Opowiadanie
Tchnienie przeznaczenia
Ruiny niepamięci
Autor: | Rinsey |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Dramat, Fantasy, Przygodowe, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2012-04-17 18:20:37 |
Aktualizowany: | 2012-12-23 23:10:37 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Kopiowanie całości lub fragmentów przez osoby trzecie bez zgody autorki jest zakazane.
Rozdział 5
Ruiny niepamięci
Wschód słońca od wieków jest symbolem nowego początku, oderwania się od mroku i rozpoczęcia kroczenia drogą światłości. W oderwaniu od metaforycznego znaczenia, świt stanowi dla zwykłych ludzi środek nocy. Jednak jak już człowiek obudzi się o tej porze, jest zwykle niewyspany, lecz jednocześnie przepełnia go poczucie błogiego spokoju. Ten moment, kiedy świat zaczyna się budzić, wywołuje nietypową mieszankę melancholii i uśmiechu.
O Smoczycy siedzącej na kamieniu nie można było tego powiedzieć. Po workach pod oczami można było stwierdzić, że blondynka w ogóle nie spała tej nocy i daleko jej było do pozytywnie nacechowanej zadumy. Niebieskooka oparła podbródek na złożonych dłoniach i patrzyła się ślepo w jeden punkt. Po rozmowie z Xellosem jej pierwszym odruchem była natychmiastowa teleportacja w miejsce, gdzie zostawiła Valgaarva. W ostatniej chwili się powstrzymała. Przecież Lina bardzo wyraźnie powiedziała, że potrzebuje jej mocy. Nie mogła ot tak po prostu zniknąć. Z drugiej strony panicznie zaczęła się obawiać o małego, starożytnego Smoka. Uparcie zaprzeczała słowom Xellosa, chociaż zdawała sobie sprawę, że zarówno ona jak i jej rozmówca wiedzieli, że to tylko uparta próba zagłuszenia bezlitosnej rzeczywistości. Dziecko po upływie roku miało postać pięcioletniego chłopca. Małe Ryozoku nigdy nie rosły tak szybko. Wytłumaczenie było tylko jedno: musiał do tego doprowadzić jakiś impuls. Valgaarv był ostatnim starożytnym Smokiem. Filia dopiero niedawno zaczęła się zastanawiać, dlaczego Gaav ocalił właśnie jego. Co się kryło w tej umierającej istocie, że Smok Chaosu zdecydował się go oszczędzić? Może właśnie fakt, że Val był kimś więcej niż ostatnim starożytnym Smokiem… Teoria bliźniąt przeznaczenia pasowała do tej sytuacji aż za bardzo. Filia jednak nie chciała o tym myśleć. Obiecała sobie, że zapewni adoptowanemu malcowi beztroskie i wolne od bólu życie. Lecz gdyby chłopiec faktycznie był jednym z bliźniąt, ponownie zostałby wmieszany w walkę z przeznaczeniem.
Po dłuższej chwili Filia doszła do całkiem konstruktywnych postanowień. Nie udała się do miejsca, gdzie obecnie przebywał Valgaarv, tylko skontaktowała się z osobą, której powierzyła swojego podopiecznego, za pomocą prostego czaru komunikacji.
- Nadina. - wypowiedziała imię przyjaciółki.
- Filia? Co się dzieje? - Rozległ się nieco zniekształcony kobiecy głos.
- Dzisiaj wieczorem zabierz Vala w inne miejsce. - powiedziała cicho blondynka.
- Czemu? Coś się dzieje? - Jej rozmówczyni była wyraźnie zaniepokojona.
- Póki co nie mogę podać ci szczegółów. Dołączę do was najszybciej jak będę mogła.
- Rozumiem. Uważaj na siebie. - Po tych słowach zaklęcie zostało przerwane.
- Ty na siebie również. - wyszeptała Filia, chociaż wiedziała, że już nikt jej nie usłyszy.
Po pięknej, spokojnej nocy większość drużyny przywitała dzień z uśmiechem na ustach. Po pośpiesznie zjedzonym śniadaniu cała gromadka wyruszyła w drogę do Razy Plotnes. Lina jak zawsze szła na przedzie, dokuczając Sylphiel, o czym świadczyło lekkie zdenerwowanie uzdrowicielki. Tuż obok nich kroczył Gourry, który to z kolei wyprowadzał swoim zwyczajem z równowagi rudowłosą czarodziejkę. Zaraz za nimi podążał zatopiony w lekturze Zelgadis. Idące za nim Amelia i Kirae zastanawiały się jakim cudem bezlitosny szermierz może być tak pochłonięty lekturą, skoro otacza go taki hałas w postaci głośnej „dyskusji” pierwszej trójki. Cały korowód zamykała Filia. Ryozoku od zamienienia paru słów z Liną nie odezwała się od rana ani razu.
- Panno Kirae, a w zasadzie dlaczego to właśnie my zostaliśmy wybrani do tej misji? I czemu to jest tak ważne, abyśmy byli w komplecie? - spytała Amelia, zmieniając temat. Wysłanniczka świątyni zanim odpowiedziała spuściła głowę. Jej ton nieco spochmurniał.
- Ostatnia wieszczka naszej świątyni przepowiedziała to wszystko.
- A co dokładniej? - Nagle wtrącił się Zelgadis. Kirae lekko się wzdrygnęła. Były to pierwsze słowa wypowiedziane bezpośrednio do niej przez mistrza szamanizmu.
- Nasza świątynia od wielu lat była w posiadaniu manuskryptu, który jest teraz w posiadaniu panny Liny. Owa przepowiednia opisała dokładnie okoliczności, w jakich ten przedmiot będzie musiał odpuścić świątynię. W żadnym innym przypadku pani Xerwiter nie rozstałaby się z czymś, co obiecała strzec. - Rzuciła przelotne spojrzenie na Linę, po czym kontynuowała. - W proroctwie pojawił się Darkstar, przekroczona granica wymiarów i wiele innych szczegółów. Według niego osoby, które brały udział w pokonaniu mrocznego władcy są kluczowym elementem w ratunku przed zagładą.
- To w takim razie, z jakiego powodu kazano nam także ściągnąć Sylphiel? - dopytywała chimera.
- O pani Sylphiel również była mowa w przepowiedni. Potrzebna jest osoba reprezentująca moc zaklętą w Sairaag, a ponieważ dzieje waszej gromadki są znane w coraz szerszych kręgach, nie trudno było skojarzyć, że musi chodzić o osobę, która jest z wami blisko związana. - Wyjaśniła srebrnowłosa dziewczyna.
- Jak na przepowiednię, to jest tu podejrzanie sporo konkretów. - Zauważyła Filia. Kirae z zaskoczeniem odwróciła się do dotąd milczącej Smoczycy. - Proroctwa zwykle są zlepkiem trudnych do zidentyfikowania fraz.
- No cóż. Nie była to całkiem zwyczajna przepowiednia.
- O, to macie nawet własne rodzaje przepowiedni. To ciekawe. - wtrącił sarkastycznie Zelgadis.
- Niewątpliwie wie pan wiele rzeczy, jednak w niektórych tematach ma pan jednak pewne braki. - odpowiedziała chłodno dziewczyna. - To był ostatni sen śpiączki. - powiedziała cicho. Widać było, że mówienie na ten temat sprawia jej trudność. - Wieszczka wprowadza się w trans, aby zobaczyć więcej niż byłoby to możliwe w przypadku zwyczajnego proroctwa. Oczywiście, za coś takiego trzeba zapłacić odpowiednią cenę. Nigdy nie dostaje się niczego za darmo. Myślę, że akurat pan, panie Zelgadisie doskonale rozumie o czym mówię. - Spojrzała bez lęku w przenikliwe szafirowe tęczówki. - A ceną za taką wizję jest śmierć. Proroctwo staje się dosłownie ostatnim snem śpiączki. - Przez chwilę panowała cisza.
- Ostatni sen śpiączki? Nigdy o czymś takim nie słyszałam. - Zamyśliła się Filia. Na te słowa Kirae się uśmiechnęła.
- Nie dziwię się. Nasza świątynia przetrzymuje wiedzę, która zniknęła z dziejów świata. I powiem szczerze, że nie dziwię się, czemu tak się stało. Niektóre informacje powinny zostać doszczętnie zniszczone. - dodała nieco mniej pogodnie.
- Panno Kirae… - zwróciła się do niej delikatnie Amelia.
- Mów mi po imieniu Amelio. - Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło. Księżniczka zrozumiała, że jest to subtelna próba zmiany tematu.
- Dobrze Kirae.
- Kiedy wyruszamy? Długo będziemy tu sterczeć? - W ciemności rozległ się mocno poirytowany głos.
- Mówiłem ci, że ruszymy się stąd dopiero wtedy, gdy otrzymamy taki rozkaz. - odpowiedział mu drugi osobnik tonem pozbawionym emocji.
- No dobrze, ale ile można!
- Zamilcz. - Rozmówca rozdrażnionego młodzieńca po raz pierwszy wykazał coś na kształt złości. Po krótkiej chwili kontynuował swoją wypowiedź swoim typowym obojętnym tonem. - Doczekałeś się. Zaczynamy dzisiaj wieczorem.
- No wreszcie! Ale gdzie dokładnie mamy się udać?
- Tego dowiemy się dzisiaj wieczorem.
W ciemności dało się usłyszeć pełen wściekłości, młodzieńczy wrzask.
Razy Plotnes, kolejne miejsce na świecie przypominające o tym, jak wiele krwi zostało przelane w przeszłości. Człowiek żyjący swoim życiem z dala od wojny, nie zwraca uwagi na fakt, że ktoś kiedyś poniósł śmierć dla spokoju, bezrefleksyjnie przyjmowanym później przez resztę populacji za coś oczywistego. O tragedii, która się wydarzyła w tym miejscu nikogo nie uczono. Nie było w pobliżu żadnego sympatycznego dziadka sypiącego z rękawa okolicznymi legendami w zamian za symboliczny kubek ciepłej herbaty. Jednak osoby mające wcześniej sposobność, aby zobaczyć Lecikeds, odczuwały ten sam smutek towarzyszący legendarnemu miastu śmierci.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmiła Lina obserwując uważnie kolejne ponure ruiny.
- Tutaj jest druga część manuskryptu? - spytała zaskoczona Kirae.
- Mieszkasz w świątyni tak bardzo związanej z tym manuskryptem i nie wiedziałaś, że tak blisko znajduje się jego druga część? - spytała złośliwie Filia. Wysłanniczka świątyni natychmiast się zarumieniła. Zanim zdążyła się odezwać, uprzedziła ją Lina.
- Zadaniem tej świątyni było ochronić manuskrypt. Do rozwiązania jego zagadki potrzebni jesteśmy my. - skomentowała krótko rudowłosa czarodziejka. - Zresztą - dodała - myślę, że to wszystko działa na zasadzie efektu domina. Aby znaleźć drugą część manuskryptu, potrzebujemy jego pierwszego fragmentu.
- Ale jak w tych zgliszczach mamy znaleźć cokolwiek? - spytała zdezorientowana Amelia. Poszukiwanie zaginionego skarbu kojarzyło jej się z jaskiniami, dalekimi, egzotycznymi wyspami. Nie mogła sobie wyobrazić jak w zwyczajnych ruinach można było ukryć tak ważny przedmiot.
Zelgadis zrobił parę kroków w stronę ruin, przykląkł i przez chwilę wpatrywał się w nie intensywnie. Część gromadki patrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Wskażą nam to runy. - odparł spokojnie.
- Właśnie. - odpowiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Lina. - W takich miejscach nic nie dzieje się przypadkiem. Gdzieś tutaj znajduje się prawdziwa inskrypcja, która powie nam, co robić dalej. Tak więc szukajcie podejrzanych znaków na tych gruzach, a jak coś znajdziecie, zawołajcie mnie lub Zela.
- Mnie też uczono czytać runy. -powiedziała spokojnie Kirae. Mistrzyni czarnej magii spojrzała na nią swoimi ognistymi oczami.
- Podejrzewam, że u ciebie sprawa wygląda jak u Filii. Jak wspominał Xelloss, niektóre rzeczy miały zostać zapomniane, dlatego nie uczono dwóch najstarszych rodzajów runów.
- A skąd myśl, że mnie również nie uczono tych runów? - spytała z powątpiewaniem srebrnowłosa dziewczyna.
- A stąd, że gdyby Xerwiter albo ty byłybyście w stanie rozszyfrować te runy, nie zwracałybyście się do nas o pomoc. - oznajmiła Lina z satysfakcją w oczach. Spodziewała się, że jej rozmówczyni będzie niezadowolona po usłyszeniu tej odpowiedzi, jednak myliła się.
- Widzę, że pogłoski o tobie nie mijały się z prawdą. - Uśmiechnęła się patrząc jej w oczy. Rudowłosa spojrzała na nią podejrzliwie.
- A jakie pogłoski na przykład?
- No, że jesteś Dra… - Zanim skończyła pierwsze zdanie rzuciły się na nią Amelia wraz z Sylphiel i zatkały nowej koleżance usta.
- O, chyba chciała powiedzieć, że jesteś Dra-Mata. - wtrącił ucieszony Gourry. Uzdrowicielka z Sairaag zdecydowanie za późno rzuciła mu przerażone spojrzenie.
- Musimy chyba wyjaśnić sobie parę rzeczy. - powiedziała Lina grobowym głosem, unosząc rękę w górę. W jej dłoni pojawiła się soczysta kula ognia. - Fire Ball! Fire Ball! Fire Ball! Fire Ball!
Nie trzeba chyba dodawać, że cała czwórka została zalana gradem ognistych pocisków. Po chwili Lina poczuła, że ktoś lekko złapał ją za nadgarstek, zanim rzuciła kolejne zaklęcie.
- Lina, zaraz zniszczysz ruiny i nic tam nie znajdziemy. - powiedział chłodno Zelgadis. Czarodziejka spojrzała na niego z niechęcią, ale po krótkim czasie cofnęła czar. Mężczyzna po tym natychmiast ją puścił i poszedł w stronę zburzonych murów. Rudowłosa zmierzyła obolałą czwórkę groźnym spojrzeniem i poszła za chimerą.
- Kirae, oto pierwsza lekcja przebywania w towarzystwie Liny Inverse. - Zwróciła się do zaskoczonej tym wybuchem wysłanniczki świątyni Filia. - Nie wolno jej nazywać Dra-Mata, ani wrogiem wszystkiego, co żyje. Za komentowanie jej biustu możesz zarobić nawet Dragon Slave. - Zakończyła swój wywód Smoczyca w czasie, gdy Sylphiel i Amelia uleczyły obrażenia zadane przez temperamentną przywódczynię.
- A-ha.- powiedziała wolno Kirae.
- Ruszajmy, zanim panna Lina po nas wróci. - Westchnęła ciężko uzdrowicielka z Sairaag.
- Czyli czego w zasadzie mamy tam szukać? - spytał Gourry.
- Ech… W sumie to ja też tego nie wiem, panie Gourry. -odpowiedziała niepocieszona księżniczka.
- Lina! Znalazłem coś dziwnego! - zawołał na cały regulator po półgodzinnych bezowocnych poszukiwaniach Gourry. Czarodziejka podchodziła do jego znaleziska z pewnym dystansem. Było to bardzo prawdopodobne, że blondyn wyszukał jakiś symbol podobny do lazanii czy do jakiegoś innego kształtu związanego z jedzeniem. Szybko się okazało, że Lina i Zelgadis mieli rację. Całe ruiny były oznaczone przeróżnymi symbolami, jednak żaden z nich nie był pożądanym przez nich runem.
- Co my tu mamy… - powiedziała trochę bez entuzjazmu. Zauważyła okrągły symbol przekreślony trzema poziomymi liniami.
- Trochę kojarzy mi się z taką dobrą kanapką… - Zaczął się rozpływać, ale Lina zupełnie przestała go słuchać.
- Zel! Chodź na chwilę! - zawołała. Chimera szybko zjawiła się obok.
- Znalazłaś to? - spytał.
- Zobacz, to musi być to. Środkowa linia…
- Jest trochę krótsza od pozostałych. To jest to. - odparł niby spokojnie, ale czarodziejka wiedziała, że chimera jest tak samo podekscytowana znaleziskiem jak ona.
- No tak, można było się tego domyśleć. - powiedziała czerwonooka po krótkich oględzinach, po czym złożyła dłonie i po chwili pojawiła się w jej rękach świetlista sfera. Zelgadis w tym czasie cofnął się o parę kroków i powstrzymał gestem Amelię przed podejściem do Liny.
- Co panna Lina robi? - spytała księżniczka.
- Wsadza klucz do zamka. - Wyjaśnił mistrz szamanizmu.
Wydawało się, że czarodziejka zawiesiła manuskrypt w powietrzu. Tak przynamniej myśleli pozostali członkowie drużyny. Przez chwilę panowała cisza, a dosłownie moment później na ich oczach na miejscu ruin zaczął się zarysowywać przepiękny pałacyk z dwiema wieżyczkami po bokach. Zgromadzeni najpierw ujrzeli kontury, a następnie stopniowe wypełnienie nieziemskiej budowli. Trudno było ocenić, z czego została zbudowana ta niewielka forteca, gdyż jej konstrukcja wydawała się być jednolitą, srebrzystą masą.
Lina przywołała gestem ręki manuskrypt do siebie, po czym obiekt zniknął. Podeszła bliżej do nietypowego budynku. Najwidoczniej musiała nie wykryć nic zbyt niebezpiecznego, gdyż nacisnęła klamkę perłowych wrót i zawołała do reszty.
- Chodźcie!
Jak tylko weszli, ich oczom ukazała się ogromna sala. Amelia Will Tesla Seyrun, koronowana księżniczka jednego z największych królestw, rozglądała się w niemym zachwycie po wielkiej, pustej komnacie wykonanej ze srebra i pereł. Tylko na samym środku stała otwarta szkatuła, jakby w oczekiwaniu na włożenie do niej okrągłego przedmiotu.
Rudowłosa dziewczyna bez wahania podeszła do niewielkiej skrzynki i umieściła w niej manuskrypt. W wyniku tej akcji całe pomieszczenie rozbłysło jasnym światłem, oślepiając wszystkich wokoło. Dopiero po chwili, gdy grupa odzyskała ostrość widzenia, dało się ujrzeć dwa podesty, które pojawiły się po obu stronach szkatuły, oraz instrukcję składającą się z runów zawisłych w powietrzu.
- Co to znaczy? -spytała zszokowana Kirae.
- Przejście się otworzy, gdy zostanie potraktowane magią tworzenia. - odpowiedział tym razem Zelgadis.
- Filia, będziesz musiała stanąć tam. - Czerwonooka wskazała Smoczycy prawe podwyższenie. - I skierować moc Celphieda w stronę manuskryptu. - Zanim blondynka zdążyła wyrazić swoją satysfakcję z faktu, że Mazoku jest nieobecny, rudowłosa kontynuowała. - Xelloss, ty masz stanąć tam. - Wskazała lewy podest.
Nagle ku zdziwieniu ogółu za plecami czarodziejki pojawił się fioletowowłosy Demon.
- Tak jest. - odparł przymilnie, chociaż w uszach Liny i tak brzmiało to niezwykle nieszczerze.
- Co ty tu robisz, namagomi?! - Filia od razu przeszła w tryb agresywny.
- Oj, trafił się waszej grupie wyjątkowo tępy Smok. - podsumował wesoło Xelloss.
- Xelloss nie zaczynaj. -powiedziała Lina. - A ty Filia, jeszcze się nie przyzwyczaiłaś, że on zawsze pojawia się w takich momentach, aby nas szpiegować? Tylko, że tym razem działa to na naszą korzyść. - Czarodziejka uśmiechnęła się satysfakcją w oczach. - To zaczynajcie. Tym razem wystarczy naprawdę niewielka porcja energii.
Filia miała trudności z koncentracją. Przez cały czas myślała tylko o swoim podopiecznym. Nadina zapewniła ją, że obydwoje są bezpieczni, ale wiedziała, że to nie potrwa długo. Jeżeli za odnalezienie Vala odpowiadał Xelloss, to bez względu na to, czy pozna miejsce pobytu dziecka od niej czy nie, to pozostało to jedynie kwestią czasu. Dlatego ona, musiała osobiście zadbać o jego bezpieczeństwo. Była wdzięczna Linie za to, że nie zadawała jej żadnych pytań, gdy dzisiejszego ranka oznajmiła jej, że musi najpóźniej wieczorem opuścić grupę. Oczywiście, obiecała, że wróci najszybciej jak będzie mogła. Świadomość, że mistrzyni czarnej magii potrzebuje jej mocy, wpłynęła na jej postanowienie, że przeniesie Valgaarva do świątyni Ziemnego Smoka Rangorta. Miała pewność, że tam smoczy malec będzie naprawdę bezpieczny. Złościła się jednak sama na siebie, że nie zrobiła tak od razu, ale skąd mogła przypuszczać, że sprawy zajdą aż tak daleko?
Po chwili szybko pokręciła głową, wracając myślami do czynności, którą miała wykonać. Skupiła się i skierowała w stronę jaśniejącego delikatnym blaskiem manuskryptu energię Celphieda. W tym samym momencie Xelloss przywołał moc Shabranigdo. Zanim dwa rodzaje surowej magii się spotkały, otoczyły starożytny przedmiot szarawą powłoką. Potężna aura błyskawicznie wypełniła całe pomieszczenie. Nawet osoba nie będąca magiem mogła wyczuć obecność czegoś spoza tego świata unoszącą się w powietrzu. Jednak uwagę zebranych przykuło przede wszystkim pojawienie się ogromnych szarych wrót nieopodal szkatuły.
- No to chyba wystarczy. - oznajmiła usatysfakcjonowana Smoczyca, zrobiwszy krok w tył.
- Zaczekaj. - powiedział szybko Xelloss.
- A to niby czemu? - spytała agresywnie blondynka.
- Dlatego. - wyjaśnił wskazując jej wielkie drzwi, które na skutek jej akcji zaczęły powoli zanikać. Filia szybko zrozumiała, o co chodziło Mazoku.
- Nie możemy się stąd ruszyć? - wybąkała.
- Najwidoczniej ten wymiar potrzebuje ciągłego zasilania. - zauważył Zelgadis.
- Lina, mówiłaś, że wystarczy mała dawka energii! - krzyknęła Filia w stronę rudowłosej.
- No i mówiłam prawdę. Przecież wystarczy małe natężenie tej mocy, aby podtrzymać ten wymiar. - Uśmiechnęła się czerwonooka.
- Czyli mamy zostawić tutaj pannę Filię i pana Xellossa? - spytała nieco przerażona taką koncepcją Amelia. Wiedziała, że Smoczyca niezbyt przepada za Mazoku i nie chciała zostawiać blondynki samej z jej teoretycznie największym wrogiem.
- Chyba nie mamy innego wyjścia. -odpowiedziała jej zakłopotana Sylphiel.
- To ruszamy? - spytał żądny działania Gourry.
- Im szybciej to zrobimy tym szybciej ruszymy dalej. - wtrąciła rzeczowo Kirae.
- To ty też idziesz z nami? - spytała z drwiną Lina.
- Właśnie po to tu jestem. Przepowiednia również mówiła o moim uczestnictwie w tej misji. Moja moc jest inna od waszej. Beze mnie nie odnajdziecie manuskryptu. - Wytłumaczyła spokojnie. Wiedziała, że czarodziejka nie darzy jej zaufaniem, ale Kirae zbytnio się tym nie przejmowała. Miała zadanie do wykonania. I wykona je bez względu na wszystko.
- Inna od naszej? - spytał cicho Zelgadis.
- No do idźcie wreszcie! - krzyknęła wkurzona Filia.
- Wreszcie powiedziałaś coś mądrego. - wtrącił Xelloss przed zwróceniem się do reszty. -Macie mniej więcej pół godziny. Taka jest długość życia tego wymiaru bez względu na to ile dostarczymy mu energii.
- W takim razie nie marnujmy czasu. - Westchnęła Lina i poszła w stronę ogromnych szarych wrót. Po chwili ruszyła za nią pozostała piątka. Gdy tylko czarodziejka dotknęła drzwi, otworzyły się przed nią na oścież. Kiedy cała szóstka przeszła przez próg, przejście zamknęło się z wielkim hukiem.
- No nie i mam być uziemiona tutaj z tobą przez pół godziny?! - warknęła Smoczyca.
- Oj, musisz się jeszcze wiele nauczyć. - odparł rozbawiony Xelloss. - Zupełnie nie czujesz struktury tego wymiaru? Czas odczuwany przez osobę, która jest w środku, to pół godziny. Dla nas to będzie dosłownie parę minut, więc mamy w zasadzie tylko chwilkę na pogawędkę. - dodał uśmiechając się wrednie.
- Nie mam ochoty na żadną pogawędkę z tobą! - krzyknął zawstydzony złoty Smok.
- No widzisz, ja też. Podejrzewam, że tak uparte stworzenie jak ty nadal nie powie mi nic na temat Valgaarva.
- Na pewno nie! I nie jestem uparta!
- Nie no skądże. Jesteś wzorem cnoty posłuszeństwa i otwartości.
- Odwal się ode mnie!
- Z największą przyjemnością. Chciałem ci tylko wcześniej powiedzieć, że przez twój upór i niezdolność do przyjęcia pewnych faktów sprowadzi ból na tych, na których najbardziej ci zależy. - powiedział otwierając lekko oczy, po czym zniknął, zostawiając za sobą gęstą, mroczną energię.
- Xelloss wracaj tu! Wymiar! - krzyknęła zszokowana Filia, zanim zdołała przeanalizować jego słowa. Ze zdziwieniem stwierdziła, że wrota zostały nietknięte. Dopiero po chwili doszła do wniosku, że Mazoku musiał zebrać wcześniej sporą moc, którą jakimś cudem zmusił do powolnego uwalniania. Kiedy się uspokoiła, że jej przyjaciołom nic nie grozi, zaczęły jej dźwięczeć w uszach słowa Demona.
Twój upór i niezdolność do przyjęcia pewnych faktów sprowadzi ból na tych, na których najbardziej ci zależy.
A może Mazoku naprawdę chciały ochronić Valgaarva? Jeżeli prawdą jest legenda o bliźniętach przeznaczenia… Pokręciła głową. To było absolutnie niemożliwe. Wszystko, co robiły Demony, robiły to dla własnej korzyści. Nigdy im nie zaufa!
- Jak wygląda sytuacja? - spytała najwyższa kapłanka świątyni Pani Nocnych Koszmarów.
- Grupa Liny Inverse dotarła do ruin Razy Plotnes. Przechodzą właśnie próbę w celu zdobycia drugiej części manuskryptu. - odpowiedziała klęcząca przed usadowioną w wielkim fotelu Xerwiter zamaskowana postać.
- Dobrze. Nie wątpię, że wyjdą z tej próby zwycięsko. To wyjątkowo silna grupa. Dopiero później zacznie się prawdziwy problem, lecz w tym niewątpliwie wyręczy nas Kirae. - odparła czarnowłosa kobieta.
- Pani Xerwiter, pani wybaczy moją wątpliwość, ale czy Kirae naprawdę wypełni swoją misję? - Po usłyszeniu tego pytania ciemne oczy nieco się zwęziły.
- Nie martw się, Kirae bez względu na wszystko wypełni swoją misję.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.