Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Nie chcę być sama

20

Autor:V-chan
Serie:Piłka w grze
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2009-08-24 20:58:42
Aktualizowany:2009-08-24 20:58:42


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

20.

Makoto patrzyła z przerażeniem na Yuiko, która z każdym słowem coraz bardziej raniła Chloe. Ona i łatwe życie?! Jednak wyszła z twarzą i próbowała żartować, choć miała łzy w oczach.

- Pfff- Yuiko skrzywiła się- Kilka słów prawdy i już płacze. Słabizna.

Wzięła się za cerowanie z jeszcze większym wigorem. Makoto zastanawiała się, czy nie powiedzieć jej tego wszystkiego, co przekazała jej Mizuki, ale obiecała, że będzie milczeć. Było jej wstyd za koleżankę. Umilkły tylko dlatego, że śmiały się z miny Chloe, gdy senpai ją uratował przed pobiciem. Było im głupio, że one się z niej śmiały, a ona akurat pojawia się w drzwiach. Słowa Yuiko były krzywdzące i nieprawdziwe. Chloe już taka była- dużo na głowie, dużo do zrobienia, więc w krótkich, żołnierskich słowach poinformowała je co mają zrobić. Jej trener w gimnazjum był jeszcze gorszy.

- Czemu tak umilkłaś?

- Wstyd mi za ciebie.

- Dlaczego? Powiedziałam jej prawdę.

- Mylisz się. Powinnaś uważać na to, co mówisz. Możesz kogoś skrzywdzić swoimi słowami.

- Ona mnie skrzywdziła biorąc mnie do tej roboty. Zamierzałam ponownie wstąpić do sekcji ikebany.

Makoto milczała. Nie sądziła, że jej senpai może być taka okrutna i egoistyczna. Prawie zebrało jej się na płacz.

- Ej! Nie płacz! Pójdę i ją przeproszę. Dobrze? Tylko nie płacz.

- Przeprosisz za co? Nawet nie wiesz za co masz przepraszać.

- W takim razie powiedz mi.

- Nie mogę. Zostałam zobligowana do milczenia.

Yuiko miała znów zaatakować, gdy do szatni wsypali się chłopcy. Dziewczyna zdziwiła się.

- Co tak wcześnie?

- Cudownie! Trenerka nas puściła wcześniej! Jednak są w niej jakieś ludzkie uczucia. Nie muszę robić jeszcze osiemnastu okrążeń. A teraz drogie panie, gdybyście zechciały nam wybaczyć, ale musimy was wyprosić. Chyba, że jesteście skłonne znieść nasz widok idących pod prysznic.

Po chwili już były na dworze. Kanou wciąż trenował. Teraz, gdy było tak cicho można było usłyszeć uderzenia piłki o podłoże. Makoto zawsze lubiła ten dźwięk. Przypominał jej dom. Jej brat z tatą uwielbiali grać. Nagle przypomniało jej się, co miała zrobić. Chloe! Wcisnęła dwie koszulki Yuiko i poszła szybko w kierunku kantorka. Tuż przed jej twarzą piłka odbiła się od murku.

- Potrzebujesz czegoś?

- S…Senpai. Chciałam porozmawiać z Chloe.

- Prosiła by jej nie przeszkadzać.

Gdyby tak się nie martwiła o nią, to by się roześmiała. Chloe owinęła sobie Kanou wokół palca.

- Ale to naprawdę ważne.

- W takim razie możesz powiedzieć mnie. W końcu jestem kapitanem.

- A… Ale to ma coś wspólnego z mmm… kobiecymi sprawami.

Zaczerwienił się po końcówki uszu. Cicho parsknęła. W ten sposób wyglądał… słodko.

- W takim razie idź.

Kopał piłkę z coraz większym zawzięciem. Makoto zapukała do drzwi i gdy nie doczekała się odpowiedzi po prostu weszła. Chloe siedziała na krześle, pochylona nad biurkiem.

- Em… Chloe, chciałam się spytać, czy wszystko w porządku…

- MÓWIŁAM, ŻEBY MI NIE PRZESZKADZAĆ!

Obróciła się i dziewczyna aż się cofnęła. Gorycz, smutek, wściekłość- to wszystko malowało się na twarzy trenerki. Była niesamowicie blada, łzy ciekły jej z oczu, włosy miała potargane. Wyglądała jak mokry, wściekły wilk gotowy do rzucenia się na ofiarę. Po chwili jednak jej rysy złagodniały.

- A, Mako-chan. Usiądź, usiądź. Czy coś się stało?

To było jeszcze gorsze niż wściekła mina. Uśmiechała się, była miła i nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ma wytrzeszczone oczy, z których łzy lały się nieprzerwanie.

- Dobrze się czujesz?

- Dlaczego pytasz? Czuję się wspaniale. Powiedz mi lepiej, jak wam idzie? Yuiko będzie menadżerem?

- Ma do tego dryg, choć brak jej chęci. Dlaczego właściwie ją przyjęłaś?

- Kaprys- widać było, że kłamie. Coś się za tym kryło i było to coś, czego nie chciała mówić.

- W każdym razie chłopcy poszli się kąpać, tylko Kanou wciąż trenuje.

- Miał iść razem z nimi! Czy on nie szanuje swojego kolana?!

- Chloe! Nie możesz iść w tym stanie!

- Dlaczego? W końcu lubię się rządzić.

Ruszyła w kierunku Kanou. Ten zauważył ją kątem oka, obrócił się i coś chciał powiedzieć. Zamiast tego podbiegł do niej i złapał za ramiona.

- Co się stało?

- To przez ciebie!

- Przeze mnie?

Był autentycznie przerażony. Chloe grała na jego uczuciach. Nie, nie grała. Ona nawet nie wiedziała, że płacze.

- Tak. Boli mnie, że przetrenowujesz się! Marsz pod prysznic, bo inaczej zaciągnę cię tam!

Parsknął śmiechem, mocno wymuszonym.

- Chciałbym to zobaczyć- gdy sięgnęła ręką do jego ucha zaczął biec w kierunku szatni- Już lecę, już!

Omal nie wpadł na Yuiko. Tymczasem Chloe wróciła do swojego kantorka i oparła twarz na dłoniach. Wpatrywała się niemo w ścianę. Makoto zastanawiała się, czy poinformować senpaia o tym, co się stało, ale z drugiej strony szkoda jej było koleżanki. A on na pewno wpadnie we wściekłość, jak się dowie, co się stało. Machnęła na Yuiko, żeby podeszła. Odłożyła rzeczy na ławce i z pokpiwającą miną stanęła w drzwiach. Na widok Chloe aż otworzyła usta. Trenerka siedziała na podłodze, obejmując rękoma kolana i zalewała się łzami z głupawym uśmiechem. Podniosła wzrok.

- Yuiko… Mam nadzieję, że podoba ci się praca. Przykro mi, jeśli się nie podoba, ale twój dziadek bardzo mnie o to prosił- Makoto była naprawdę wystraszona. Skoro już takie rzeczy mówi, to znaczy, że jest w naprawdę kiepskim stanie- Naprawdę chciałam z tobą współpracować. Lubię szczerych ludzi. A poza tym jesteś śliczna, szkoda tylko, że tak bardzo chłodna.

Położyła głowę na kolanach i dalej płakała.

- A jej co jest? Aż tak się przejęła moimi słowami?

- Tak. Bo jesteś idiotką. Niecały tydzień temu straciła całą rodzinę w katastrofie lotniczej.

Była wściekła, naprawdę wściekła. Dziewczyna patrzyła na nią z przerażeniem w oczach.

- To… przeze mnie? Ja… nie wiedziałam! Nie chciałam!

- Same jej nie zaniesiemy. Może tu trochę posiedzieć. Idźmy i udawajmy, że wszystko jest w porządku. Kiedy reszta pójdzie, trzeba będzie złapać Kanou.

- Dlaczego akurat jego? Nie wydaje się, by interesowali go inni.

- Znów wydajesz osąd nie myśląc. To on ją znalazł na lotnisku, gdy była w stanie gorszym niż teraz. I to on się nią zaopiekował, razem ze swoją rodziną. Może teraz zaczniesz myśleć, zanim coś powiesz.

Skinęła głową. Trochę czekały, nim wszyscy wyszli. Makoto postanowiła być dzielna. Podeszła do drzwi od szatni i zapukała. Nie było odzewu, więc je lekko uchyliła i krzyknęła w szparę.

- Kanou! Jest problem z Chloe! Chyba ma jakieś załamanie, bo płacze!

Jak należało się spodziewać od razu słychać było rumor.

- Daj mi dwie minuty!

Był nawet wcześniej. Jeszcze mokry, z byle jak założoną koszulą i przerzuconą przez ramię kurtką. Biegnąc omal się nie zabił o rozwiązane sznurówki. One były już w kantorku i usiłowały coś mówić do Chloe. Wpadł do środka i zaklął siarczyście.

- Chloe, słyszysz mnie? Chloe!

- Ryuuji…- uśmiechnęła się radośnie- Znów przy mnie jesteś? Niedługo znudzi ci się to.

- Szczerze wątpię. Za każdym razem odstawiasz inną szopkę.

- Szopka… Kiedyś zbudowałam jedną z tatą- łzy popłynęły jeszcze mocniej. Złapała go za przód koszuli i pochyliła czoło- Oni nie wrócą, wiesz? Mieli czekać na lotnisku. Okłamali mnie. Obiecali, że będą czekać.

- Gdyby mogli, to by czekali.

W międzyczasie dopinał guziki koszuli i nałożył bluzę na plecy Chloe, które były mokre- spociła się od tego płaczu. Makoto było głupio, że taką scenę ogląda, choć w Kanou było coś… miękkiego, gdy tak się nią opiekował. Widać było, że mu na niej zależy. Starał się nawet uśmiechać, zamiast swojej maski. Ona jednak widziała, że był wściekły i zmartwiony.

- Chloe, musimy iść.

- Nie! Nie pójdę!- zarzuciła mu ręce na szyję- Ty też mnie zostawisz! Yoshiharu mnie zostawił! Rodzice mnie zostawili! Yui mnie zostawiła! Ty też w końcu mnie zostawisz samą!

Przytulił ją i głaskał po włosach.

- Nie zostawię. Obiecuję.

- Serio?

- Serio. A teraz chodźmy do domu, dobrze?

- Mhm… A mogę dziś spać z tobą? Nie chcę być sama… Sunako idzie gdzieś na noc.

Zaczerwienił się aż po koniuszki uszu(zawsze tak robił- od szyi aż po uszy był czerwony). Jednak zebrał się w sobie i prawie nie drżącym głosem odpowiedział, że może.

- To możemy iść.

Dalej płakała i była chyba jeszcze mniej przytomna niż poprzednio. Wziął ją na rękę, dokładnie okrył kurtką i spojrzał na nie.

- Dobrze, że jutro nie będzie nic z tego pamiętać. Pierwszy raz jest w takim stanie. Jutro sobie z wami porozmawiam- twarz wykrzywiła mu wściekłość. Był tak przerażający, że cofnęły się o krok- Zamknijcie wszystkie budynki. Widzimy się rano.

Szedł spokojnie, ale widać było z całej jego postawy, że najchętniej w coś by kopnął. Makoto złapała Yuiko za ramię.

- Chodź. Musimy zrobić pranie.

- Ja… Przepraszam. Nie chciałam. Nie wiedziałam…

- Wiem. Ale powinnaś czasem milczeć i nie mówić ludziom, co o nich sądzisz. Dziś miałaś dwa dowody na to, że nie każdy jest taki, na jakiego wygląda.

Skinęła głową i weszły do szatni. Zaraz jednak się cofnęły. Makoto już zdążyła zapomnieć, jak pachnie w męskiej szatni zaraz po treningu. Szybko zebrały rzeczy i wyszły na powietrze.

- O rany… Tak jest zawsze?

- Niestety. Ale ma to swój urok. Jednak docenia się to dopiero po jakimś czasie.

- Nie rozumiem. Co w tym przyjemnego?

- Można ich tym zamknąć. Jak się któryś z tobą kłóci, to wtedy mówisz, że musisz znosić ten zapach w szatni. Wierz mi, że to działa. Od razu milkną.

Yuiko prychnęła, a ona westchnęła. Z jej senpai sprawa nie będzie taka łatwa. Nosiła pogardę dla wszystkiego i wszystkich.

- Dlaczego jesteś taka zgorzkniała?

- Słucham? Nie jestem zgorzkniała. Po prostu nie lubię udawać, że wszystko jest w porządku. Udawanie mnie nie denerwuje.

- A co ciebie nie denerwuje?

- Cisza.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.