Opowiadanie
Fanzin Houko - recenzja
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Recenzja, Inne |
Dodany: | 2009-01-27 21:12:54 |
Aktualizowany: | 2009-09-27 22:16:55 |
Kiedyś, dość dawno temu, zajmowałem się recenzowaniem fanzinów metalowych. Fajne to było, jednak bardzo szybko dostrzegłem pewną prawidłowość - wystarczyło wziąć do ręki jeden i na podstawie jego lektury można było z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, o czym będzie mowa w kolejnych wydanych w tym samym czasie periodykach. Te same recenzje, te same wywiady, nawet często te same pytania, jeśli profil ideologiczny się zgadzał. Nieliczne wyjątki, takie jak „Infernal Death”, „Arachnofobia”, „Sadistic” czy „Wolfpack”, niewiele zmieniały. Czemu o tym piszę? Ano dlatego, że zaczynam dostrzegać podobną prawidłowość na naszym, nie tak znowu bogatym w prasę niekomercyjną, mangowym poletku. A okazją do tego stała się lektura fanzinu „Houko”.
Gdy piszę te słowa, jest to nowo narodzone dziecko fanziniarskiego światka, pierwszy numer ukazał się bowiem 27 stycznia 2009 roku. „Houko” rozpowszechniane jest za pośrednictwem internetu - cóż, signum temporis, choć ja osobiście wolę papier. Casus „Kyaa”, kiedy za marniutkiego zina wydawca żąda 9 zł, pokazuje jednak, że czasem lepiej zaczynać od edycji internetowej. „Houko” potwierdza tę zasadę. Widać, że robią go ludzie, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z zinami - chwała im zatem, że udostępniają swoją twórczość za darmo, jedyną ceną jest tu czas poświęcony na rejestrację na stronie i ściągnięcie zina na dysk. Zaskoczyła mnie nieco konstrukcja - przywykłem do tego, że webziny robi się w formacie pdf. Twórcy „Houko” poszli inną drogą, wrzucając kolejne strony jako pliki JPG. Niestety, źle je ponumerowali, w wyniku czego lektura zina w przeglądarce wymaga otwierania strony, zamykania jej i otwierania kolejnej - próba automatycznego przewracania kartek sprawia, że np. ze strony drugiej trafiamy od razu na dziesiątą.
Okładka nie robi zbyt dobrego wrażenia, głównie za sprawą braku polskich liter w napisie: „Prawdziwy swiat mangi i anime zaczyna się wlasnie z nami”. Cóż, wpadki się zdarzają, ale niestety na okładce widać je szczególnie wyraźnie. Zerknijmy do środka. Na pierwszej stronie witają nas spis treści i stopka. To, że autorzy tekstów zostali określeni mianem „pisarzy”, to pikuś, może to faktycznie znani polscy literaci, którzy wolnych chwilach piszą o mandze i anime? Może pod ksywką „Sasuke-kun” ukrywa się Jerzy Pilch, a „Dark” to mangowy pseudonim Katarzyny Grocholi? Mniejsza z tym. Problemy zaczynają się, gdy spojrzymy na wykaz opisywanych tu tytułów - Naruto, Bleach, Elfen Lied, Gurren Lagann. Teraz odwołam się do pierwszego akapitu tejże recenzji, przy okazji pozwalając sobie na mały apel - kochana mangowa młodzieży! Masz do wyboru dziesiątki, ba, setki nowych pozycji, a co kilka dni pojawia się kolejna. Rynek jest olbrzymi i bogaty. Po kiego czorta pisać w kółko Macieju o tych samych tytułach? Po diabła? Czy naprawdę świat przeciętnego nastoletniego fana mangi zamyka się w czterech - pięciu modnych obecnie tytułach? Ostatnimi czasy miałem przed oczami kilka mangowych fanzinów, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. W każdym niemal to samo - i żeby to jeszcze były rzeczy świeże. Czy autorzy tych tekstów naprawdę liczą, że ludzie będą chcieli czytać trzydziestą recenzję Naruto i piętnastą Elfen Lied?
Gdyby chociaż poziom tekstów jakoś to wynagradzał. Niestety, większość z nich to koszmar polonisty (pozdrowienia dla wykonujących ten zaszczytny i niewdzięczny zarazem zawód). Na samym starcie wita nas tekst o Bleachu, z którego możemy dowiedzieć się, że „Ojciec jest typem kochającego ojca”, a inne rasy pomagają „głównym nacją”. Dalej tekst o Elfen Lied, którego fanów zapewne zmartwi informacja, że „całość posiada swoją monotonnie”. Warto dodać, że „jest to opowieść w oparciu o mandze”. Główny bohater „oczywiście bardzo prosty powód miał”. Mimo koszmarnego języka artykułu, jedno muszę autorowi przyznać - to jedna z niewielu krytycznych recenzji Elfen Lied, jakie widziałem. Gdyby tylko była napisana po polsku, a nie „po polskiemu”…
Dalej jest w ten sam deseń. Z recenzji Naruto wynika, że „Naruto jest prestiżową serią”, a „Główny bohater nazywa się tak samo jak nazwa serii”. Jeśli chodzi o fabułę, to „Historia Naruto zaczyna się od członkostwa w akademii ninja, której nasz bohater ma ponownie nie zdać”. I tak dalej, i tym podobnie… Niestety nie znalazłem w „Houko” ani jednego tekstu, który dałoby się przeczytać bez nerwowego uśmiechu. Recenzje gier… „Yuna po uratowaniu spiry zechciała zadbać o własne życie. Miała już dość bycia na usługi innych, przez co jej życie nie było kolorowe. Tak jest Yuna nie jest już summo nerką” (recenzja Final Fantasy X-2). Mała uwaga - Final Fantasy X-2 wyszło pod szyldem Square Enix, a nie Square, jak twierdzi autor recenzji. Szkoda mi czasu, aby wytykać kolejne błędy i językowe wpadki - zainteresowani mogą sięgnąć po zina sami, to nic nie kosztuje. Bo dociekanie, co oznacza termin „honorowe anime”, raczej mnie nie bawi. Natomiast skład, o dziwo, nie jest taki zły. Proporcje tekstów i grafiki dobrane są poprawnie (przynajmniej moim zdaniem), obrazki nie włażą na tekst, innymi słowy - zin złożony jest schludnie. Tu nie mam większych zastrzeżeń.
To pierwszy numer „Houko” więc mimo wszystkiego, co napisałem powyżej, nie skreślam tego zina (którego autorzy uparcie nazywają „gazetą”, nie zastanowiwszy się chyba nawet, co ten termin oznacza) ani jego autorów. Początki nigdy nie są łatwe, może jednak coś z tego będzie? Na dwoje babka wróżyła, choć prawdę mówiąc, szans zbyt dużych nie widzę.
Twoja logika jest tak błyskotliwa, że jej nie pojmuję.
Square-Enix to nie są oddzielne grona deweloperskie dzielące się profitami. Multum pracowników z tych firm poodchodziło/zostało zwolnionych, a reszta przetasowała się tworząc mniejsze studia. Pisanie, że za grę odpowiada Square to nie tylko błąd, ale i spore niedomówienie, bo założę się, że wielu ludzi z Enixu też maczało w niej paluchy.
Square-Enix
Z oficjalnej historii firmy:
Od 1 kwietnia 2003 r. firma Square Co. już nie istnieje.
RE: re:
Już powiedziałem Ci dwa razy, za drugim obrazowo, ale skoro nie dociera to trudno... Niech Ci będzie, że popełniłem błąd, tylko ciekawe czemu początki tej filmy na Pegazusie były bez -Enix? Nieważne. Każdy ma swoje zdanie, pomijam to, ale jeśli tak bardzo Ci zależy, to niech będzie. Zrobiłem błąd :)
Nader ciekawe usprawiedliwienie elementarnych braków w edukacji. "Slang" nie oznacza łamania co i rusz podstawowych zasad języka polskiego.
Szkoda tylko, że od 5 klasy podstawówki łącznie teraz ze szkołą średnią mam 5 z polskiego :) :) no trudno :) Ale ustąpię Ci i powiem że masz rację :)
Recenzja na Tanuki jest napisana po polsku, w odróżnieniu od "Elfenlied" z Houko.[/cytuj]
Już jest poprawiona recka i jest bardzo formalnie :)
Nie chciałem być złośliwy i sam Grisznak nie przywiązał do tego uwagi, po prostu zrobił kilka błędów w swojej recenzji na biega, ale niech będzie, znowu ustąpię. Griszmak, przepraszam jeśli byłem złośliwy :)
Koment poniżej
Wiesz nie sprawdziłem tej recenzji czy jest kradziona ... a kradziona nie jest, jest pisana na podstawie czegoś innego - co powinno być mi zgłoszone -.- .
Nie wiem, obadam dzisiaj tą sprawę.
Ściągnąłem, przeczytałem. Odnośnie strony językowej i grafiki nie będę się w niniejszym komentarzu wypowiadał - co do tego pierwszego chyba nikt nie ma żadnych wątpliwości, natomiast co do drugiego jestem kompletnym laikiem. Chciałbym poruszyć inną kwestię; otóż w trakcie lektury jednej z recenzji, wydała mi się ona znajoma. Pełen najgorszy przeczuć zajrzałem do bazy Tanuki, i niestety, oto co znalazłem.
Recenzję Tengen Toppa Gurren Lagann na Tanuki Anime można znaleźć tutaj. Pozwolę sobie zwrócić uwagę czytelników na pewne frazy:
Tanuki Anime:
Houko:
Tanuki Anime:
Houko:
Tanuki Anime:
Houko:
Tanuki Anime:
Houko:
Tanuki Anime:
Houko:
Cóż, pozostaje mi tylko pogratulować Melmothii; jak widać, jej recenzja wywarła na kimś naprawdę spore wrażenie, i wyrła się w pamięć - z całymi zwrotami.
Natomiast redakcji Houko pragnę zwrócić uwagę, że aczkolwiek taki sposób w krótkim czasie można zgromadzić całkiem sporo tekstów (z jakością już gorzej), to ostatecznie mogą z tego wyniknąć nieprzyjemności, z których nieprzychylne komentarze na forum będą najmniejszym problemem.