Opowiadanie
Nie chcę być sama
2
Autor: | V-chan |
---|---|
Korekta: | Inai |
Serie: | Piłka w grze |
Gatunki: | Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2009-03-09 16:11:34 |
Aktualizowany: | 2009-03-09 16:11:34 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
2.
Zdecydowanie miewał lepsze dni w swoim życiu. Właśnie wsadził do samolotu swoją najstarszą siostrę, zaledwie w godzinę po katastrofie. Stał zdenerwowany i czekał na potwierdzenie, że samolot leci bezpiecznie, ale wszyscy byli zajęci katastrofą. Nic dziwnego. Takiej tragedii nie było od czasu potężnego trzęsienia ziemi w Tokio. Spojrzał na tłum zebrany w sali odpraw i ujrzał zapłakane kobiety, mężczyzn wyrywających sobie włosy z głowy i długą listę nazwisk wywieszoną tuż obok plakatu, na którym mężczyzna przebrany za warzywo krzyczał: „Jeśli zależy ci na zdrowiu- jedz pory!”. Zrobiło mu się smutno, dopóki nie ujrzał stada reporterów, którzy jak sępy rzucili się na jakąś biedną kobietę, która właśnie straciła męża i syna z pytaniem, czy zamierza pozwać linie lotnicze do sądu. „Ścierwo! Nie mogą trzymać się faktów i zamiast zakłócać ludziom spokój zająć się czymś innym?!”. Tak się na nich zapatrzył, że omal nie zabił się o wielką walizkę leżącą na środku korytarza. Już nabrał powietrza, by powiedzieć właścicielowi co o nim myśli, gdy jego umysł zanotował kilka rzeczy. Po pierwsze na walizce siedziała drobna dziewczyna, obok niej zaś stał jakiś pracownik lotniska i wyraźnie było widać, że nie wie, co powiedzieć. Następnie zwrócił uwagę na niezwykły błękit oczu dziewczyny. Dopiero po chwili dotarło do niego, że te oczy patrzą pusto, nic nie widzą, gdyż łzy zalewające twarz dziewczyny leciały nieprzerwaną strugą.
- Straciła kogoś w katastrofie?
Pracownik, młody, znerwicowany chuderlak niemalże podskoczył w miejscu.
- Ta... Tak. Ojca, matkę i siostrę. Nie ma nikogo. Szef dzwonił do firmy jej ojca czy ma jakichś krewnych i okazało się, że nie. Nie ma też żadnych pieniędzy.
Zgrzytnął zębami. Po co on mu to mówi? Jakby na pieniądzach mu zależało! Kucnął przed dziewczyną i pomachał jej dłonią przed oczami. Zero reakcji.
- Jak ma na imię?
- Chloe. Ichigamoto Chloe.
- Chloe, mam nadzieję, że mnie słyszysz. Czy możesz mi powiedzieć czy masz miejsce, do którego można cię zabrać?
Chwila przytomności - pokręciła głową.
- Więc posłuchaj uważnie. Zabiorę cię do siebie - zero reakcji. Niedobrze. Byle łajdak mógłby ją zabrać i nawet nie machnęłaby ręką - Mieszkam dość daleko, w innym okręgu z matką i siostrami, ale zajmiemy się tobą. Nie zostawię cię tutaj.
Znów lekki ruch głową. Potaknęła i zalała się łzami po raz kolejny. Tym razem szklisty wzrok pozostanie na dłużej, ciężko będzie się z nią porozumieć. Za to chłopaczek był wyraźnie ucieszony. Pewnie niedługo kończy zmianę i nie chce mieć jej na głowie. Powstrzymał się, by nie powiedzieć mu kilku słów, ale widocznie samo spojrzenie wystarczyło, bo tamten od razu spoważniał.
- Muszę iść się dopytać o pewien lot. Wrócę za kilka minut i ją zabiorę. Pilnuj jej.
Gdy dowiedział się, że samolot Rio szczęśliwie leci do celu wrócił do dziewczyny.
- Tu są moje namiary w razie, gdyby ktoś jej szukał. Nazywam się Kanou Ryuuji, na tej kartce jest mój adres i numer telefonu. Niech pan przekaże to gdzieś wyżej.
Następnie próbował postawić Chloe obok walizki, ale była zbyt słaba, by stać. Wziął ją na jedną rękę (była bardzo lekka), kufer w drugą (ciężki, jak diabli). Wsadził walizkę, siebie i dziewczynę do taksówki i zapytał się taksówkarza ile by wziął za kurs do Shizuoki. Mężczyzna niemalże parsknął śmiechem, gdy w lusterku spojrzał na zapłakaną dziewczynę.
- Katastrofa?
- Cała rodzina.
- Za darmo.
Omal nie otworzył ze zdziwienia ust, ale widocznie szok odmalował się na jego twarzy. Taksówkarz, zapalając silnik, zaczął mówić.
- Kilka lat temu podczas trzęsienia ziemi straciłem matkę, ojciec był ciężko ranny. Wtedy nikt nie żądał ode mnie zapłaty w zamian za pomoc. Spłacam dług.
Nie tylko zawiózł ich za darmo, ale pomógł im się zabrać. Wziął dziewczynę na ręce, podczas, gdy Ryuuji zabrał jej bagaż. Dowlekli się do drzwi, podziękował mężczyźnie i mocno walnął w drzwi.
- Pali się, czy co?!
Jego matka stała w progu, jak zwykle pełna życia i energii. Obrzuciła ich jednym spojrzeniem, zabrała Chloe z jego ręki i zaniosła do pokoju. Za chwilę został wysłany do sklepu po kilka butelek wody i ingrediencji do zupy, a także do apteki po witaminy i kilka specyfików, których nazwy nie umiał wypowiedzieć bez uprzedniego jąkania się. Gdy wrócił matka hałasowała w kuchni,
- Mamo, mogę w czymś jeszcze pomóc?
- A, Ryuuji… Zostaw tutaj to, co kupiłeś. Myślę także, że dziewczynki powinny już zrobić miejsce w pokoju Rio… to znaczy w pokoju Sunako, więc zanieś tam walizkę tej biedaczki. Gdy Sunako pomoże się jej wykąpać opowiesz nam wszystko. Jak ona się nazywa?
- Ichigamoto Chloe.
no...
Podoba mi się postawa taksówkarza. Szkoda tylko, że rozbijasz tak drobno na rozdziały. Wiem, że każdy jest z perspektywy innej osoby, ale trochę długaśna seria w chapterach ci wyjdzie.
Ogólnie wciąż nie mogę zrozumieć, co ci się w nim tak podoba -.-" Chociaż...nakreśliłaś go ciekawie:)