Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Nie chcę być sama

7

Autor:V-chan
Redakcja:Inai
Serie:Piłka w grze
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2009-04-13 10:32:07
Aktualizowany:2009-05-14 22:01:07


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

7.

- Przepraszam, ale czy pan znajduje przyjemność w znęcaniu się nade mną?

Podręcznikowy okaz urzędnika - szyty na miarę garnitur, okularki, wszystko od podróbki markowych butów po łysinę wypucowane na błysk - spojrzał na nią zirytowany.

- Mówię pani, że dyrektor jest w tej chwili zajęty.

- Jest zajęty od trzech godzin? Najpierw powiedział pan, że to, co ma zrobić zajmie mu godzinę, więc tu czekałam. I przez trzy godziny nie znalazł dla mnie dziesięciu minut?

- Widocznie nie.

Rozmasowała skronie. Wiedziała, że jeśli chodzi o pieniądze, to firma ojca tak łatwo ich nie odda. Sprawdziła już, czy tata był ubezpieczony. Teraz należało „jedynie” porozmawiać z dyrektorem i podsunąć mu do podpisania odpowiednie dokumenty. Nie spieszyłaby się z tym, gdyby nie to, że miała już pomysł na to, jak zarabiać, a do tego potrzebne były pieniądze na inwestowanie w kilka rzeczy. Zostawała także kwestia jej mieszkania. Nie mogła żerować na rodzinie Kanou, sami ledwo wiązali koniec z końcem.

- W takim razie przyjdę jutro. Mógłby pan umówić mnie z dyrektorem na jutro?

- Za chwilkę. Muszę sprawdzić, czy ma wolne terminy - wyciągnął jakąś gigantyczną książkę, która, w dobie komputerów, wydawała się nieco nie na miejscu. Mężczyzna poprawił okulary i przesuwał długopisem po jednej ze stron - Tak… Dyrektor będzie miał wolny czas jutro, ale około siódmej rano. Pasuje pani?

- Pasuje. Tylko dlaczego, gdy spytałam się trzy godziny temu o wolny termin, pan mi odpowiedział, że przez najbliższy miesiąc dyrektor jest zajęty?

- Proszę podać nazwisko.

Zacisnęła szczęki. Dobrze wiedział, kim ona jest. Wiedział także dlaczego przyszła i najwyraźniej nie pochwalał jej pobudek. Stąd to oczywiste kłamstwo i unikanie trudnych pytań.

- Ichigamoto Chloe.

- Aaa… Córka Shiro. Współczuję z powodu pani straty. Był naprawdę dobrym człowiekiem i zawsze starał się wszystkim pomóc.

- Jak widać, był wyjątkiem w tej firmie. Życzę miłego dnia.

Zrobił to specjalnie! Specjalnie zaczął wyliczać cnoty jej taty, byle tylko doprowadzić ją do płaczu. I te fałszywe kondolencje. Dopiero gdy znalazła się kilka przecznic od firmy pozwoliła sobie na upust gniewu i kopnęła drzewo. Ci z Greenpeacu by ją zabili na miejscu, ale w tej chwili niewiele ją to obchodziło. Pomacała portfel. Była rano w kantorze wymiany walut i za te dolary, które jej pozostały, będzie w stanie się utrzymać przez miesiąc. A więc mała porcja lodów nie powinna jej zaszkodzić. Sprzedawca zainteresował się, czy nie powinna być właśnie w szkole, ale uciszyła go jednym spojrzeniem. Z westchnieniem usiadła na ławce, zdjęła gumkę z włosów i zaczęła jeść lody. Po kilku kęsach wyrzuciła je. Smakowały tak samo obrzydliwie, jak wszystko inne. Postanowiła jeszcze raz przejść się do biura nieruchomości i poprosić o zarezerwowanie dla niej tego małego domku. Przynajmniej kobieta, która tym zarządzała była sympatyczna. Na ulicy było względnie spokojnie. Samochody prawie tędy nie jeździły, na rynku widać było przede wszystkim emerytów lub gospodynie domowe robiące zakupy na obiad. Mijała rynki, szkoły i kanał. Tuż obok, na jakimś placu, kilku chłopaków, mniej więcej w jej wieku, grało w piłkę. Zapewne urwali się ze szkoły, sądząc z plecaków i mundurków rzuconych niedbale na ziemię. Przystanęła i chłonęła ten swojski widok. Uwielbiała grać i uwielbiała oglądać, jak grają inni. Ci tutaj byli niezbyt zdolni, ale mieli pewien potencjał. Zwłaszcza środkowy napastnik i lewy obrońca. Ten pierwszy właśnie szarżował na bramkę i próbował strzelić gola. Piłka przeleciała nad bramką.

- Cholera! Znów mi się nie udało! Jak bym nie celował, zawsze trafiam źle!

- Przesadzasz. Gdyby nie to, mógłbyś dostać się do szkolnej reprezentacji. Nasza szkoła nie jest na tyle dobra, żeby cię odrzucili.

- Wątpliwy komplement, ośle. Sam lepiej nie strzelasz.

Kusiło ją. Ależ ją kusiło. Choć przez chwilę poczułaby się tak, jak chciała. Że nad czymś panuje, ma w czymś rację. Przeskoczyła niski płotek i kopnęła piłkę w kierunku napastnika. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.

- W złe miejsce kopiesz. Gdy kopiesz z czuba powinieneś uderzać bardziej w środek piłki, niż w jej spód. Gdy kopiesz od dołu - wtedy piłka poleci górą. Spróbuj w środek.

Nic nie rozumiejące spojrzenie. To dobrze. Przynajmniej najpierw przetrawi to, co mówiła. Ci najbardziej oporni od razu odszczekiwali. Skinął głową i zrobił jak mówiła. Tym razem piłka uderzyła w górny słupek.

- Jak to dopracujesz, będziesz świetnym strzelcem. Ale powinieneś też popróbować strzelać bokiem stopy. Wtedy celujesz w spód. Najlepiej zacznij od spokojnego treningu, dopiero potem kop z całej siły. Musisz wyczuć miejsce, w które powinieneś uderzać. Zmieniaj wysokość, aż uda ci się strzelić. A ty - powiedziała do lewego obrońcy - rób częściej wślizgi. Masz do tego całkiem niezłe uwarunkowania fizyczne. Najlepiej dla ciebie będzie robić wślizgi na prawym boku, wtedy lepiej widzisz przeciwnika.

Odwróciła się. Była radosna, wesoła. Najchętniej by teraz podskoczyła kilka razy. Ale dopiero wtedy zaczęliby się zastanawiać, czy aby wszystko z nią w porządku.

- Ej! - odwróciła się niepewna, czy to do niej. Napastnik do niej podbiegł - Bardzo ci dziękuję. Nie wiedziałem czemu pudłuję. Jestem ci winny przysługę.

- Mogę z wami zagrać?

Powiedziała to, zanim pomyślała. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony, ale trwało to zaledwie chwilę.

- Na jakiej pozycji?

- Mnie to obojętne. Mogę grać na każdej.

- Nie mamy środkowego napastnika „przeciwników”.

Rozgromiła ich wynikiem dwadzieścia do zera w ciągu zaledwie czterdziestu minut. Usiadła na ziemi - zmęczona, spocona, brudna, ale szczęśliwa. Musiała jakoś wyrzucić z siebie całą złość, smutek i apatię. Ruch był najlepszym lekarstwem. Reszta drużyny niemal padała z nóg.

- To była prawie przemoc, dziewczyno.

- Przesadzasz - zaśmiała się - Gdyby nie to, że ostatni raz grałam trzy lata temu pewnie wynik byłby znacznie ciekawszy.

W odpowiedzi jedynie jęknęli. Zaśmiała się i zaczęła wstawać. Na odchodnym każdemu z nich rzuciła kilka pomysłów, jak mogliby polepszyć swoją technikę.

- Naprawdę wielkie dzięki. Jakbyś chciała jeszcze kiedyś zagrać, to jesteśmy tu zawsze w pierwszy poniedziałek miesiąca o tej godzinie.

- Będę pamiętać.

Spojrzała na zegarek. Gdyby pobiegła, pewnie zdążyłaby przed zamknięciem biura, ale w obecnym stanie wolała się tam nie pokazywać. Bez problemu znalazła drogę do tymczasowego domu. Akira dała jej zapasowe klucze. Naprawdę byli ufni, a przynajmniej matka. W domu nikogo nie było. Szybko wzięła prysznic i wstawiła wodę na herbatę. Ze swojej walizki wyciągnęła czyste rzeczy, rooibosa karmelowego i drugą szczotkę, której używała po każdym treningu, kiedy włosy miała w nieładzie, a wtedy nawet odżywka nie pomagała. Zaparzyła herbatę i usiadła w salonie na fotelu. Wzięła się za rozczesywanie włosów i powoli zbierała myśli. Głupio zrobiła, że z nimi zagrała. Powinna nosić żałobę, choć gdyby zobaczyli to jej rodzice nieźle by oberwała. Gdy zmarli dziadkowie, mama popłakała i stwierdziła, że żałobę nosi w sercu, ale życie toczy się dalej. Wtedy wydawało się jej, że to bezduszne, teraz jednak to rozumiała. Mama miała na głowie dom, ją, malutką Yui i wiecznie zapracowanego tatę. Chloe musiała myśleć o tym, jak przeżyć i nie męczyć innych swoją obecnością. Poszła szybko do sklepu, kupiła mąkę, jajka, mleko, brzoskwinie w puszce, sok z brzoskwini, biały ser i śmietanę. Postanowiła upiec sernik z brzoskwinią. Tata zawsze dziwił się, jak to jest, że potrafi upiec dowolne ciasto, a zwykłą zupę spartaczy. Rozrobiła ciasto w misce, ze swojej walizki wyjęła odpowiednią foremkę i przelała do niej ciasto. Nastawiła piekarnik i włożyła ciasto. W międzyczasie zaczęła mielić ser ze śmietaną i sokiem z puszki. Gdy spróbowała stwierdziła, że za mało słodkie, więc dolała zwykłego soku brzoskwiniowego. Ciasto upiekło się, więc je wyjęła i nałożyła masę, z góry roztrzepane białko i znów do piekarnika. Zaczęła kroić brzoskwinie i przypomniała sobie, jak Yui jej pomagała - jedną zjadała, jedną kroiła. Łzy napłynęły jej do oczu i nie mogła nic z nimi robić. Uważała jednak, by nie kapały na owoce - mogłyby stać się słone.

- Coś się stało? - zaniepokojony głos zabrzmiał tuż nad jej uchem. Podskoczyła ze strachu i zacięła się w palec. Za nią stał Ryuuji i patrzył spokojnie - Poczułem nęcący zapach, gdy tylko wszedłem do domu i przyszedłem zobaczyć, kto coś piecze. Płakałaś, więc myślałem, że sobie coś zrobiłaś.

- Ni… Nie. Ale dziękuję za troskę - ręką przetarła oczy i wzięła kawałek papieru, by zatamować krew.

- Potnę je za ciebie, tylko powiedz mi jak.

Razem szybko skończyli. Teraz trzeba było jedynie odczekać, aż sernik się upiecze.

- Nie wiedziałem, że umiesz piec.

- I na tym moje zdolności kulinarne się kończą.

Kiwnął głową.

- Jakbyś potrzebowała pomocy, to mnie zawołaj. Będę u siebie.

Jego pomoc nie była potrzebna. Gdy wyjęła blachę, wszystko było ładnie opieczone i mogła dodać brzoskwinie. Jednak jeść można dopiero, gdy ostygnie i trochę poleży w lodówce. Zostało jej kilka brzoskwini, więc zaczęła je układać na wierzchu w kształt kwiatka. Już miała położyć ostatnią część, gdy ktoś znów przemówił prosto do jej ucha.

- Ładnie pachnie.

Podskoczyła po raz kolejny i tym razem upuściła brzoskwinię na podłogę. Zaklęła soczyście. Miało tak ładnie wyjść. Obróciła się wściekła. Sunako miała minę wystraszoną i nieco rozbawioną.

- Nie wiedziałam, że potrafisz kląć.

- Wyrwało mi się. Nie będę w stanie dokończyć przystrojenia - kucnęła i zaczęła myć wodą podłogę w miejscu, w którym leżała brzoskwinia.

- Wybacz. Jak się czujesz? Lepiej?

- Trochę. Pieczenie zawsze mnie uspakaja... I jest to też podziękowanie za to, co dla mnie robicie.

Sunako przyjrzała się jej uważnie. Chloe stwierdziła, że dziewczyna byłaby znacznie ładniejsza, gdyby nie malowała się tak ostro i nie nosiła o rozmiar za małego mundurka.

- Przesadzasz. Też byś tak zrobiła na naszym miejscu. A jeśli komuś już musisz dziękować, to temu ponurakowi - wskazała kciukiem na piętro - Choć zapewne nie będzie z tego powodu szczęśliwy i uraczy cię swoim zabójczym, i to w sensie dosłownym, spojrzeniem.

Skrzywiła się i uśmiechnęła krzywo, ale po chwili uśmiechnęła się radośnie.

- Kiedy będzie gotowy?

- Za jakieś dwie godziny. Musi trochę poleżeć w lodówce. Chyba, że posiadacie jakieś chłodne pomieszczenie, w którym może wystygnąć.

- Postaw na parapecie od strony ogródka. Tam zawsze mocno wieje.

Wchodziła już na schody, ale zawahała się i wróciła. Była wyraźnie zażenowana.

- Umm… Chloe... Miałabym do ciebie prośbę, jeśli mogłabyś mi pomóc. Trzeba odebrać Suzu z podstawówki a ja zapomniałam o tym i się umówiłam. Mogłabyś po nią pójść? Błagam. Nie chcę prosić Ryuujiego. Pewnie by poszedł, ale jego mina doprowadziłaby mnie do szału.

- Nie ma problemu. Powiedz mi tylko gdzie i o której mam być.

Szeroki uśmiech. Może będzie im mogła jakoś pomóc.


Podstawówka, do której chodziła Suzu była dość daleko. Należało iść ponad godzinę na piechotę - żaden autobus tam nie dojeżdżał. Chloe stała przed szkołą, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Bała się, że się spóźni, a tymczasem przyszła o wiele za wcześnie. Rozejrzała się dookoła. Dwie przecznice dalej mieszkał kiedyś jej przyjaciel, a dosłownie ulicę dalej było jej dawne mieszkanie. Nie chodziła do tej szkoły, w przeciwieństwie do Yui. Ona chciała być tam, gdzie Yoshiharu, a Yui wolała chodzić do klasy z koleżankami. Z tego co pamiętała, to ta podstawówka miała niezłą renomę i kładła nacisk na tradycję. Dlatego też mundurki były proste i w stonowanych kolorach, zabroniony był jakikolwiek przejaw mody. Zaśmiała się pod nosem. Gdyby tu chodziła, to pewnie by została wyrzucona zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego. Nie znosiła zasad, za to kochała je łamać. Nutka niebezpieczeństwa, adrenalina i satysfakcja - to było coś, co ona i Yoshiharu kochali. A przez to jej rodzice średnio raz na miesiąc byli wzywani do szkoły. Choć i tak w przypadku większości ich psot dyrekcja nie doszła do tego, kto był za nie odpowiedzialny. Dzwonek. Musiała całkowicie skupić się na tłumie dzieciaków, by nie przeoczyć dziewczynki. W końcu ją znalazła - szła z grupą koleżanek i wymachiwała beztrosko plecakiem. Jedynie jej zielonkawe oczy odróżniały ją od reszty. Chloe już wcześniej doszła do wniosku, że ich ojciec nie mógł być Japończykiem. Rudawe włosy Sunako, delikatne rysy Mizuki, zielone oczy Suzu. Jedynie Ryuuji wyglądał na pełnokrwistego Japończyka.

- SUZU!!!

Dziewczynka zaczęła się rozglądać. Gdy tylko zobaczyła machającą Chloe, od razu się rozpromieniła i był to ten rodzaj szczerego uśmiechu, na który nie można było nie odpowiedzieć tym samym.

- Chloe! - dziewczynka wpadła na nią z impetem i przytuliła się do niej z całej siły - Czemu tu jesteś? Gdzie Sunako? Dlaczego pachniesz ciastem? I wiesz co się dzisiaj stało? Wiesz, że pani od geografii mnie pochwaliła, bo potrafiłam powiedzieć gdzie leży Nowy Jork? Sprawdziłam wczoraj atlasie skąd przyjechałaś. To znaczy przyleciałaś, bo mama mówi, że nie można przejechać przez ocean. Ale przecież można przejechać przez jakieś tam morze, bo podobno zbudowali jakiś most. A skąd wiedziałaś gdzie jest moja szkoła? I skąd masz taką ładną bluzkę? Dlaczego się kulisz? Coś cię boli?

- Och, mój brzuch…

Chloe dosłownie dusiła się ze śmiechu. Suzu była bezbłędna. Nadawała z prędkością telegrafu, a ilość pytań, jaką zadała mogłaby nawet uczonego przyprawić o ból głowy.

- Więc po kolei. Jestem tu, bo Sunako mnie poprosiła. Coś jej wypadło.

- Pewnie znów chłopak - Suzu lekko zmarkotniała.

- Pachnę ciastem, bo upiekłam jedno i kiedy dojdziemy do domu, powinno już być gotowe do zjedzenia. Nie przyleciałam z Nowego Jorku, tylko z North Platte w Nebrasce.

- Ciasto? - chyba tylko tę część zdania usłyszała - Jakie ciasto? Słodkie?

- Bardzo słodkie. Sernik z brzoskwiniami.

- A możemy iść szybciej? Poczułam się głodna.

Chloe wzięła od niej plecak i przyspieszyły. Gdy już widać było ich ulicę, Suzu puściła się biegiem, więc Chloe nie miała wyboru i pobiegła za nią. Mała wiedziała, jak się biega. Odpowiednio stawiała stopy, oddech miała równy i oddychała prawidłowo. Jedynym problemem była spódniczka, która pętała się pomiędzy nogami. W spodniach byłoby jej wygodniej. Drzwi otworzyła im Mizuki.

- Widziałam, że zrobiłaś ciasto. Można je zjeść?

- Nie. Po co je jeść, skoro można popatrzeć? Żartowałam, chodź - Chloe zastanawiała się, jak to możliwe, że dziewczyna ma wciąż ten sam poważny wyraz twarzy? Pokroiła ciasto na odpowiednie kawałki i postawiła na stole.

- Jest Sunako?

- Nie, wyszła z godzinę temu - Mizuki oblizała widelec, a Suzu sięgała już po następny kawałek - To jest przepyszne, naprawdę. Powinnaś otworzyć cukiernię.

Chloe tylko się uśmiechnęła.

- Pójdę po waszego brata.

- Rzadko jada słodycze.

- Trudno. Nie znam nikogo, kto by nie zjadł tych robionych przeze mnie - zaśmiała się. Mizuki patrzyła na nią tak, jakby ją oceniała.

- Zobaczymy. Jak nie będzie się odzywał, to po prostu wejdź. Pewnie siedzi ze słuchawkami na uszach.

Chloe spokojnie weszła po schodach i kilka razy zastukała do drzwi. Zero odzewu. Nacisnęła klamkę i powoli otworzyła drzwi. Pokój Ryuujiego był malutki. Mieścił jedynie łóżko, regał i biurko. Nad łóżkiem wisiało sporo kartek z mnóstwem bazgrołów, w których Chloe rozpoznała ustawienia zawodników na boisku. Sama robiła podobne, choć zdecydowanie bardziej szczegółowe. To najwyraźniej są tylko szkice. Chłopak siedział tyłem do drzwi, przy biurku i zawzięcie coś skrobał na papierze. Ze słuchawek dobiegała muzyka. Chyba Joe Coker. Wykorzystała to, że nie widzi jej i przyjrzała się dokładnie ustawieniom. Kilka z nich było naprawdę ciekawych. Gdyby znaleźć zawodników o odpowiednich możliwościach, wtedy gol byłby pewny. Jednak większość była zupełnie niemożliwa - w liceum nie znajdzie się tylu dobrych zawodników i tylu głupich przeciwników, żeby dali się na to nabrać. Wyznawała zasadę, że każda technika ma swoją słabą stronę. Czasami jest to jeden zawodnik, czasem technika sama w sobie. Nagle jej wzrok przykuło jedno ustawienie. Identyczne z tym, jakie wymyśliła kilka lat temu. Dwóch obrońców na prawej stronie, jeden w centrum. Rozgrywający broni lewej strony boiska i posyła piłki tam, gdzie przeciwnik się nie spodziewa. Napastnicy trzymający się blisko siebie i szybkie podania. Tuż przed bramką podanie do rozgrywającego, który w czasie, gdy przeciwnik skupiony jest na napastnikach podbiega prawie pod samą bramkę od lewego skrzydła. Rozgrywający jednakże musi wykonywać strzały rożne ze stuprocentową dokładnością. Jest to technika, której można użyć tylko raz w ciągu całego meczu. Kluczem jest zaskoczenie. Więc jeśli rozgrywający spartaczy strzał, wtedy całe zagranie jest bez sensu. Jednakże trzeba dużo zakładać - że przeciwnik skupi się wyłącznie na napastnikach, że rozgrywający nie zostanie kryty, że trafi i przede wszystkim - że uda mu się dobiec do bramki. Uśmiechnęła się krzywo. Widziała to zagranie tylko raz i zostało ono rozbite w najgorszy możliwy sposób - przeciwnik nie skupił się tylko na napastnikach, rozgrywający był kryty, w dodatku trafił ponad poprzeczką i w dodatku nie dotarł tam, gdzie być powinien. Tak oto legły jej marzenia o cudownej technice. W dodatku obrońcy nie dopilnowali lewego skrzydła i strzelono im bramkę, która przesądziła o przegranej. Pierwszy przegrany mecz w jej życiu. Głośne chrząknięcie wyrwało ją ze wspomnień. Ryuuji zdjął słuchawki, obrócił się do niej i w nonszalanckiej pozie obserwował ją spod zmarszczonych brwi. Oblała się rumieńcem, jakby przyłapano ją na czymś zakazanym.

- Przyszłaś tu po to, by grzebać w moich rzeczach?

- Pukałam. Przyszłam, żeby ci powiedzieć, że ciasto czeka na dole.

- Nie mogłaś po prostu mi powiedzieć i wyjść?

Czy on z niej kpił?

- Chciałam tak zrobić, dopóki nie zobaczyłam tych szkiców. Ciekawe ustawienia, choć większość z nich jest nierealna.

- To nie twoja sprawa. Nie zamierzam zejść na ciasto. Możesz już iść.

Obrócił się do niej plecami i sięgnął po słuchawki. Zalała ją złość. Więc to tak?! Ona przychodzi zaprosić go na ciasto, a on ją w mało elegancki sposób wyprasza z pokoju?! Odetchnęła i zrobiła dwa kroki do przodu. Pozwoliła, by kosmyk włosów spadł na jego ramię muskając policzek. Spiął się, a ona powstrzymała tryumfujący uśmiech.

- To ciasto nauczyła mnie piec moja mama. Zwykle ona kroiła dla mnie brzoskwinie - akurat smutek w jej głosie nie był udawany. Za to celowe było szeptanie praktycznie prosto do ucha - Czułam się źle, gdy sama musiałam je kroić, ale pomogłeś mi. Dlatego zależy mi na tym, byś zjadł kawałek.

Zrobiła krok do tyłu i przyjęła nieśmiałą pozę. Dawno nie robiła tej sztuczki. Nie lubiła manipulować ludźmi. Ostatni raz zrobiła to kilka lat temu, gdy z Yoshiharu byli w Niemczech i nie chciał iść do lekarza ze względu na mecz. Dopiero kilka dni po incydencie zdał sobie sprawę, że nim manipulowała. Nie odzywał się do niej przez ponad miesiąc, co było dla niej okrutną nauczką. A teraz robi to znów, tym razem ze złości i chęci dokuczenia. Spojrzał w jej stronę. Zrobiła sztuczkę z oczami. Mrugnęła kilka razy nadając im wilgotność, po czym spojrzała prosto w jego ciemne oczy. Zamrugała znów. Nieskromnie wiedziała, że ma piękne oczy. Duże, jak na Japonkę, błękitne, lekko skośne z gęstymi, długimi, czarnymi rzęsami. Nie było mężczyzny, który nie uległby ich czarowi. Ryuuji też dał się złapać. Patrzył jak zahipnotyzowany. Co gorsza, ona też nie potrafiła oderwać wzroku. Nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca. Nie było w nim nic specjalnego. Wąskie, skośne oczy o ciemnobrązowych, jakby brudnych tęczówkach. Rzęsy gęste, lecz krótkie. Był brzydki. Długa, pociągła twarz z wyraźnie zaznaczonym podbródkiem. Mocno zarysowane kości policzkowe, długi i wyglądający jak złamany nos. Cera oliwkowa, jedyna nietypowa rzecz. Włosy ułożone w jakąś dziwną fryzurę, widać, że użyto do tego żelu. W dodatku wyglądał na starszego, niż był. Po prostu brzydki. A mimo to nie mogła oderwać wzroku. Kontakt wzrokowy przerwał on. Odchrząknął.

- Chyba jednak spróbuję tego ciasta, skoro tak ci na tym zależy. Idziemy?

Wstał i wskazał ręką na drzwi. Nogi miała jak z ołowiu, ale poszła. Cóż, przynajmniej mina Mizuki ją rozbawiła. Ryuuji wziął kawałek i krótko rzucił:

- Dobre.

W efekcie zjadł pięć kawałków. Chloe musiała się powstrzymywać od śmiechu. Była pewna, że od niechcenia zje jeden kawałek i pójdzie do swojej pieczary. Tymczasem poprosił o herbatę i wypytywał Mizuki o to, jak minął jej pierwszy dzień. Ta krzątała się w kuchni i odpowiadała.

- Całkiem spokojnie. Matematyk jest bardzo sympatyczny, nadajemy na tych samych falach. Za to słyszałam, że klasa C ma jakąś wredną kobietę, która już im zapowiedziała sprawdzian na za tydzień. Cieszę się, że z nią nie mam zajęć. Postanowiłam zapisać się do kółka fotograficznego. Nauczyciel powiedział, że mam dobre oko i niezły refleks. Muszę tylko popracować nad oświetleniem.

- To już wiem, co dostaniesz na urodziny.

- Co takiego?

- Tajemnica.

- Powiedz mi!

Zrobiła smutną minkę, a Ryuuji od razu skapitulował. Chloe pomyślała, że właśnie znalazła jego słaby punkt.

- Dobrze, już dobrze. Dostaniesz porządny aparat fotograficzny. Ten złom, który mamy w domu, nie nadaje się do artystycznych zdjęć.

Mizuki aż podskoczyła z radości i rzuciła się bratu na szyję.

- Dziękuję!

- Nie ma problemu, tylko nie wieszaj się na mnie - odsunął ją lekko - Powiedz mi lepiej, co z tą imprezą klasową?

- Niedługo wychodzę. Spotykamy się pod szkołą i stamtąd pójdziemy już całą grupą.

- Odprowadzę cię. Zostanę na boisku i sobie potrenuję. Wyślij mi sms-a o której skończycie i gdzie będziecie.

Wzniosła oczy do nieba.

- Mówisz to już chyba setny raz.

- A mówiłem ci, żebyś wysłała mi sms-a…

- Przestań, bo nie dostaniesz herbaty.

Parsknął, a Chloe zdziwiła jego zmiana. Rysy zelżały, czoło się wygładziło. Teraz widać było podobieństwo między nim a Sunako. Ona miała delikatniejszą twarz, ale układ oczu i czoła mieli identyczny. Mizuki wręcz przeciwnie - miała okrągłą buźkę, bardzo delikatną. Nie miała twarzy surowej, choć powaga, którą trzymała, nadawała jej doroślejszego wyglądu. Z kolei Suzu była po prostu słodka. W tej chwili siedziała i męczyła Mizuki, czy ta zrobi jej kilka zdjęć.

- Dla mamy, dla Rio, dla Sunako, dla Ryuujiego, dla Mizuki, dla mnie, dla Chloe, dla moich koleżanek…

- Czyli ile w końcu?

Mizuki zaczęła się śmiać. Mała zaczęła liczyć na paluszkach i po długich minutach wydukała, że tak około dziesięciu.

- Nie ma problemu.

Ryuuji wypił herbatę, pogłaskał obie siostry po głowie, podziękował z uśmiechem (!) za ciasto i poszedł. Mizuki spojrzała na nią bystro.

- Jak to zrobiłaś?

- Siła perswazji.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • IKa : 2009-04-15 10:01:43

    Usunięto komentarz pozbawiony treści.

    Moderacja

  • onee-chan : 2009-04-13 21:27:36
    lol

    Brechtałam z Chloe xD Biedny Ryuuji. Fajna scena z "meczem"- pojawia się chociaż trochę piłki

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu