei.
- Eee... Nic takiego - odpowiedziała Michiru. - Po prostu ufamy wam i wierzymy, że dobrze będziecie się opiekować Księżniczką.
- Naprawdę tak uważacie?
- Tak - rzekła Haruka. - No cóż, na nas czas. Sayonara, minna!
- Sayonara! - odpowiedziały chórem dziewczęta, machając na pożegnanie.
Haruka i Michiru wsiadły do samochodu i odjechały.
- Michi...- szepnęła Haruka w ucho swojej dziewczynie. Obie siedziały na plaży, oglądając zachód słońca. Morze cicho szumiało, a wieczorny chłodny wiatr rozwiewał im włosy. - Czy wierzysz w to, że można pogodzić życie wojownika z uczuciem, jakie w nas rozkwita?
- Pogodzić... Chyba nie... - odpowiedziała Michiru. - Ale ja wybieram uczucie... Zawsze i wszędzie wybierałam naszą miłość...
- Zawsze i wszędzie? Na przykład gdzie?
- Na przykład - zielonowłosa dziewczyna zamilkła, przybliżając swoje usta do ust Haruki. - Na przykład... W Marine Cathedral... - wyszeptała czule.
KONIEC...
A MOŻE DOPIERO POCZĄTEK?
Boskie
Chciałbym tak umieć pisać. Jedna z moich inspiracji.
Ja ten tekst jeszcze mam u siebie na którejś starej płycie z archiwami SMD, gdzie przetrwał wszelkie pady, zawieruchy i apgrejdy połączone z formatem. W dalszym ciągu czyta się przyjemnie, w dodatku widać, jak od tamtego czasu zmienił Ci się styl. Na lepsze, naturalnie.
fajne
Nawet fajny fanfick, lubię parę H&M. Pod względem stylistycznym nie mam wielu zastrzeżeń. Autorka ma telent.
.
fic z moim ulubionym watkiem :) ale paru rzeczy musze sie czepnac: 'minna-sama' - nie uzywa sie tego w taki sposob, 'minna' jest zawsze bez przyrostka, jesli chcemy z przyrostkiem to 'mina'. Troche kuleje stylistyka, niektore zdania brzmia infantylnie, zbyt infantylnie jak na H&M moim zdaniem. I mimo wszystko, brak mi 'chemii' miedzy H&M, fakt, ze czesto podkreslane 'jak ja ja kocham' itd., nie wiem czy wlasnie nie *zbyt* czesto. "Haru-love" mnie zabolalo w oczy. To takie... niejaponskie :P Troche tez przydaloby sie podreperowac narracje, bo mocno schematyczna i okrojona. A tu mozna by wiele zdzialac, zwlaszcza w dziedzinie klimatu ;)
Koncowka za to dobra.
....
Ładne, nastrojowa rzecz z moimi ulubionym outer senshi w rolach głównych. Fajne zakończenie, nie powiem. Jest kilka zwrotów, które można by poprawić, ale wiem, to stara rzecz. Dobry fik.