Opowiadanie
(Nie) powaga
Na ratunek!
Autor: | Keii |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fantasy, Komedia, Parodia |
Dodany: | 2008-12-01 10:05:22 |
Aktualizowany: | 2008-12-02 19:32:22 |
Następny rozdział
W otwartych na oścież drzwiach karczmy, zgromadzonym w środku ukazała się zakapturzona postać w płaszczu pokrytym grubą warstwą śniegu. Szybko zamknęła za sobą drzwi, by ziąb nie wdzierał się do pomieszczenia i odsłoniła twarz. Patrząc na delikatne rysy twarzy i burzę stosunkowo długich włosów przybysza, ciężko było określić płeć. Dopiero, gdy ten odezwał się, wszyscy upewnili się, że to mężczyzna i wrócili do swoich zajęć, sprowadzających się do picia, jedzenia i rozmowy na tematy błahe, okraszonej dużą ilością przekleństw.
- Dzielni mężowie! - zawołał chłopak, który nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat.
Oczywiście nikt nie zareagował. Oszołomów było tu aż nadto, na barda nie wyglądał, więc nie było sensu go słuchać.
- Piękna księżniczka została uprowadzona przez złego smoka do pobliskiej jaskini. Król ofiaruje wybawcy jej rękę, trochę grosza i zaświadczenie bohaterskiego czynu w dwóch egzemplarzach.
Dwa ostatnie elementy nagrody wzbudziły wśród zebranych szmer zainteresowania, który jednak szybko ucichł.
- Czy nie znajdzie się tu nikt na tyle dzielny, by się do mnie przyłączyć? - ponownie zapytał przybysz, mając nadzieję, że ktoś jednak się zgłosi.
Dało słyszeć się liczne szepty „zimno”, „ciemno” i nikt nie odezwał się głośniej.
- Pomyślcie o doświadczeniu! Przecież to w dzisiejszych czasach najważniejsze. „Uratowałem córkę króla”, jak to dobrze wygląda w CV. Znajdziecie dzięki temu zatrudnienie gdzie tylko sobie wymarzycie - mężczyzna zrezygnowany spróbował po raz ostatni przekonać klientów karczmy.
Udało się. Z zacienionego kąta karczmy padły słowa:
- Piękna księżniczka? Doświadczenie? Racz tu spocząć, panie i opowiedzieć więcej.
Młodzieniec skorzystał z zaproszenia. Dopiero z bliska zobaczył, kto go zawołał.
- Ty… Jesteś ślepy?! - zdziwił się przybysz.
Elf, przez którego został zawołany, miał bowiem na oczach czarne okulary.
- Nie, ćwiczę infrawizję. Nie można dać rasowym umiejętnościom gnuśnieć, a przez ten śnieg na zewnątrz jest zbyt jasno, by włączyła się sama. To cudo nazywa się okulary przeciwsłoneczne. A teraz powiedz coś więcej o tym zadaniu, jeśli to nie problem.
- Z moich informacji wynika… - zanim mógł na dobre zacząć, do ich stołu przysiadła się jeszcze jedna osoba. Był to barczysty rycerz w pełnej zbroi płytowej. Postawił przed sobą przyniesiony talerz z surówką warzywną i uśmiechnął się.
- Również byłbym zainteresowany informacjami. Zapewne przyda się wam moja pomoc.
Młodzieniec wzruszył ramionami, w końcu przyszedł do karczmy w poszukiwaniu sprzymierzeńców.
- Dowiedziałem się, że pieczara smoka znajduje się całkiem niedaleko, bo tylko kilometr za wsią. Mieszkańcy omijają ją szerokim łukiem w obawie przed gadem. Król oczywiście zanim ogłosił nagrodę, wysłał wszystkich rycerzy, będących aktualnie w pobliżu. Wrócili pokonani, obdarci ze zbroi i honoru.
- Toż to się nie godzi! - zakrzyknął wojownik, uderzając opancerzoną pięścią w stół, posyłając tym samym surówkę w górę.
Elf milczał, pozwalając mężczyźnie w płaszczu kontynuować.
- Wiem, że sam sobie nie poradzę, dlatego przyszedłem tu w poszukiwaniu pomocy. Jeśli opracujemy dobrą strategię, powinniśmy dać sobie z bestią radę bez większych problemów. Swoją drogą, bym zapomniał. Nazywam się Eldur i jestem magiem ognia.
- Mag ognia… Nic dziwnego, że potrzebujesz pomocy z tym zadaniem. Jeśli zaś o mnie chodzi, zwą mnie Kraven. Jestem mistrzem w jeździe wyczynowej na tarczy.
- Tarczy? - młodzieniec zdziwił się i wskazał palcem na oparty o ścianę łuk i kołczan. - A to?
- Pamiątka rodzinna. Szczerze mówiąc, nie potrafię z tego korzystać. Noszę to badziewie tylko po to, żeby wyglądać jeszcze bardziej elfio. Pannom to się podoba.
- A ciebie panie, jak zwą? - Eldur zwrócił się to rycerza, puszczając mimo uszu ostatnią uwagę Kravena.
- Jam Virtus. Mówią o mnie, żem silny, prawy i głupi.
- Paladyn, powiadasz… - zamyślił się mag.
- Potrafię jednym ciosem rozbić w proch czaszkę szkieleta. Taki ze mnie chwat - po tych słowach uśmiechnął się i wrócił do spożywania surówki.
- Wybacz niedyskretne pytanie, panie, ale czy aby na pewno najesz się tą zieleniną? - zapytał zaciekawiony elf. - Taki chłop jak dąb, a nie widzę tu ani kawałka mięsa.
- Nie bluźnij waść, toż dziś piątek! Jakże wojownik światłości ma ignorować nakazy Pana? - oburzył się nie na żarty mężczyzna.
- No tak, to prawda. Ale może chociaż rybka? Bądź co bądź, czeka nas ciężka walka… - zauważył mag.
- A rybka lubi pływać! Karczmarzu, przynieś nam piwa. Nie można wszak zabijać gadów z czeluści piekielnych o suchym pysku - zaśmiał się Kraven lecz gdy tylko spojrzał na twarz Virtusa, mina mu zrzedła.
- Jak to tak, pić przed pracą?! Chyba waść żartuje! - oburzył się po raz kolejny.
- Kolega żartował, oczywiście. Prawda elfie?
- Ma się rozumieć, przecież nie proponowałbym czegoś tak niecnego szlachetnemu rycerzowi.
Zarówno Kraven jak i Eldur zdawali sobie bardzo dobrze sprawę z tego, że podczas walki ze smokiem, istotą z natury ognistą i diabelnie niebezpieczną, będą przedstawiali praktycznie zerową wartość bojową. Tylko dobre układy z rycerzem, który sam siebie zresztą określił jako głupek, gwarantowały udział w nagrodzie. Nie chcieli więc nadto mu podpaść.
Gdy tylko Virtus skończył posiłek, wszyscy trzej wyszli z karczmy i skierowali swe kroki do jaskini bestii, przeklinając biały puch, który zmienił drogę w mordęgę, zmuszając ich do przebijania się przez wysokie zaspy.
W końcu dotarli do jaskini. Rycerz ruszył przodem, a za nim mag i elf, ubezpieczając tyły, gdyby ktoś postanowił zabrać im nagrodę sprzed nosa.
Korytarz nie był zbyt długi i kończył się przepastną pieczarą, gdzie bohaterowie ujrzeli smoka i księżniczkę. Siedzieli oni przy dużym stole i grali w karty.
Smok pierwszy odwrócił głowę i widząc przybyszów, skomentował kwaśno:
- Zniewieściały czarodziej, ślepy łucznik i idiota. Widać nie jesteś jednak dla ojca tak cenna - po czym wymienił dwie i sprawdził, co wyciągnął.
- Nie jestem zniewieściały! - zawołał zdenerwowany mag.
- Nie jestem ślepy! - zawtórował mu elf.
- Owszem, jestem głupi - przyznał szczerze rycerz, zupełnie nic sobie z tego nie robiąc.
Księżniczka również odwróciła się, ale w przeciwieństwie do gada, na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Informatorzy Eldura nie kłamali, była naprawdę piękna.
- Hi hi hi - zaśmiała się i przeniosła wzrok z powrotem na swoje karty.
Cała trójka stojąca przy wejściu do sali była delikatnie mówiąc trochę skonsternowana. Wzrok maga, rozglądającego się wokoło spoczął na kilkunastu zbrojach leżących pod jedną ze ścian.
- Jak mogłeś! Bezczelnie ich pożarłeś!
- Ja? Skądże. Przyszli, zażądali, bym wydał im księżniczkę, a potem przegrali wszystko w pokera, łącznie z ubraniami i uciekli.
- Ale… Ponoć opowiadali, że stoczyli tu zażartą walkę z tobą, bestio - Eldur nie dawał za wygraną.
- A ty byś się przyznał, że ograł cię potwór, którego miałeś zabić i dama, którą przyszedłeś uratować? Ja nie. Inna sprawa, że nie mieli ze mną szans. CHOLERA! Znowu przegrałem! - ryk gada zatrząsł całą jaskinią.
- Hi hi hi - księżniczka jedynie się zaśmiała.
- Ty… Ty… Podła poczwaro! - Virtus niespodziewanie dobył miecza i szarżował na smoka. - Jak mogłeś zmusić księżniczkę do gry?! Hazard jest zł… - nie zdążył dokończyć, gdyż celnie wypluta przez smoka kula ognia zmieniła go w pył.
Gad spojrzał na pozostałą dwójkę i zauważył, że dalej stali na swoich miejscach, nie wyglądając jakby mieli zaatakować.
- Nie rzucicie się na mnie, żeby pomścić przyjaciela?
Elf wzruszył jedynie ramionami.
- Poznaliśmy się raptem parę godzin temu. To zbyt krótko, by poświęcać za kogoś życie.
- Co prawda to prawda - smok westchnął głęboko. - Rozumiem, że przyszliście ją uratować. Proszę bardzo, nie krępujcie się. Przegrałem wszystko - skarby, jaskinię. Musiałem nawet przysiąc dożywotnią służbę, bo skończyły mi się rzeczy, które mógłbym postawić…
- Hi hi hi - zaśmiała się księżniczka.
- Nie, chyba jednak po prostu sobie pójdziemy - mag zaczął się wycofywać. Perspektywa żony, która nie zdaje się potrafić nic poza śmianiem się i wygrywaniem w karty nie wydawała mu się zbyt przyjemna. Wiedział bowiem, że król nie zgodzi się jedynie dać pieniędzy i zaświadczeń.
Mag i elf oddalili się biegiem, mając nadzieję, że gad nie będzie ich gonił.
A potem wszyscy żyli długo i zapewne tak samo jak dotychczas. No, może oprócz Virtusa, smoka i księżniczki.
Przyjemne :)
Bardzo przyjemnie się czyta :). Można by podszlifować styl, co nie znaczy, że ten, który jest jest zły (choć sądząc po blogu przez te dwa lata już go dawno podszlifowałeś). Szkoda paladyna, bo zacny był i się uśmiałam przy nim mocno XD
Zaczęło się lekko sztywno i niemrawo, ale potem im dalej, tym lepiej. W paru momentach aż rubasznie zarechotałem. Co bym zmienił - szyk zdań w kilku miejscach, w kilku zmienił konstrukcję, może ze trzy wyciął w pień i napisał od nowa. Ale ja to ja, a każdy pisze po swojemu. Jedyne poważniejsze zastrzeżenie to puenta, która powinna być IMHO bardziej wyrazista. Jest dobra, owszem, ale i tak mogłaby być lepsza.
TL;DR: Czytało się sympatycznie. Jadę dalej, wielcem ciekaw ewolucji stylu.
zabawne
Przyjemne. Wyraźne postacie, w miarę szybka akcja, brak zbędnych zapychaczy. Z dużym zainteresowaniem przeczytam resztę.
Świetne
Bardzo mi się podobało! To z Tarczą również ;]
RE:
Goniś, służę: http://www.youtube.com/watch?v=C9SQn0qDd1g (1.33 sekundy)